wtorek, 15 października 2013

ROZDZIAŁ 41.




Harry. Harry.

Głos. Ciepły i miękki, a jednocześnie oschły wołał go z ciemności.

– Harry.

– Draco? – odparł w mrok. – Dlaczego szepczesz?

– Nic nie pamiętasz? Wypiłeś eliksir…

Eliksir. Pochwycił się tej myśli jak tonący brzytwy. Pamiętał eliksir. Jego barwę, zapach i smak. Metaliczny i słodki, cierpki i gorzki, kwaśny i słony. Później nie widział nic. Jedynie czuł. Czuł błogie ciepło i przyjemne prądy przeszywające całe jego ciało. Uśmiechnął się w ciemności.

– Nadal jesteśmy u Snape’a? – spytał również szeptem.

– Tak, ale już od dawna zaszył się w swojej komnacie. Chcesz iść do siebie?

– Pomóż mi wstać.




Harry siedział na łóżku w pokoju prefekta Slytherinu.

W głowie mu huczało. Czuł jak każda, nawet najdrobniejsza żyłka uparcie pulsuje mu pod czaszką; jak drga napędzana przez serce tłoczące wzburzoną krew.

– Trzymaj. – Draco bez pytania, czy ma w ogóle na coś ochotę wcisnął mu kubek z gorącą czekoladą. Harry uśmiechnął się w odpowiedzi i upił łyk napoju. – Lepiej ci? – dopytywał Malfoy, z troską w głosie.

– Tak – odpowiedział, przyglądając się mu.

Draco stał sztywno. Brwi miał zwężona, a drżące dłonie skrył w kieszeniach spodni. Jego chłodne spojrzenie lustrowało całą postać Pottera, doszukując się każdej, nawet najdrobniejszej zmiany.

– Nic mi nie jest, Draco. Nie dramatyzuj – powiedział Harry, odkładając kubek na szafkę przy łóżku. – Co się dokładnie stało?

Draco westchnął i dosiadł się obok. Szelest materiału pościeli zmącił ogarniającą ich ciszę.

– Wypiłeś to, cokolwiek by to nie było. Zachwiałeś się i gdyby nie ja, upadł byś jak kłoda na posadzkę. Snape powiedział, że mamy czekać. Więc czekaliśmy. Hermiona mocno się zamartwiała. Nie wiem, czy nie bardziej ode mnie. Z tych nerwów zaczęła prowadzić debatę naukową z Severusem. – Jasnowłosy chłopak zaśmiał się nerwowo, po czym spojrzał w  zielone oczy. – Na pewno dobrze się czujesz?

– Tak, nic mi nie jest – odpowiedział Harry, wstając i rozpościerając gwałtownie ramiona, tak jakby chciał pokazać, że czul się wyśmienicie.

Jednak zamiast tego po obu stronach pokoju, przedmioty znajdujące się na półkach wystrzeliły w powietrze z głośnym hukiem, roztrzaskując się o ściany, sufit oraz podłogę. Przez moment czuć było w pomieszczeniu potężną magię, tak jakby ktoś zostawił pootwierane okna i zapanował gwałtowny przeciąg. Harry zdezorientowany stał, jakby na rozstrzelanie. Ręce szeroko rozpostarte, w ochach pojawił się cień paniki i niedowierzania, zaś usta miał rozdziawione w nieładnym grymasie. Draco siedział oniemiały i rozejrzał się po pokoju, patrząc na wysadzone rzeczy i unoszący się w powietrzu kurz. Przetarł nerwowo czoło, w tym czasie Potter delikatnie przysunął dłonie do twarzy, przyglądając się im uważnie.

– Tak, to chyba jest przedsmak tego, co teraz potrafisz – zaczął niepewnie Dracon, wstając.

– A-ale jak? Ja tylko…

– Wydaje mi się, ze trzeba będzie wymyślić jakiś sensowny plan, by Czarny Pan mógł mieć cię na oku i pomóc ci z tym nakładem mocy. Jeszcze kogoś zabijesz przez przypadek, a w najgorszym wypadu siebie samego. Lub mnie, a uwierz mi, ja nie chciałbym być na miejscu tego wazonu – mówiąc to z lekkim wyrzutem, Malfoy wskazał palcem kąt pokoju.

– Przepraszam – odpowiedział skruszony Potter. – Draco, chodźmy spać. Odpocznijmy, a od jutra będziemy się martwić co dalej.





Szli chłodnymi korytarzami szkoły. Każdy widząc ich, odsuwał się, pozwalając im przejść. Nikt nie chciał mieć wrogów w Harrym Potterze i w Draconie Malfoy’u. Za nimi, w ciszy, podążali Teodor Nott oraz Blasie Zabini, który wpatrzony był w blady kawałek pergaminu z esejem na transmutację. Teodor szedł, rozglądając się niedbale wokół, jednak jego bezdenne szare oczy, co i rusz, zwracały się ku postaci Pottera. Nott nie był głupi i wyczuwał nowe pokłady magii Harry’ego. Nowa, nieokiełznana moc, zdawała się wylewać z ciała młodego czarodzieja. Mógł się tylko domyślać skąd ta nowa energia, jednak nie zazdrościł mu. Słyszał w nocy jak w pokoju Dracona coś wybuchło. On sam, nigdy by nie chciał stracić kontroli nad sobą, nad magią, z którą się urodził.

Harry kroczył przy boku Dracona ze zwieszoną głowa, w której kłębiły się myśli, ważnych i tych mniej. Próbował wymyślić sensowny plan, który uwzględniałby zajęcia z Voldemortem, nie wzbudzając niczyich podejrzeń.

– Ach, cholera – syknął Potter, kuląc się w pół, i łapiąc szybko za palące żywym ogniem lewe ramię.

Przyjaciele obtoczyli go w oka mgnieniu, domyślając się, o co mogło chodzić. Blaise uniósł wysoko brwi i spojrzał na Dracona.

– Nic mi o tym nie wiadomo – syknął Draco w stronę przyjaciela, widząc jego wzrok, po czym zwrócił się do Harry’ego: – Co się stało?

– Z-znak… piekielnie boli… – wystękał, zaciskając zęby w bólu.

Na korytarzu zaczął się zbierać tłum gapiów. Każdy był ciekaw cóż to się stało Chłopcu Który Przeżył. Malfoy odetchnął dwa razy, starając się oszacować sytuację. Wiedział, że jak uczniowie nie przestaną napierać, to Harry może wpaść w złość, a  to mogło się źle skończyć. Wiedział również, że rękaw szaty może się podwinąć, odkrywając tajemnicę Pottera.

– Pieprzony wężowaty, co? – spytał Nott, z lekkim uśmiechem, chodź do śmiechu mu nie było.

Chłopak rozglądał się panicznie, szukając wzrokiem jakiegoś schronienia. Blaise w tym czasie zaszedł Harry’ego z lewej strony i złapał go za bark, w taki sposób, że muskulatura Zabiniego osłaniała lewy bok Pottera, za co ten był mu w tamtej chwili niezmiernie wdzięczny. Uczniów przybywało, a Harry stawał się coraz bardziej niespokojny. Zaczął czuć jak drobinki powietrza wokół niego wibrowały, wprawione w ruch za pomocą magii.

– Za rogiem powinna być pusta klasa, w której teraz jest składzik – napomknął Teodor, przypominając sobie jak kiedyś szukał ustronnego miejsca, by moc w spokoju poczytać.

– Gdzie?! – Draco krzyknął spanikowany i wytrącony z równowagi.

– Tu, zaraz za rogiem – powiedział Nott, wskazując brodą kierunek.

– Weźcie go tam, a ja się zajmę tymi gówniarzami – warknął Draco i krzyknął w tłum by się rozsunęli.

Harry wsparty na silnym ramieniu Blaisa dał radę iść, pomimo tego, że zwijał się bólu, który rozsadzał mu lewe przedramię. Z oddali tylko słyszał jak Draco wołał Oblivate, chcąc wyrzucić wspomnienie tego wydarzenia z umysłów gapiów.



W klasie pachniało kurzem, który osiadł na drewnianych ławkach i krzesłach. Harry został podprowadzony do pulpitu nauczycielskiego. Oparł się o niego, wywracając z bólu oczami. Nie miał pojęcia dlaczego Voldemort postanowił mu sprawić taki ból; jeszcze nigdy nie był tak niecierpliwy w stosunku do niego.

Drzwi do klasy otworzyły się z hukiem. Draco stał zziajany, a na czole perlił się pot.

Expecto Patronum! – krzyknął, a przed nim pojawił się błękitno-srebrzysty wilk. – Przyprowadź Snape’a, już! – zwołał do Patronusa i oparł się o drzwi, gdy zniknął za drewniana fakturą.

– N-nie m-mówiłeś, że też p-potrafisz? – wyjąkał Harry, patrząc na Malfoya rozszerzonymi ze zdumienia oczami.

– Serio Harry? Patronus ci teraz w głowie? – warknął Blaise, podciągając mu rękaw szaty. – Pięknie! – krzyknął, unosząc ręce ku górze. – Kiepsko to wygląda. – Z tym stwierdzeniem zwrócił się do Malfoya, który właśnie kroczył w jego kierunku.

– Posuń się – powiedział Draco, odpychając przyjaciela.

Pochylił się nad ramieniem Harry’ego i aż sam się skrzywił. Mroczny Znak prężył się i wił; wystawał ponad skórę, opuchnięty, czerwony. Wtem drzwi do sali stanęły otworem, a w nich pojawiła się postać Severusa. Nauczyciel w parę susów pokonał odległość dzielącą go od Pottera. Zerknął na Mroczny Znak, po czym wybałuszył oczy ze zdumienia.

– Sevrusie, co się  z nim dzieje?! – Malfoy miał zaciśnięte usta, przestępował z nogi na nogę. Oddychał spazmatycznie, w strachu o ukochana osobę.

– Czerny Pan, go przyzywa.

– Przecież widzę, ale czemu aż tak?

– Słuchaj mnie uważnie, Draconie! Powiedziałem przyzywa, nie wzywa. – Severus dotknął dłonią czoła Harry’ego.

Był rozpalony, całym jego ciałem zaczęły targać bolesne skurcze.

– Mój ojciec też tak miał – odezwał się Nott, który do tej pory siedział na parapecie, obserwując wszystko z dala. – To nie boli, po prostu się zmieniasz w ciemną chmurę i lecisz do celu wiedziony zaklęciem. Gorzej, gdy jesteś gdzieś, skąd nie możeś się teleportować.

– Nott, ma racje – poparł ucznia, Snape.– Trzeba Harry’ego jak najszybciej przenieść do mojego gabinetu lub Zakazanego Lasu.

– Zajęcia się zaczęły – mruknął Blasie. – Las będzie lepszym rozwiązaniem.



Wszyscy zgodnie pokiwali głowami, prócz Harry’ego, który w tym momencie praktycznie stracił przytomność z bólu.









Ron szedł spokojnym krokiem na zajęcia. Nie spieszyło mu się, chyba nikomu się nie spieszyło na Historię Magii. Weasley zastanawiał się, po co komu uczyć się tych bzdet. Co go obchodziły wojny z goblinami? On wolał się uczyć o prawdziwych wojnach i pojedynkach potężnych czarodziei.

– Pospieszcie się.

Do uszu Rona doszedł czyjś niespokojny głos. Nie zastanawiając się podążył za nim, ciekaw, co też się stało. Przebiegł truchtem opustoszały korytarz, który prowadził na błonia. Wychylił rudą czuprynę i zerknął za róg. Zobaczył Snape’a, na którym podtrzymywał się Harry. Pod drugim ramieniem prowadził go Blaise. Harry niemalże powłóczył nogami, co i rusz, stękając i sycząc z bólu.

Zdenerwowany Ron zmrużył oczy.

– Severusie, pospiesz się. On zaraz nam zejdzie. Przysięgam na moje nazwisko, jeśli mu się coś stanie to Cruciatus będzie dla ciebie niczym niewinna pieszczona – warczał Malfoy w stronę nauczyciela.

– Zważaj na słowa, Draco! – odburknął Mistrz Eliksirów.



Ron oparł się o ścianę. W głowie miał natłok myśli, a w każdej bał się o przyjaciela. Tak, już chyba dawno wybaczył Harry’emu. Jedyne, czego brakowało to „przepraszam”, które mógłby wypowiedzieć w jego kierunku. To była ta szansa, dzięki której mogli się pojednać. Długo się nie namyślając, wyskoczył z ukrycia i pobiegł za oddalającymi się postaciami, które ku zdumieniu Weasleya zmierzały w  stronę Zakazanego Lasu. Podczas biegu, Ron, nie miał jak złapać oddechu by zawołać za nimi. Wiec biegł, chcąc ich dogonić. Rozmokła ziemia, która gdzieniegdzie była przyozdobiona plamami brudnego śniegu, zmieniła swą konsystencję na błotną. Śniegowe kałuże chlapały we wszystkie strony pod wpływem uderzenia podeszw butów. Ron miał wypieki na policzkach, a płuca paliły mu ogniem od zimnego powietrza i wysiłku. Już prawie ich dogonił; już prawie był na miejscu. Ucieszony zauważył, że przystanęli; w tym czasie postać Harry’ego zmieniła się w gęstą chmurę czarnego dymu, ulatującą w przestworza. Wraz za nim rozpłynął się Dracon i Snape. Zaś na brudnej polanie pozostał Blaise i, ku zdziewaniu Rona, gdyż wcześniej nie zauważył chłopaka, Teodor Nott.

– Co tu się do cholery dzieje? – krzyknął zdezorientowany, patrząc to na niebo, w którym zniknął Harry w kłębach dymu, to na dwójkę Ślizgonów.

Nott roześmiał się donosie łapiąc się pod boki, zaś Blaise piorunował Gryfona morderczym spojrzeniem.

– Co oni zrobili Harry’emu?! – krzyczał Ron, zaciskając dłonie w pięści.

– Ron – powiedział głośno Nott. – Wielu rzeczy nie wiesz, a jeszcze więcej nie rozumiesz. Jednak to nie w mojej intencji leży wyjaśnianie ci tego. Pewnie Potter rzuciłby trochę światła na te wydarzenia, ale jak sam widzisz, nie ma go tutaj.

– Teodor, zamilcz –warknął Blaise w stronę przyjaciela. – Dobrze wiesz, że on węszy we wszystkim spisek.

– Nie, Blaise. On był tylko wściekły – rzekł Teo, patrząc na Rona. – Prawda, Weasley?

Ron opuścił głowę, zacisnął zęby i zamknął powieki. Nic nie rozumiał. Czuł się jak głupiec, czuł, że o czymś zapomniał. Właśnie tej myśli uchwycił się jak tonący brzytwy. Nie pamiętał czegoś ważnego, czegoś, co mogłoby wyjaśnić tą całą chora dla niego sytuację.

– Pomyśl, Ron – dodał Nott, odsuwając ze swej drogi niezadowolonego Zbainiego. – Znasz odpowiedzi. Tylko musisz ich poszukać, w swojej głowie.

– Nott! – poniósł głos drugi ze Ślizgonów. – Nie rób mu papki z głowy, dobrze wiesz, co zrobiła Granger, by go chronić…

– C-co? – spytał zdumiony Ron, patrząc na chłopaka siostry.

– Cholera, Weasley, nie uwierzę w to, że jesteś tak głupi – warknął Zabini. – Rusz resztkami mózgu. Czy ktoś chciał ci kiedykolwiek zaszkodzić?

– Malfoy… jedynie on…

– Pobił cię, bo oboje wyszczekaliście za dużo. Z waszej dwójki to on jest  tym bardziej wrażliwym na punkcie rodziny. Myśl dalej. Czy ktoś chciał ci zaszkodzić?

– Nie… – Ron pokręcił głową. – Nikt.

– Skup się – powiedział Teodor, krzyżując ręce na piersi. – Znasz prawdę. Musisz ją tylko z siebie wydobyć. Każde zaklęcie można przełamać.



Wrzesień; Draco, który się śmieje, jednak posyłający jemy, Ronaldowi, chłodne i zagubione spojrzenie.
Harry i Draco przejęci szepczący miedzy sobą.

– Gdzie byłeś na wakacjach?– pytał Ron.
– E-em, u r-rodziny. We Francji. – Pusty wzrok.

Snape depczący Harry’emu i Draconowi po piętach. Wściekający się na nich.

Harry i Draco szepczący przy łazience. Milknąca rozmowa. Wymowne spojrzenia.

Harry wymykający się nocami z Gryffindoru.

Bójka w Pokoju Wspólnym; ramię Dracona.

Harry chcący coś mu powiedzieć, jednak po chwili milknący i machający niedbale ręką, po czym pospiesznie oddalający się w stronę Malfoya.

Harry zmieniający przydział.

Halloween; dwa morderstwa.

Nieobecna i wciąż zapłakana Hermiona.

Hermiona z Harrym i Draco na schodach.

Święta, na których brak tej trójki.

Czarne kłęby dymu.



Ron  zdumiony otworzył oczy. Teodor stał teraz naprzeciwko niego z cynicznym uśmieszkiem. Blaise zaś kręcił tylko głową i przeklinał pod nosem, na syna Śmierciożercy.

– Widzę po twoim wyrazie twarzy, że w końcu załapałeś wszystkie fakty – powiedział Nott. – Tylko nie wyciągnij z nich pochopnych wniosków. Nie wszystko jest na pierwszy rzut oka, takie jak nam się wydaje.

– Ja… Nie wiem, co powiedzieć…

– Więc nic nie mów i zachowaj to dla siebie – odparł Blaise. – Bo możesz zaszkodzić nie tylko tej dwójce, ale tez wielu innym osobom z twojego otoczenia.

Z tymi słowami Ślizgoni zostawili Rona na polanie, dając mu czas na przemyślenie wszystkiego w ciszy.

16 komentarzy:

  1. jest to jedno z najlepszych opowiadań jakie obecnie czytam :) podziwiam Twój styl pisania i wielką wyobraźnię. Trochę się jednak źle czyta, bo błędów parę się znalazło. Poza tym, z wielkim udręczeniem czekałam na ten rozdział i ze zdziwieniem odkryłam, że dodałaś pod koniec września nowy rozdział. Czytałam go wtedy, ale od tamtej pory wydaje mi się, jakby minęło mnóstwo czasu. Niestety jednak muszę sobie przypominać za każdym razem parę rozdziałów wstecz, bo zapominam tę historię i nie wiem, czy jest to spowodowane tym, iż rozdziały są nieregularnie dodawane. Szkoda, że nie możesz określić, że dodajesz co 3 tygodnie albo coś takiego.
    Za krótko dla mnie, oczywiście :D ale ciekawie i zastanawiam się, jak to się dalej potoczy, zwłaszcza, że Ron się wszystkiego już raczej domyślił. Pozostaje mi tylko czekać na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały! Warto było na niego czekać, naprawdę było warto ;) Ciekawi mnie co będzie z tą ogromną mocną Harrego, czemu Voldemort go przyzywa i najbardziej, co stanie się teraz kiedy Ron wie.. Tyle pytań, tyle pytań. Czekam na nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że taki krótki. Rozdziały są fajne. Jest jakaś akcja, opisane w całkiem przyjemny sposób, tylko szkoda, ze są dodawane tak rzadko. Pomysł ciekawy, realizacja tez, tylko czętsotliwość..... No ale nic nie poradzę. Czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe :)
    Jak w weekend znajdę chwile, to postaram sie przeczytać całego Twojego bloga

    Przy okazji zapraszam na prolog mojego opowiadania o Fremione. Twoja opinia byłaby dla mnie bardzo ważna :)
    http://historia-niezwyklej-dziewczyny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę uwielbiam Teodora w twoim opowiadaniu jest po prostu zajebisty <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, sorry, że dopiero teraz, ale całkiem wyleciało mi z głowy *rumieni się*

    To tylko u mnie, czy kilka(naście?) pierwszych linijek jest dwukrotnie napisana?
    Faktycznie czcionka irytuje troszkę, ale jakoś przeżyję

    *[Draco] brwi miał zwężona
    Szelest materiału pościeli? Nie wiem, nie wiem. Myślę, że bez tego 'materiału' brzmiałoby lepiej ;)
    *cisze* p.b. ciszĘ
    *upadł byś* razem

    Łoborze, po co on tymi łapami tak wymachiwał? xD

    *Malfoy'u* bez apostrofu
    *transmutacje* transmutacjĘ. To prosta zasada: liczba pojedyncza w bierniku ma na końcu 'ę', natomiast mnoga 'e' ^^
    *bezdenne(,) szare
    *z która się urodził* którą
    *zwieszoną głowa* głową
    *w której kłębiły się myśli, ważnych i tych mniej* hę?
    *szmaragdowa podszewką*
    *wic* wić
    *nie przestana napierać* przestaną
    *czuci* czuć
    *moc poczytać* móc
    *rozs(u)nęli
    *Blaisa* Blaise'a

    Na czole perlił się pot? Seriously? Poczekaj, sprawdzę w słowniku co to znaczy
    Ajć, zwracam honor, perlić to znaczy występować w postaci kropel, pęcherzyków. Ale nie podoba mi się ten zwrot, chociaż rób jak chcesz ;p

    *drewnina fakturą* znowu mi ten wyraz jakoś nie pasuje, ale niech zostanie ;D

    Harrego. H a r r e g o. HARREGO! Proszę, powiedz, że to żart

    *poparł ucznia, Snape* niepotrzebny przecinek

    Jeju, jeju, jeju. Świetny ten ostatni fragment, kiedy Ron sobie wszystko uświadamia. W ogóle strasznie mnie zaskoczyło, że Voldemort przywoływał Harry'ego, który nie mógł się teleportować, wow ;o

    OdpowiedzUsuń
  7. Komntuję po raz pierwszy * lenistwo lvl Itami* Ale i tak będzie krótko. Rozdział zajebisty! Ciekawi mnie co zrobi Ron, i po co Harrego wzywa Voldi( ale tego sie domyślam)
    Tak więc pisz szybko!
    Itami

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny!
    Uwielbiam Notta, jest definitywnie moją ulubioną postacią w twoim opowiadaniu;)
    Rozdział krótki, zostawiłaś mnie z niedosytem, zastanawiam się co będzie dalej;)
    Ok. To tyle.
    Remisia

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział!
    Dopiero co zaczęłam czytać Twojego bloga i przyznam, że jest świetny! :)
    Czekam na NN :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow, to było super. Świetny rozdział, no i blog :)
    Już nie mogę się doczekać nowego. Mam nadzieję, że będzie szybko, bo od jakiegoś czasu czytam kilka rozdziałów dziennie i ciężko będzie przywyknąć do normalnego czekania na notkę :(
    A... mam jeszcze małe pytanko: jak się nazywa osoba, którą przedstawiasz jako Notta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden z bohaterów to Nott, czyli Teodor

      Usuń
    2. Yh... Wiem że on się nazywa Teodor Nott, chodziło mi raczej o to jak się nazywa ten gość, który jest na gifach jako on. ;)

      Usuń
  11. Hej,
    piszę dopiero teraz, bo właśnie doszłam do końca Twojej opowieści, przynajmniej na tą chwilę.

    Na początku Cię pochwalę: przepiękne epitety, porównania. Na prawdę w sposób piękny układasz wypowiedzi, bardzo przyjemnie się to czyta, masz talent i jeszcze na prawdę w dojrzały sposób piszesz o seksualności Twoich bohaterów, bardzo mi się podoba fakt, że wprowadzasz tutaj bardziej 'ludzkie' postaci, niezupełnie świętoszkowate.
    Teraz trochę o tym, co mi się nie podoba. Błędów wytykać tu nie będę, inni widziałam już to zrobili radzę na przykład korzystać z autokorekty, można to ustawić w wyszukiwarce bodajże, wyeliminuje to część byków. Moim zdaniem powinnaś popracować nad powtórzeniami, czasem Ci się to zdarza, moją radą jest przeczytanie akapitu, jak już go napiszesz, na głos, wtedy od razu słychać, co się gryzie (najbardziej mnie chyba razi Gryfonka i czarnowłosy, niebieskooki praktycznie ciągle). No i powinnaś (dalej moim zdaniem oczywiście ;) ) zacząć pisać nową historię, nie opierać się na postaciach, które wszyscy doskonale znają, to bardzo zaburza Twoją opowieść (jak będę miała czas, to jeszcze chętnie przeczytam inne prace, wtedy będę mogła powiedzieć coś więcej). I jeszcze, dużo przyjemniej się czyta więcej dialogów, mniej opisów, mniej telenoweli, więcej akcji... Co do fabuły mam też parę zastrzeżeń, ale to jest Twoja opowieść, Ty kreujesz wizerunek, więc się wtrącać nie będę ;)

    Przepraszam za chaotyczność no i nie obraź się za parę słów krytyki, ale tak chyba najlepiej, przez to człowiek się doskonali, eliminuje błędy. Mam nadzieję, że trochę pomogę Ci być jeszcze lepszą pisarką ;)

    Pozdrawiam i ogólnie mi się podoba ;)

    No i jeszcze z anonima, bo ja sama nie piszę, nie mam tu żadnych kont, weszłam przypadkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki za miłe oraz krytyczne słowa. Wiem, że muszę wywalić tych nieszczęsnych "czarnowłosych", ale za poprawianie tego tekstu dopiero będę się brać, gdy skończę poprawiać Wspomnienia z Plagi.
      W sumie ktos mi kiedys powiedział, że mój ff o Hp mógłby być osobna historią, ale cóż, zaczełam jako ff i tak chcę to skończyć.
      Jeśli tylko masz chęć, to zapraszam na inne moje twory, który znajdziesz po prawej stronie okna bloga :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  12. Czarny Pan użyczy mu wskazówek? Po coś go w sumkie przyzywa. Gdyby Harry rozwalił mój wazon to dostałby ode mnie po łapakach. Jednakże to był Draco, więc obyło się bez zbędnych kłótni. Jeśli jest na tyle potężny, że jeden ruch może tyle zdziałać to co będzie dalej? Co jeśli zabije zupełnie przypadkiem jakąś osobę? Wszystkie podejrzenia padną w jego stronę, a może i nie? Aż trudno mi wierzyć, że na korytarzu nie było ani jednego innego profesora. Cóż może byli zajęci, zdarza się. Ron nareszcie sobie wszystko skojarzył. Szkoda tylko, że sam doszedłby do tego o wiele pózniej niż z pomocą Ślizgonów. Martwię się, iż może zbyt szybko ocenić tą sytuacje.

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    jak widać teraz Harry dysponuje potężną mocą, no ale czemu Teodor chciał aby przypomniał sobie niektóre wydarzenia...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prorok Codzienny