– Harry.
Harry.
Głos. Ciepły i miękki, a jednocześnie oschły
wołał go z ciemności.
– Harry.
– Draco? – odparł w mrok. – Dlaczego
szepczesz?
– Nic nie pamiętasz? Wypiłeś eliksir…
Eliksir. Pochwycił się tej myśli jak tonący
brzytwy. Pamiętał eliksir. Jego barwę, zapach i smak. Metaliczny i słodki,
cierpki i gorzki, kwaśny i słony. Później nie widział nic. Jedynie czuł. Czuł
błogie ciepło i przyjemne prądy przeszywające całe jego ciało. Uśmiechnął się w
ciemności.
– Nadal jesteśmy u Snape’a? – spytał również
szeptem.
– Tak, ale już od dawna zaszył się w swojej
komnacie. Chcesz iść do siebie?
– Pomóż mi wstać.
Harry siedział na łóżku w pokoju prefekta
Slytherinu.
W głowie mu huczało. Czuł jak każda, nawet
najdrobniejsza żyłka uparcie pulsuje mu pod czaszką; jak drga napędzana przez
serce tłoczące wzburzoną krew.
– Trzymaj. – Draco bez pytania, czy ma w ogóle
na coś ochotę wcisnął mu kubek z gorącą czekoladą. Harry uśmiechnął się w
odpowiedzi i upił łyk napoju. – Lepiej ci? – dopytywał Malfoy, z troską w
głosie.
– Tak – odpowiedział, przyglądając się mu.
Draco stał sztywno. Brwi miał zwężona, a
drżące dłonie skrył w kieszeniach spodni. Jego chłodne spojrzenie lustrowało
całą postać Pottera, doszukując się każdej, nawet najdrobniejszej zmiany.
– Nic mi nie jest, Draco. Nie dramatyzuj –
powiedział Harry, odkładając kubek na szafkę przy łóżku. – Co się dokładnie
stało?
Draco westchnął i dosiadł się obok. Szelest
materiału pościeli zmącił ogarniającą ich ciszę.
– Wypiłeś to, cokolwiek by to nie było.
Zachwiałeś się i gdyby nie ja, upadł byś jak kłoda na posadzkę. Snape
powiedział, że mamy czekać. Więc czekaliśmy. Hermiona mocno się zamartwiała.
Nie wiem, czy nie bardziej ode mnie. Z tych nerwów zaczęła prowadzić debatę
naukową z Severusem. – Jasnowłosy chłopak zaśmiał się nerwowo, po czym spojrzał
w zielone oczy. – Na pewno dobrze się
czujesz?
– Tak, nic mi nie jest – odpowiedział Harry,
wstając i rozpościerając gwałtownie ramiona, tak jakby chciał pokazać, że czul się
wyśmienicie.
Jednak zamiast tego po obu stronach pokoju,
przedmioty znajdujące się na półkach wystrzeliły w powietrze z głośnym hukiem,
roztrzaskując się o ściany, sufit oraz podłogę. Przez moment czuć było w
pomieszczeniu potężną magię, tak jakby ktoś zostawił pootwierane okna i
zapanował gwałtowny przeciąg. Harry zdezorientowany stał, jakby na
rozstrzelanie. Ręce szeroko rozpostarte, w ochach pojawił się cień paniki i
niedowierzania, zaś usta miał rozdziawione w nieładnym grymasie. Draco siedział
oniemiały i rozejrzał się po pokoju, patrząc na wysadzone rzeczy i unoszący się
w powietrzu kurz. Przetarł nerwowo czoło, w tym czasie Potter delikatnie
przysunął dłonie do twarzy, przyglądając się im uważnie.
– Tak, to chyba jest przedsmak tego, co teraz
potrafisz – zaczął niepewnie Dracon, wstając.
– A-ale jak? Ja tylko…
– Wydaje mi się, ze trzeba będzie wymyślić
jakiś sensowny plan, by Czarny Pan mógł mieć cię na oku i pomóc ci z tym
nakładem mocy. Jeszcze kogoś zabijesz przez przypadek, a w najgorszym wypadu
siebie samego. Lub mnie, a uwierz mi, ja nie chciałbym być na miejscu tego
wazonu – mówiąc to z lekkim wyrzutem, Malfoy wskazał palcem kąt pokoju.
– Przepraszam – odpowiedział skruszony Potter.
– Draco, chodźmy spać. Odpocznijmy, a od jutra będziemy się martwić co dalej.
Szli chłodnymi korytarzami szkoły. Każdy
widząc ich, odsuwał się, pozwalając im przejść. Nikt nie chciał mieć wrogów w
Harrym Potterze i w Draconie Malfoy’u. Za nimi, w ciszy, podążali Teodor Nott
oraz Blasie Zabini, który wpatrzony był w blady kawałek pergaminu z esejem na
transmutację. Teodor szedł, rozglądając się niedbale wokół, jednak jego
bezdenne szare oczy, co i rusz, zwracały się ku postaci Pottera. Nott nie był
głupi i wyczuwał nowe pokłady magii Harry’ego. Nowa, nieokiełznana moc, zdawała
się wylewać z ciała młodego czarodzieja. Mógł się tylko domyślać skąd ta nowa energia,
jednak nie zazdrościł mu. Słyszał w nocy jak w pokoju Dracona coś wybuchło. On
sam, nigdy by nie chciał stracić kontroli nad sobą, nad magią, z którą się
urodził.
Harry kroczył przy boku Dracona ze zwieszoną
głowa, w której kłębiły się myśli, ważnych i tych mniej. Próbował wymyślić sensowny
plan, który uwzględniałby zajęcia z Voldemortem, nie wzbudzając niczyich
podejrzeń.
– Ach, cholera – syknął Potter, kuląc się w
pół, i łapiąc szybko za palące żywym ogniem lewe ramię.
Przyjaciele obtoczyli go w oka mgnieniu,
domyślając się, o co mogło chodzić. Blaise uniósł wysoko brwi i spojrzał na
Dracona.
– Nic mi o tym nie wiadomo – syknął Draco w
stronę przyjaciela, widząc jego wzrok, po czym zwrócił się do Harry’ego: – Co
się stało?
– Z-znak… piekielnie boli… – wystękał,
zaciskając zęby w bólu.
Na korytarzu zaczął się zbierać tłum gapiów. Każdy
był ciekaw cóż to się stało Chłopcu Który Przeżył. Malfoy odetchnął dwa razy,
starając się oszacować sytuację. Wiedział, że jak uczniowie nie przestaną
napierać, to Harry może wpaść w złość, a
to mogło się źle skończyć. Wiedział również, że rękaw szaty może się
podwinąć, odkrywając tajemnicę Pottera.
– Pieprzony wężowaty, co? – spytał Nott, z
lekkim uśmiechem, chodź do śmiechu mu nie było.
Chłopak rozglądał się panicznie, szukając
wzrokiem jakiegoś schronienia. Blaise w tym czasie zaszedł Harry’ego z lewej
strony i złapał go za bark, w taki sposób, że muskulatura Zabiniego osłaniała
lewy bok Pottera, za co ten był mu w tamtej chwili niezmiernie wdzięczny. Uczniów
przybywało, a Harry stawał się coraz bardziej niespokojny. Zaczął czuć jak
drobinki powietrza wokół niego wibrowały, wprawione w ruch za pomocą magii.
– Za rogiem powinna być pusta klasa, w której
teraz jest składzik – napomknął Teodor, przypominając sobie jak kiedyś szukał
ustronnego miejsca, by moc w spokoju poczytać.
– Gdzie?! – Draco krzyknął spanikowany i
wytrącony z równowagi.
– Tu, zaraz za rogiem – powiedział Nott,
wskazując brodą kierunek.
– Weźcie go tam, a ja się zajmę tymi
gówniarzami – warknął Draco i krzyknął w tłum by się rozsunęli.
Harry wsparty na silnym ramieniu Blaisa dał
radę iść, pomimo tego, że zwijał się bólu, który rozsadzał mu lewe przedramię. Z
oddali tylko słyszał jak Draco wołał Oblivate,
chcąc wyrzucić wspomnienie tego wydarzenia z umysłów gapiów.
W klasie pachniało kurzem, który osiadł na
drewnianych ławkach i krzesłach. Harry został podprowadzony do pulpitu
nauczycielskiego. Oparł się o niego, wywracając z bólu oczami. Nie miał pojęcia
dlaczego Voldemort postanowił mu sprawić taki ból; jeszcze nigdy nie był tak
niecierpliwy w stosunku do niego.
Drzwi do klasy otworzyły się z hukiem. Draco
stał zziajany, a na czole perlił się pot.
– Expecto
Patronum! – krzyknął, a przed nim pojawił się błękitno-srebrzysty wilk. –
Przyprowadź Snape’a, już! – zwołał do Patronusa i oparł się o drzwi, gdy
zniknął za drewniana fakturą.
– N-nie m-mówiłeś, że też p-potrafisz? –
wyjąkał Harry, patrząc na Malfoya rozszerzonymi ze zdumienia oczami.
– Serio Harry? Patronus ci teraz w głowie? –
warknął Blaise, podciągając mu rękaw szaty. – Pięknie! – krzyknął, unosząc ręce
ku górze. – Kiepsko to wygląda. – Z tym stwierdzeniem zwrócił się do Malfoya,
który właśnie kroczył w jego kierunku.
– Posuń się – powiedział Draco, odpychając
przyjaciela.
Pochylił się nad ramieniem Harry’ego i aż sam
się skrzywił. Mroczny Znak prężył się i wił; wystawał ponad skórę, opuchnięty,
czerwony. Wtem drzwi do sali stanęły otworem, a w nich pojawiła się postać
Severusa. Nauczyciel w parę susów pokonał odległość dzielącą go od Pottera.
Zerknął na Mroczny Znak, po czym wybałuszył oczy ze zdumienia.
– Sevrusie, co się z nim dzieje?! – Malfoy miał zaciśnięte usta,
przestępował z nogi na nogę. Oddychał spazmatycznie, w strachu o ukochana
osobę.
– Czerny Pan, go przyzywa.
– Przecież widzę, ale czemu aż tak?
– Słuchaj mnie uważnie, Draconie! Powiedziałem
przyzywa, nie wzywa. – Severus dotknął dłonią czoła Harry’ego.
Był rozpalony, całym jego ciałem zaczęły
targać bolesne skurcze.
– Mój ojciec też tak miał – odezwał się Nott,
który do tej pory siedział na parapecie, obserwując wszystko z dala. – To nie
boli, po prostu się zmieniasz w ciemną chmurę i lecisz do celu wiedziony
zaklęciem. Gorzej, gdy jesteś gdzieś, skąd nie możeś się teleportować.
– Nott, ma racje – poparł ucznia, Snape.–
Trzeba Harry’ego jak najszybciej przenieść do mojego gabinetu lub Zakazanego
Lasu.
–
Zajęcia się zaczęły – mruknął Blasie. – Las będzie lepszym rozwiązaniem.
Wszyscy
zgodnie pokiwali głowami, prócz Harry’ego, który w tym momencie praktycznie
stracił przytomność z bólu.
Ron
szedł spokojnym krokiem na zajęcia. Nie spieszyło mu się, chyba nikomu się nie
spieszyło na Historię Magii. Weasley zastanawiał się, po co komu uczyć się tych
bzdet. Co go obchodziły wojny z goblinami? On wolał się uczyć o prawdziwych
wojnach i pojedynkach potężnych czarodziei.
–
Pospieszcie się.
Do
uszu Rona doszedł czyjś niespokojny głos. Nie zastanawiając się podążył za nim,
ciekaw, co też się stało. Przebiegł truchtem opustoszały korytarz, który
prowadził na błonia. Wychylił rudą czuprynę i zerknął za róg. Zobaczył Snape’a,
na którym podtrzymywał się Harry. Pod drugim ramieniem prowadził go Blaise.
