–
Już czas.
Przed
barierą ustawioną przez Harry’ego stanął Malfoy. Młody arystokrata spojrzał
wpierw na Lupina, zaciskającego pięści, potem na Syriusza oraz Pottera, nadal
przytulonych do siebie. Na dźwięk chłodnego głosu arystokraty oboje odsunęli
się od siebie.
Black
trzymał dłonie na barkach chrześniaka. Przymknął oczy, starając się odeprzeć złość,
gorycz i żal, które w nim narastały. Nie chciał przyjąć do wiadomości
brutalnych, namacalnych dowodów zdrady tych dwóch. Mimo wszystko chciał
wierzyć, że ten chłopak o zielonych oczach, stojący przed nim był czysty i
niewinny, że nadal stał po stronie dobra. Tak bardzo chciał w to wierzyć.
Prawie się mu to udało, jednak gdy otworzył oczy jego marzenia ulotniły się
niczym dym niknący w powietrzu.
Harry
pochylił głowę i nałożył maskę. Powoli podniósł twarz. Poczuł na krtani żelazny
uścisk bezsilności, a w oczach piekące łzy. Jednak nikt z zgromadzonych nie
mógł ich dostrzec. Niczym tchórz schował się za kawałkiem metalu, tak jakby ten
miał go ochronić przed narastającym poczuciem winy.
–
Harry – odezwał się Draco – musimy iść.
–
Ja… wciąż nie mogę w to uwierzyć – powiedział cicho Lupin. – Jesteście tacy
młodzi. Macie tyle możliwości, a wybraliście TO? – mówiąc to wskazał na
wykrzywioną złotą twarz, zasłaniającą prawdziwe oblicze Pottera.
–
To nie czas na takie dyskusje. – Draco postąpił krok na przód, jednak bariera
uniemożliwiła mu podejście. – Usuń tę cholerną blokadę, Potter – wychrypiał, a
Harry bez słowa machnął ręką. Malfoy podszedł bliżej, zrównując się z chłopakiem.
– Co z tego , że jesteśmy młodzi? – Draconowi wyraźnie drżał głos, na co
zdziwiony Remus uniósł brwi. – Wiek nie ma z tym nic wspólnego. I dlaczego nie
nazwiesz rzeczy po imieniu, Remusie? Co, Śmierciożercy
nie mogą przejść ci przez gardło?
–
Draco, nie pogarszaj sytuacji – poprosił Syriusz, wyciągając w jego kierunku
dłoń.
–
Nie dotykaj mnie! – krzyknął Malfoy, odtrącając dłoń Black’a jakby ta była
zainfekowana. – A czy ta sytuacja mogłaby być jeszcze gorsza?
–
Nie dam rady – wyszeptał Potter, zza maski.
Trzy
pary oczu utkwiło w nim wzrok.
– Co?
– spytał arystokrata, patrząc na niego jak na wariata.
– Powiedziałam,
że nie dam rady – powtórzył sylabując każde słowo. – Tak trudno to zrozumieć?
To mój chrzestny! – krzyknął, nie kryjąc już emocji. – Mój chrzestny. Rodzina –
dodał, wskazując Syriusza palcem. – To tak jakby Voldemort kazał zabić ci ojca.
–
Ale tego nie zrobił. Za to znam kogoś kto się nie wahał – wysyczał, posyłając nienawistne
spojrzenie Syriuszowi.
–
Dobrze wiesz, że nie miał wyboru. – Remus przerwał milczenie. – To nie jego
wina, że Lucjusz nie żyje. Nie wiem, czy pamiętasz, ale razem z tobą w zakonie,
wszyscy, opłakiwaliśmy twoją stratę.
Draco
zacisnął szczęki, a nozdrza się rozszerzyły, zaś oczy zaszkliły. Jednak tylko
zamrugał parę razy, a po łzach nie było śladu.
–
Lucjusz Malfoy kim był i jaki był każde wie, ale prócz tego był także naszym
rówieśnikiem i mamy z wiele wspomnień:
tych dobrych i złych. Jeśli myślisz, że podniesienie na niego różdżki było
banalnie proste, to się grubo myślisz. Obaj się wahaliśmy. Staliśmy naprzeciwko
siebie, mierząc się nawzajem wzrokiem. Wypowiedzieliśmy klątwę niemal
jednocześnie, jednak ja o chwilę wcześniej. Tylko dzięki tym paru sekundom żyję,
Draco. – Syriusz podszedł do jasnowłosego nastolatka i dodał: – Bardzo go
przypominasz, i uwierz mi, to wcale nie pomagało ukoić wyrzutów sumienia, gdy
na ciebie patrzyłem. Na chłopca, który tak jak Harry pozostał sam na świecie.
Mogłem mieć tylko nadzieje, że nie popełnisz tych samych błędów co ojciec. I
spójrz, gdzie to myślenie mnie doprowadziło.
Harry
spojrzał na Draco, a ten na niego. Widząc przez szpary w masce ból wypisany w
zielonych oczach, pokręcił głową.
–
Nie możemy, Harry. Połapie się i sami na tym ucierpimy.
–
Nie, nie możecie – zgodził się Syriusz, biorąc głęboki oddech. – Ale my możemy
– mówiąc to, dumnie się wyprostował i spojrzał na swojego starego przyjaciela.
***
Hermiona
siedziała na kanapie. W kominku strzelało drewno, a meble za sprawą światła
bijącego od ognia rzucały złowrogi cienie. Dziewczyna odkąd podsłuchała na
kolacji, że Harry, Draco i Teodor gdzieś zniknęli późnym popołudniem, jak
zasiadła z książką tak siedziała do tej pory. Pustym wzrokiem wpatrywała się w
kartkę, przygryzając przy tym paznokieć kciuka lewej ręki. Była tak zatracona w
myślach, że nawet nie spostrzegła kiedy przestała być sama.
–
Nie uwierzę, że potrafisz cokolwiek przeczytać w takim półmroku.
Granger
podskoczyła niczym oparzona i spojrzała gwałtownie za siebie gotowa na niebezpieczeństwo.
–
Ron – wyszeptała, zszokowana, po czym zerknęła na tomiszcze trzymane na
kolanach, a zaraz po tym na zegar z kukułką wiszący nad kominkiem. Wskazówki
wskazywały drugą w nocy.
–
Nie chciałem cię przestraszyć – powiedział chłopak, wciskając dłonie głęboko w
kieszenie sztruksowych spodni. – Nie potrafiłem zasnąć. Niewiedziałem, że nadal
tu siedzisz – dodał na swoje usprawiedliwienie.
Dziewczyna
pokręciła delikatnie głową, wzdychając przy tym.
–
Nic się nie stało – powiedziała, wpatrując się w rudowłosego chłopaka. – Od
kiedy się do mnie odzywasz? – Spytała, marszcząc brwi. – Myślałam, że mnie
nienawidzisz.
–
Nigdy tego nie powiedziałem. – Nastolatek spuścił głowę, wlepiając niebieskie
oczy w pasiaste skarpety. – Po prostu się pochrzaniło.
–
Pochrzaniło? – prychnęła, opierając się rękoma o oparcie kanapy. – Pochrzaniło?
– powtórzyła, jakby chciała sobie utrwalić te słowo. – Tylko tyle masz do
powiedzenia po tym wszystkim? Tylko to przeszło ci przez usta po tych
wszystkich tygodniach milczenia i strojenia fochów?
–
Tak, tylko tyle – odparł hardo, patrząc jej prosto w oczy. – Co mam powiedzieć?
Jesteście z Voldemortem, super, zaproście
mnie do fanklubu. To byś chciała usłyszeć?
–
Ciszej!
–
Tak, najlepiej milczeć – prychnął, kręcąc głową.
Zapadła
cisza. On stał nieopodal schodów wpatrując się intensywnie w płomienie, a ona
siedziała skruszona, zastanawiając się nad tym, co powiedzieć i jak się
zachować. Oboje mieli problem. Wieloletnia przyjaźń została wystawiona ogromnej
próbie, a Hermiona czuła, że to, co kiedyś ich łączyło, nie przetrwało tego
testu.
– Przepraszam
– wyszeptała, podkulając do siebie nogi. – Wiem, że należały ci się wyjaśnienia.
Wiem, że zasługiwałeś na to, by poznać prawdę od nas. Wiem, że cię zawiodłam. Zawiodłam
wszystkich i wszystko w co wierzyłam, starając się ratować własną skórę –
mówiąc to, zaśmiała się nerwowo, jakby sama nie mogła uwierzyć w to jakie
decyzje podjęła. – Ale powiedz mi, Ron, co byś zrobił na moim miejscu? Wiem,
nie znasz całej prawdy, ale powiedz. Miałam dać się zabić?
Ron
westchnął, po czym postąpił parę kroków, zatrzymując się przy oparciu kanapy.
Oparł na nim dłonie. Oddychał głęboko, starając sobie poukładać w głowie
wszystkie wydarzenia i wszystko to, co do tej pory wiedział. Nie było to łatwe.
Z jednej strony rozumiał postepowanie Hermiony, z drugiej był Harry, który
wyrznie obrał swoją drogę, która niestety ale mijała się z jego własną. Nie mógł
przyjąć do wiadomości tego, że ten, który miał ich prowadzić do zwycięstwa zostawił
przyjaciół obierając przeciwną stronę. Nie potrafił pojąć, choćby nie wiadomo
jakie kłamstwa siał Dumbledore, jak Potter mógł przystać do najgroźniejszego czarodzieja
jaki stąpał po ziemi. Mimo ideologii jakie mu wpajał, mimo składanych obietnic,
wedle Rona, Hary nigdy nie powinien się złamać.
–
Hermiono, staram się zrozumieć to co wami kieruje, ale nie potrafię. Ty miałaś ważny
powód, chciałaś przeżyć. Przystałaś na ryzykowany układ. Tylko powiedz mi, co
masz zamiar teraz zrobić? Nie wiem, co dokładnie zaszło. Potter mi nie
powiedział wszystkiego. Zostałem z domysłami. Nie wiem, czy ktoś cię skrzywdził,
czy naprawdę nie miałaś wyboru, czy może to też kolejne kłamstwo?
–
Ron. Wiesz tyle ile możesz. Naprawdę chciałabym ci wszystko wyjaśnić, ale
zrozum – mówiąc to odwróciła twarz w jego stronę – ja sama niewiele wiem.
Jedyne czego jestem pewna to tego, że Voldemort katował mnie brutalnymi wizjami,
by dostać to, czego chciał. Obiecał tylko, że jeśli dam mu to po dobroci, to
mnie nie skrzywdzi, i dotrzymał słowa. Jednak najgorsze jest to, że nie powiedział
czego zażąda w zamian. Jestem w sytuacji bez wyjścia. Dostałam wybór. Życie lub
śmierć. Kiedyś myślałam, że to proste. Wybrać. Zawsze mówiłam, że się nie
zawaham, gdy trzeba będzie chronić świat bez zastanowienia postawię na szali
swoje życie. I co? – prychnęła. – Instynkt
przetrwania wziął górę i zdradziłam własne ideologie i przyjaciół.
– Myślisz,
że Hary też dostał taki wybór? – spytał Ron, kalkulując wszystko co usłyszał.
– Myślę,
że robi to, co uważa za słuszne i ślepo wierzy, że w tym wszystkim jest drugie
dno.
– A
ty? Też w to wierzyłaś.
–
Wstyd się przyznać, ale tak. Po moim pobycie… tam… gdy poznałam ich wszystkich,
gdy ich obserwowałam, to nie widziałam nic, co mogłoby wskazywać ze mam do
czynienia z kimś kto morduje z zimną krwią. Owszem, były dwa incydenty, które
mnie spotkały, ale myślałam o tym jak o ich środkach ostrożności. – Na samo
wspomnienie chłodnej stali na tchawicy, i słodkiego oddechu Bellatrix oraz smrodu
lochów i bólu jaki przeżyła, gdy raz po raz obrywała zaklęciem niewybaczalnym
przeszedł ją zimny dreszcz, a żołądek zacisnął się niemiłosiernie.
Ron
zauważył nagłe wzdrygniecie się rozmówczyni. Nie chciał pytać. Czuł, że za tym
zachowaniem kryła się jakaś przykra historia. Przełknął ślinę i obszedł kanapę,
po czym zasiadł obok Hermiony. Dziewczyna spojrzała na niego ciepło i uśmiechnęła
się smutno.
–
To co się zmieniło?
– Ktoś
otworzył mi oczy – powiedziała cicho, przypominając sobie parę krótkich,
mających drugie dno, zdań jakie wypowiedział jej Teodor Nott. Na samo
wspomnienie chłopaka, zmarszczyła brwi, automatycznie zastanawiając się co
teraz robił i gdzie był.
–
Co zrobisz, gdy…
–
Gdy wybuchnie wojna? Postąpię tak, jak zamierzałam. Nie popełnię drugi raz tego
samego błędu. Mogę mieć tylko nadzieje, że nie przyjdzie mi zmierzyć się twarzą
w twarz z… – Gdy dotarło do niej, co powiedziała w oczach stanęły jej łzy.
Nie
potrafiła siebie wyobrazić nawet
najgorszych koszmarach tego, że miała by zabić Harry’ego lub, że to on miałby
zabić ją.
Objęła
kolana ramionami i wypatrzyła się w ogień, jakby ten miał rozświetlić mrok
panujący w jej serce.
Za oknami
Hogwartu zagrzmiało a ciemne niebo rozbłysło jasnym światłem. Na ziemie spadły
pierwsze krople deszczu.
_____________________________________
Dzisiaj króciotko, ale na tyle starczyło mi czasu.
Króciutko, ale za to treściwie. Rozdział klimatyczny, taki mroczny, taki jaki lubię u Ciebie! ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHermiona i Blaise? oO Neeee to nie mogłoby się udać :D
UsuńByłabym wdzięczna gdybyś zechciała w jakiś sposób zareklamować mojego bloga :) I oczywiście ode mnie leci LIKE dla strony :)
Twój blog jest świetny :D Miło się go czyta, zaglądam bardzo chętnie. Graficznie bardzo mi się podoba. Wszystko jest na swoim miejscu :* Pisz dalej :) A przy okazji zapraszam na mojego, skromnego bloga. Może kiedyś dorówna twojemu ;) http://moja-magiczna-przygoda-harry-potter.blogspot.com Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ♥♥♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Szkoda że taki krótki :P Mam nadzieję że Syriusz u Lupin jakoś przeżyją ^^
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! Najbardziej ciekawi mnie, co zrobią Lupin i Syriusz ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na nn, pozdrawiam,
Mrs Black
No i przeczytałam w dzień i trochę wszystkie rozdziały. Teraz czekam na kolejne. Fabuła nieźle się pokręciła od początku. :D
OdpowiedzUsuńTroche mnie nie bylo. Sporo zaleglosci mialam, ale juz nadrobilam;) Podobal mi sie rozdzial, bardzo ciekawie i umiejetnie napisany. Ja nie wiem czemu ale nie potrafie myslec o Syriuszu i Lupinie oddzielnie- zawsze Syriusz i Lupin. Nie sam Syriusz albo sam Lupin, tylko zawsze razem;p Jesli wiesz o co mi chodzi;)
OdpowiedzUsuńProooooszęęęę szaaaanoooownąą aauutoooorrrkęęę ooooo naaasssssstępnyyyyyy rrrooooooozdziiiiiaaaaaał. Bardzo proszę. Bardziej proszę. Najbardziej proszę. W trzech językach: proszę, bitte, please. Albo chociaż o informację, kiedy można się go spodziewać. Bo ja tu usycham. Z nudów. Bo nie mam co czytać. ZUO.
OdpowiedzUsuńWena!,
Niktoś.
Zwykle nie mam cierpliwości do rozdziałowców, nie potrafię wytrwać, ale twój jest tak wciągający, że nie da się nie czytać :) bardzo podoba mi się twój styl pisania, wszelkie urozmaicenia i dobór słów, jestem pod wrażeniem jak udało ci się wymyślić taką historię, gdzie wszystko jest szczegółowo zaplanowane i wyjaśnia się w kolejnych rozdziałach. Bardzo zaintrygował mnie stosunek Nott'a do Hermiony, jak potoczą się dalej sprawy Freda i dziewczyny, co będzie z Ronem, z Syriuszem i Lupinem, a przede wszystkim jak przebiegnie wojna i którą stronę ostatecznie obierze Harry. No i dziękuję za Drarryego :) Widzę, że ostatni rozdział wstawiłaś miesiąc temu i mam nadzieję, że niedługo pojawią się następne części. Życzę dużo weny^^
OdpowiedzUsuńOłki dołki, postanowiłam zacząć czytać od samego początku, będę tam sobie wszystko spokojnie komentować, aż nadrobię, żeby być na bieżąco xD Najpierw tak ogólnie się wypowiem: szablon jest genialny, po prostu oczu nie można oderwać. Poza tym zakładki, bohaterowie, ich zdjęcia... świetny pomysł z zaznaczeniem domu, zmieniając po prostu kolor czcionki, tak samo robiłam na Siostrzenicy, ale u mnie to wychodziło o wiele gorzej i robiłam to tylko jednym kolorem. Muszę się jak najszybciej dowiedzieć, czemu Harry ma kolor Ślizgonów i Gryfonów, nie można być przecież w dwóch domach jednocześnie xD
OdpowiedzUsuńwww.prorok-frozenki.blogspot.com
Zaciekawiłaś mnie Syriuszem i jego tajnym planem, co jak co, ale on ma do tego głowę. Moja ulubiona postać, na równi z Bellatrix, ujdzie z życiem. Ma w sobie to coś co pozwala mnie przetrwać i nie dać się zabić. Hermiona, zaczynam ją rozumieć. Jeszcze daleka droga do pełnego zrozumienia, ale jestem już na tropie. A Nott zawsze wie, co powinien powiedzieć w danej sytuacji,. Nie dziwi mnie to, iż właśnie jego słowa skłoniły Granger do takich przemyśleń.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńjednak Harremu jest bardzo ciężko, że Syriusz zginie, Ron w końcu porozmawiał z Hermioną...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia