Hermionę
zbudziły promienie zimowego słońca, wpadające przez nie zasłonięte okno.
Dziewczyna zmrużyła oczy i zamruczała z niezadowolenia. W pierwszej chwili zapomniała
gdzie była i pod czyim dachem spała. Sen dawał jej ukojenie. Mogła zapomnieć. Nagle
gwałtownie usiadła na łóżku. Przypomniała sobie. Szczupłe ręce objęły kolana, a
twarz, którą oparła na miękkim materiale kołdry zasłonił wodospad brązowych
włosów.
–
A już myślałam, że to był zwykły koszmar – wyszeptała sama do siebie.
Wiedziała,
że musi wstać. Snape poprzedniego wieczora powiedział jej wyraźnie, że
przyjdzie po nią o rano. Z ociąganiem wyszła z łóżka i podeszła do kufra, by znaleźć
coś co będzie pasowało do jakże nieprzyjemnego towarzystwa. Nie mając pojęcia
jak powinna wyglądać i zachować w tym domu, wyjęła czarną pelerynę zapinaną na
srebrne guziki, czarną koszulkę i pasujące do tego sztruksowe spodnie. W
pospiechu pobiegła do łazienki by się odświeżyć. Po nie całych dwudziestu
minutach wyszła z zaparowanego pomieszczenia ubrana, poczesana i rozbudzona.
–
Na Merlina! – krzyknęła na całe gardło, gdy spostrzegła postać odzianą w czerń,
siedzącą na jej niepościelonym łóżku.
Snape
nie uraczył młodej dziewczyny nawet spojrzeniem. Wpatrzony był w zeszyt, który Hermionie wydawał
się być bardzo znajomy. Nagle jej wyraz twarzy zmienił się z szokowanego na wyrażający
wściekłość. Mocnym krokiem podeszła do nauczyciela i wyrwała mu notatnik z rąk.
Czarne oczy spojrzały na dziewczynę z politowaniem.
–
Ciekawa lektura, Granger.
–
Nie nauczono cię, że nie wolno wtykać nosa w cudze rzeczy?! – warknęła
złowieszczo, patrząc na czarnowłosego
czarodzieja.
Severus
zbył to pytanie sarkastycznym uśmiechem i wstał z miejsca.
–
W tym świecie, nie ma czegoś takiego jak prywatność – powiedział, nachylając
się nad nią.
Hermiona
stała wyprostowana z grymasem niezadowolenia na twarzy. Poczuła zapach perfum
nauczyciela, gdy ten się nad nią pochylił. Zdziwiła się, że zapach ten był
przyjemny i subtelny, nie drażniący nozdrzy. Spojrzała na niego już łagodniej.
–
Mogę spytać czego szukałeś w moim pamiętniku? – spytała, wymachując fioletowym
zeszytem.
Nie
czekając na odpowiedzieć skryła swój sekret głęboko na dnie kufra. Gdy tak na klęczkach
układała rzeczy, słyszała jak Snape przechadzał się po pokoju.
–
Musiałem się upewnić, że masz czyste zamiary. Jak wiesz, Voldemort słynie z
nader genialnych zdolności leglimencji. Na szczęście twoje zapiski utwierdziły mnie
w przekonaniu, że tak naprawdę jesteś zwykłą, rozkapryszoną dziewuchą –
odpowiedział, splatając dłonie za plecami. – A teraz pozwól, że zajmiemy się
tym, czym mamy się zająć – westchnął wskazując drzwi.
Gryfonka
wstała niezadowolona. Czuła, że ten dzień będzie bardzo długi.
***
–
Chcesz mi powiedzieć, że swoją teorię opierasz na nic nie znaczącej gadce
Weasley’a? – Remus Lupin patrzył na najdroższego przyjaciela z niedowierzaniem
i rozbawieniem w oczach.
Podczas,
gdy reszta członków Zakonu Feniksa dobrze się bawiła na śniadaniu przygotowanym
przez Molly, Syriusz postanowił wyciągnąć
Lunatyka na piętro, by podzielić się z nim swymi hipotezami.
–
Przecież Ron, nie kłamałby w takiej sprawie. Poza tym nawet Moody uważa, że ta
cała sprawa z Francją jest mocno podejrzana.
–
Moody widzi wrogów tam gdzie ich nie ma. Własną matkę wtrąciłby do Azkabanu,
gdyby ta przesoliła mu zupę – powiedział już wytrącony z równowagi Remus,
chodząc po pokoju Syriusza to w jedną, to w druga stronę. – Posłuchaj mnie,
Syriuszu. – Lupin zwrócił miodowe oczy ku przyjacielu. – Ron nigdy nie lubił
Dracona. Mam pełną świadomość tego co działo się przez ostatni semestr w
Hogwarcie. Harry pisał listy nie tylko do Ciebie. Zrozum. Oni się kłócili do
tego stopnia, że chłopak musiał zmienić przydział. Wydaje mi się, że jest to
dość poważne, nie sadzisz? A jeśli mi nie wierzysz pogadaj z resztą dzieci
Weasley’ów. Sami ci powiedzą jak było. Ja zdania nie zmienię. Jeśli Harry i
Draco są Śmierciożercami to ja równie dobrze mogę być dementorem.
Animag
stał pod ścianą ze ściągniętymi brwiami. Ręce miał skrzyżowane na piersi, a
wzrok utkwiony w oknie. Myślał i to gorączkowo.
–
Sam w jakiś sposób wiem, że jest to niemożliwe. Z drugiej strony, czemu chcieli
zostać w Hogwarcie?
–
Syriusz, zabiłeś Draconowi ojca. Chłopak sam wstąpił do Zakonu, wiedział jakie
mogą być tego konsekwencje. Lucjusz jaki był taki był, ale nadal był ojcem
Draco. Nie wydaje ci się, że musi trochę odetchnąć? – Lupin tracił już cierpliwość
do tej rozmowy.
Black
potarł dłonią zmarszczone czoło, po czym westchnął.
–
Jednak mimo wszystko mam złe przeczucie.
–
Co jak co, ale to raczej z nas dwóch, to ty powinieneś być tym, który broni
Harry’ego do końca. To ty jesteś jego ojcem chrzestnym, to ty powinieneś mu
pomagać we wszystkim, spełniać nawet głupie i absurdalne proś…
–
Czekaj! – Syriusz gwałtownie przerwał przyjacielowi, podnosząc rękę do góry.
Spojrzał
przerażonym wzrokiem na Remusa. Wilkołak starał się zrozumieć o co mogło chodzić
staremu druhowi, jednak widział już w jego oczach, że nie było to nic dobrego.
–
Jak się nazywał tek dzieciak, który zmarł w noc duchów wraz ze swoja
dziewczyną? – spytał czarnowłosy czarodziej.
–
Smith? Zachariasz Smith? Chyba tak, należał do Hufflepuff’u o ile mnie pamięć
nie zawodzi.
–
Chefsiba Smith… Hufflepuff… zadanie. – Myślał Syriusz, chodząc w kółko.
Przystanął
w miejscu i z grozą spojrzał na Lupina.
–
Harry prosił mnie przed Halloween, bym poszukał dla niego potomków rodu Helgi
Hufflepuff, napisałem mu, że ostatnimi z rodu prawdopodobnie są Smith’owie. Później
ginie ten chłopak…
–
To jeszcze niczemu nie dowodzi – powiedział Remus poważnym tonem. – Zostaw to w
spokoju. Spekulacje do niczego nie prowadzą. Tak samo słowa Rona –
powiedziawszy to, wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
W
korytarzu trafił na rudowłosego szesnastolatka, który stał w niedalekiej odległości
od sypialni Black’a. Spojrzenia dwóch czarodziei spotkały się. Remus podszedł
do młodego chłopaka i położył mu dłoń na ramieniu.
–
Nie siej chaosu tam, gdzie jest niepotrzebny, Ron.
–
Myślisz, że kłamię tylko po to, by dokopać Draco? – spytał Ron, patrząc prosto
w oczy Lupina. – Wiem, co widziałem. Nikt mi nie w mówi, że było to spowodowane
obrażeniami. Tak samo czuje, tu – w tym momencie klepnął się pięścią w pierś –
w środku, że zapomniałem o czymś cholernie ważnym. O czymś, co dotyczy także
Hermiony. No, ale kim ja jestem by mi wierzyć, prawda? Zwykły dzieciak, który pokłócił
się z przyjacielem – prychnął, i odszedł w swoją stronę, mijając po drodze
swoich braci.
–
Witamy, profesora – powiedzieli chóralnie.
Fred
obrócił się za Ronem.
–
A temu co?
–
Miejcie oko na brata, dobrze? – powiedział Remus, nie racząc odpowiedzią
jednego z bliźniaków. Oboje tylko spojrzeli po sobie i pokiwali głowami na
znak, że się zgadzają.
–
Wybaczcie chłopcy, ale wypadłoby coś zjeść. Wasza matka nie wypuści mnie stąd
dopóki nie opróżnię talerza.
Oboje
rudowłosych młodzieńców patrzyło za schodzącym po schodach Lupinem.
–
Wiesz co, George?
–
Tak, Fred?
–
Mam wrażenie, że nasz kochany braciszek stara się przeciwstawić każdego
przeciwko Harry’emu.
– Tylko, że Ron pominął jeden ważny detal –
odparł George, patrząc na brata. Widząc jego pytające spojrzenie dodał –
Wszyscy są po stronie Harry’ego.
***
–
Gdzie mnie prowadzisz? – spytała dziewczyna, podążająca za jej przewodnikiem w
postaci Severusa Snape’a.
–
Nigdy nie powiedziałem, że jesteśmy na „ty”, Granger – odburknął nie na temat.
Hermiona
westchnęła i postanowiła się już więcej nie odzywać. Wiedziała tylko tyle, że
schodzili coraz niżej. Zeszli z drugiego piętra, minęli pierwsze oraz poziom
główny. Później przeszli przez cały parter na drugi koniec ogromnego domu. Tam
Snape otwarł czarne drzwi, które najwyraźniej otwierały się na dane zaklęcie,
gdyż nie posiadały ani klamki, ani dziurki na klucz. Znaleźli się w wąskim tunelu,
który prowadził w dół. Ściany oświetlały pochodnie, które wcale nie dodawały
uroku temu miejscu. Wszędzie zwisały gęsto utkane pajęczyny. Po ścianach korytarzy
spływały krople wody, a przy posadzce dawało się zauważyć pleśń. Hermiona pomyślała,
że bylo w jakichś lochach, bo innego słowa na te miejsce nie mogła znaleźć.
Zero okien. Powietrze stało w miejscu. Z jednej strony było chłodno, z drugiej
duszno. Zewsząd czuć było zapach stęchlizny wymieszany z inną, do tej pory
nieznaną dziewczynie wonią.
Gdy
wyszli z tunelu dopiero wtedy Hermiona uświadomiła sobie, co to był za zapach.
Znajdywali się w dość dużym pomieszczaniu. Na podłodze leżały poprzecinane
sznury, tak jakby poprzedniej nocy kogoś tu więzili. Dziewczynę przeszedł zimny
dreszcz, gdy zauważyła, że posadzka cała umazana była w krwi. Poczuła skurcz żołądka.
W tamtym momencie dziękowała sobie w duchu, że nic nie jadła. Severus spojrzał
na czarodziejkę, która momentalnie zbladła.
–
Pewnie zastanawiasz się czyja to krew? – spytał jak zawsze obojętnym tonem. –
Więc cię uświadomię – powiedział, podchodząc do dziewczyny.
Chciał
ją złamać, zobaczyć ile była w stanie znieść. Jeśli wytrzyma, i po tym
wszystkim nie załamie się psychicznie to może się okazać pomocna ze swoją
inteligencją.
–
Harry Potter stał się Śmierciożercą.
Brązowe
oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Nie widząc, co powiedzieć zaczęła obchodzić
pomieszczenie, blisko ścian, tak by nie wdepnąć w śliską maź, która wydzielała
niepowtarzalny odór. Dziewczyna zatkała sobie dłonią usta i nos, by w
jakikolwiek sposób nie wdychać smrodu rozkładającej się krwi.
–
Jak sama pewnie wywnioskowałaś, Śmierciożerca to ładne ujęcie kogoś kto żywi się śmiercią, lub napawa się śmiercią. Myślałaś, żeby się
stać jednym z nich, wystarczy pocałować Czarnego Pana w tyłek, o nie. Trzeba zabić,
bez skrupułów rzucić klątwę, która w jednej sekundzie odbiera czyjeś życie.
Hermiona
słuchała każdego słowa. Kodowała sobie w pamięci wszystko, co mówił jej Snape.
Nie wiedziała czemu, ale chciała wiedzieć, chciała rozumieć, poznać zwyczaje
tych, których Zakon miał za wrogów. Jak do tej pory nikt nie spełnił jej wyobrażeń.
Potężny Lord Voldemort, którego maiła za drania bez serca, okazał się być
potężnym czarodziejem z przerostem ambicji.
–
Właśnie tu, Harry Potter, zabił trzy osoby.
–
Trzy? – spytała zszokowana Gryfonka. – Trzy osoby? – pokręciła z niedowierzania
głową. – To szaleństwo, ale skoro to była Avada… to skąd ta krew? – spytała
sama nie wiedząc, czy chciała to wiedzieć.
–
Poznałaś już Fenrira, prawda? – zaśmiał się Snape. – Jest przydatny, gdy trzeba
się kogoś pozbyć. Ma w sobie tyle siły i furii, że bez problemu wyrywa ramiona
i nogi z korpusu.
–
Przestań – powiedziała, zatykając sobie usta.
–
Witaj w prawdziwym świecie, dziewczyno. Tu nie latają motyle i nie kwitną
kolorowe kwiatki. A teraz chodź, mamy mało czasu, a tak wiele do zrobienia.
***
TRZY GODZINY WCZEŚNIEJ,
POSIADŁOŚĆ VOLDEMORTA
Postać
z wężowym obliczem stała przy oknie. Prezentowała się nader majestatycznie w
idealnie skrojonych, czarnych szatach. Żółte oczy wpatrywały się w przestrzeń
poza oknem, wszystko było spowite przez biały śnieg. Tom Riddle trzymał w
dłoniach kryształową szklaneczkę wypełnioną bursztynowym płynem, który był
cierpki w smaku lecz rozgrzewał wnętrzności. Z błyskiem w oku i z uśmiechem na
ustach zwrócił swe szaro-blade oblicze w stronę wiernego sługi, Severusa
Snape’a.
–
Zastanawiasz się pewnie, po co wezwałem cię o tak wczesnej porze? – spytał
charakterystycznym szorstkim głosem.
Czarnowłosy
mężczyzna spojrzał leniwie na złoty zegar, który wisiał na ścianie. Metalowe
wskazówki wskazywały w pół do szóstej rano. Za oknem było jeszcze ciemno, lecz
słońce powoli wyłaniało się na wschodzie.
–
Zapewne chodzi o Granger, Panie?
–
Pannę Granger, Severusie – poprawił go Voldemort, który oparł się o parapet. –
Naucz się podstaw manier, mój drogi. Może i jest szlamą, ale jest również moim
gościem, więc okaż jej szacunek, gdy ze mną rozmawiasz.
–
Oczywiście. Proszę o wybaczenie. – Severus pochylił głowę jak zbity pies.
–
Do rzeczy. Chcę byś ją dla mnie sprawdził. Chcę się dowiedzieć jak wiele jest
znieść jej osoba. Jaką posiada psychikę i umysł. Wiem, że jest ponad
przeciętnie inteligentna. Draco mi o niej opowiadał.
–
Mam ją przetestować pod jakimś odpowiednim kątem?
–
Tak. Postaraj się ją złamać, tak by błagała o litość, a nawet o śmierć. Jeśli
tak się stanie to zwyczajnie ją zbił i pobierz krew. Z takich osób nie ma
żadnego użytku.
–
A jeśli się nie złamie?
–
To wtedy ja zadecyduję o jej losie. Możesz odejść. – Oblicze Czarnego Pana znów
zwróciło się do okna, by móc podziwiać cud natury, jakim był wschód słońca.
Czuję się winna, pisząc komentarz dopiero teraz. Przeczytałam wszystkie rozdziały, jednak nie chciałam pisać z anonima. Grr.. nie lubię tak. Założyłam sobie nowe konto, bo poprzednie kojarzą mi się z nieudanymi blogami, mojego autorstwa. No cóż, kobieta( a raczej kobietka) zmienną jest ;p Teraz jestem. Informuję, że szalenie podoba mi się Twoja historia. Zupełnie inna. Nie postępujesz według kanonu. To jest właśnie najlepsze! Trzymaj tak dalej.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Hermiona przetrwa i udowodni, że jest prawdziwą dziedziczką Gryffindora. Chociaż.. nie, nie mam nadziei, jestem tego pewna!
Jestem zła i liczę na to, że Zakon szybko nie zacznie podejrzewać Draco i Harry'ego ;d
Czekam z niecierpliwością, aż "goście" Voldzia wrócą do Hogwartu. No dobra.. Czekam na to, aż Hermiona zobaczy się z Fredem! Moja ulubiona para, ach..
Nie mogę się skupić nad tym postem. Wszystko zapomniałam, co chciałam napisać! No to... życzę weny, weny i jeszcze raz weny! :*
PS. Nie chcę się czepiać, ale moim zdaniem pisze się "Gryfonka", zamiast "Gryffonka". Nie wiem do końca, muszę się jeszcze upewnić.. :))
Mi się wydaje, że skoro jest Gryffindor to pisze się Gryffon i Gryffonka. Sama nie jestem pewna. Osobiście wydaje mi się, że obie wersje są poprawne :)
UsuńDziękuję za słowa uznania i serdecznie zapraszam do zapoznania się z mymi pozostałymi historiami :)Linki są dostępne po lewej :) Kto wie, może tez przypadną Ci do gustu? )
Pozdrawiam.
Sprawdziłem właśnie. Gryfon przez jedno f jest poprawne i to chyba jedyna wersja. Dotychczas popełnialam własnie ten błąd. Na innych stronach zaczęłam spotykać Gryfon i tak już piszę.
UsuńWczoraj wieczorem przeczytałam Klątwę... W kolejnym poście na pewno skomentuje. Teraz byłoby dość trudno. Najlepiej w chwili okiełznania emocjami po przeczytaniu ;p
Więc czekam wytrwale. - Riveen(brak czasu na zalogowanie na komórce ;d)
Postanowiłam, że skomentuję kiedy już założę konto, ponieważ, istotnie, pisanie jako anonim jest szalenie irytujące.
OdpowiedzUsuń~Anastazja
woooooooow... po prostu brak słów :) uwielbiam "dobrego Toma", ale bezdusznego Harrego w związku z Draco po prostu kocham <33. Twoje opowiadanie idealnie wpasowuje się w moje gusta. to jest to czego szukałam na całej reszcie blogów. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. mam nadzieje, że zrobisz nam jeszcze jedną niespodziankę w tym tygodniu ;p
OdpowiedzUsuńWeny !
Magnolia
Śledzę Twojego bloga ;3
OdpowiedzUsuńBrak mi słów jak zawsze... :d
I jeszcze ta muzyka w tle świetnee :D Czekam na więcej ! ;]
W wolnej chwili zapraszam do mnie ;P
Życzę weny i Pozdrawiam~
Końcówka mi się podoba. Hermiona może się przydać dla Voldemorta. Miło by było, gdyby miał dla niej jakąś misję. Z przykrością stwierdzam, że Twoje pierwsze rozdziały o wiele bardziej mi się podobały niż obecne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA mogę spytać czemu Twoja opinia się zmieniła? Wiesz, każde uwagi zawsze biore pod uwagę więc jeśli masz jakieś aluzje do opowiadania to pisz smiało. Jeśli nie będa zbytnio kolidowac z historia to na pewno wdrążę je do opowiadanie :)
UsuńPo prostu były jakoś ciekawsze.. Ale doskonale rozumiem, że zawsze jest taki słabszy moment, by potem mogło być lepiej :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle bosko!! <3 <3 Zazdroszczę wyobraźni... Ale Herma nie zginie (raczej), bo przecież była sonda... więcej osób wybrało Rona... No, nie wiem ale ja się o Hermionkę nie martwie jak na razie... ;D
OdpowiedzUsuńNa poczatku myślałam, że w rozdziale pojawi się również wzmianka o Fredzie, ale jestem zachwycona :D Hermiona...mam nadzieję, że przetrwa tą próbę i udowodni, że jest warta. Rozbawiła mnie wizja Severusa truchlejącego przed Mrocznym Panem w pozycji ala "zbity pies" :D Ale skoro sam Voldemort dowiedział się od Dracona, że ona może okazać się przydatna ze swoją inteligencją, więc chyba mogę przestać się o nią martwić:)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały!
Weny, weny i weny!
Buziaki!
Cały czas przed oczami widnieją mi te lochy. Scena jak z horroru, ten zapach...czuję go jakbym stała tuż obok. Trochę mnie to przeraża, nawet bardzo. Syriusz zaczyna kombinować i podoba mi się to. Pytanie tylko czy razem z Ronem uda im się zdziałać coś w tej sprawie. Ich dwójka na resztę czarodziei, nie wydaje mi się. Przy czym Remus zawzięcie trzyma stronę Harry'ego. Nawet nie wie jak bardzo się, co do niego pomylił. Hermiona okaże się prawdziwą, inteligentną Gryfonką i nie da się się tak szybko złamać. Chociaż, mogłoby się to dla niej okazać bardziej korzystne. Już sama nie wiem, co by było lepsze.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńciekawe co wyniknie z zamętu jaki sieje Ron, no i aby prawda nie wyszła na jaw, czyli Snape ma za zadanie przetestować Hermionę, jeśli się nie złamie to będzie żyć...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie