czwartek, 18 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 53.

Alastor Moody znany był z tego, że sam zapełnił połowę cel w Azkabanie, miejscu zapomnianym przez bogów, a przeklinanym przez tych, którzy mieli nieszczęście się tam znaleźć. Szalonooki, jak wielu zwało Alastora, od odrodzenia Voldemorta niestrudzenie prosił Ministerstwo Magii o zgodę na to, by Hogwart został objęty nadzorem aurorów. Złe rzeczy działy się w czarodziejskiej szkole, a Moody miał przeczucie, że stali za tym sympatycy Voldemorta. Nie wiedział tylko, na kogo powinien skierować wzrok, zaś po zapadnięciu się pod ziemię Lupina i Blacka jego lista podejrzanych urosła o trzy kolejne nazwiska.
Harry Potter, Draco Malfoy oraz Teodor Nott siedzieli na dziedzińcu, nie mając pojęcia, że ktoś ich obserwował. Chłopcy rozmawiali, co jakiś czas rzucając wokół ukradkowe spojrzenia, jakby sprawdzali, czy nikt ich nie podsłuchiwał.

Moody, uważany za szaleńca, miał świadomość, że tylko szaleńcy mogli udowodnić niemożliwe. Auror pociągnął pobliźnionym nosem, chrząknął i ruszył przed siebie, zaciskając w dłoni pokiereszowaną kopertę zaplombowaną pieczęcią samego ministra.
– Ktoś postronny mógłby uznać, że spiskujecie, gdy tak szepczecie między sobą – odezwał się, wyłaniając z cienia.
Trzy pary oczu spojrzały na niego. Ku jego zaskoczeniu, nie zauważył, by chłopców zdziwił jego widok.
– Moody, co cię tu sprowadza? – spytał Harry, świdrując aurora przenikliwym spojrzeniem.
Alastor zmrużył oko, a drugie, mechaniczne, poruszyło się niespokojnie. 
– Mam coś na twarzy? – spytał zdziwiony Potter.
– Wyglądasz inaczej, chłopcze – odparł, nie spuszczając z niego wzroku. – Mam wrażenie, że coś się zmieniło.
Harry nonszalancko  wzruszył ramionami.
– Może to przez krawat. W końcu jest zielony, a nie czerwony – sarknął Malfoy.
Moody tylko prychnął, nieprzekonany.
– Więc co tu robisz? Profesor Dumbledore cię wezwał? – dopytywał Potter.
– Dowiesz się w swoim czasie – odparł Alastor, po czym minął ich, na odchodnym obrzucając Teodora spojrzeniem mechanicznego oka.
Ten, jakby instynktownie, cofnął lewe ramię, kryjąc je za plecami, mimo że miał na sobie sweter z długim rękawem.
– Rzekłbym „a nie mówiłem”, ale w tej sytuacji to chyba zbyteczne – odezwał się Nott, gdy Szalonooki zniknął za zamkowymi wrotami.
Malfoy zerknął na niego lekceważąco.
– Dumbledore nie zgodzi się na aurorów, krzątających się po szkole. Od dementorów na trzecim roku jest sceptycznie nastawiony do jakichkolwiek wizytacji narzuconych przez ministerstwo – uściślił Draco.
– Nie – powiedział hardo Potter, patrząc w ślad za Szalonookim. – Nott ma rację. Dosyć z wychylaniem się. Moody w końcu dostał to, czego chciał.
– Co ty bredzisz? – spytał Malfoy.
– Ministerstwo Magii wyśle do Hogwartu aurorów, ale nie to jest najgorsze. – Nott oraz Malfoy patrzyli wyczekująco na Pottera. – Alastor Moody ma na nas oko.
– A skąd ty możesz to wiedzieć? W myślach czytasz, czy co? – Zaśmiał się Nott, choć daleko mu było do wesołości.
– Oj, żebyś się jeszcze nie zdziwił, przyjacielu – odparł zawadiacko Draco, opierając podbródek na ramieniu Pottera. – Mamy związane ręce. Jeśli jest tak, jak mówisz, to musimy rzadziej się pokazywać razem. 
– Podobno jesteś inteligentny – powiedział uszczypliwie Nott, rozciągając się niczym kot w stronę słońca. – Każdy, kto was zna, doskonale wie, że wszędzie chodzicie razem, jeśli tego zaprzestaniecie, dopiero będzie to podejrzane.
Malfoy zrobił skwaszoną minę. Nie lubił, gdy ktoś zwracał mu uwagę czy wytykał błędy. Jednak musiał przyznać przyjacielowi rację.
– Może i tak – mruknął, odsuwając się od Pottera. – Tylko jest mały szczegół, o którym nie masz pojęcia. Tu nie chodzi tylko o ten uroczy rysunek na naszych ramionach, Nott. 
– Mogłem się domyślić, jak tylko poprosiliście mnie o pomoc z twoim małym magicznym problemem – odparł, patrząc wymownie na Harry'ego. – Co znowu wam rozkazał ten popapraniec? – spytał rozeźlony. 
– Bezpieczniej dla ciebie, jeśli nie wiesz – odpowiedział Harry. 
– Przecież aurorzy nie wpadną tu już jutro, prawda? – spytał retorycznie Draco, a wtem na dziedziniec wbiegła zdyszana Parkinson.
– Tu jesteś, Draco! – zawołała, opierając się o mur. – Szukałam cię po całej szkole.
– Znowu mam cię zastąpić na obchodzie? Zapomnij – warknął w jej kierunku Draco. – Wyczerpałaś swój limit.
– Gdyby o obchód chodziło, złapałabym cię w pokoju wspólnym, idioto – odwarknęła. – Dumbledore wzywa do siebie wszystkich prefektów wraz z opiekunami domów. Mamy się stawić natychmiast – poinformowała, a Nott i Potter spojrzeli na Malfoya.
– To jeszcze o niczym nie świadczy – powiedział, jakby sam nie był tego pewien.
– Idź, a ja coś wymyślę. Nasz drogi Potter musi nauczyć się kontroli – powiedział, klepiąc Harry'ego po plecach. 
– Kontroli? – zainteresowała się Pansy.
– Nie twoja sprawa, kobieto – uciął Draco.
Podszedł do Harry'ego, musnął ustami jego policzek i, ciągnąc za sobą Parkinson, wszedł do zamku.
– Machnij no różdżką i wyślij patronusa po Blaise'a, przyda się nam – powiedział Nott, obracając się na pięcie.
– A ty nie możesz? 
Nott spojrzał chłodno na Pottera, aż Harry'emu po plecach przeleciał niemiły dreszcz. 
– Wybacz, ale nie mam do tego odpowiednich kwalifikacji – skwitował. 

Zakazany Las nie wyglądał tak strasznie, gdy przez gałęzie powykręcanych drzew prześwitywały promienie słońca. Na pierwszy rzut oka wyglądał zwyczajnie. Jednak, gdy człowiek zapuszczał się coraz głębiej, mógł zacząć odczuwać niepokój wywołany bliżej nie określonymi odgłosami, złowrogimi cieniami rzucanymi przez wielkie drzewa czy przemykającymi bezszelestnie stworzeniami.
Teodor i Harry nie zapuścili się daleko. Nie chcieli stracić z oczu majaczących pomiędzy konarami murów szkoły. Poza tym nie byli aż tak szaleni i pewni swoich umiejętności, by na własną rękę eksplorować niezbadane ścieżki wydeptane przez stada centaurów.
Chłopcy przystanęli na niewielkiej polanie, na której Harry  już niejednokrotnie ćwiczył w towarzystwie Dracona.