Harry niemalże powłóczył nogami, co i rusz, stękając i sycząc z bólu.
Zdenerwowany
Ron zmrużył oczy.
–
Severusie, pospiesz się. On zaraz nam zejdzie. Przysięgam na moje nazwisko,
jeśli mu się coś stanie to Cruciatus
będzie dla ciebie niczym niewinna pieszczona – warczał Malfoy w stronę
nauczyciela.
–
Zważaj na słowa, Draco! – odburknął Mistrz Eliksirów.
Ron
oparł się o ścianę. W głowie miał natłok myśli, a w każdej bał się o przyjaciela.
Tak, już chyba dawno wybaczył Harry’emu. Jedyne, czego brakowało to „przepraszam”,
które mógłby wypowiedzieć w jego kierunku. To była ta szansa, dzięki której
mogli się pojednać. Długo się nie namyślając, wyskoczył z ukrycia i pobiegł za
oddalającymi się postaciami, które ku zdumieniu Weasleya zmierzały w stronę Zakazanego Lasu. Podczas biegu, Ron,
nie miał jak złapać oddechu by zawołać za nimi. Wiec biegł, chcąc ich dogonić. Rozmokła
ziemia, która gdzieniegdzie była przyozdobiona plamami brudnego śniegu,
zmieniła swą konsystencję na błotną. Śniegowe kałuże chlapały we wszystkie
strony pod wpływem uderzenia podeszw butów. Ron miał wypieki na policzkach, a
płuca paliły mu ogniem od zimnego powietrza i wysiłku. Już prawie ich dogonił;
już prawie był na miejscu. Ucieszony zauważył, że przystanęli; w tym czasie
postać Harry’ego zmieniła się w gęstą chmurę czarnego dymu, ulatującą w
przestworza. Wraz za nim rozpłynął się Dracon i Snape. Zaś na brudnej polanie
pozostał Blaise i, ku zdziewaniu Rona, gdyż wcześniej nie zauważył chłopaka,
Teodor Nott.
–
Co tu się do cholery dzieje? – krzyknął zdezorientowany, patrząc to na niebo, w
którym zniknął Harry w kłębach dymu, to na dwójkę Ślizgonów.
Nott
roześmiał się donosie łapiąc się pod boki, zaś Blaise piorunował Gryfona
morderczym spojrzeniem.
–
Co oni zrobili Harry’emu?! – krzyczał Ron, zaciskając dłonie w pięści.
–
Ron – powiedział głośno Nott. – Wielu rzeczy nie wiesz, a jeszcze więcej nie rozumiesz.
Jednak to nie w mojej intencji leży wyjaśnianie ci tego. Pewnie Potter rzuciłby
trochę światła na te wydarzenia, ale jak sam widzisz, nie ma go tutaj.
–
Teodor, zamilcz –warknął Blaise w stronę przyjaciela. – Dobrze wiesz, że on
węszy we wszystkim spisek.
–
Nie, Blaise. On był tylko wściekły – rzekł Teo, patrząc na Rona. – Prawda, Weasley?
Ron opuścił głowę, zacisnął zęby i zamknął
powieki. Nic nie rozumiał. Czuł się jak głupiec, czuł, że o czymś zapomniał. Właśnie
tej myśli uchwycił się jak tonący brzytwy. Nie pamiętał czegoś ważnego, czegoś,
co mogłoby wyjaśnić tą całą chora dla niego sytuację.
– Pomyśl, Ron – dodał Nott, odsuwając ze swej
drogi niezadowolonego Zbainiego. – Znasz odpowiedzi. Tylko musisz ich poszukać,
w swojej głowie.
– Nott! – poniósł głos drugi ze Ślizgonów. – Nie
rób mu papki z głowy, dobrze wiesz, co zrobiła Granger, by go chronić…
– C-co? – spytał zdumiony Ron, patrząc na
chłopaka siostry.
– Cholera, Weasley, nie uwierzę w to, że
jesteś tak głupi – warknął Zabini. – Rusz resztkami mózgu. Czy ktoś chciał ci
kiedykolwiek zaszkodzić?
– Malfoy… jedynie on…
– Pobił cię, bo oboje wyszczekaliście za dużo.
Z waszej dwójki to on jest tym bardziej
wrażliwym na punkcie rodziny. Myśl dalej. Czy ktoś chciał ci zaszkodzić?
– Nie… – Ron pokręcił głową. – Nikt.
– Skup się – powiedział Teodor, krzyżując ręce
na piersi. – Znasz prawdę. Musisz ją tylko z siebie wydobyć. Każde zaklęcie można
przełamać.
Wrzesień; Draco, który się śmieje, jednak
posyłający jemy, Ronaldowi, chłodne i zagubione spojrzenie.
Harry i
Draco przejęci szepczący miedzy sobą.
– Gdzie byłeś na wakacjach?– pytał Ron.
– E-em, u r-rodziny. We Francji. – Pusty
wzrok.
Snape depczący Harry’emu i Draconowi
po piętach. Wściekający się na nich.
Harry i Draco szepczący przy łazience.
Milknąca rozmowa. Wymowne spojrzenia.
Harry wymykający się nocami z
Gryffindoru.
Bójka w Pokoju Wspólnym; ramię Dracona.
Harry chcący coś mu powiedzieć, jednak
po chwili milknący i machający niedbale ręką, po czym pospiesznie oddalający
się w stronę Malfoya.
Harry zmieniający przydział.
Halloween;
dwa morderstwa.
Nieobecna i wciąż zapłakana Hermiona.
Hermiona z
Harrym i Draco na schodach.
Święta, na których brak tej trójki.
Czarne kłęby
dymu.
Ron zdumiony otworzył oczy. Teodor stał teraz
naprzeciwko niego z cynicznym uśmieszkiem. Blaise zaś kręcił tylko głową i
przeklinał pod nosem, na syna Śmierciożercy.
– Widzę po twoim wyrazie twarzy, że w końcu
załapałeś wszystkie fakty – powiedział Nott. – Tylko nie wyciągnij z nich
pochopnych wniosków. Nie wszystko jest na pierwszy rzut oka, takie jak nam się
wydaje.
– Ja… Nie wiem, co powiedzieć…
– Więc nic nie mów i zachowaj to dla siebie –
odparł Blaise. – Bo możesz zaszkodzić nie tylko tej dwójce, ale tez wielu innym
osobom z twojego otoczenia.
Z tymi słowami Ślizgoni zostawili Rona na
polanie, dając mu czas na przemyślenie wszystkiego w ciszy.
jest to jedno z najlepszych opowiadań jakie obecnie czytam :) podziwiam Twój styl pisania i wielką wyobraźnię. Trochę się jednak źle czyta, bo błędów parę się znalazło. Poza tym, z wielkim udręczeniem czekałam na ten rozdział i ze zdziwieniem odkryłam, że dodałaś pod koniec września nowy rozdział. Czytałam go wtedy, ale od tamtej pory wydaje mi się, jakby minęło mnóstwo czasu. Niestety jednak muszę sobie przypominać za każdym razem parę rozdziałów wstecz, bo zapominam tę historię i nie wiem, czy jest to spowodowane tym, iż rozdziały są nieregularnie dodawane. Szkoda, że nie możesz określić, że dodajesz co 3 tygodnie albo coś takiego.
OdpowiedzUsuńZa krótko dla mnie, oczywiście :D ale ciekawie i zastanawiam się, jak to się dalej potoczy, zwłaszcza, że Ron się wszystkiego już raczej domyślił. Pozostaje mi tylko czekać na ciąg dalszy :)
Wspaniały! Warto było na niego czekać, naprawdę było warto ;) Ciekawi mnie co będzie z tą ogromną mocną Harrego, czemu Voldemort go przyzywa i najbardziej, co stanie się teraz kiedy Ron wie.. Tyle pytań, tyle pytań. Czekam na nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że taki krótki. Rozdziały są fajne. Jest jakaś akcja, opisane w całkiem przyjemny sposób, tylko szkoda, ze są dodawane tak rzadko. Pomysł ciekawy, realizacja tez, tylko czętsotliwość..... No ale nic nie poradzę. Czekam z niecierpliwością na następny :)
OdpowiedzUsuńCiekawe :)
OdpowiedzUsuńJak w weekend znajdę chwile, to postaram sie przeczytać całego Twojego bloga
Przy okazji zapraszam na prolog mojego opowiadania o Fremione. Twoja opinia byłaby dla mnie bardzo ważna :)
http://historia-niezwyklej-dziewczyny.blogspot.com/
Kurczę uwielbiam Teodora w twoim opowiadaniu jest po prostu zajebisty <33
OdpowiedzUsuńHej, sorry, że dopiero teraz, ale całkiem wyleciało mi z głowy *rumieni się*
OdpowiedzUsuńTo tylko u mnie, czy kilka(naście?) pierwszych linijek jest dwukrotnie napisana?
Faktycznie czcionka irytuje troszkę, ale jakoś przeżyję
*[Draco] brwi miał zwężona
Szelest materiału pościeli? Nie wiem, nie wiem. Myślę, że bez tego 'materiału' brzmiałoby lepiej ;)
*cisze* p.b. ciszĘ
*upadł byś* razem
Łoborze, po co on tymi łapami tak wymachiwał? xD
*Malfoy'u* bez apostrofu
*transmutacje* transmutacjĘ. To prosta zasada: liczba pojedyncza w bierniku ma na końcu 'ę', natomiast mnoga 'e' ^^
*bezdenne(,) szare
*z która się urodził* którą
*zwieszoną głowa* głową
*w której kłębiły się myśli, ważnych i tych mniej* hę?
*szmaragdowa podszewką*
*wic* wić
*nie przestana napierać* przestaną
*czuci* czuć
*moc poczytać* móc
*rozs(u)nęli
*Blaisa* Blaise'a
Na czole perlił się pot? Seriously? Poczekaj, sprawdzę w słowniku co to znaczy
Ajć, zwracam honor, perlić to znaczy występować w postaci kropel, pęcherzyków. Ale nie podoba mi się ten zwrot, chociaż rób jak chcesz ;p
*drewnina fakturą* znowu mi ten wyraz jakoś nie pasuje, ale niech zostanie ;D
Harrego. H a r r e g o. HARREGO! Proszę, powiedz, że to żart
*poparł ucznia, Snape* niepotrzebny przecinek
Jeju, jeju, jeju. Świetny ten ostatni fragment, kiedy Ron sobie wszystko uświadamia. W ogóle strasznie mnie zaskoczyło, że Voldemort przywoływał Harry'ego, który nie mógł się teleportować, wow ;o
Komntuję po raz pierwszy * lenistwo lvl Itami* Ale i tak będzie krótko. Rozdział zajebisty! Ciekawi mnie co zrobi Ron, i po co Harrego wzywa Voldi( ale tego sie domyślam)
OdpowiedzUsuńTak więc pisz szybko!
Itami
Piękny!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Notta, jest definitywnie moją ulubioną postacią w twoim opowiadaniu;)
Rozdział krótki, zostawiłaś mnie z niedosytem, zastanawiam się co będzie dalej;)
Ok. To tyle.
Remisia
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńDopiero co zaczęłam czytać Twojego bloga i przyznam, że jest świetny! :)
Czekam na NN :)
Wow, to było super. Świetny rozdział, no i blog :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać nowego. Mam nadzieję, że będzie szybko, bo od jakiegoś czasu czytam kilka rozdziałów dziennie i ciężko będzie przywyknąć do normalnego czekania na notkę :(
A... mam jeszcze małe pytanko: jak się nazywa osoba, którą przedstawiasz jako Notta?
Jeden z bohaterów to Nott, czyli Teodor
UsuńYh... Wiem że on się nazywa Teodor Nott, chodziło mi raczej o to jak się nazywa ten gość, który jest na gifach jako on. ;)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńpiszę dopiero teraz, bo właśnie doszłam do końca Twojej opowieści, przynajmniej na tą chwilę.
Na początku Cię pochwalę: przepiękne epitety, porównania. Na prawdę w sposób piękny układasz wypowiedzi, bardzo przyjemnie się to czyta, masz talent i jeszcze na prawdę w dojrzały sposób piszesz o seksualności Twoich bohaterów, bardzo mi się podoba fakt, że wprowadzasz tutaj bardziej 'ludzkie' postaci, niezupełnie świętoszkowate.
Teraz trochę o tym, co mi się nie podoba. Błędów wytykać tu nie będę, inni widziałam już to zrobili radzę na przykład korzystać z autokorekty, można to ustawić w wyszukiwarce bodajże, wyeliminuje to część byków. Moim zdaniem powinnaś popracować nad powtórzeniami, czasem Ci się to zdarza, moją radą jest przeczytanie akapitu, jak już go napiszesz, na głos, wtedy od razu słychać, co się gryzie (najbardziej mnie chyba razi Gryfonka i czarnowłosy, niebieskooki praktycznie ciągle). No i powinnaś (dalej moim zdaniem oczywiście ;) ) zacząć pisać nową historię, nie opierać się na postaciach, które wszyscy doskonale znają, to bardzo zaburza Twoją opowieść (jak będę miała czas, to jeszcze chętnie przeczytam inne prace, wtedy będę mogła powiedzieć coś więcej). I jeszcze, dużo przyjemniej się czyta więcej dialogów, mniej opisów, mniej telenoweli, więcej akcji... Co do fabuły mam też parę zastrzeżeń, ale to jest Twoja opowieść, Ty kreujesz wizerunek, więc się wtrącać nie będę ;)
Przepraszam za chaotyczność no i nie obraź się za parę słów krytyki, ale tak chyba najlepiej, przez to człowiek się doskonali, eliminuje błędy. Mam nadzieję, że trochę pomogę Ci być jeszcze lepszą pisarką ;)
Pozdrawiam i ogólnie mi się podoba ;)
No i jeszcze z anonima, bo ja sama nie piszę, nie mam tu żadnych kont, weszłam przypadkiem ;)
Dzieki za miłe oraz krytyczne słowa. Wiem, że muszę wywalić tych nieszczęsnych "czarnowłosych", ale za poprawianie tego tekstu dopiero będę się brać, gdy skończę poprawiać Wspomnienia z Plagi.
UsuńW sumie ktos mi kiedys powiedział, że mój ff o Hp mógłby być osobna historią, ale cóż, zaczełam jako ff i tak chcę to skończyć.
Jeśli tylko masz chęć, to zapraszam na inne moje twory, który znajdziesz po prawej stronie okna bloga :)
Pozdrawiam.
Czarny Pan użyczy mu wskazówek? Po coś go w sumkie przyzywa. Gdyby Harry rozwalił mój wazon to dostałby ode mnie po łapakach. Jednakże to był Draco, więc obyło się bez zbędnych kłótni. Jeśli jest na tyle potężny, że jeden ruch może tyle zdziałać to co będzie dalej? Co jeśli zabije zupełnie przypadkiem jakąś osobę? Wszystkie podejrzenia padną w jego stronę, a może i nie? Aż trudno mi wierzyć, że na korytarzu nie było ani jednego innego profesora. Cóż może byli zajęci, zdarza się. Ron nareszcie sobie wszystko skojarzył. Szkoda tylko, że sam doszedłby do tego o wiele pózniej niż z pomocą Ślizgonów. Martwię się, iż może zbyt szybko ocenić tą sytuacje.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńjak widać teraz Harry dysponuje potężną mocą, no ale czemu Teodor chciał aby przypomniał sobie niektóre wydarzenia...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie