wtorek, 16 września 2014

ROZDZIAŁ 50.



         Piekło. Piekło i chaos.
         Tak można było opisać to, co się działo w lochach, w podziemiach posiadłości Lorda Voldemorta.
         Wszystko zaczęło się tak szybko. Szybciej niż mrugnięcie oka, pęknięcie mydlanej bańki, wzięcie oddechu, uderzenie strwożonego serca.
         Gdy załopotała czarna szata tego, który przyprowadził Syriusza Blacka na egzekucję nikt nie spodziewał się tego, że dwójka młodych czarodziejów – Śmierciożerca Draco Malfoy oraz wybrany Teodor Nott odlecą z hukiem na boki. Nikt nie przypuszczał, że spod maski atakującego na wszystkich łypały zdeterminowane wilkołacze oczy Remusa Lupina. Nikt nie spodziewał się, że jeniec zdoła zabić pięciu zaskoczonych zasadzką sługusów Czarnego Pana.
         – Syriuszu! Nie! – Tylko tyle dało się usłyszeć pomiędzy kolejnymi zaklęciami.
         I padli. Wpierw Black, posyłający ostatnie spojrzenie chrześniakowi. Parę sekund później do swego wieloletniego druha i przyjaciela dołączył Lupin, wlepiając martwe spojrzenie w wilgotny i zgrzybiały sufit lochów.

_________

         Lord Voldemort chodził nerwowo po gabinecie w tę i z powrotem. Patrzał przed siebie niewidzącym spojrzeniem. Myślał gorączkowo. Starał się ustalić fakty. Znaleźć winnego zdarzenia, które miało miejsce przed paroma godzinami w jego lochach. W końcu przystanął i wlepił ślepia w Severusa Snape’a, siedzącego niczym niewzruszony posąg w ciemnym skórzanym fotelu.
         – Kogo mam winić, Severusie? – zapytał szorstkim głosem.
         Mistrz Eliksirów podniósł wzrok na swego pana. Z jego wyrazu twarzy nie dało się nic wyczytać. Przywdział doskonałą maskę obojętności, którą nosił od czasów, gdy przyjął znamię w postaci Mrocznego Znaku. Wziął głęboki wdech, umiejętnie dobierając słowa nim je jeszcze wypowiedział.
         – Winny jest ten, co do tego dopuścił. Jednak gdyby szukać głębiej, oskarżyłbym o to tych dwóch pożal się bohaterów, myślących, że uda im się zbiec z lochów pełnych Śmierciożerców.
         Czarny Pan zadumał się na chwilę, kiwając przy tym delikatnie głową.
         – Twierdzisz, że ci, co mieli ponieść karę już ją otrzymali?
         – Twierdzę, że każdy dostał to, na co zasłużył – odparł cicho Snape.
         – Więc dlaczego jestem taki wściekły? – Voldemort podniósł nieznacznie głos, a skarga ta brzmiała jak złowrogi syk jadowitego węża, który mimo ostrzeżenia zaczyna kąsać. – Gotuje się we mnie, przyjacielu. Ja nigdy nie ponoszę żadnych porażek – powiedział, sylabując niemal każde słowo, po czym podszedł do biurka i opadł z westchnieniem na fotel, zwracając oblicze w stronę okna. – Porażka nie istnieje w moim słowniku. Dostaję zawsze tego, czego chcę. Pragnąłem armii wiernych ludzi, stworzyłem ją. Pożądałem kobiety, zdobyłem ją. Chciałem Pottera i jest, niczym pies, gotów wykonać każdy rozkaz. Więc dlaczego nie mogłem skazać parszywego Blacka na taką śmierć jaką mu wyśniłem. Dlaczego Lupin, nie siedzi teraz w celi, przymierając głodem, czekając aż rzucę mu na pożarcie niewinne mugolskie stworzenie. Dlaczego?
         Severus przypatrywał się zaintrygowany Voldemortowi. Widział jak jego gniew maleje, ustępując miejsca frustracji.
         – Fortuna jest podstępna. Nie można okiełznać losu.
         – Fortuna, los, przeznaczenie. Tak, masz rację, nad tymi rzeczami nie mogę zapanować. Jednak zawsze starałem się działać tak, by te trzy nieuchwytne rzeczy były mi przychylne. Starałem się planować każdy ruch tak, by wszystko szło zgodnie z moimi oczekiwaniami. Pytanie brzmi, czemu teraz się nie udało?
         – Wydaje mi się, że na ludzi nie bojących się śmierci przeznaczenie nie ma wpływu.
         – Ja takich nazywam szaleńcami, Severusie. – Oblicze Czarnego Pana oświetlił jasny księżyc.
         Na chwilę zapadła cisza. Słychać było tylko oddechy dwójki czarodziei oraz płacz dziecka dochodzący z piętra.
         – Podziwiam Harry’ego – odezwał się w końcu Czarny Pan, na co Severus uniósł brwi. – Tylko ktoś niezwykle oddany danej sprawie mógłby patrzeć z własnej woli na śmierć bliskich. Nie musiał tam być, a jednak był tam, stał z ubocza gotowy zobaczyć jak Black łapie ostatni oddech w życiu.
         – I zobaczył – przypomniał Snape cierpko.
         – Tak – powiedział szeptem Voldemort, nie kryjąc jadowitego uśmiechu. – Czy Dracon ma się dobrze?
         – Nie odniósł żadnych obrażeń prócz paru stłuczeń. Nott również.  Jedynie Harry nabił sobie brzydkiego siniaka pod okiem. Śmiem sądzić, że Lupin nie miał zamiaru zabić chłopców. Użył takiego, a nie innego zaklęcia, po to by ich ochronić przed klątwami, które w momencie zaczęły przecinać pomieszczenie.
         – To chyba jedyna rzecz, za jaką jestem mu wdzięczny. Nie wiem, gdzie szukał bym pomsty, gdyby coś się stało tym młodzieńcom.
         – Jednak nie musisz się niepokoić, mój panie. Cała trójka jest już bezpieczna w Hogwarcie w Skrzydle Szpitalnym. Madame Pomfrey bez zastrzeżeń uwierzyła w moją wersję zdarzeń. Kobieta jest święcie przekonana, że się pobili, a zaalarmowani uczniowie Slytherinu wezwali mnie, by rozdzielić chuliganów.
         – Gdyby każdy był przygotowany na niecodzienne sytuacje, jak ty, przyjacielu, taki incydent jaki zgotowano nam dzisiaj nie miałby miejsca.

___________

         Nastał poranek, a wraz z nim zniknął niemal cały zalegający śnieg. Pozostało tylko niewiele białych plam zdobiących szkolne błonia. Słońce już od świtu nie szczędziło ciepłych promieni, których tak bardzo byli spragnieni uczniowie Hogwartu. Niczym wielka żywa fala, na pierwszej przerwie pomiędzy zajęciami z zamku wylewali się młodzi czarodzieje spragnieni słonecznej kąpieli.
         W powietrzu latały ptaki, na plaży z głębin jeziora wyłoniła swe macki Ogromna Kałamarnica, a na granicy Zakazanego Lasu można było dostrzec biel sierści galopujących jednorożców. Wszystko to wzbudzało zachwyt w najmłodszych.
         Nawet Bijąca Wierzba zdawała się być bardziej wyciągnięta ku słońcu. Naprężała się tyle ile była w stanie, by ogrzać zmęczone zimą gałązki.
         Nieopodal jeziora spacerowały dwie pary. Jedna szła ramie w ramię, popychając się żartobliwie od czasu do czasu, a druga podążała za nimi trzymając się za ręce. Po przejściu parunastu metrów, zanosząc się od czasu d czasu śmiechem, przystanęli obserwując taflę wody, na której odbijały się jasne refleksy.
         – Hermiono, miałam ci to powiedzieć przy obiedzie, ale skoro już tu jesteśmy to, słuchaj! – Ginny podeszła do przyjaciółki, a w jej oczach widać było, że miała niecodzienną wiadomość, którą koniecznie musiała się podzielić.
         – Naprawdę, tobie nie można nic powiedzieć – żachnął się Blaise, kręcąc głową.
         – Kobiety się niezwykle podniecają plotkami – zauważył z przekąsem Fred, który, gdy tylko zrozumiał intencje siostry  pocałował Hermionę w czubek głowy i oddalił się w bezpieczniejsze miejsce, chcąc ochronić swoje uczy od informacji, które mogłyby być dla niego zalążkiem sennych koszmarów, bowiem już niejednokrotnie się przekonał, że Ginny plotkowała o wszystkim.
         W jego ślady poszedł Zabini, który niemal od razu zagaił do starszego kolegi.
         – Nie wiem, czy Hermiona chce usłyszeć tego newsa.
         – Tak? A o co chodzi? – spytał Fred, wyraźnie zaintrygowany.
         – Podobno w naszym Pokoju Wspólnym w nocy doszło do bójki…
         – Podobno? – zdziwił się Gryfon.
         – Podobno, bo tak na dobrą sprawę to nikt nic nie widział, tylko jeden pierwszoroczny się upiera, że obudził go hałas, więc wyczołgał się z łóżka by to sprawdzić.
         – Oj, nie pomagasz, Blaise, nie pomagasz…
         – Ponoć to…

         – … Harry pobił się z Nottem, bo obraził Draco, na co ten, gdy zauważył jak Nott przywalił Harry’emu w twarz, wściekł się i rzucił się mu na plecy. I wtedy Nott walnął z całej siły placami o ścianę, i wtedy Draco…. – trajkotała Gonny z przejęciem.
         – Draco  i Harry są w szpitalu?! – krzyknęła Hermiona, czym zwróciła uwagę Freda. – Teraz mi o tym mówisz?!
         – Nott też. Wyobrażasz to sobie. Wrogowie leżący obok siebie… Ej! Hermiono, gdzie pędzisz?!
        
         Fred skwaszony oglądał jak sylweta jego dziewczyny staje się coraz mniejsza, gdy pędziła niczym na złamanie karku w stronę zamku.
         – Kłopoty w raju? – dogryzł mu Zabini.
         – Dużo spędzasz czasu z Nottem? – spytał tajemniczo Fred.
         – Śpimy w tam samym pokoju, jesteśmy w jednej klasie, kumplujemy się i przywdziewamy co rano ten sam uniform z godłem węża. Nie, Fredzie Weasley, nie spędzamy ze sobą czasu w ogóle – sarknął czarnoskóry chłopak.
         – Zrobimy tak: ty trochę dla mnie po szpiegujesz i będziesz moim małym oślizgłym donosicielem, a ja zapomnę, że twoje łapska obłapują moją małą siostrzyczkę, zgoda? – Fred spojrzał na rozmówcę z iście szczerym uśmiechem, na co Blaise tylko prychnął kręcąc z niedowierzania głową.
         – Nie powinieneś być w Slytherinie, ty wężu?
         – Już ktoś kiedyś zadał mi to samo pytanie. Jednak w mojej wieży jest mi wystarczająco ciepło i wygodnie.
        
_______________

         Gdy Hermiona wbiegała po schodach na piętro, gdzie znajdywało się Skrzydło Szpitalne i wpadła jak burza na korytarz, dobiła do kogoś, idącego w jej kierunku. Nie zaliczyła jednak upadku, za to poczuła na sobie więcej niż jedną parę dłoni. Gdy otworzyła oczy zobaczyła, że była w objęciach zdezorientowanego Teodora Notta, zaś z prawej obejmował ją  Draco Malfoy, tylko Harry stał po lewej patrząc na nich bez wyrazu.
         – Kiedyś zrobisz sobie krzywdę – powiedział Nott, odpychając od siebie roztrzepotaną dziewczynę.
         – Lub komuś – dodał Malfoy.
         – Przepraszam. Ja słyszałam od Ginny, że w Slytherinie…
         – Źle słyszałaś – uciął Draco.
         – Znaczy się dobrze, ale źle – dodał Nott.
         – Możecie mi w końcu powiedzieć,  co tu się dzieje?! – Hermiona krzyknęła w końcu wyprowadzona z równowagi. – I dlaczego wyglądasz jakby zabrano ci ulubiona zabawkę? – naskoczyła na Harry’ego.
         To zdanie wystarczyło. Cała trójka Ślizgonów spoważniała, a Potter zacisnął dłonie w pięści, po czym wyminął przyjaciół, szturchając zdezorientowaną dziewczynę ramieniem. Ta się za nim obejrzała, czując, że wydarzyło się coś złego.
         – Draco? – odezwała się cicho, spoglądając na Śmierciożercę z troską i strachem w oczach.
         – Black i Lupin…
         Chłopak nie zdążył dokończyć. Hermiona pokręciła głową, a jej kasztanowe włosy zafalowały energicznie.
         – Nie – wyszeptała, łapiąc powietrze niczym ryba na powierzchni. – Nie – powtórzyła, a pod oczami poczuła wilgoć. – Nie! – zawyła niczym zranione zwierzę, i osunęła się na posadzkę.
         Jednak Teodor był szybszy i złapał ją w pół drogi, nie pozwalając jej dosięgnąć ziemi. Chłopak spojrzał na przyjaciela, a dziewczyna w jego ramionach szlochała już bez opamiętania, niczym mantrę wypowiadając jedno słowo.
         –N-nie... n-nie… n-nie…

14 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, mimo, że krótki, naprawdę fajny :3
    – … Harry pobił się z Nottem, bo obraził Draco, na co ten gdy zauważył jak Nott przywalił Harry’emu w twarz wściekł się i rzucił się mu na plecy. I wtedy Nott walnął z całej siły placami o ścianę, i wtedy Draco…. – trajkotała Gonny z przejęciem. ---> Mała literówka, Ginny ;)
    Czekam na więcej, pozdrawiam i życzę weny,
    Mrs Black ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, cudowne! Kocham... Ubóstwiam twoje opowieści! Rozdział - jak zawsze najlepszy :D Życzę duuuuuuuużo weny ;) A dodasz nowy rozdział do "Klątwy Nieśmiertelności"?
    Lupin umarł ;C (szloch)
    Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale Teodor chyba na prawdę musi czuć coś do Hermiony ^^ Jeszcze raz, ogromniej ilości pomysłów ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle świetnie <3 to jest mój ulubiony fan fick o Potterze. Szkoda tylko, że taki krótki. Podoba mi się, że Gin jest z Blaisem, a Hermiona z Fredem. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę ci mega dużo weny i miliona pomysłów <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie *.* Szkoda że tak mało momentów Drarry jest ostatnio. Kiedy wstawisz następny rozdział? Oby szybko, bo nie mogę się doczekać. Pozdro ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie nowy rozdział! Naprawdę ekstra. Już nie mogę się poczekać następnego! Proszę, napisz go najszybciej jak możesz.
    Twoja Fanka
    -Z

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział <3 Bqrdzo mi się podobało.
    Ciekawe... Ginny z Balisem - szczerze powiem, że jakoś bardziej mi pasuje ta para ;) No i Fremione :D <3 też na plus, choć bardziej lubię Draco i Hermi. ;)

    Wszystko mi się podobało ! Czekam na więcej ;) Lecę pisać na swoim Potterze w końcu coś xD Wena mi ucieka często ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Super!!!! Kocham to :) mnóstwa weny i pomysłów ode mnie :) pogodziłam się że śmiercią Lupina i Blacka - musiałam :( pozdrowienia z Zamościa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Strasznie krótkie rozdziały i bardzo długo się czeka :/ Ale poza tym to cieszę się że wreszcie coś jest :D Weny w pisaniu życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. No w końcu mogłam przeczytać kolejny rozdział u ciebie. Faktycznie, nieco krótki ale za to nadrabiał w zupełności treścią. Biedny Harry, nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić, co on czuje. Herma dramatyzuje. Serio? Czasami mnie wkurza jej bycie XD
    Kocham całym sercem twojego Voldemorta. Jest ludzki i jednocześnie nieludzki. Świetnie go kreujesz.
    Mam nadzieję, że tym razem trochę krócej będę czekać na nowy rozdział.
    Pozdrawiam i weny życzę! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziś przypadkowo trafiłam na twoje opowiadanie.
    Musze przyznać że bardzo mi się spodobało ✳
    W sumie jest dość późno i strasznie chce mi się spać, więc wybaczyć że się nie rozpisuje :)
    Postaram się nadrobić w kolejnym rozdziale =3
    Tak więc życzę weny.
    Pozdrawiam, Onion Princess
    Ps. Mój "nick" wcale nie jest dziwny. W ogóle :")

    OdpowiedzUsuń
  11. Na http://o-pieprz.blogspot.com pojawiła się ocena Twojego bloga. Zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ze śmiercią Syriusza jeszcze jako tako mogłabym wytrzymać, ale do tego jeszcze Lupin. Huncwoci umarli razem, na polu bitwy, w słusznej sprawie. Niewiele jest takich osób jak oni, lojalnych, oddanych, a przede wszystkim prawdziwych. Mam wrażenie, że Voldemort się czegoś obawia. Jest jakieś zagrożenie, którego nie potrafi wyeliminować. Może go doprowadzić do zguby, a jak wiadomo nie jest to dobry koniec. Wymyślenie bójki Ślizgonów to było coś. Aż trudno uwierzyć, że ktoś to łyknął. Chociaż w sumie, jak ktoś zek nie interesuje to wszystko mu jedno. Ginny potrafi trajkotać jak mało kto, nawet na nie potrafię tak szybko mówić. Zupełnie jak torpeda.
    Skończyłam czytać i jak widać opowiadanie strasznie mi się podoba. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i dużo weny życzę! Mam nadzieję, że jeszcze dziś zabiorę się za Klątwę Nieśmiertelności.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ważna wiadomość!
    Ocenialnia ISu robi porządki!
    Prosimy się, abyś do niedzieli 11.01.15r. włącznie, odpowiedziała w zakładce "Kolejki" na pytanie: czy Twój blog nadal czeka na ocenę?
    Jeżeli nie otrzymamy odpowiedzi do 12.01, Twój blog zostanie automatycznie usunięty z wolnej kolejki.
    Jeśli zależy Ci na czasie, możesz również przenieść się do kolejki którejś z oceniających. Wtedy w zakładce "Kolejki" wypisz się z niej, a następnie złóż zamówienie w "Zamów ocenę".
    Pozdrawiam,
    CarolleOfficial
    [internetowy-spis.blogspot.com // is-oceny.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam,
    o nie Black i Lupin jednak zginęli, szkoda, wielka szkoda, Voldemort wściekły, ale jak widać troszczy się o nich czemu Zabini ma być „oślizgłym donosicielem” Freda...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prorok Codzienny