Klasa przeznaczona do zajęć z Obrony Przed Czarną Magią
cuchnęła kurzem i bliżej nieokreślonym zapachem, od którego kręciło w nosie
oraz drapało w gardle. Grube, długie do ziemi kotary, z ciemnego jak noc
materiału, skutecznie blokowały dostęp promieni słonecznych. Pomieszczenie było
oświetlone tylko paroma świecami zawieszonymi pod sufitem na potężnym
żyrandolu, przypominającym szkielet legendarnego stwora.
Naprzeciw biurka nauczycielskiego stał stelaż z
naciągniętym – niegdyś białym – płótnem, dziurawym w paru miejscach. Część dwumetrowej
przerwy pomiędzy rzędami ławek, gdzie zasiadali uczniowie, służyła aktualnie
jako tymczasowy kokpit, gdzie stała aparatura do wyświetlania starych
fotografii w postaci slajdów.
Severus Snape mówił płynnym, jednostajnie monotonnym
tonem, rozprawiając na temat niebezpiecznych stworzeń, mogących się czaić w
mroku nocy na nieostrożnych śmiałków, chcących się samopas zapuszczać w miejsca
podobne do Zakazanego Lasu, rosnącego i straszącego na obrzeżach terenów należących
do Hogwartu.
Harry Potter, zajmujący pierwszą ławkę, patrzył znudzonym
wzrokiem na rysunek kreatury przypominającej przerośniętą do ludzkich rozmiarów
żabę, o palcach zakończonych długimi szponami ociekającymi mazią. Chłopak z
westchnieniem oparł głowę na splecionych ramionach i z całej siły powstrzymywał
się, by nie zasnąć.
Po chwili, jakby na jego życzenie, Draco podsunął mu pod
nos złożoną karteczkę. Były Gryfon spojrzał na niego lubieżnym wzrokiem, myśląc,
że gdy otworzy liścik jego oczom ukaże się jakaś niemoralna propozycja
spędzenia przerwy.
Malfoy, widząc to, wygodniej rozsiadł się w krześle, i
skrzyżowawszy ręce na piersi, pokręcił głową, nie kryjąc uśmiechu rozbawienia.
Harry powoli się wyprostował, starając się nie robić hałasu.
Nie miał zamiaru ściągać na siebie srogiego gniewu nauczyciela. Snape, zanudzając
niemal większą połowę klasy, świetnie sobie radził, i Harry Potter nie miał zamiaru
mu w tym przerywać.
Chłopak niedbałym ruchem porwał kartkę w dłonie, i kryjąc
je pod blatem, odczytał, pospiesznie przesuwając wzrokiem po starannie
nakreślonych literach.
Musimy
porozmawiać. Uprzedzę Cię. Tak, chodzi o moją pogadankę z S. przed lekcją.
Harry’emu zrzedła mina. Draco zauważając grymas na twarzy
lubego wyszarpał mu wiadomość z dłoni i nakreśliwszy cztery słowa, odesłał z
powrotem do odbiorcy.
Potter nawet nie brał kartki w dłonie. Czarne litery na białej
notce aż krzyczały.
Przyjdź
do mnie wieczorem.
_____
Podczas przerwy obiadowej Wielka Sala nie zawsze pękała w
szwach od głodnych uczniów. Zazwyczaj na obiad przychodziła większa połowa
Hogwartczyków, gdyż nieliczni woleli czterdzieści minut spożytkować na błogim
lenistwie i relaksie przed końcowymi zajęciami niż wpychać w siebie jedzenie,
które niejednokrotnie mogło znużyć, skoro i tak po czterech godzinach podawano
kolację, równie obfitą, co posiłek główny.
Teodor Nott zaliczał się do drugiej grupy osób. Ogółem
jadł niewiele, co tłumaczyło jego cherlawy wygląd. Nie był chudy, po prostu był
szczuplejszy niż reszta jego rówieśników. Nie odznaczał się też siłą, czy
nadprzeciętną ilością tkanki mięśniowej oraz krzepą. Te fizyczne braki
nadrabiał inteligencją oraz urodą, która niejednemu mogła się kojarzyć z psami,
ciągnącymi eskimoskie zaprzęgi: o czarnej sierści oraz oczach jasnych z ciemną
oblamówką tęczówek.
Czarnowłosy Ślizgon szedł miarowym, dość szybkim krokiem,
starając się jak najprędzej dostać do Wielkiej Sali w celu odszukania Giny. Biała
koszula niedbale wystawała mu ze spodni, srebrno-zielony krawat był wyraźnie
poluzowany, a guziki kołnierzyka odpięte. Na ramionach łopotała czarna peleryna
ze szmaragdowym podszyciem. Twarz miał ściągniętą, jakby w grymasie
niezadowolenia – przez to, często uchodził za mruka.
Chłopak w ostatnim czasie stał się jeszcze bledszy niż
wcześniej, jeszcze bardziej małomówny i mniej skory do wygłupów z przyjaciółmi,
których raczej nie unikał, gdyż lubił przebywać z Blaisem, Malfoy’em oraz
Potterem, a czasem, gdy miał naprawdę dobry dzień nie przeszkadzało mu
towarzystwo Parkinson – śliniącej się do niemal każdego chłopaka o lepszym
statusie społecznym.
Śmierć ojca wstrząsnęła nim do tego stopnia, że
postanowił oddać się w służbę Czarnego Pana, napędzany pragnieniem zemsty. Przystał
na warunki powstaniowe mu przez Lorda Voldemorta. Zgodził się zasilić szeregi
wiernych mu Śmierciożęrców, jednak coś poszło nie tak.
Ten, który miał mu posłużyć jako ofiara oraz wypełnienie
zaprzysiężonej zemsty, zasiał zamęt. Ceremonię szlag trafił. Idealny plan
pomszczenia ojca zginął równie szybko jak jego morderca. Jedyna pokusa zastania
Śmierciożercą wyzionęła ducha niemal u jego stóp. Wraz ze śmiercią Syriusza
Blacka, zniknął sens przystania do Voldemorta.
Jednak to nie był człowiek, który tak łatwo zmieniał
zdanie, czy renegocjował warunki umowy. To był ktoś, kto takich czynów nie
dopuszczał się nigdy, gdyż dla niego wypowiedziane przez siebie słowo było tym
ostatecznym.
Teodor ze skwaszoną miną podrapał się po lewym
przedramieniu, sycząc po nosem przekleństwa.
– Pieprzony Mroczny Znak.
Teodor pokonał ostanie stopnie i stanął przed szeroko
otwartymi wrotami zza których dochodził zapraszający zapach pieczonego kurczaka
w pomarańczach, gotowanych ziemniaków oraz parzonej w ziołach morskiej ryby.
Stanąwszy przy futrynie zaczął przeczesywać tłum w poszukiwaniu
tej konkretnej osoby.
Jasne rude włosy, mieniące się miedzianymi refleksami,
niemal od razu przykuły jego uwagę. Ginny Weasley siedziała w towarzystwie
dwójki koleżanek z jej rocznika, których Teodor nie znał. Naprzeciwko niej obiad
jadła Hermiona Granger, a zaraz obok Ron.
Nott wpatrywał się w postać mądrej Gryfonki, której mahoniowe
włosy falami spływały na łopatki. Nie widział jej twarzy – dyskutowała
zapamiętale z najmniej rozgarniętym Weasley’em. Teodor uniósł brew. Nie miał
pojęcia, że ta dwójka znów ze sobą rozmawia. Sam nie wiedział, czy było to
dobre, czy złe.
Kręcąc głową, jakby namyślał się nad czymś, co wyjątkowo
było sprzeczne z jego przekonaniami, ruszył w kierunku stołu Gryfonów. Stanął
jak na ścięcie, zupełnie nie mając ochoty wdawać się w jakiekolwiek dyskusje,
zagaił, z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem:
– Hej, Ginny, możemy pogadać?
Rudowłosa dziewczyna odwróciła głowę, tak by spojrzeć na
zagadującego ją chłopaka. Gdy zobaczyła z kim miała do czynienia zmarszczyła
srogo brwi ora zacisnęła usta, tak, że z pełnych różowych warg pozostała cienka
blada kreseczka.
– Przekaż Blaise’owi, że nie mam mu nic do powiedzenia –
powiedziała ostro.
Teodor westchnął zrezygnowany.
– Nie jestem posłańcem, Weasley – warknął.
– Ej, śliski chłopczyku, może grzeczniej do mojej siostry
– wtrącił się Ron, celując palcem w czarnowłosego ucznia.
– Nie wtrącaj się nie pytany, dobrze? – odparł Teodor,
który ostatnio miał ciężko z hamowaniem emocji. – Możesz sobie zaszkodzić, albo
komuś innemu – wycedził przez zaciśnięte zęby, nawet nie starając się ukryć
groźby.
Ron poruszył się niespokojnie, a w tym czasie Ginny
wstała z miejsca, i porywając przyjaciółki, wyszła z pomieszczenia.
Teodor, widząc to, już miał podążyć za nią, gdy poczuł szarpnięcie
lewej ręki, w miejscu, które go tak potwornie bolało i paliło, jakby ktoś wtopił
mu w skórę rozgrzany metal.
Sycząc z bólu oraz wściekłości, odwrócił się gwałtownie.
Gdy spojrzał na blade palce oplatające jego przegub oraz wpatrzone w niego
gniewne niebieskie oczy Ronalda, pochylającego się przez syto zastawiony stół,
nie wytrzymał.
Szarpnął ręką z całej siły, a Weasley, tracąc równowagę,
runął twarzą w miskę z tłuczonymi ziemniakami.
– Wieprzlej, w końcu nauczyłeś się korzystać z koryta? – sarknął
Nott, po czym, nie patrząc na boki, dumnym krokiem opuścił salę.
Ku zdziwieniu Teodora, przed Wielką Salą czekała na niego
Ginny. Chłopak przystanął i rozejrzał się wokół, upewniając się, że to w niego
były wpatrzone oczy najmłodszej latorośli Weasley’ów.
Nie pytając o nic, podszedł do niej, w niemym geście żądając
jakichś wyjaśnień, które mógłby przekazać przyjacielowi.
– Słuchaj, Nott – zaczęła dziewczyna. – Nie wiem, co knuje
Blasie, ale dla twojego dobra lepiej mi powiedz.
– Czy ja dobrze usłyszałem? – Zdziwił się. – Ty mi
grozisz? – Zaśmiał się perfidnie. – Wiesz, co? Obydwoje jesteście siebie warci.
Ten idiota jest pewny, że ty szykujesz jakąś zemstę, a ty twierdzisz zupełnie
na odwrót. Jak dla mnie to macie dwie opcje. Zerwać lub się pogodzić. I nie –
dodał, widząc, jak Ginny zamierzała zabrać głos – nie powiem ci, co dla was
lepsze, bo jakbyś nie zauważyła przez te parę tygodni, mieszkam z Blaisem w
jednym pokoju i wasze migdalenie się, doprowadza mnie do szału. – Ginny stałą z
rozdziawioną buzią, nie mając pojęcia, co powiedzieć, zaś Nott zdążył już ją wyminąć,
rzucając na odchodnym:
– Przekażę mu, że masz pokojowe zamiary, ale jeszcze
trochę pocierpi na brak twojego towarzystwa. Do widzenia, Weasley.
Teodor jeszcze chwilę śmiał się pod nosem, rzucając w myślach
niecenzuralne słowa pod adresem Zabiniego i
jego jakże uroczej dziewczyny. W głowie mu się nie mieściło, że oboje są
tak do siebie podobni. Od razu założyli, że po kłótni, drugie będzie chciało
się zemścić. Która normalna para tak postępowała? I o co właściwie się
pokłócili? A, już pamiętał.
To
było wieczorem przed wejściem do Slytherinu. Nott zmierzał wtedy z kolacji, po ciężkim
dniu, marząc tylko o tym, by położyć się spać. Usłyszał jak Ginny warczała i
prychała na Blaise’a, zupełnie jakby była jakimś wściekłym kotem. Małym,
uroczym, słodkim, rudym lwiątkiem, które złapało wściekliznę. Obraz jak z
bajki. Zabini nie pozostawał jej dłużny. Szeptając ostre słowa, sprawiał
wrażenie węża dawkującego jad. Ze strzępków rozmowy wynikało, że Ginny weszła w
nieodpowiednim momencie do jamy węża i zauważyła Parkinson, siedzącą jej lubemu
na kolanach.
Jeśli
coś tyczyło się Pansy, to takie zachowanie nie wzbudziłoby u Nott’a zdziwienia,
gdyż miała lepkie rączki, gdy chodziło o płeć przeciwną. Jednak, gdy rzekomo
akompaniował jej Blaise, to już znaczyło, że był to czysty przypadek, nie mający
niczego wspólnego z pociągiem fizycznym i erotyzmem.
Ginny
po prostu wparowała do Pokoju Wspólnego Ślizgonów sekundę po tym, jak Goyle goniący
Marcusa Flina, który zabrał mu ciasto dyniowe, pchnął idącą do sypialni Pansy.
W momencie przekroczenia progu przez Weasley, tracąca równowagę Pansy już siedziała Zabini’emu
na kolanach.
Podobno,
gdy Ślizgoni spostrzegli rudowłosą Gryfonkę, tylko odliczali do wybuchu bomby.
Teodor
dotarł pod klasę transmutacji. Zauważył, że nie było nikogo z jego domu, wiec
postanowił wejść do środka. Tak jak myślał, McGonagall zostawiała otwartą salę,
by uczniowie mogli wejść podczas przerwy i zając swoje miejsca.
Chłopak
ruszył pomiędzy ławkami, mijając łypiących na niego niepochlebnymi spojrzeniami
Krukonów – czasem miał dość tego stereotypowego traktowania Slytherinu. Nim dotarł
do swojej ławki, spostrzegł kątem oka, szepczącą miedzy sobą Najgorętszą Parę Hogwartu
wedle rankingu „Puchatych Ploteczek”, gazecie prowadzonej przez rozszczebiotane
Puchonki z trzeciego roku. O dziwo, prenumerata miała się zaskakująco dobrze, a
co druga dziewczyna zaczytywała się w tym szmatławcu. Nie trudno było się domyślić, że Najgorętszą
Parą Hogwartu zostaną Draco Malfoy – od zawsze pożądany przez wszystkich
arystokrata, o czystej krwi i nieskazitelnej urodzie – oraz Harry Potter –
Chłopiec Który Przeżył, celebryta czarodziejskiego świata.
–
Merlinie dopomóż – wyszeptał Nott pod nosem, widząc w rękach Parkinson
cukierkową okładkę najnowszego numeru „ploteczek”.
Teodor
dotarłszy na swoje miejsce rzucił torbę na ziemie i ciężko opadł krześle. Blaise, z którym siedział,
przyglądał mu się uważnie, czekając na nowinki.
Teodor
obrócił twarz w kierunku przyjaciela i powiedział:
–
Jesteś idiotą.
–
To są jej słowa?
–
Nie, moje. Jesteś idiotą. Nic na to nie poradzę. Twoje DNA zamiast liter A G T
C ma I D I O T A – sprostował Nott, patrząc z politowaniem na Blaise’a.
–
Co? – Zabini wydawał się być skonfundowany.
–
To, że zamiast szukać teorii spiskowych, najzwyczajniej w świecie powonienie ją
przeprosić.
Dalej
nie było dane im porozmawiać, bo do klasy weszła McGonagall.
–
Schowajcie podręczniki. Dzisiaj jedyną wiedzę będziecie czerpać z moich słów. Także
uważnie mnie słuchać, bo najdrobniejszy błąd może zaważyć na waszym zdrowiu
bądź życiu. – Profesor spojrzała po klasie, obserwując jak uczniowie wykonują
jej polecenia. Jednak po chwili zmarszczyła brwi. – Pana też się to tyczy,
panie Malfoy – powiedziała surowym tonem, a Draco podskoczył na krześle wyrwany
z, najwyraźniej pasjonującej, opowieści, którą dzielił się z Harrym. Ten, tylko
parsknął śmiechem, widząc szok na twarzy lubego. – A panu, co tak do śmiechu,
panie Potter? Może profesor Snape powinien wiedzieć jacy radośni chodzą jego
podopieczni?
–
Nie, pani psor – odparł skruszony Potter.
–
Przepraszamy, pani psor – dodał Malfoy.
–
Dobrze więc. Dzisiaj zajmiemy się jedną z najtrudniejszych dziedzin transmutacji. Kto wie, czym jest animg?
Świetne, świetne, świetne!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i już się doczekać nie mogę! ^^
Wybacz taki krótki komentarz, ale po prostu nie wiem co powiedzieć. :)
Zacznę od tego, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Odkryłam Twój blog wczoraj i... Dotarłam już tutaj. Niesamowicie wciągająca fabuła, styl pisania rewelacyjny. Dziękuję za to, że twój blog jest tak zaskakująco inny od pozostałych i proszę o WIĘCEJ!!! :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Masz wspaniały styl pisania, a twoje opowiadania są niezwykle wciągające!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na więcej!💖
Komentuję dopiero teraz, bo dopiero zauważyłam rozdział. Już początek mnie rozwalił :D
OdpowiedzUsuńHarry, bez takich myśli na Obronie o.o
Fajna gazetka. Czytałabym :p albo może jednak nie >< ciekawe, co będzie z Ginny i Blaisem. W sumie para jak para, mnie najbardziej interesują Draco i Harry :3 fajnie, że nie są tacy przesłodzeni, jak w niektórych opowiadaniach, typu "kotku, misiu, słoneczko".
Życzę weny i czekam na następny rozdział ^^
Dwa tygodnie zwlekałam, dwa tygodnie... Jest mi tak okropnie wstyd, że nawet nie potrafisz sobie tego wyobrazić.
OdpowiedzUsuńTak, zapewne lekcje z mistrzem eliksirów są tymi najnudniejszymi w ciągu całego tygodnia. Oczywiście nic do eliksirów nie mam, bardziej chodzi o Snape'a, którego najzwyczajniej w świecie nie potrafiłabym słucha w skupieniu przez godzinę. To już by było ponad moje zdolności. Hm, jestem ciekawa, co Draco zamierza powiedzieć Harry'emu w związku z rozmową, którą odbył wcześniej. A Ginny, kwestia przypadku. Znalazła się w złym miejscu o złym czasie. Choć w pełni ją rozumiem, bo która dziewczyna by nie pomyślała o tym samym? Dziwi mnie jednak to, że nie chciała słuchać wyjaśnień. Chociaż nie, wcale mnie to nie dziwi, też bym ich nie chciała słuchać. Zaciekawiłaś mni gazetą plotkarską, skoro już ją wprowadziłaś to mogę być trochę więcej niż pewna, że przyda się w nadchodzącej fabule.
Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3
Ps Przeczytaj jeszcze raz tekst, a zdołasz wyłapać kilka malutkich błędów.
Witam Cię, Patrycjo!
OdpowiedzUsuńMam prośbę: mogłabyś powiedzieć mi, czy nie chciałabyś oceny wcześniej, ale nie od Lusieeek i Aliudque, a od naszej rekrutki? Lusieeek jest na urlopie, a Aliudque nie odpisuje. Gdy stażystka napisze ocenę, najpierw sprawdzę, czy nadaje się ona do publikacji. Nie martw się, nie dostaniesz byle czego. Gdyby okazało się, że jej praca się nie nadaje, wrócisz do Aliudque, jak tylko się odezwie. Nawet jeśli, przed Twoim blogiem miałaby w planach dwie inne oceny.
Proszę, daj mi znać na maila: carolleofficial@onet.pl
Z góry bardzo Ci dziękuję!
Carolle
[internetowy-spis.blogspot.com]
Fajny blog
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział
Pragnę jak gąbka chłonąć każde postawione przez Ciebie zdanie, każdy wyraz i każdą literkę, razem i z osobna. Krótkie rozdziały, a zarazem długie, ubogie w treść, a zarazem bogate. Zmysły płatają figle, wyobraźnia szaleje...
OdpowiedzUsuńWspaniale.....Czuję, że Potter na lekcjach o animagii będzie błyszczał. Masz bardzo fajnego bloga. Nie mogę doczekać się ciągu dalszego!
OdpowiedzUsuńSuper. Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie, dopiero niedawno natknęłam się na twojego bloga i jestem nim po prostu zachwycona :) W ciągu jednego dnia przeczytałam wszystkie twoje rozdziały i czekam na kolejne ! Uwielbiam twój styl pisania i sposób jak wszystko opisujesz ! Strasznie podoba mi się wygląd twojego bloga i na pewno będę zaglądać tu bardzo często z nadzieją że w końcu coś nowego dodasz :3 A teraz do rzeczy, twoje postacie są inne przez co są bardzo charakterystyczne, potrafisz rozśmieszyć czytelnika ale również nadać dramaturgii w swoich dziełach :D
OdpowiedzUsuńMarzy mi się, żeby Draco i Harry okazywali sobie więcej czułości, ale nie będę niszczyć twojej koncepcji którą zapewne masz :3
Gorąco pozdrawiam i mam nadzieję, że niedługo do nas wrócisz !
Weny weny weny ♥
Witam,
OdpowiedzUsuńo Harry i jego lubieżne spojrzenie na Dracoi to rozczarowanie, że to jednak nie jest jakaś miła propozycja, tak Ginny wpadła do pokoju w złym momencie, ale wysłuchała wyjaśnień czy od razu uznała swoje, Theodor mimo wszystko otrzymał mroczny znak...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Informuję, że ocena Twojego bloga pojawiła się już na Internetowym Spisie! Życzę przyjemnego czytania. ;)
OdpowiedzUsuńByłoby mi bardzo miło, gdybyś skomentowała moją pracę. :)
Pozdrawiam, Ell s
[internetowy-spis.blogspot.com]