Do tej pory wychodziło mu to z różnymi skutkami. Nie raz udawało mu się rzucić zaklęcie bez użycia różdżki, nawet nie raniąc przy tym siebie czy Dracona. Mimo wielu ćwiczeń Harry wciąż nie panował nad nowymi pokładami mocy, jakby tego chciał. Nie kontrolował czytania innym w myślach, co niejednokrotnie go przerażało. Nie potrafił utrzymywać magii w ryzach, gdy się denerwował, czym zniszczył już wiele przedmiotów w szkole. Na szczęście zawsze udawało mu się jakoś uniknąć kary, bo każdy zwalał bałagan na Irytka. Zaś zwykłe zaklęcia przy pomocy różdżki wychodziły mu potężniejsze niż wymagała tego sytuacja.
Nott rozejrzał się po polance, dostrzegając połamane grube gałęzie, pokiereszowane pnie drzew, wypalone okręgi w trawie, pomniejsze kratery, a nawet pęknięty głaz wielkości małego samochodu.
– Co? – spytał Potter, widząc, jak Teodor kręcił głową na otaczające go pobojowisko.
– Jakbyś z odległości dwóch metrów zamachnął się na mnie ręką, to o co rozwaliłbym głowę? O ten kamień czy o to drzewo? – mówiąc, Nott niedbale wskazał podbródkiem dwie zdewastowane naturalne przeszkody.
– Sam widzisz, że muszę to opanować. Żyć się z tym nie da.
Na polanę wkroczył migoczący jasnym blaskiem jeleń, a za nim Zabini Blaise w towarzystwie Ginny Weasley.
Harry podążył za spojrzeniem Notta. Gdy zobaczył przyjaciół, skrzywił się nieznacznie.
– Ginny, co ty tu…?
– Jak zobaczyłam twojego patronusa, pomyślałam, że coś się stało – wyjaśniła, rozglądając się wokoło.
– Wybacz, stary, ale na nią nie działają żadne argumenty – mruknął Blaise, krzyżując ręce. – Czyli jednak Draco miał rację. Nie dajesz sam rady.
Harry kiwnął głową.
– Co wy tu robicie? – spytała podejrzliwie Ginny.
– Harry wypił o jeden eliksir za dużo i teraz zamiast bąków z tyłka wylatują mu fajerwerki – uściślił Zabini, puszczając dziewczynie oczko.
– Czyli już ze sobą rozmawiacie? – mruknął Nott. – Cudownie.
– Masz jakiś problem? – warknęła Ginny mało przychylnym tonem.
– Tak, nie powinno cię tu być.
– Ale jestem i, jeśli będę w stanie, chcę pomóc. Jak ci to przeszkadza, Teodorze, to ty masz problem, nie ja.
– Jak cię Potter pozbawi paluszków, to ty nie będziesz potrafiła pisać, nie ja – odwarknął. 
– Zostanę – odpowiedziała.
– A ja ani na moment nie wątpiłem, że postąpisz inaczej – dodał Blaise, jakby ze strachem.
– Spróbowałbyś – powiedziała do chłopaka, po czym zakasując rękawy, uśmiechnęła się do Harry'ego z błyskiem w oku. – Nie chcę znać szczegółów, ale głupia nie jestem. Jeśli masz problemy z kontrolą, powinieneś zacząć od podstaw. Sam nas tego uczyłeś w zeszłym roku – zwróciła się do niego.
– Mogę zrobić ci krzywdę – ostrzegł ją.
– Wiem, że to niebezpieczne, dlatego postawię na instynkt. Gdy będzie trzeba, ucieknę – odparła, uśmiechając się pokrzepiająco. – To od czego zaczniemy?
– Proponuję Expeliarmusa – powiedział Blaise.
– Może od razu poderżniemy sobie gardła? Harry jest jak tykająca bomba.
Wszyscy zgromili Teodora wzrokiem.
– Dobra, dobra – wymamrotał, machając dłonią. – Podobno każdą bombę da się rozbroić – zreflektował się, wyciągając różdżkę i stając na przeciw Pottera. – Ja pierwszy.

Draco wkroczył do gabinetu dyrektora w towarzystwie Pansy oraz profesora Snape'a, który miał minę, jakby przeczuwał, co się święciło.
W pomieszczeniu byli już przedstawiciele reszty domów wraz z prefektem naczelnym. Draco w mig dostrzegł Hermionę oraz Rona. Granger wydawała się być przejęta, zaś jej towarzysz tylko zaciekawiony. Zupełnie, jakby znał sytuację i tylko czekał na rozwój wydarzeń. 
Gdy spojrzenia Malfoya i Weasleya skrzyżowały się, Draco odniósł wrażenie, że to on za tym stał. Nie mógł się mylić. Weasley uśmiechnął się do niego. Draco sam się tak uśmiechał, a szczególnie wtedy, kiedy coś układało się tak, jak tego chciał.
Severus zatrzymał się w znacznej odległości od reszty, stroniąc od towarzystwa. Draco zerknął na niego, starając się zwrócić na siebie jego uwagę. Bezskutecznie. Zdenerwowany splótł ręce na piersi i lekceważąco spojrzał na dyrektora, obok którego, wsparty o biurko, stał Alastor Moody.
– Ty coś wiesz – szepnęła Pansy do ucha Dracona.
– Wiem tyle, co ty – odparł cicho. – Mogę się tylko domyślać, co jest grane.
Dumbledore odchrząknął, a wszyscy skupili się na jego postaci.
Draco miał wrażenie, że dyrektor zmarniał, wyglądał, jakby trawiła go jakaś paskudna choroba. Przez moment naszła Malfoya szalona myśl. Myśl, że zabójstwo dyrektora mogło okazać się dziecinnie proste.
– Skłamałbym, gdybym powiedział, że mam dobre wieści – przemówił dyrektor umęczonym głosem. – Za murami tego budynku dzieje się coraz gorzej, a każdy w tym pomieszczeniu zdaje sobie sprawę, co jest tego powodem. W związku tym Ministerstwo Magii wydało specjalny dekret, który obejmuje szkołę ochroną aurorów, a to wszystko w obawie o zdrowie i życie uczniów. – Dumbledore westchnął, zrezygnowany. – Na początek w Hogwarcie zagości ośmioro aurorów, w tym tu obecny pan Moody. Każdy dom znajdzie się pod skrzydłami dwóch aurorów. Prócz sprawowania pieczy nad bezpieczeństwem, nie zostaną im przydzielone nauczycielskie przywileje. Nie będą mogli dodawać czy odejmować punktów, karać, czy nagradzać. Zapewniono mnie, że ich obecność nie powinna być uciążliwa.
– Z całym szacunkiem, dyrektorze, ale o dementorach mówił pan to samo – odezwał się nieprzekonany Flitwick.
– Rozumiem twoje obawy, ale nie porównuj tych kreatur do ludzi – żachnęła się profesor Sprout.
– Wszystko to brzmi cudownie – powiedział Snape grobowym głosem. – Jednak nie rozumiem, dlaczego rozkazano zwołać tu dzieci. Opiekunowie są od przekazywania takich wieści podopiecznym.
– Masz słuszność, Severusie, aczkolwiek, gdy sprawy bezpośrednio dotyczą młodzieży, lepiej, by dowiadywali się o nich u źródła – odparł pogodnie Dumbledore. – Dekret wyraźnie mówi o tym, by prefekci raz w tygodniu udostępniali dormitoria na kontrole.
– Co takiego?! – oburzyła się Hermiona na równi z Pansy, która również uniosła głos. – Nie mają prawa – zaczęła Hermiona. – To jest naruszanie prywatności. Żaden z  uczniów się na to nie zgodzi.
– Niestety, Granger, taka jest rzeczywistość – odpowiedział jej Alastor. – Nie ja sporządzałem ten dekret.
– Oczywiście – kontynuował Dumbledore, nawet nie zwracając uwagi na tę krótką wymianę zdań – nauczyciele również są zobowiązani do udostępnienia gabinetów, w tym ja.
– A czy można wiedzieć, dlaczego podjęto takie kroki? – spytał Malfoy nonszalancko się przy tym uśmiechając. – Co było tego prowodyrem? W końcu od tragedii, która miała miejsce w Noc Duchów, minęło prawie pięć miesięcy. Do tej pory nie wydarzyło się nic podobnego.
Alastor spojrzał na Dracona, nie ukrywając pogardy, jaką go darzył. Ten nie pozostawał mu dłużny, hardo wytrzymując wzrok aurora. Moody nie wierzył w przemiany, a szczególnie przemiany, które miałby zajść w zepsutym od urodzenia arystokracie, wychowywanym tylko w jednym celu – by służyć Voldemortowi.
– Dobre pytanie, Draco, jednak nie udzielę na nie odpowiedzi, gdyż nieznane są mi poczynania Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziei.
W gabinecie zapadła grobowa cisza. Nikt nie raczył się już odezwać. Klamka zapadła i każdy miał tego świadomość. 
– Proszę prefektów domów, by powiadomili uczniów o nadchodzących zmianach, a wasi opiekunowie, do tygodnia, przekażą wam harmonogramy nocnych dyżurów aurorów. Ci zaś pojawią się w szkole za dwa tygodnie – powiedział dyrektor.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić, tylko Hermiona stała wpatrzona w Dumbledore'a. Świdrowała starca spojrzeniem orzechowych oczu, jakby chciała zmusić go do mówienia.
– Panno Granger – odezwał się Albus, spostrzegając Hermionę. – Czy mogę jakoś pomóc?
– Czy przekazał nam pan już wszystko, dyrektorze? Czy nie powinniśmy jeszcze o czymś wiedzieć?
– Nie, dziecko – odpowiedział, spoglądając na nią podejrzliwie. – Dlaczego miałbym cokolwiek zataić? – spytał retorycznie, poprawiając okulary na nosie. – A teraz idź już. Zdaje się, że czeka na ciebie przyjaciel.
Hermiona zmrużyła przenikliwie oczy. Wymamrotała słowa pożegnania i wyszła z gabinetu. Gdy zamykała za sobą drzwi, zauważyła Malfoya stojącego przy posągu chimery.
Westchnęła przeciągle, przeczuwając, dlaczego na nią czekał. Wzięła głęboki oddech i wypowiedziała jednym zdaniem:
– Nie mam pojęcia, czy to sprawka Rona; nie, nie jestem na ciebie i Harry'ego obrażona; tak, unikam towarzystwa Notta, ale tylko dlatego, że działa ma mnie depresyjnie i tak, też nie podoba mi się pomysł z aurorami szwędającymi się po szkole.
Draco stał z rozszerzonymi ze zdziwieni oczami. 
– Aha… a chciałem tylko zapytać, co u ciebie – odezwał się w końcu.

12 komentarzy:

  1. Jak się cieszę, że jest kolejny rozdział *-* Kocham Fremione, jednak ciekawe było by połączenie Notta i Hermiony. A rozdział jak zawsze genialny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam zauważyć tylko jeden błąd, który aż za bardzo mnie kuje w oczy - pisze się "Czarodziei", a nie "Czarodzieji" ;)
    Alastor Moody wie o wiele więcej, niż może zdawać sobie z tego cała trójka sprawę, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. I mam nie małą nadzieję, iż tak właśnie jest. To byłoby coś pięknego. Jako postać wręcz ubóstwiam tego aurora, w sumie nie ma się czemu dziwić, Rowling wykreowała go fenomenalnie. A do tego mechaniczne oko widzi wszystko, więc za dużo to się przed nim nie będzie w stanie zataić. Dlatego Nott, Potter i Malfoy powinni mieć na niego uważnie oko skierowane. Nie wiadomo, kiedy, jak, gdzie i dlaczego wieści nagle rozejdą się na całą szkołę. A Voldemort z pewnością tego nie pozostawi bez odpowiedniej kary, oj nie. Nie sądzę. Wierzę, że jeżeli Ginny się uprze, to nie ma bata, żeby ją od takiej decyzji odciągnąć. Pod tym względem to każdy Wasley jest taki sam. Co jak co, ale charakterki to oni mają. Kontrolowanie mocy jest dość ciężką sprawą,, aczkolwiek zdaje mi się, że Harry'emu pójdzie to znacznie łatwiej, niż można by przypuszczać. Ale w końcu to nic dziwnego, od teraz będzie przyswajał wszystko szybciej, dokładniej, precyzyjniej i z lepszą zachłannością. Jeśli się wyuczy, może stać się czarodziejem nie do pokonania. Acz wiadomo, że nikt nie ma słabych punktów, tak więc u niego również się znajdą, choć nie tak łatwo, jakby się chciało. Dziwi mnie jedynie fakt, że to Hermiona się oburzyła na wzmiankę o tym, że dormitoria będą kontrolowane raz w tygodniu (dobrze pamiętam?). Czyżby nasza Gryfonka miała coś do ukrycia?
    Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Cię :D Więcej info pod rozdziałem :D
    http://nie-bede-wybrancem.blogspot.com/2015/06/rozdzia-osiemnasty-tvba.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Cieszę się, że tak szybko dodałaś nowy rozdział, niestety tym razem ja „zamuliłam” i dopiero teraz komentuję. Wyszło ci bardzo fajnie. Świetny pomysł z kontrolą aurorów teraz nasz duet będzie musiał bardzo uważać, bo jak Szalonooki raz się na kogoś uweźmie, to już się nie odczepi. Już mi szkoda uczniów, kontrole w dormitoriach to przesada, Ministerstwo się wtrąciło i znowu przeskadza zamiast pomóc. Jeśli to Ron doniósł, to... . Zmartwiła mnie uwaga Draco o dyrektorze, chłopaki nie mogą lekceważyć Dumbledore`a, mimo działania klątwy wciąż jest niebezpiecznym przeciwnikiem. Harry traci kontrolę, musi szybko opanować nowe umiejętności, bo w końcu inni cos zauważą. Nie jestem przekonana do treningu w towarzystwie Ginny, to jego przyjaciółka, ale jest zbyt blisko Zakonu, by móc jej w 100% ufać. Fantastyczny dialog między Hermioną a Malfoy`em, wypowiedź Dracona była wprost genialna.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Zaczytana

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, ja się zawsze spóźniam >< ale prawie miesiąc to już chyba przegięcie...
    Ok, rozbawiło mnie wtrącenie Draco na końcu :D ale ogólnie, to Moody mnie wkurza i ja tam go nie lubię, wydaje się taki nieprzyjemny >< aurorzy zawsze są denerwujący. No nie wszyscy :D ale są.
    Krótko, bo jest wpół do dziesiątej, a mnie chce się spać i mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia -_- w każdym razie życzę dużo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    och Moody ma podejrzenia co do naszej trójki, musza być ostrożni teraz, jeśli nie chcą być zdemaskowani, a na dodatek teraz w Hogwarcie pojawią się aurorzy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam xdd Jakoże komentuje rozdział tutaj po raz pierwszy ( bo dopiero wczoraj znalazłam tego bloga) chciałam pochwalic całokształt, wszystkie rozdziały są genialne, mimo literówek świetnie się je czyta! Mam nadzieję, że aurorzy nie namieszają zbyt dużo, aczkolwiek coś mi podpowiada, że to marzenie ściętej głowy ;-; Tak ogólnie to kocham opowiadania, gdzie Harry przewyższa swoją mocą innych, więc trzymam kciuki za niego, czekam, aż przejmie kontrolę nad sobą. Dobra, nie będe przedłyżać, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, życzę dużo weny!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniale się czyta, i pięknie oiszesz, kocham wszystkie pairingi na tym blogu, ale w szczególności Fremione i Drarry ❤️, życzę ci duuuużo weny
    Ciekawi mnie jak Harry poradzi sobie ze swoją mocą, i jak wykonają zadanie Czarnego Pana
    Czekam z nicierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem ciekawa czy będzie połączenie Rona i Theo, bo tak jak czytam te opowiadanie, ta para byłaby spełnieniem moich marzeń haha :3
    Naprawdę fajne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zjawiłam się tutaj przypadkiem i już wiem, że zostanę. Ale nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń

Prorok Codzienny