Ciemne,
małe pomieszczenie. Cztery pochodnie, które tliły się nikłym światłem. Był to
najdalej wysunięty loch w posiadłości Voldemorta. To właśnie tu dogorywali ci,
co wytrzymywali najśmielsze tortury jakie mogli zafundować Śmierciożercy. To
właśnie tu, Hermiona Granger miała zostać poddana przeróżnym okropnościom,
które miały wykazać jaką jest czarodziejkom.
Dwoje
ludzi. Mężczyzna o czarnych jak smoła oczach i włosach oraz dziewczyna z burzą
kasztanowych włosów weszli do ciasnego i nieprzyjemnego pomieszczenia. Mężczyzna
klasnął w dłonie, a pochodnie roznieciły się wielkim płomieniem, rozświetlając
każdy zakamarek lochu. Hermiona rozejrzała się. Na samym środku znajdywało się
krzesło z czarnymi pasami. Po swojej prawej miała stół, na którym znajdywały
się trzy różnej wielkości skrzynki zamknięte na kłódki.
Severus
wskazał dziewczynie, by usiadła na krześle. Zwinnymi ruchami dłoni przywiązał ją
do niewygodnego krzesła, które nosiło krwawe znamienia poprzedników na nim
zasiadającym. Hermiona przymknęła na
chwilę oczy. Oczyma wyobraźni widziała, co się tu działo. W poprzednich lochach
natrafiała na nikłe ślady czerwonych plam, zazwyczaj były tylko na podłodze.
Natomiast tu, nawet ściany, były zroszone szkarłatem.
–
Czy to jest konieczne? – spytała, wskazując podbródkiem skrępowane kończyny.
–
Niestety tak – odparł na to Mistrz Eliksirów.
–
Przecież do pobrania paru kropel krwi wystarczy jedna igła lub cośkolwiek
ostrego – powiedziała poddenerwowanym głosem, patrząc na Severusa, który
właśnie podszedł do tajemniczego stolika.
Stał
do niej plecami, więc nie mogła ujrzeć wyrazu jego twarzy.
Severus
nie był typem Śmierciożercy, który lubił zadawać ból. Nie, ta działka zdecydowanie
należała do Greybacka i Bellatrix, no i oczywiście do rodzeństwa Carrow.
Czarnowłosy
mężczyzna otworzył pierwszą ze skrzynek. Wyjął z niej skórzane zawiniątko i położył
na chłodnym blacie stołu. Szybkim ruchem rozwinął tobołek, a jego oczom ukazały
się najróżniejsze instrumenty do zadawana bólu. Szybkim ruchem obrócił się do stołu
plecami w jednej z dłoni zaciskając różdżkę. Spojrzał na dziewczynę, która
najwidoczniej czuła, co ją czekało. Zaciskała zęby.
–
Mogę cię zapewnić, że gdy to się już skończy to nie będziesz ranna.
–
Rozumiem – przełknęła głośno ślinę, wypuszczając z ust powietrze.
Spojrzała
przed siebie na zamknięte drzwi z żelazną kratą w okienku.
–
Rob co musisz – powiedziała i zamknęła oczy, a spod powiek zaczęły jej spływać
łzy.
Po
chwili w całych lochach słychać już było tylko rozdzierający krzyk szesnastoletniej
dziewczyny, która z powodu genów wplątała się głębiej niżby chciała w walkę
pomiędzy dobrem a złem.
***
–
Trzeba przyznać. Dziewczyna ma płuca – powiedział cynicznie Scabior, który stał
oparty o futrynę białych drzwi prowadzących do salonu.
Jak
zawsze zachowywał się nonszalancko. Zdawał się być osobą, która wywyższała się wszystkim
przed każdym. Bellatrix siedząca na sofie i popijająca czerwone wino spojrzała
na nielubianego przez nią człowieka.
–
Ją tylko słychać w posiadłości, a ciebie usłyszałaby cała Anglia – odparła,
patrząc nienawistnie na ów osobnika.
Ten
tylko zaśmiał się lekceważąco i opuścił pokój. wpadając w przejściu na Potter’a.
–
Harry. – Pokłonił lekko głowę w geście przywitania.
–
Scabior, co tu robisz? – spytał świeżo upieczony Śmierciożerca.
Harry
stał wyprostowany z rękoma w kieszeniach czarnych spodni. Luźna szara bluza dawała
mu łobuzerskiego wyglądu. Czarne włosy jak zawsze żyły swoim życiem w
artystycznym nieładzie. Spojrzenie zielonych oczu świdrowało mężczyznę.
–
Byłem w okolicy i postanowiłem zajrzeć, co u szefa – odparł. – Tyle, że ten jak
widać ma swoje sprawy i niestety na moje nieszczęście zastałem tylko uroczą Bellatrix.
–
Powściągnij język szumowino. – Z salonu zagrzmiał złowrogi głos kobiety.
Harry
spojrzał w tamtym kierunku z uśmiechem na ustach.
–
Słyszałem, że twoje dołączenie było iście spektakularne – kontynuował wypowiedz
starszy Śmierciożerca. – Wiesz, trzy osoby na raz – zacmokał z aprobatą. – Ja
niestety miałem zabić tylko nic nieznaczącego mugolskiego pisarza – westchną
niezadowolony, powracając wspomnieniami do swoich pierwszych dni w szeregach
Czarnego Pana.
Harry
spojrzał pobłażliwie na brązwłosego mężczyznę.
–
Sam też nic nie znaczysz – powiedział Harry na odchodnym, śmiejąc się pod nosem
zostawił Scabiora samego sobie.
Potter
wszedł do salonu zadowolony z siebie. Czuł się naprawdę dobrze. Pomimo małej
sprzeczki z Draconem, oboje się w końcu pogodzili. Bardzo długo się godzili.
–
Witaj, Harry. – Bellatrix przyjrzała się twarzy chłopaka. – Widzę, że z Draconem układa ci się świetnie.
Siadaj. – Poklepała miejsce obok siebie na sofie.
Harry
od razu dosiadł się do Śmierciożerczyni i dostał sowicie napełniony kielich z
winem.
–
Mamy małe spięcia, ale to chyba normalne – westchnął, wypijając łyk alkoholu.
Nagle
do uszu dwojga Śmierciożerców doszedł dziewczęcy krzyk. Harry spojrzał ponuro
na Bellatrix.
–
Długo to jeszcze będzie trwać? – spytał.
Bellatrix
westchnęła i wstała z miejsca i powolnym krokiem podeszła do kominka, na którym
widniały fotografie. Harry podążał wzrokiem za ciotką kochanka. Musiał
przyznać, że była kobietom o bardzo nietypowej urodzie. Niby pospolita, a
jednak egzotyczna z szaleńczym, ale ciepłym spojrzeniem.
Śmierciożerczyni
ręką pogładziła kominek.
–
Zależy ci na tej dziewczynie, prawda? – spytała, nie patrząc na chłopca.
–
Oczywiście. To moja przyjaciółka – powiedział bez wahania.
Bellatrix
uśmiechnęła się do siebie w tajemniczy sposób. Zerknęła przez ramię na młodzieńca
siedzącego na sofie.
–
Jest silna?
–
Silniejsza ode mnie – powiedział, wstając.
–
Więc nie potrwa to długo.
***
Hermiona
gdyby nie była przywiązana do krzesła leżałaby pewnie twarzą na posadzce. Z
wagi sączyła się jej krew. Kącik jej ust uniósł się w perfidnym uśmiechu. Z
ledwością podniosła głowę i spojrzała na kata. Severus Snape miał kamienny
wyraz twarzy, ale ona widziała w jego oczach ból. Bardziej jego bolało to, że
musiał się nad nią pastwić.
–
Nie licz… – Wypluła zalegającą krew w ustach. Zadarła mocno głowę do góry,
ukazując pokiereszowaną twarz. Kasztanowe włosy były posklejane i mokre od krwi
i potu. – Nie licz, że będę błagać o litość.
–
To się jeszcze okaże – powiedział, celując w dziewczynę różdżką.
–
Zmieniasz taktykę… – wychrypiała.
–
Fizyczny ból dla ciebie to pestka, a co z psychiką?
Orzechowe
oczy Hermiony zerknęły spod ukosa na nauczyciela. Oparła się placami o krzesło
i odchyliła głowę w tył, ciężko oddychając. Wiedziała o co mu chodziło. Po niekończących
się Cruciatusach i zadawaniu różnorakiego bólu przyszedł czas na legilimencję.
Nie bała się, bo wiedziała, że wszystko, co zobaczy nie będzie prawdziwe. Nie
bała się. Była gotowa.
–
Legilimens! – zagrzmiało zaklęcie, odbijając
się echem od wilgotnych ścian. Tak samo echem rozniósł się rozpaczający krzyk
Hermiony po tym, co ujrzała w głowie.
Brązwłosa dziewczyna szła żwirową
ścieżką prowadzącą do ładnego mugolskiego domku. Pewnym ruchem ręki pchnęła
białe drzwi, które w tamtej chwili były uchylone. W domu panował półmrok.
Dziewczyna czegoś szukała, a raczej kogoś. Szukała swoich rodziców. Wiedząc,
podświadomie, gdzie mogła ich znaleźć, udała się do salonu. Gdy przekroczyła
jego próg z jej ust wydobył się krzyk. Jej matka siedziała z głową opartą na
klatce piersiowej. Spod brody leniwie leciała krew. Obok siedział ojciec z
pustym spojrzeniem wpatrując się w sufit.
–
Żałosne koszmary – powiedział Snape, stając nad dziewczyną.
Chwycił
ją za podbródek i zmusił tym samym, by spojrzała mu w oczy. Z jej oczu spływały
łzy.
–
To jest twój najgorszy koszmar? Naprawdę tylko tego najbardziej się obawiasz?
–
Jak widać mam wyższe priorytety niżeli tylko moc – powiedziała, krzywiąc się.
Miała
już dość, ale nie chciała tego po sobie pokazać. Była Gryfonką. Odwagę miała we
krwi.
Severus
westchnął. Siedzieli w tym lochu już prawie cały dzień. Pewnie poza podziemiami
słońce już dawno chyliło się za horyzont. Czarodziej niedbale machnął różdżką.
Pasy trzymające dziewczynę puściły, a ona sama upadła z hukiem na podłogę. Była
wykończona. Nie miała siły się podnieść. Jednak wola walki, którą miała we krwi
była silniejsza od zmęczenia i bólu, który rozdzierał każdą komórkę jej ciała.
Wzięła się w sobie. Oparła stanowczo dłonie na podłodze i zaczęła się podnosić.
–
Co ty robisz głupia dziewczyno? – warknął Severus, widząc jak Hermiona starała
się o własnych siłach podnieść się na równe nogi.
–
Wstaję, nie widać? – powiedziała głośniej niżby chciała.
Snape,
kręcąc głową, uklęknął przy niej i zaczął recytować formułki zaklęć
leczniczych, które złagodziły ból i rany nie wyrządzone przez magię. Hermiona usiadła
i spojrzała na ręce. Nadal całe ciało ją bolało. Nie potrafiła zliczyć ile razy
dzisiaj dostała Cruciatusem. Spojrzała na oprawcę.
–
On ci kazał, prawda? – spytała beznamiętny głosem.
–
Nie powinno cię to interesować.
–
Chyba oszalałeś, że po tym wszystkim, co mi zafundowałeś nie będę oczekiwać
odpowiedzi. Więc gadaj – powiedziała, niemalże krzycząc.
–
Tak, kazał mi sprawdzić ile jesteś w stanie znieść, a jeśli byś się złamała i
zaczęła błagać bym przestał…
–
Wybacz, że odebrałam ci główną atrakcję – powiedziawszy to, wstała rozmasowując
nadgarstki.
Spojrzała
na stół. Zauważyła, że w jednej ze skrzyń są różne fiolki. Podeszła do niego i
wyjęła jedną. Drugą ręką sięgnęła po tępy nóż i zwinnym ruchem rozcięła sobie skórę
na przedramieniu. Przyłożyła szklane naczynie do sączącej się rany. Gdy te się napełniło,
przycisnęła ranne ramię do piersi a fiolkę rzuciła Severusowi.
–
Z pozdrowieniami dla Voledmorta – powiedziała i wyszła z lochu.
Znała
drogę powrotną. Musiała już z stamtąd wyjść. Czuła, że jeśli pozostanie tam chwilę
dłużej to zwymiotuje lub straci przytomność. Szła tak korytarzami, które
pamiętała i dotarła do schodów pnących się ku górze. Wyjście. Nawet nie miała
siły się uśmiechnąć. Prawą ręką podtrzymując się ściany zaczęła wędrówkę ku
górze. Gdy dotarła do drzwi oparła się o nie klnąc pod nosem. Zapomniała, że
były magiczne. Nie mając nic lepszego wyszeptała alohomora, jakież było jej zdziwienie, gdy drewno ustąpiło.
Uradowana pchnęła drzwi. Za nimi wpadła na kogoś z takim impetem, że znalazła
się na podłodze, przygniatając kogoś.
–
Hermiona? – Dziewczyna otwarła oczy,, słysząc znajomy głos. Poczuła ulgę,
widząc znajome blond włosy. – Co ty tu robisz? I jak ty wyglądasz? – Chłopak
zaczął podnosić się z podłogi i silnym ruchem rąk pomógł przyjaciółce wstać.
Spojrzał
na nią i na jej krwawiące ramię.
–
Widzę, że dął ci wycisk – westchnął, o nic nie pytając. – Chodź. Trzeba to
opatrzyć.
***
Ferie
świąteczne skończyły się tak szybko jak nadeszły. Tłum uczniów czarodziejskiej
szkoły Hogwart stał na dworcu King’Cross na peronie 9 ¾. Wśród tych
roześmianych twarzy były trzy, które były nad wyraz poważne. Zielone oczy
obserwowały dokładnie każdego. Błękitne patrzyły opiekuńczo na dziewczynę,
której spojrzenie było puste i pozbawione pewnej iskry.
–
Na pewno dobrze się czujesz? – spytał Draco, nachylając się nad uchem Hermiony.
–
Tak, mógłbyś już skończyć i zachowywać się normalnie? – spytała buntowniczo,
patrząc na niego. – Lepiej się skup na tym, by nikt się nie połapał, że ta cała
Francja i mój pobyt u rodziców to totalna ściema.
–
Ale ty drażliwa jesteś – westchnął Malfoy, szturchając Harry’ego w bok. – Idą –
powiedział.
Harry
wystawił głowę ponad tłum i zauważył zmierzających powoli w ich kierunku Freda,
Georga, Ginny i wlokącego się za nimi Rona. Ten ostatni, gdy tylko ich ujrzał
zaczepił młodszą siostrę i od razu ruszył w kierunku pociągu.
–
Jak ferie gołąbeczki? – spytał Fred, podchodząc do Ślizgonów.
–
Dobrze. Harry’emu zasmakowały żabie udka.
–
U, ohyda – powiedziała Ginny, która właśnie skończyła wymieniać uściski z
Hermioną.
–
Gdzie reszta Ślizgonów? – spytał George.
–
A co ja ich niańka? – spytał Draco, krzyżując ręce na piersi.
–
Nie, ale nie bez powodu zwą cię Księciem Slytherinu, prawda? – zaśmiała się
Hermiona, obracając się za siebie, by spojrzeć na blondyna.
Ten
tylko pokręcił głową z cynicznym uśmiechem.
Podczas
gdy George, Ginny, Harry i Draco przekomarzali się, czekając na resztę
przyjaciół, Fred podszedł niepewnie do Gryfonki o brązowych włosach. Hermiona
spojrzała nieśmiało na chłopaka.
–
Cześć – wyszeptała tak, że tylko on mógł ją usłyszeć.
–
Nie mogłem się doczekać końca ferii – powiedział.
–
Uwierz mi, że ja też – powiedziała szczerze czarodziejka.
Niestety
tylko ona doskonale wiedziała jaki był prawdziwy powód chęci wrócenia do szkoły.
Po chwili jednak pokręciła głową, chcąc pozbyć się przykrych wspomnień z umysłu.
Fred pogładził policzek dziewczyny, odgarniając przy tym niesforny kosmyk
włosów. Hermiona spojrzała w jego orzechowe oczy. Korzystając z zamieszania
jakie panowało na dworcu podeszła bliżej Freda i unosząc się lekko na palcach, musnęła
ustami wargi rudowłosego.
–
Milo cię widzieć, Fred – powiedziała, rumieniąc się.
–
Ciebie też – odparł i zerknął ponad głowy. – O, Ślizgoni idą – powiedział do
Draco.
Blondyn
tylko obrócił się z uśmiechem. Ku nim zmierzali
Nott, Pansy, Crabbe oraz Goyle z Blaisem na czele. Ten ostatni jednak nie był
zbytnio zainteresowany przyjaciółmi a pewną rudowłosą dziewczyną, którą od
pierwszych chwil na dworcu wypatrywał w tłumie. Mijając Harry’ego i Draco ze
zwykłym cześć podszedł do Ginny i
bezpruderyjnie wpił się w jej usta.
Reszta stała oniemiała, patrząc na tą szokującą dla nich scenę.
–
To z nim pisałaś listy przez całe ferie? – krzyknął George na całe gardło.
oooo... peron-uroczo : ) trochę mało związku Harrego i Draco :( nie mogę się doczekać następnego rozdziału : )
OdpowiedzUsuńWENY ;*
Magnolia
Cieszę się, że Hermiona się nie złamała ( cały czas miałam cichą nadzieję, że tak właśnie będzie) Co prawda ja bym trochę bardziej opisała tortury Miony ( zła ja xD ) ale tak jak jest, też jest bardzo dobrze :P
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale podobała mi się scena ze Scabiorem :)
No a peron wymiata! Ginny i Blaise <3
Brakowało mi trochę pary Harry i Draco, no ale w jednym rozdziale nie można mieć wszystkiego.
Życzę dużo weny!
Pozdrawiam :D
Cruciatrus
Skończyłam :) jestem nową czytelniczką twojego blooga :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam drarry... a to u ciebie jest wspaniałe :)
bardzo fajny bloog, ja też prowadzę swój, ale nie jest o HP
jeak chcesz, to zapraszam - http://koniecmojegoswiata.bloog.pl/
Nie będę pisała jakie to wspaniałe i wgl, bo pisałam to pod poprzednimi rozdziałami, za to wytknę ci dwie wady tego opowiadania:
OdpowiedzUsuń1) za krótkie rozdziały (no nie rób nam tego XD)
2) za mało drarry w tym drarry :C
Lubię twoje opowiadanie, ale o wiele bardziej podobały mi się poprzednie rozdziały, które były bardziej drarrowe :D Od pewnego czasu baaardzo mi tego brakuje :(
harrypotterisrebrnaprawda.blogspot.com
Wiem w Hogwarcie postaram się to nadrobić, sama tęsknie za moimi zakochańcami :) No ale założeniem tego opo nie był tylko i wyłącznie związek Harrego i Draco :)
UsuńOstatnio narzekałam, że się popsuło. Dziś jestem zachwycona
OdpowiedzUsuńRozdział Smoczych uczuć :) Zapraszam!
OdpowiedzUsuńPs. Miałam Cię informować, więc jestem :]
Pierwsze zdania to dwa różne czasy. Nie rób tak :)
OdpowiedzUsuń*czarodziejkom* nie jestem powna na 100%, ale chybq powinno być "ą" na końcu
*Potter'a* bez apostrofu
*kobietom* to samo co wyżej
Borze, ja myślałam, że on ją walnie Cruciatusem, a to tylko legilimencja?
*warknął Seberus* hm...
Czy ten rozdział jest krótki? Według mnie - nie. Lepiej dodawać krótsze rozdziały, a częściej. Czy jest za mało Drarry w tym Drarry? Również nie. Gdybyś ciągle opisywała jak to Draco kocha Harry'ego i jakież to cudowne są jego oczy to opowieść byłaby strasznie nudna i monotonna. Dodatkowe romanse: Ginny i Blaise'a oraz Hermiony i Freda dają całej opowieści smaczku i sprawiają, że chce się chętniej czytać. Mnie zawsze było, jest i będzie odrzucać Drarry. Czytam to właśnie ze względu, że nie skupiasz się tylko i wyłącznie na relacji Harry - Draco. No i poza tym masz świetny styl pisania, więc poczytałabym nawet 30-sto stronicowy referat na temat fizyki kwantowej, jeżeli byłby napisany przez ciebie. Także więc pisz o tym co lubisz ;D
Ściskam i przesyłam paczkę z twoją tygodniową porcją weny.
Hej :)
OdpowiedzUsuńZgłosiłaś się do oceny na niebieskim-piore.blogspot.com do Papryczki Chili. Niestety, prawdopodobnie wkrótce nas opuści, a ja mam jednego bloga w kolejce. Mam nadzieję, że ocenę wystawię do końca miesiąca i jestem zainteresowana oceną Twojego bloga. Jeśli nie masz nic przeciwko, przerzucę Cię do mnie :) Przeczytałam trochę o Twoim blogu i wydaje mi się ciekawy.
Czekam na odpowiedź i pozdrawiam,
Forfeit ;d
A już myślałam, że dowiem się po co była krew. Jestem ciekawa co Voldek wymyśli dla Hermiony.
OdpowiedzUsuńWczoraj w nocy wróciłam do domu i dopiero dzisiaj znalazłam czas by skomentować rozdział. Serio myślałam, że już go skomentowałam! Tak czy inaczej.... AHha końcowa scena świetna! I to jak Blaise wpił siew usta Ginny, widocznie nie lubi czekać :D No i Hermiona i Fred wreszcie się zobaczyli po feriach. Gdyby Fred dowiedział się, co się z nią działo...
OdpowiedzUsuńJuż lecę czytać kolejny rozdział!
A mnie juz szczerze nudzi Drarry ;/ Ja tam bym wolala więcej Ginny i Bleisa ( Zapomnialam jak sie to pisze xd ) i Miony z Fredziem :D Oraz oczywiście Voldzia z Bellą :D A najbardziej mnie ciekawi,jak teraz Hermiona bedzie sie zachowywać w stosunku do Severusa :D Ahh :D Moje okropne marzenia :D Haha :D
OdpowiedzUsuńŻycze dużo weny bo opowiadania Twoje bardzo wciągają :D Wczoraj zaczęłam je czytać od 20:00 od początku a skończyłam o 02:00 na 31 rozdziale :D Dziś od 10 czytam ZNOWU kolejne rozdziały :D Hah.. Moja mama juz sie na mnie wydarła,czemu wieczorem tyle na telefonie siedze :D Haha :D Jeszcze raz życze duuuużo Weny :D
~ Mrs. Snape`owa x D
Hermiona jak na prawdziwą Gryfonkę przezwyciężyła strach i nie poddała się. Podziwiam ją za to, na koniec powiedziałabym nawet, że nie zachowała się podobnie do siebie. Georg, głośniej to już się nie dało, co? Eh, to normalne, ale jakim prawem masz czelność przerywać właśnie w takim momencie? Jakim? Czekam na odpowiedź i liczę, że mnie zadowoli.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńHermiona okazała się silna osobą, hahha wjście Zabiniego i pocałowanie Ginny rewelacja, musza uważać na Rona bo nie wiadomo co ten wymyśli...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
"To właśnie tu, Hermiona Granger miała zostać poddana przeróżnym okropnościom, które miały wykazać jaką jest czarodziejkom." czarodziejką chyba.
OdpowiedzUsuń