niedziela, 1 lutego 2015

ROZDZIAŁ 51, cz. II

            Klasa przeznaczona do zajęć z Obrony Przed Czarną Magią cuchnęła kurzem i bliżej nieokreślonym zapachem, od którego kręciło w nosie oraz drapało w gardle. Grube, długie do ziemi kotary, z ciemnego jak noc materiału, skutecznie blokowały dostęp promieni słonecznych. Pomieszczenie było oświetlone tylko paroma świecami zawieszonymi pod sufitem na potężnym żyrandolu, przypominającym szkielet legendarnego stwora.
            Naprzeciw biurka nauczycielskiego stał stelaż z naciągniętym – niegdyś białym – płótnem, dziurawym w paru miejscach. Część dwumetrowej przerwy pomiędzy rzędami ławek, gdzie zasiadali uczniowie, służyła aktualnie jako tymczasowy kokpit, gdzie stała aparatura do wyświetlania starych fotografii w postaci slajdów.
            Severus Snape mówił płynnym, jednostajnie monotonnym tonem, rozprawiając na temat niebezpiecznych stworzeń, mogących się czaić w mroku nocy na nieostrożnych śmiałków, chcących się samopas zapuszczać w miejsca podobne do Zakazanego Lasu, rosnącego i straszącego na obrzeżach terenów należących do Hogwartu.
            Harry Potter, zajmujący pierwszą ławkę, patrzył znudzonym wzrokiem na rysunek kreatury przypominającej przerośniętą do ludzkich rozmiarów żabę, o palcach zakończonych długimi szponami ociekającymi mazią. Chłopak z westchnieniem oparł głowę na splecionych ramionach i z całej siły powstrzymywał się, by nie zasnąć.
            Po chwili, jakby na jego życzenie, Draco podsunął mu pod nos złożoną karteczkę. Były Gryfon spojrzał na niego lubieżnym wzrokiem, myśląc, że gdy otworzy liścik jego oczom ukaże się jakaś niemoralna propozycja spędzenia przerwy.
            Malfoy, widząc to, wygodniej rozsiadł się w krześle, i skrzyżowawszy ręce na piersi, pokręcił głową, nie kryjąc uśmiechu rozbawienia.
            Harry powoli się wyprostował, starając się nie robić hałasu. Nie miał zamiaru ściągać na siebie srogiego gniewu nauczyciela. Snape, zanudzając niemal większą połowę klasy, świetnie sobie radził, i Harry Potter nie miał zamiaru mu w tym przerywać.
            Chłopak niedbałym ruchem porwał kartkę w dłonie, i kryjąc je pod blatem, odczytał, pospiesznie przesuwając wzrokiem po starannie nakreślonych literach.
Musimy porozmawiać. Uprzedzę Cię. Tak, chodzi o moją pogadankę z S. przed lekcją.
            Harry’emu zrzedła mina. Draco zauważając grymas na twarzy lubego wyszarpał mu wiadomość z dłoni i nakreśliwszy cztery słowa, odesłał z powrotem do odbiorcy.
            Potter nawet nie brał kartki w dłonie. Czarne litery na białej notce aż krzyczały.
Przyjdź do mnie wieczorem.
_____
            Podczas przerwy obiadowej Wielka Sala nie zawsze pękała w szwach od głodnych uczniów. Zazwyczaj na obiad przychodziła większa połowa Hogwartczyków, gdyż nieliczni woleli czterdzieści minut spożytkować na błogim lenistwie i relaksie przed końcowymi zajęciami niż wpychać w siebie jedzenie, które niejednokrotnie mogło znużyć, skoro i tak po czterech godzinach podawano kolację, równie obfitą, co posiłek główny.
            Teodor Nott zaliczał się do drugiej grupy osób. Ogółem jadł niewiele, co tłumaczyło jego cherlawy wygląd. Nie był chudy, po prostu był szczuplejszy niż reszta jego rówieśników. Nie odznaczał się też siłą, czy nadprzeciętną ilością tkanki mięśniowej oraz krzepą. Te fizyczne braki nadrabiał inteligencją oraz urodą, która niejednemu mogła się kojarzyć z psami, ciągnącymi eskimoskie zaprzęgi: o czarnej sierści oraz oczach jasnych z ciemną oblamówką tęczówek.
            Czarnowłosy Ślizgon szedł miarowym, dość szybkim krokiem, starając się jak najprędzej dostać do Wielkiej Sali w celu odszukania Giny. Biała koszula niedbale wystawała mu ze spodni, srebrno-zielony krawat był wyraźnie poluzowany, a guziki kołnierzyka odpięte. Na ramionach łopotała czarna peleryna ze szmaragdowym podszyciem. Twarz miał ściągniętą, jakby w grymasie niezadowolenia – przez to, często uchodził za mruka.
            Chłopak w ostatnim czasie stał się jeszcze bledszy niż wcześniej, jeszcze bardziej małomówny i mniej skory do wygłupów z przyjaciółmi, których raczej nie unikał, gdyż lubił przebywać z Blaisem, Malfoy’em oraz Potterem, a czasem, gdy miał naprawdę dobry dzień nie przeszkadzało mu towarzystwo Parkinson – śliniącej się do niemal każdego chłopaka o lepszym statusie społecznym.
            Śmierć ojca wstrząsnęła nim do tego stopnia, że postanowił oddać się w służbę Czarnego Pana, napędzany pragnieniem zemsty. Przystał na warunki powstaniowe mu przez Lorda Voldemorta. Zgodził się zasilić szeregi wiernych mu Śmierciożęrców, jednak coś poszło nie tak.
            Ten, który miał mu posłużyć jako ofiara oraz wypełnienie zaprzysiężonej zemsty, zasiał zamęt. Ceremonię szlag trafił. Idealny plan pomszczenia ojca zginął równie szybko jak jego morderca. Jedyna pokusa zastania Śmierciożercą wyzionęła ducha niemal u jego stóp. Wraz ze śmiercią Syriusza Blacka, zniknął sens przystania do Voldemorta.
            Jednak to nie był człowiek, który tak łatwo zmieniał zdanie, czy renegocjował warunki umowy. To był ktoś, kto takich czynów nie dopuszczał się nigdy, gdyż dla niego wypowiedziane przez siebie słowo było tym ostatecznym.
            Teodor ze skwaszoną miną podrapał się po lewym przedramieniu, sycząc po nosem przekleństwa.
            – Pieprzony Mroczny Znak.
            Teodor pokonał ostanie stopnie i stanął przed szeroko otwartymi wrotami zza których dochodził zapraszający zapach pieczonego kurczaka w pomarańczach, gotowanych ziemniaków oraz parzonej w ziołach morskiej ryby.
            Stanąwszy przy futrynie zaczął przeczesywać tłum w poszukiwaniu tej konkretnej osoby.
            Jasne rude włosy, mieniące się miedzianymi refleksami, niemal od razu przykuły jego uwagę. Ginny Weasley siedziała w towarzystwie dwójki koleżanek z jej rocznika, których Teodor nie znał. Naprzeciwko niej obiad jadła Hermiona Granger, a zaraz obok Ron.
            Nott wpatrywał się w postać mądrej Gryfonki, której mahoniowe włosy falami spływały na łopatki. Nie widział jej twarzy – dyskutowała zapamiętale z najmniej rozgarniętym Weasley’em. Teodor uniósł brew. Nie miał pojęcia, że ta dwójka znów ze sobą rozmawia. Sam nie wiedział, czy było to dobre, czy złe.
            Kręcąc głową, jakby namyślał się nad czymś, co wyjątkowo było sprzeczne z jego przekonaniami, ruszył w kierunku stołu Gryfonów. Stanął jak na ścięcie, zupełnie nie mając ochoty wdawać się w jakiekolwiek dyskusje, zagaił, z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem:
            – Hej, Ginny, możemy pogadać?
            Rudowłosa dziewczyna odwróciła głowę, tak by spojrzeć na zagadującego ją chłopaka. Gdy zobaczyła z kim miała do czynienia zmarszczyła srogo brwi ora zacisnęła usta, tak, że z pełnych różowych warg pozostała cienka blada kreseczka.
            – Przekaż Blaise’owi, że nie mam mu nic do powiedzenia – powiedziała ostro.
            Teodor westchnął zrezygnowany.
            – Nie jestem posłańcem, Weasley – warknął.
            – Ej, śliski chłopczyku, może grzeczniej do mojej siostry – wtrącił się Ron, celując palcem w czarnowłosego ucznia.
            – Nie wtrącaj się nie pytany, dobrze? – odparł Teodor, który ostatnio miał ciężko z hamowaniem emocji. – Możesz sobie zaszkodzić, albo komuś innemu – wycedził przez zaciśnięte zęby, nawet nie starając się ukryć groźby.
            Ron poruszył się niespokojnie, a w tym czasie Ginny wstała z miejsca, i porywając przyjaciółki, wyszła z pomieszczenia.
            Teodor, widząc to, już miał podążyć za nią, gdy poczuł szarpnięcie lewej ręki, w miejscu, które go tak potwornie bolało i paliło, jakby ktoś wtopił mu w skórę rozgrzany metal.
            Sycząc z bólu oraz wściekłości, odwrócił się gwałtownie. Gdy spojrzał na blade palce oplatające jego przegub oraz wpatrzone w niego gniewne niebieskie oczy Ronalda, pochylającego się przez syto zastawiony stół, nie wytrzymał.
            Szarpnął ręką z całej siły, a Weasley, tracąc równowagę, runął twarzą w miskę z tłuczonymi ziemniakami.
            – Wieprzlej, w końcu nauczyłeś się korzystać z koryta? – sarknął Nott, po czym, nie patrząc na boki, dumnym krokiem opuścił salę.
            Ku zdziwieniu Teodora, przed Wielką Salą czekała na niego Ginny. Chłopak przystanął i rozejrzał się wokół, upewniając się, że to w niego były wpatrzone oczy najmłodszej latorośli Weasley’ów.
            Nie pytając o nic, podszedł do niej, w niemym geście żądając jakichś wyjaśnień, które mógłby przekazać przyjacielowi.
            – Słuchaj, Nott – zaczęła dziewczyna. – Nie wiem, co knuje Blasie, ale dla twojego dobra lepiej mi powiedz.
            – Czy ja dobrze usłyszałem? – Zdziwił się. – Ty mi grozisz? – Zaśmiał się perfidnie. – Wiesz, co? Obydwoje jesteście siebie warci. Ten idiota jest pewny, że ty szykujesz jakąś zemstę, a ty twierdzisz zupełnie na odwrót. Jak dla mnie to macie dwie opcje. Zerwać lub się pogodzić. I nie – dodał, widząc, jak Ginny zamierzała zabrać głos – nie powiem ci, co dla was lepsze, bo jakbyś nie zauważyła przez te parę tygodni, mieszkam z Blaisem w jednym pokoju i wasze migdalenie się, doprowadza mnie do szału. – Ginny stałą z rozdziawioną buzią, nie mając pojęcia, co powiedzieć, zaś Nott zdążył już ją wyminąć, rzucając na odchodnym:
            – Przekażę mu, że masz pokojowe zamiary, ale jeszcze trochę pocierpi na brak twojego towarzystwa. Do widzenia, Weasley.
            Teodor jeszcze chwilę śmiał się pod nosem, rzucając w myślach niecenzuralne słowa pod adresem Zabiniego i  jego jakże uroczej dziewczyny. W głowie mu się nie mieściło, że oboje są tak do siebie podobni. Od razu założyli, że po kłótni, drugie będzie chciało się zemścić. Która normalna para tak postępowała? I o co właściwie się pokłócili? A, już pamiętał.
To było wieczorem przed wejściem do Slytherinu. Nott zmierzał wtedy z kolacji, po ciężkim dniu, marząc tylko o tym, by położyć się spać. Usłyszał jak Ginny warczała i prychała na Blaise’a, zupełnie jakby była jakimś wściekłym kotem. Małym, uroczym, słodkim, rudym lwiątkiem, które złapało wściekliznę. Obraz jak z bajki. Zabini nie pozostawał jej dłużny. Szeptając ostre słowa, sprawiał wrażenie węża dawkującego jad. Ze strzępków rozmowy wynikało, że Ginny weszła w nieodpowiednim momencie do jamy węża i zauważyła Parkinson, siedzącą jej lubemu na kolanach.
Jeśli coś tyczyło się Pansy, to takie zachowanie nie wzbudziłoby u Nott’a zdziwienia, gdyż miała lepkie rączki, gdy chodziło o płeć przeciwną. Jednak, gdy rzekomo akompaniował jej Blaise, to już znaczyło, że był to czysty przypadek, nie mający niczego wspólnego z pociągiem fizycznym i erotyzmem.
Ginny po prostu wparowała do Pokoju Wspólnego Ślizgonów sekundę po tym, jak Goyle goniący Marcusa Flina, który zabrał mu ciasto dyniowe, pchnął idącą do sypialni Pansy. W momencie przekroczenia progu przez Weasley,  tracąca równowagę Pansy już siedziała Zabini’emu na kolanach.
Podobno, gdy Ślizgoni spostrzegli rudowłosą Gryfonkę, tylko odliczali do wybuchu bomby.
Teodor dotarł pod klasę transmutacji. Zauważył, że nie było nikogo z jego domu, wiec postanowił wejść do środka. Tak jak myślał, McGonagall zostawiała otwartą salę, by uczniowie mogli wejść podczas przerwy i zając swoje miejsca.
Chłopak ruszył pomiędzy ławkami, mijając łypiących na niego niepochlebnymi spojrzeniami Krukonów – czasem miał dość tego stereotypowego traktowania Slytherinu. Nim dotarł do swojej ławki, spostrzegł kątem oka, szepczącą miedzy sobą Najgorętszą Parę Hogwartu wedle rankingu „Puchatych Ploteczek”, gazecie prowadzonej przez rozszczebiotane Puchonki z trzeciego roku. O dziwo, prenumerata miała się zaskakująco dobrze, a co druga dziewczyna zaczytywała się w tym szmatławcu.  Nie trudno było się domyślić, że Najgorętszą Parą Hogwartu zostaną Draco Malfoy – od zawsze pożądany przez wszystkich arystokrata, o czystej krwi i nieskazitelnej urodzie – oraz Harry Potter – Chłopiec Który Przeżył, celebryta czarodziejskiego świata.
– Merlinie dopomóż – wyszeptał Nott pod nosem, widząc w rękach Parkinson cukierkową okładkę najnowszego numeru „ploteczek”.
Teodor dotarłszy na swoje miejsce rzucił torbę na ziemie i ciężko opadł  krześle. Blaise, z którym siedział, przyglądał mu się uważnie, czekając na nowinki.
Teodor obrócił twarz w kierunku przyjaciela i powiedział:
– Jesteś idiotą.
– To są jej słowa?
– Nie, moje. Jesteś idiotą. Nic na to nie poradzę. Twoje DNA zamiast liter A G T C ma I D I O T A – sprostował Nott, patrząc z politowaniem na Blaise’a.
– Co? – Zabini wydawał się być skonfundowany.
– To, że zamiast szukać teorii spiskowych, najzwyczajniej w świecie powonienie ją przeprosić.
Dalej nie było dane im porozmawiać, bo do klasy weszła McGonagall.
– Schowajcie podręczniki. Dzisiaj jedyną wiedzę będziecie czerpać z moich słów. Także uważnie mnie słuchać, bo najdrobniejszy błąd może zaważyć na waszym zdrowiu bądź życiu. – Profesor spojrzała po klasie, obserwując jak uczniowie wykonują jej polecenia. Jednak po chwili zmarszczyła brwi. – Pana też się to tyczy, panie Malfoy – powiedziała surowym tonem, a Draco podskoczył na krześle wyrwany z, najwyraźniej pasjonującej, opowieści, którą dzielił się z Harrym. Ten, tylko parsknął śmiechem, widząc szok na twarzy lubego. – A panu, co tak do śmiechu, panie Potter? Może profesor Snape powinien wiedzieć jacy radośni chodzą jego podopieczni?
– Nie, pani psor – odparł skruszony Potter.
– Przepraszamy, pani psor – dodał Malfoy.
– Dobrze więc. Dzisiaj zajmiemy się jedną z najtrudniejszych dziedzin transmutacji. Kto wie, czym jest animg?


           

13 komentarzy:

  1. Świetne, świetne, świetne!
    Czekam na więcej i już się doczekać nie mogę! ^^
    Wybacz taki krótki komentarz, ale po prostu nie wiem co powiedzieć. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę od tego, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Odkryłam Twój blog wczoraj i... Dotarłam już tutaj. Niesamowicie wciągająca fabuła, styl pisania rewelacyjny. Dziękuję za to, że twój blog jest tak zaskakująco inny od pozostałych i proszę o WIĘCEJ!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział! Masz wspaniały styl pisania, a twoje opowiadania są niezwykle wciągające!
    Z niecierpliwością czekam na więcej!💖

    OdpowiedzUsuń
  4. Komentuję dopiero teraz, bo dopiero zauważyłam rozdział. Już początek mnie rozwalił :D
    Harry, bez takich myśli na Obronie o.o
    Fajna gazetka. Czytałabym :p albo może jednak nie >< ciekawe, co będzie z Ginny i Blaisem. W sumie para jak para, mnie najbardziej interesują Draco i Harry :3 fajnie, że nie są tacy przesłodzeni, jak w niektórych opowiadaniach, typu "kotku, misiu, słoneczko".
    Życzę weny i czekam na następny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Dwa tygodnie zwlekałam, dwa tygodnie... Jest mi tak okropnie wstyd, że nawet nie potrafisz sobie tego wyobrazić.
    Tak, zapewne lekcje z mistrzem eliksirów są tymi najnudniejszymi w ciągu całego tygodnia. Oczywiście nic do eliksirów nie mam, bardziej chodzi o Snape'a, którego najzwyczajniej w świecie nie potrafiłabym słucha w skupieniu przez godzinę. To już by było ponad moje zdolności. Hm, jestem ciekawa, co Draco zamierza powiedzieć Harry'emu w związku z rozmową, którą odbył wcześniej. A Ginny, kwestia przypadku. Znalazła się w złym miejscu o złym czasie. Choć w pełni ją rozumiem, bo która dziewczyna by nie pomyślała o tym samym? Dziwi mnie jednak to, że nie chciała słuchać wyjaśnień. Chociaż nie, wcale mnie to nie dziwi, też bym ich nie chciała słuchać. Zaciekawiłaś mni gazetą plotkarską, skoro już ją wprowadziłaś to mogę być trochę więcej niż pewna, że przyda się w nadchodzącej fabule.
    Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3
    Ps Przeczytaj jeszcze raz tekst, a zdołasz wyłapać kilka malutkich błędów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam Cię, Patrycjo!
    Mam prośbę: mogłabyś powiedzieć mi, czy nie chciałabyś oceny wcześniej, ale nie od Lusieeek i Aliudque, a od naszej rekrutki? Lusieeek jest na urlopie, a Aliudque nie odpisuje. Gdy stażystka napisze ocenę, najpierw sprawdzę, czy nadaje się ona do publikacji. Nie martw się, nie dostaniesz byle czego. Gdyby okazało się, że jej praca się nie nadaje, wrócisz do Aliudque, jak tylko się odezwie. Nawet jeśli, przed Twoim blogiem miałaby w planach dwie inne oceny.
    Proszę, daj mi znać na maila: carolleofficial@onet.pl
    Z góry bardzo Ci dziękuję!
    Carolle
    [internetowy-spis.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny blog
    Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. Pragnę jak gąbka chłonąć każde postawione przez Ciebie zdanie, każdy wyraz i każdą literkę, razem i z osobna. Krótkie rozdziały, a zarazem długie, ubogie w treść, a zarazem bogate. Zmysły płatają figle, wyobraźnia szaleje...

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniale.....Czuję, że Potter na lekcjach o animagii będzie błyszczał. Masz bardzo fajnego bloga. Nie mogę doczekać się ciągu dalszego!

    OdpowiedzUsuń
  10. Super. Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam serdecznie, dopiero niedawno natknęłam się na twojego bloga i jestem nim po prostu zachwycona :) W ciągu jednego dnia przeczytałam wszystkie twoje rozdziały i czekam na kolejne ! Uwielbiam twój styl pisania i sposób jak wszystko opisujesz ! Strasznie podoba mi się wygląd twojego bloga i na pewno będę zaglądać tu bardzo często z nadzieją że w końcu coś nowego dodasz :3 A teraz do rzeczy, twoje postacie są inne przez co są bardzo charakterystyczne, potrafisz rozśmieszyć czytelnika ale również nadać dramaturgii w swoich dziełach :D
    Marzy mi się, żeby Draco i Harry okazywali sobie więcej czułości, ale nie będę niszczyć twojej koncepcji którą zapewne masz :3
    Gorąco pozdrawiam i mam nadzieję, że niedługo do nas wrócisz !
    Weny weny weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    o Harry i jego lubieżne spojrzenie na Dracoi to rozczarowanie, że to jednak nie jest jakaś miła propozycja, tak Ginny wpadła do pokoju w złym momencie, ale wysłuchała wyjaśnień czy od razu uznała swoje, Theodor mimo wszystko otrzymał mroczny znak...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  13. Informuję, że ocena Twojego bloga pojawiła się już na Internetowym Spisie! Życzę przyjemnego czytania. ;)
    Byłoby mi bardzo miło, gdybyś skomentowała moją pracę. :)
    Pozdrawiam, Ell s
    [internetowy-spis.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń

Prorok Codzienny