Za oknami Hogwartu padał śnieg. Obszerne błonia zaczął
pokrywać biały puch, zwiastujący coraz bliższą zimę. Zimowy nastrój udzielał
się wszystkim uczniom magicznej szkoły. Każdy chodził przygnębiony brzydką
pogodą.
W wieży Gryffindoru parę osób spędzało czas wolny w pokoju
wspólnym. Był weekend, uczniowie napawali się chwilą wytchnienia i możliwością
zrelaksowania w blasku kominka, w którym trzaskało palące się drewno.
Hermiona siedziała w sofie, oparta o ramię jednego z
bliźniaków Weasley. Jej szczupła sylwetka była szczelnie okryta za dużą na nią czerwoną
bluzą. Polarowy materiał pachniał Fredem, co przyjemnie drażniło je nozdrza.
Zadowolony z siebie Fred delikatnie gładził bujne
włosy Hermiony. Czasem zdarzały się takie dni, kiedy miał wrażenie, że dla
Hermiony był tylko odskocznią od Dracona, który stał się dla niej nieosiągalnym
snem. Ona upierała się, że z nim już definitywnie skończyła, ale Fred nie był
idiotą, miał rozum i, co najważniejsze, czujne spojrzenie. Widział, jak
Hermiona podążała wzrokiem za Malfoyem, gdy ten mijał ich na korytarzu,
rzucając zwykłe „cześć”. Nieodzownie u
jego boku kroczył Harry, który pomimo tego, że przeniósł się do Slytherinu, pozostał
w dobrych stosunkach z niektórymi przyjaciółmi.
Czekoladowe oczy spojrzały znad obszernej książki,
zwracając się ku górze. Hermiona uśmiechnęła się lekko do Freda, jednak nie był
to w pełni szczery uśmiech z tymi charakterystycznymi iskierkami radości w
oczach.
– Stało się coś? – spytał Fred, spoglądając na nią.
Ta tylko pokręciła głową. Najwidoczniej znudzona
lekturą, odłożyła księgę na sofę, i położyła się wygodniej, kładąc głowę na
kolana Freda. Ten poczuł dziwne uczucie w sercu. Wiedział, że jak na razie był
tylko i wyłącznie kimś w zastępstwie, ale mimo to nie chciał trzymać Hermiony
na dystans.Freda.
– O wszystkim i o niczym – odparł nad wyraz poważnym
tonem, na co dziewczyna zmarszczyła brwi.
– Nie chcesz, to nie mów – odpowiedziała, udając
urażoną.
Na parę znad Proroka Codziennego zerknął Ron z
głupkowatym uśmieszkiem.
– Z czego się śmiejesz? – spytał Fred z uniesioną
brwią.
Ron pokręcił głową, śmiejąc się pod nosem.
– Tak sobie pomyślałem, że udana z was para.
– Chyba w twoich snach, Ronaldzie – powiedziała
Hermiona, patrząc na przyjaciela z politowaniem.
Niczym oparzony, Fred wstał z kanapy, strącając Hermionę
ze swych kolan.
– Ej! – fuknęła.
Ron zaśmiał się donośnie, patrząc na tę – w jego
mniemaniu – zabawną scenę. Granger patrzyła za naburmuszonym Fredem odchodzącym
w stronę schodów.
– Cześć, Fred. – Ginny, która akurat mijała się z
bratem, posłała mu wesoły uśmiech, na co odpowiedział tylko skinieniem głowy. –
Co on taki wściekły? – spytała, wskazując kciukiem za siebie.
– Najwidoczniej kłopoty w raju – powiedział Ron, przyglądając się siostrze.
– A ty co się tak wystroiłaś? – spytał, zauważając jej niecodzienny strój.
Ginny upięła bujne, rude włosy z tyłu głowy w swobodny
koński ogon. Zgrabne nogi okrywały dobrze dobrane jeansy, które pożyczyła od
Hermiony. Pod żółtym sweterkiem zapinanym na złote guziczki można było zauważyć
zwiewną białą koszulkę.
– No, Ginny, wyglądasz świetnie – pochwaliła
przyjaciółkę Hermiona, patrząc na nią z podziwem.
– Wiem – odparła z uśmiechem. – A co się ciebie tyczy,
braciszku – zwróciła się w stronę Rona, mijając go po drodze do dziury w
portrecie – interesowanie się czyimiś sprawami nie wychodzi ci na dobre. – Ginny spojrzała na zegarek, znajdujący się
na jej ręce. – Cholera. Muszę lecieć, bo jeszcze się spóźnię. Nie czekajcie na
mnie – krzyknęła za siebie, wychodząc z pokoju wspólnego.
____
Harry Potter leżał na łóżku, przyglądając się z nudów
Mapie Huncwotów. Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, gdy spostrzegł, jak
wstęga z napisem Ginewra Weasley zniknęła za posągiem Jednookiej Wiedźmy. Harry
wiedział, że Blaise zaprosił młodą Weasleyównę na randkę do Trzech Mioteł. Nie
ukrywał, że ciekawiło go, jak się sprawy potoczą pomiędzy tą dwójką.
Harry leniwie obrócił się na lewy bok. W pokoju był tylko z Nottem, który siedział z nosem w
książce, tak zaczytany, że nawet mu nie przeszkadzał kosmyk czarnych, kręconych
włosów wpadający do oczu.
– Co czytasz? – spytał od niechcenia Harry.
Teodor z trudem podniósł wzrok na Pottera, lekko się
przy tym uśmiechając.
– Groźni mieszkańcy głębin – powiedział spokojnym
głosem. Widząc zdziwione spojrzenie zielonych oczu, dodał: – Wypożyczyłem z
biblioteki. – Wzruszył ramionami.
– Widzę, że jesteś Ślizgońskim odpowiednikiem
Hermiony. – Zaśmiał się Harry, podnosząc się z łóżka. – Ona też ciagle siedzi z
nosem w książkach.
– Tak, ale ja nie jestem kujonem – skwitował Teodor. –
Ja czytam dla czystej przyjemności. Nie rozumiem marnowania wolnego czasu na
wkuwaniu podręczników szkolnych – powiedział, po czym z powrotem zagłębił się w
lekturze.
Harry, nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić,
postanowił odszukać Malfoya, wszakże dawno nie byli sami. Kątem oka spojrzał na
rozłożoną mapę. Już po chwili jego czujny wzrok dostrzegł nazwisko lubego na
drugim piętrze, w towarzystwie Goyle’a.
– Wychodzę – rzucił od niechcenia w stronę Teodora, na
co ten tylko zareagował niezrozumiałym
mruczeniem.
_____
Hogsmeade było pełne czarodziei w różnym wieku.
Starsze osoby leniwie wędrowały pomiędzy
domostwami a sklepami w poszukiwaniu potrzebnego asortymentu. Wśród tego gwaru
i przyjemnego przedświątecznego zgiełku szła szybkim krokiem Ginny Weasley. Jej
miedziane włosy podskakiwały wesoło podczas nerwowego marszu. Nagle zatrzymała
się parę metrów od wejścia do Trzech Mioteł. Zaraz przy drzwiach dostrzegła Balise’a
Zabiniego. Przenikliwe spojrzenie brązowych oczu Blaise’a zatrzymało się na jej
postaci. Surowa twarz rozpromieniła się w lekkim uśmiechu. Ginny pokręciła z niedowierzania
głową i leniwie podeszła do czekającego na nią Ślizgona.
– Blaise. – Skinęła mu na powitanie.
Zabini odpowiedział tym samym gestem, nie wypowiadając
żadnego słowa. Po prostu szarmanckim ruchem ręki otworzył przed nią drzwi,
zapraszając do wnętrza gospody.
_____
Harry Potter szedł korytarzami Hogwartu ze spuszczona głową.
Za niedługo miały być święta, co znaczyło, że wyjedzie z Draconem, by spędzić
jakże uroczy bożonarodzeniowy czas pod dachem jednego z najpotężniejszych
czarnoksiężników na świecie. Nagle skronie Pottera przeszył okropny ból, a w
czaszce zabrzmiał głos Voldemorta.
Wiem, że
mnie słyszysz, Harry. Rozumiem też, że nie jest to przyjemna droga komunikacji,
ale musisz zrozumieć, że jedyna bezpieczna. Nie mogę się doczekać was obu, moi
drodzy chłopcy. Szczególnie, że mam dla ciebie specjalną niespodziankę, nagrodę
wręcz, bym powiedział. Oto kolejne zadanie, ale musicie je wykonać bezzwłocznie
do świąt. W innym wypadku spotka was kara. Ostatnio spisaliście się
wyśmienicie. Sądzę, że i tym razem będę mógł być z was dumny i zadowolony. Tym
razem potrzebuję kwri Godryka Gryffindora. Jego potomek jest uczniem Hogwartu –
nazywa się Granger.
Głos ucichł, a Harry siedział na posadzce oparty o
ścianę. Z jego czoła i skroni spływały strużki zimnego potu. Głowa pulsowała mu
przeraźliwie, nie pozwalając się skupić choć na chwilę. Minęło parę minut, nim
dotarł do niego sens słów Voldemorta. Źrenice rozszerzyły się niebezpiecznie, a
zielone oczy zmąciła furia. Czym prędzej Harry wstał z podłogi i biegiem rzucił
się do ostatniego miejsca, gdzie widział Draco Malfoya na mapie.
Biegł, nie patrząc za siebie. Mijał po drodze drzwi do
klas, gdzie często odbywały się jego zajęcia. Był wściekły, w tamtej chwili
rządziła nim niepohamowana złość na jedyną osobę w szkole, której ufał
bezgranicznie. W końcu go dostrzegł. Platynowe włosy zniknęły tuż za drzwiami
łazienki chłopców. Harry zwolnił kroku, nie chciał wzbudzać niczyich podejrzeń.
Niezauważalnym ruchem ręki wyjął z kieszeni spodni różdżkę. Zacisnął na niej
palce tak mocno, że zbielały mu kłykcie. Wszedł do środka, rozglądając się
uważnie po surowym pomieszczeniu. Zobaczył go przy umywalce, jak przemywał
twarz. Błękitne oczy rozszerzyły mu się ze zdumienia, gdy dostrzegły w
lustrzanym odbiciu ukochaną osobę celującą do niego z różdżki.
– Potter, co ty
robisz? – spytał spokojnie Malfoy, biorąc ręcznik do ręki.
Nie czekając na odpowiedź, otarł wilgotną twarz i
ostrożnie odwrócił się przodem do kochanka. Korzystając z tego, jak intensywnie
wpatrywały się w niego szmaragdowe oczy, wsunął szczupłą dłoń do kieszeni
spodni.
– Dobrze wiesz co, Malfoy – wysyczał niebezpiecznie
Harry. – Drętwota! – krzyknął ile sił
miał w płucach.
Zaklęcie trafiło w lustro znajdujące się za Malfoyem.
Draco uskoczył w samą porę, jednak kawałki roztrzaskanego szkła ugodziły go w
kark i plecy, raniąc bladą skórę. Draco nic z tego nie rozumiał. Nie wiedział,
czemu Harry go zaatakował. Do głowy przychodziły mu najróżniejsze myśli,
począwszy od tej, że zdradził jego i Czarnego Pana.
– Potter, porozmawiajmy! – krzyknął zza drewnianej
kabiny, która w tym momencie posłużyła mu jako schronienie.
– Nie mamy o czym. – Do uszu Dracona doszła odpowiedź
przesiąknięta goryczą. Usłyszał kroki odbijające się echem po pomieszczeniu. –
Myślałem, że ci zależy nie tylko na mnie, ale i na nich wszystkich. Tylko mydliłeś
mi oczy? – usłyszał pytanie, na które sam nie znał odpowiedzi.
Młody Malfoy czuł, że znalazł się w sytuacji bez
wyjścia. Nie chciał walczyć z Potterem, nie miał zamiaru.
Wychylił się ze swej kryjówki, starając się ocenić
sytuację. Dostrzegł go – Harry Potter stał na końcu pomieszczenia, cały kipiał
złością. Ruszył w jego stronę.
Draco, nie mając wyboru, machnął różdżką, nawet nie
wypowiadając formułki. Kula białego światła śmignęła nad Harrym, rozwalając
białe kafle za jego plecami. Draco zapomniał już, jaki Potter potrafił być
silny. Poczuł szarpnięcie w okolicach szyi. Potter zacisnął pięści na
kołnierzyku Malfoya. Uniósł go niebezpiecznie tak, że jego stopy zwisały parę
centymetrów nad ziemią. Gdyby w tamtej chwili oczy Harry'ego miały siłę rażenia
Avady on, Draco Malfoy, padłby już martwy.
– Ty draniu! – Potter krzyknął mu w twarz, pchając go
na zimną ścianę.
Draco syknął z
bólu, czując, jak pojedynczy odłamek lustra, który musiał się mu zawieruszyć na
koszuli, wbił mu się w skórę pleców.
– Uspokój się, Potter! – krzyknął już wytrącony z
równowagi Malfoy.
– Wiedziałeś o tym od samego początku?! – Harry,
wykrzykując pytanie, w przypływie gniewu z całej siły uderzył Dracona w twarz.
Draco parzył zdziwiony i rozgoryczony nagłym atakiem
Harry'ego. Odwrócił głowę w bok, wypluwając krew, która w momencie wypełniła mu
usta.
– Niby o czym?!
– Voldemort chce krwi Hermiony! – wykrzyczał Potter na
całe grało, pchając Malfoya na przeciwległą ścianę; nie obchodziło go to, czy
ktoś mógłby ich usłyszeć.
Stalowoniebieskie oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Harry
zaczął się uspokajać, widząc wyraz twarzy Malfoya. Draco postąpił parę kroków,
unosząc rękę do bolącej po uderzeniu w
kafelki potylicy.
– Chcesz mi powiedzieć, że zaatakowałeś mnie, nie
mając pewności? – wysyczał Draco wytrącony z równowagi.
Gotowało się w nim ze złości, która w Harrym spadła
już do zera.
– Ja pomyślałem tylko… – Nie dane było Harry’emu
skończyć.
Siła uderzenia odrzuciła jego twarz w bok, a w ustach
poczuł metaliczny posmak. Malfoy trzymał się za pulsującą pięść.
– Ty idioto! Zabiłbyś mnie, nie mając powodu!
Harry splunął szpetnie krwią na posadzkę. Nie miał za
złe Draconowi, że ten go uderzył. Bezpodstawnie zrobił mu krzywdę.
Spojrzenia Harry’ego i Dracona skrzyżowały się.
– Nigdy, ale to przenigdy nie naraziłbym świadomie
osób, na których mi zależy – powiedział cicho Draco. – Tyczy się to ciebie,
Hermiony, Freda, George’a, Ginny, Notta, Blaise’a, Goyle’a i wielu innych – powiedziawszy
to, osunął się na posadzkę.
Siedział tak z zadartą głową ku górze, wlepiając wzrok
w swego lubego.
– Nigdy bym cię nie okłamał. A za to – skinął głową na
rozwaloną wargę Pottera – nie mam zamiaru cię przepraszać.
_____
– A co, jeśli jestem zły i podły – spytał Blaise,
wlepiając oczy w twarz Ginny.
Ta zaśmiała się, podnosząc do ust szklankę soku
dyniowego.
– A może sama nie jestem ucieleśnieniem dobra –
odparła zadziornie, lustrując wzrokiem Zabiniego.
Blaise zaśmiał się dźwięcznie.
– Jesteś niemożliwa – powiedział, kręcąc głową.
Ginny westchnęła, spuszczając wzrok. Czuła, że czuła
sympatię do tego chłopaka, jednak nie było to coś, co mogłaby się rozwinąć w
coś więcej.
– Blaise, lubię cię – zaczęła niepewnie.
– Ale to nie to? – spytał, dokańczając za nią.
Ginny tylko pokiwała głową, rumieniąc się lekko.
– Naprawdę cię lubię, ale nie jestem typem osoby,
która po pierwszym spotkaniu postanawia się z kimś wiązać. Nie zrozum mnie źle.
Wolałabym, by nasze relacje na razie pozostały bez zmian. Co ma być, to będzie.
– Mnie to pasuje – powiedział, dopijając napój.
Widząc, że szklanka Ginny również została opróżniona, wstał od stołu. – Ale nie
odmówisz mi chyba piwa kremowego? – spytał z błyskiem w oku, na co Ginny kiwnęła
głową.
_____
Harry i Draco zaszyli się w Pokoju Życzeń. Próbowali
dojść do jakiegoś logicznego porozumienia. Wiedzieli, że nie mogą sprzeciwić
się Voldemortowi, że musieli wykonać zadanie. Pytanie brzmiało: jak to zrobić,
nie narażając Hermiony?
– Musimy jej powiedzieć – powiedział cicho Harry, nie
patrząc nawet na Dracona, który siedział w fotelu naprzeciwko niego.
Oboje byli wykończeni psychicznie i fizycznie.
– Tak, geniuszu. Już to widzę – prychnął Malfoy,
wstając gwałtownie z fotela.
Zaczął krążyć po pomieszczeniu, próbując jakoś
wyładować frustrację. Krążył wokół dwóch czarnych, wygodnych foteli, które
stały na puchatym brązowym dywanie. Oprócz tych mebli w pomieszczeniu ziała
pustka. Obaj młodzieńcy byli zbyt wykończeni, by wyobrażać sobie nie wiadomo
jakie wygody, gdy tu wchodzili. Nie mieli do tego głowy. Teraz liczyło się
tylko bezpieczeństwo Hermiony.
– Draco, to nie jest taki głupi plan – zaczął znowu
Harry, patrząc na zdarte knykcie. – Hermiona nam ufa. Jeśli z nią porozmawiamy,
powiemy jej prawdę, o tym, co jej grozi…
– A gdzie zamierzasz wpleść fakt, że gramy w drużynie
Voldemorta?
– Zaufaj mi.
_____
Hermiona siedziała na schodach prowadzących do
opuszczonej wieży Hogwartu, gdzie nikt się nie zapuszczał z obawy o zawalenie
się stropu. Ukradkiem ocierała twarz z co rusz spływających słonych łez. Jasne
jeansy miała splamione krwią. Parę godzin wcześniej, akurat, gdy wychodziła z
sowiarnii, znów objawił jej się Voldemort,. Śliskie, kamienne schody plus
dekoncentracja kolejną brutalną wizją poskutkowały rozwalonym kolanem, z którego
wciąż sączyła się krew. Hermiona mogła się z łatwością uleczyć, jednak ból, jaki
w czuła, skutecznie odciągał jej myśli od przykrych obrazów, wysyłanych przez
Czarnego Pana.
Były momenty, kiedy była już bezsilna. Nie mówiła
Fredowi o kolejnych koszmarach i przywidzeniach, nie chciała robić z siebie
wariatki. Już i tak ostatnimi czasy dziwnie się zachowywał. W pewnych momentach
nawet ją odtrącał, a ona teraz właśnie tak bardzo potrzebowała bliskości
drugiego człowieka. Nagle do jej uszu doszedł odgłos przyśpieszonych
kroków.
Rękawem bluzy Freda, którą wciąż miała na sobie,
wytarła ostatnie łzy i jak gdyby nic oparła się o ścianę. Pospiesznie
wyczarowała wokół siebie małe, rozkoszne ptaszki. Za rogu wyłoniła się tak
dobrze jej znana czarna czupryna.
– Skąd wiedziałeś, gdzie jestem? – spytała Hermiona z
udawanym uśmiechem.
Harry tylko wyciągnął z kieszeni spodni Mapę
Huncwotów, uśmiechając się przy tym. Granger przyglądała się przyjacielowi
uważnie. Dawno nie mieli okazji być sami i szczerze porozmawiać. Musiała
przyznać, że się zmienił. Wydawał się bez nich bardziej pewny siebie. Zielony
krawat u szyi uwydatniał kolor jego przenikliwych oczu, a wąż w herbie
Slytherinu na piersi podkreślał jego trudny do rozgryzienia charakter.
– Szukałeś mnie w jakimś konkretnym celu? – spytała.
Harry przysiadł się obok, odganiając dłonią namolne
ptaki. Zauważył, że przyjaciółka wyglądała jak śmierć. Blada z przekrwionymi
oczami, pod którymi rysowały się fioletowe sińce. Dobrze wiedział, jakie
koszmary musiała przechodzić. To ona posiadała ostatnią próbkę krwi, której tak
potrzebował Voldemort. Tom Riddle musiał być w tym wypadku bezwzględny i
bezlitosny.
– W sumie to… tak – opowiedział w końcu Harry.
Po chwili zza murku wyłonił się Draco.
Hermiona spojrzała na nich podejrzliwym wzrokiem.
Dopiero teraz zauważyła, że Harry miał rozciętą wargę, a Draco również był pokiereszowany.
– Oboje musimy z tobą porozmawiać, Hermiono –
powiedział poważnym i stanowczym głosem Draco.
Harry spojrzał na niego i kiwnął głową. Malfoy
podszedł do niej i ukucnął, opierając dłonie o jej kolana. Jego oczy od razu
zarejestrowały rozdarte spodnie oraz czerwoną krew.
– Wyglądacie, jakby ktoś umarł – starała się
zażartować, niestety bezskutecznie, bo obaj
nadal mieli grobowe miny.
– Jak bardzo nam ufasz? – odezwał się Draco, patrząc Hermionie
prosto w oczy.
– Bezgranicznie – odparła bez zastanowienia.
Zdezorientowana patrzyła teraz to na Malfoya, to na Pottera.
– Hermiono – westchnął Harry – pamiętasz, co mi
powiedziałaś na trybunach? Wtedy, gdy postanowiłem zmienić przydział? – Granger
tylko kiwnęła głową. – Powiedziałaś, że co by się nie działo, ty będziesz po
mojej stronie. A co, gdyby się okazało, że moja strona to nie ta jasna i nie do
końca dobra?
– Co masz na myśli? – Czarne źrenice rozszerzyły się jej
ze zdumienia. Hermiona czuła się skołowana, jak na razie nic nie rozumiała z
tej pokręconej rozmowy.
– Draco... – wyszeptał Harry, na co Malfoy wstał.
Z niepewnością w oczach wyciągnął przed siebie lewe
przedramię, podwijając rękaw. Hermiona parzyła zdumiona na bladą skórę, którą
zdobiła czaszka z wijącym się wężem. Nie zareagowała.
– Wiem, że go widujesz – mówił dalej Harry. – Wiem, że
objawia ci się w snach i nie daje spać. Szepta do ciebie, prawda?
Dziewczyna przeniosła wzrok z tatuażu na zielone oczy.
Draco w tym czasie zasłonił Mroczny Znak z obawy, że ktoś nieupoważniony mógłby
poznać jego sekret.
– Od kiedy? – spytała szeptem, nie patrząc na nich.
– Od czwartego roku, odkąd się odrodził. – Harry skrył
twarz w dłoniach, łapiąc głęboki oddech. – To nie tak, że jestem złą osobą,
Hermiono.
– Więc jak?! – spytała, wstając, patrząc na nich z
bólem w brązowych oczach.
Czuła się zdradzona.
– Uspokój się – powiedział Draco, wyciągając do niej
dłoń.
– Nie dotykaj mnie! – krzyknęła ciężko, oddychając. –
Każdy dziennie rano dostaje Proroka, gdzie pełno wiadomości o zaginięciach,
śmierciach niewinnych ludzi, którzy giną tylko dlatego, że jeden szalony
czarodziej z przerostem ego ma plan przejęcia władzy! – krzyczała, łypiąc na
obu wściekłym spojrzeniem. – Oni giną, bo wierzą w ciebie, Harry – wymawiając
imię przyjaciela, załkała. – Wierzą w ciebie. W to, że tylko ty możesz go
zgładzić i nas wyzwolisz…
– Harry żył w kłamstwie. Nadal jest okłamywany. Ty
również i każdy z was. Jak myślisz, jak zginęli jego rodzice? – spytał ostro
Draco, patrząc wściekle na przyjaciółkę, jego prawa ręka wskazywała na
Harry'ego, który również wstał.
– Nie wierzę! Nie uwierzę w to, że obaj możecie…
– To uwierz – warknął Draco. – Nie ma dobrej i złej
strony. Jest tylko prawda i kłamstwo. Gdybyśmy oboje byli tym złymi, już
leżałabyś martwa. Obaj doskonale wiemy, czego on od ciebie chce. Myślisz, że
kto ma odwalić tą robotę?
– Draco mówi prawdę – powiedział spokojnie Harry
oparty o mur.
Dusił w sobie strach o przyjaciółkę, nie wiedział, co
zrobi z informacjami, które poznała.
– Harry – wyszeptała – czy ty…? – Wskazała brodą na
lewą rękę Malfoya.
– Tak, w te święta.
– Co ja mam z tym wspólnego? – spytała drżącym głosem.
Wystraszona objęła się szczupłymi rękoma.
– Jesteś ostatnim składnikiem czegoś wielkiego. Sami jeszcze
nie wiemy czego – powiedział Potter, wkładając dłonie do kieszeni spodni. –
Jedyne, co jest pewne, to to, że jesteś spokrewniona z Gryffindorem.
Voldemortowi potrzebne są próbki krwi założycieli Hogwartu. Pozostałe trzy już
ma. Zostałaś tylko ty.
Dziewczyna stała, nie mając pojęcia, co powiedzieć.
Jeszcze parę minut temu nie miała świadomości mrocznej tajemnicy przyjaciół.
Nie miała pojęcia, kim były osoby, którym ufała. I jeszcze informacja o jej
pochodzeniu. To nie mieściło się jej w głowie. W jednej chwili jej oczy
rozszerzyły się ze zdumienia.
– Ron?! – krzyknęła.
Rude włosy, jak szybko się pojawiły, tak zniknęły za
murkiem, o który opierał się Potter.
– Łap go! – krzyknął Draco. – Nie może nikomu powiedzieć!
Harry rzucił się w pościg za uciekinierem. Biegł, ile
sił w nogach, nie bacząc na konsekwencje. Musiał go złapać. Nagle przy uchu
Harry'ego śmignęło zaklęcie. Zatrzymał się, patrząc za siebie.
Zobaczył Hermionę dzierżącą różdżkę. Z jej oczu spływały
łzy.
Harry spojrzał w stronę Rona. Leżał nieprzytomny na
posadzce. Z ociąganiem podszedł do niego. W przygotowaniu zaciskał szczupłe
pace na różdżce. Obrócił go na plecy. Niebieskie oczy z wyrazem pustki
wpatrywały się w sufit. Został spetryfikowany. Hermiona nie oszczędzała mocy.
Harry spojrzał na pozostałą dwójkę, która już
zmierzała w jego stronę.
– Ten szczur musiał mnie śledzić – wycedził przez zęby
Malfoy, trącając stopą nogę nieprzytomnego Weasleya.
– Czemu to zrobiłaś? – spytał niepewnie Harry.
Hermiona spojrzała Harry’emu w oczy. Determinacja. To
było to, co ujrzał. Harry wstał, podchodząc do Dracona z westchnięciem.
Wiedzieli, że teraz będzie im łatwiej. Nikt nie musiał ginąć – na razie.
Hermiona wyciągnęła przed siebie różdżkę, celując w Ronalda.
– Oblivate.
_____
– Więc to wszystko jest kłamstwem – powiedziała
Hermiona, z niedowierzaniem kręcąc głową.
Oparła się wygodniej w czarnym fotelu. Pokój Życzeń, w
którym się znajdowali ,nie urzekł ich wygodami i przepychem. Panowała w nim surowość.
Podłoga była przykryta szarym, na pierwszy rzut oka starym dywanem. Po środku
stał mały okrągły, drewniany stolik.
Harry wstał z miejsca i zaczął nerwowo chodzić po
pomieszczeniu. Draco śledził uważnie każdy, nawet najdrobniejszy jego ruch.
Hermiona milczała, starając sobie wszystko poukładać w głowie. Była nadal
zszokowana. Informacje, które usłyszała, wstrząsnęły nią na tyle mocno, że nie
zadawała żadnych pytań.
– Niestety te kłamstwa obiły się najbardziej na mnie.
Bawiono się moim kosztem – warknął Harry.
– Więc Voldemort – powiedziała, lekko wzdrygając się –
nie jest taki straszny? – zerknęła na Malfoya, który w jej mniemaniu nadal,
pomimo tego, że był śmierciożercą, wydawał się jej bez żadnej skazy.
Oczywiście chłopcy przemilczeli fakt, że to oni stali
za śmiercią Smitha i jego dziewczyny. Nie chcieli spłoszyć już i tak
wystraszonej Hermiony. Podświadomie czuli, że wiadomość o morderstwie mogłaby
ją jeszcze bardziej wytrącić z równowagi, a co za tym szło, nastawić ją
przeciwko nim.
– Jest straszny – zadrwił Draco. – Jest okropny i
przerażający. Nieobliczalny i niebezpieczny. To Voldemort, czarnoksiężnik,
który zabija bez mrugnięcia okiem.
Hermiona patrzyła rozszerzonymi oczami na Malfoya,
Harry w tym czasie prychnął pod nosem, słysząc potok słów Dracona.
– Da się z nim żyć – dopowiedział Malfoy, widząc
pytające spojrzenie Hermiony, dodał:
– Od śmierci moich rodziców mieszkam z nim i z ciotką.
– Bellatrix? – zapytała Hermiona piskliwym głosem
przepełnionym najróżniejszymi emocjami.
Draco pokiwał głową.
– Bella jest z Voldemortem – dopowiedział Harry. – Na
dodatek nosi w sobie jego dziecko, które
powinno przyjść na świat w te święta. – Potter opadł spowrotem na fotel.
Brązowe oczy Hermiony zwęziły się.
– Co? – spytał ją Draco.
Ta tylko spuściła lekko głowę, patrząc na swoje ręce.
– Tak wiele sprzeczności – westchnęła. – Co będzie z
Ronem? – zapytała zmartwiona po chwili ciszy.
– Zabiję go – odparł bez namysłu Malfoy. – Jeśli znowu
stanie mi na drodze, nie będę się powstrzymywać. – Błękitne oczy świdrowały
przenikliwym spojrzeniem wystraszoną dziewczynę.
Hermiona nie mogła uwierzyć w to, co właśnie
usłyszała. Teraz tak naprawdę do niej dodało, kim był chłopak, który siedział
na wprost niej, kim był i kim się stał. Książę z bajki okazał się zwykłym
pozbawionym skrupułów mordercą.
– Nie wielu – powiedział Draco, widząc myśli Hermiony.
Nie ufał jej tak bardzo jak Harry – czuł, że może
kiedyś ich zdradzić.
Pytające spojrzenie spotkało się z drwiącym
uśmieszkiem.
– Wiem, o czym myślałaś. Zastanawiałaś się, jak wielu
już zabiłem.
– Jak śmiesz! – Wstała, podnosząc głos. – Jak śmiesz
używać na mnie leglimencji?
Była pewna, że prócz swych obaw, jakie teraz żywiła do
Dracona, ten również musiał widzieć, w jaki sposób o nim myślała. Miała
stuprocentową pewność, że wiedział. Jego cyniczny uśmieszek mówił więcej niż
tysiąc słów.
– Zawsze byłaś dobrą osobą, nie mogę pozwolić na to,
że nas zdradzisz. Nie wiem, co ci może strzelić do głowy.
– Skończ – upomniał Dracona Harry, który patrzył na
niego zdenerwowany. – Hermiona do zdrady by się nie posunęła. W przeciwieństwie
do nas – dodał grobowym głosem. – Gra teraz w tej samej drużynie. – Potter
spojrzał niepewnie na przyjaciółkę.
– Nie macie się czego obawiać – odparła. – Wiem, na co
się piszę. Lepsze to niż bezsensowna śmierć.
– I tak będę miał na ciebie oko – powiedział Draco,
wstając.
Niebezpiecznie się do niej zbliżył, chwytając za jej
kształtny podbródek. Uniósł go lekko do góry, nakazując jej spojrzeć mu głęboko
w oczy.
– Jeśli zrobisz coś, co zaszkodzi Harry’emu, to wiedz, że
się nie powstrzymam. Nie będzie się wtedy liczyć nasza przyjaźń, bo on –
spojrzał ukradkiem na Pottera, który z czujnie przyglądał się tej scenie – jest
dla mnie najważniejszy – dokończył, puszczając ją.
Skinął głową na Pottera, po czym oboje opuścili Pokój
Życzeń, zostawiając zdruzgotana Hermionę samą. Gdy potężne drzwi zamknęły się
za dwójką popleczników Voldemorta, jej ciałem
wstrząsnął szloch. Nie mając siły walczyć, załkała głośno, upadając na kolana.
Bała się. Nie mogła uwierzyć, że Draco właśnie jej groził. Wiedziała, że mogło
być trudno i zdawała sobie z tego sprawę, że już nie było dla niej odwrotu.
Jeśli chciała przeżyć, musiała
stanąć po tej mrocznej stronie.
_____
– Nie powinieneś jej tak straszyć – powiedział ostro Harry,
rzucając białą koszulę na schludnie pościelone łóżko w pokoju prefekta
Slytherinu.
Draco tylko spojrzał w swoje odbicie w dużym lustrze,
przeczesując palcami platynowe włosy. Jego oczy były przepełnione cynizmem.
– Wydaje mi się, że za bardzo jej ufasz. A co się
tyczy wiewióra. – Draco zwrócił twarz w stronę półnagiego chłopaka. – Powinna
się dziewczyna cieszyć, że to ona pierwsza wyciągnęła różdżkę.
– Jesteś niemożliwy – odrzekł Potter, nie racząc
Malfoya spojrzeniem.
Draco stał chwilę obserwując Harry'ego. Czuł, że się
od siebie oddalali, co bardzo mu się nie podobało. Nie mógł pozwolić, by coś
się między nimi popsuło. To nie miało prawa nastąpić. On, Malfoy, zawsze miał,
co chciał.
Po chwili podszedł do roznegliżowanego Pottera, który
starał się założyć na siebie szary t-shirt. Blade dłonie owinęły się wokół pasa
Harry’ego, skutecznie się zakleszczając.
– Nie mam humoru – warknął Harry, czując, jak ciepłe
wargi muskały jego wrażliwe uczy.
Pomimo że był zły nie umiał zapanować nad falą ciepła
ogarniającą jego ciało. Z ust wydarło się westchnienie, gdy poczuł, jak
lodowata dłoń sięgnęła jego krocza. Gwałtownie się obrócił w stronę Dracona,
patrząc mu prosto w oczy. Stali tak chwilę objęci. Harrym władała złość i
pożądanie. Musiał dać upust tej wybuchowej mieszance. Brutalnie chwycił Malfoya
za miękkie włosy. Szarpnął z całej siły, odsłaniając szczupłą, białą szyję. Bez
zbędnych ceregieli zaczął całować naciągniętą, elastyczną skórę, nie szczędząc podgryzania.
Draco przymknął oczy, dając się ponieść. Harry mógłby
go nawet w tej chwili zabić, a ten nawet by nie protestował. Było mu dobrze.
Moce pchnięcie zmusiło go do paru kroków w tył. Potylica zderzyła się z chłodną
ścianą. Znów powrócił ból, lecz szybko o nim zapomniał.
– Harry – wyszeptał Draco ostatkiem tchu.
– Milcz.
Pocałunek zamknął usta arystokracie.
_____
Minęło parę dni. Express Hogwart, mający odwieźć
uczniów do Londynu, odjeżdżał za parę godzin. Stosunki między Harrym a Draco
uległy diametralnej poprawie, co spotykało się z kąśliwymi komentarzami wśród
domowników Slytherinu.
– Czy to możliwe? – Nott zwęził czarne oczy, patrząc
na wejście do pokoju wspólnego. – Nie mogę się mylić. – Spojrzał na Blaise’a,
siedzącego obok, który grał w karty z Goyle’em.
– Czyż to nie Draco Malfoy i Harry Potter? – spytał
żartobliwie Zabini, widząc parę wchodzącą do salonu.
Nott śmiał się pod nosem, patrząc z głupim uśmieszkiem
na nowoprzybyłych.
– W końcu opuściliście jaskinie rozkoszy i
zdecydowaliście się pożegnać swych przyjaciół? – spytał Nott.
Harry posłał mu mordercze spojrzenie, na co ten
zaśmiał się jeszcze głośniej.
– Słyszałem, że zostajecie w Hogwarcie? – spytał
zaciekawiony Blaise, patrząc na Dracona.
Ten tylko minął go, rzucając wymowne spojrzenie,
siadając na kanapie. Harry obszedł pokój naokoło, nie umiejąc znaleźć sobie
miejsca. Był zmęczony. Źle spał, bo ktoś mu to skutecznie uniemożliwił, bardzo
skutecznie.
– Draco zostaje ze mną – podpowiedział Harry, lekko się
do niego uśmiechając.
– To będziecie mieć niemal cały Slytherin do siebie.
– Na to wygląda, Blaise – odparł Draco, podpierając
podbródek o zaciśniętą pięść.
Tymczasem w Gryffindorze uczniowie pakowali kufry,
przyszykowując się do wyjazdu w rodzinne strony. Zbliżały się święta, czas
który należało spędzić z rodziną.
Hermiona Granger siedziała przy kominku z podkulonymi
nogami. Odkąd się dowiedziała, po czyjej stronie byli Draco i Harry, spała
nieco lepiej, gdyż Voldemort jej już nie nawiedzał. W brązowych oczach na nowo zaczynało
tętnić życie, jednak na dnie serca czaił się strach, który był dla niej
motywujący. Musiała go przezwyciężyć. Nie mogła się mu poddać.
– Hej, Hermiono. – Usłyszała znajomy głos za sobą.
Uśmiechając się, obróciła głowę, spoglądając na Rona.
Rudzielec dziwnie się zachowywał, odkąd Granger wymazała mu pamięć z tamtego
dnia. Chodził po szkole otumaniony, zadając wiele pytań na temat pewnego
wieczora. Każdy śmiał się z niego mówiąc mu, że być może przeholował z ognistą.
– Słucham? – spytała przyjaźnie.
– Słyszałem, że w tym roku zostajesz. – Ta pokiwała
głową, robiąc dobrą minę do złej gry. – Uważaj na siebie, dobrze? – W
niebieskich oczach Rona pojawił się cień strachu i niepewności. – Czuję, że
zapomniałem o ważnej rzeczy. Ważnej dla nas wszystkich – westchnął. – Po
prostu… uważaj na siebie.
– Wiem, Ron – odparła, wstając z podłogi. – Widziałeś
gdzieś brata?
– Fred jest u siebie.
– Dzięki – powiedziała, przystając przy przyjacielu.
Pogładziła go lekko po ramieniu, po czym udała się do
dormitorium chłopców. Niepewnie stanęła przed drzwiami prowadzącymi do pokoju
bliźniaków. Zapukała nieśmiało. Z wnętrza doszło niej stłumione „proszę”.
Nacisnęła na klamkę, drzwi ustąpiły, pozwalając jej wejść do środka.
Fred siedział sam na łóżku, trzymając w dłoniach
gazetę. Spojrzał zaciekawiony na Hermionę, która przyjaźnie się do niego
uśmiechała. Ulżyło mu, że ją widział. Coś się między nimi popsuło, a miał
nadzieję, że zdobędzie jej, do tej pory nieosiągalne, serce.
– Co cię tu sprowadza? – spytał, poklepując materac,
by usiadła obok niego.
Byli sami. To im odpowiadało.
– Chciałam się pożegnać. Wieczorem wyjeżdżacie do
domu, a ja zostaję – powiedziała, niepewnie podchodząc do Freda.
Ten tylko uniósł lekko kąciki ust.
– Chciałam cię też przeprosić za moje zachowanie.
Wiem, że nie powinnam być taka w stosunku do ciebie. Było mi na rękę to, że
ktoś się mną interesował.
– Rozumiem. Nie mam żalu, Hermiono – powiedziawszy to,
wstał, podchodząc do niej.
– Chciałam, byś wiedział, że po powrocie do szkoły
możemy się spotkać na innej stopie niż koleżeńskiej. – Spojrzała na niego z
niewinnym uśmiechem.
Fred stał oniemiały; czyżby dziewczyna jego marzeń
właśnie dała mu szansę?
– Żartujesz? – spytał zszokowany.
Ta tylko pokręciła głową. Niepewnie chwyciła dłońmi jego
twarz, składając na ustach nieśmiały, ale pełen ciepłego uczucia pocałunek.
– Widzimy się po świętach – wyszeptała i wyszła.
_____
Szkoła opustoszała. Została w niej garstka uczniów, w
tym Harry oraz Draco w towarzystwie Hermiony. Pod osłoną nocy trójka uczniów
opatulona w ciemne szaty szła korytarzami, lewitując za sobą wypełnione kufry.
– Draco, gdzie nas ciągniesz? – pytała Hermiona, nie
mając pojęcia, na co się szykować.
– Musimy się wydostać ze szkoły – odparł, tak jakby to
było czymś oczywistym.
Harry spojrzał na Hermionę z obawą. Nie wiedział, jak
dziewczyna zareaguje na Voldemorta i resztę śmierciożerców, którzy często
odwiedzali posiadłość Czarnego Pana.
Wyszli na błonia, kierując się w stronę Zakazanego
Lasu. Na jego brzegu ktoś na nich
czekał. Złota maska zasłaniała oblicze tajemniczego mężczyzny.
– Spóźniliście się – dotarł do nich znajomy głos.
– Skończ się popisywać, Severusie – warknął Draco.
– A ty, szczeniaku, okażże mi w końcu szacunek –
odgryzł się Snape, ściągając maskę.
Spojrzał czarnymi oczami po pozostałych. Jak zawsze
irytujący Potter, patrzący na niego spod byka, ciskający w niego niewidzialnymi
błyskawicami, oraz panna Granger, z czystą determinacją i strachem w oczach.
– Granger, musisz wiedzieć, że nie możesz okazać ni
krzty strachu czy niepewności. On to od razu wyczuje. Bellatrix może próbować cię
sprowokować, byś pokazała słabości. Nie
reaguj na to. Jak zapewne wiesz, jest to dość szalona i ekscentryczna kobieta.
– Dobrze, profesorze – odpowiedziała, kiwając głową.
Snape westchnął, wyciągając przed siebie rękę, w
której trzymał czaszkę.
– Ładny świstoklik. – Zaśmiał się cynicznie Harry,
dotykając kości.
Draco poszedł za przykładem kochanka. Tylko Hermiona
dotknęła zimnej czaszki z lekkim obrzydzeniem. Gdy to uczyniła, cała czwórka
poczuła nagłe szarpnięcie w okolicy pępka, by po chwili znaleźć się w
najbardziej paskudnym miasteczku, jakie mogli widzieć na oczy.
Harry, Draco i Snape nie zareagowali na otaczający ich
krajobraz. Niejednokrotnie tu bywali. Jednak Hermiona była tu po raz pierwszy.
Ze zdumieniem rozglądała się po okolicznych domach. Nagle jej wzrok przykuł
ogromny dom na wzgórzu, górujący nad obskurną okolicą.
– To tu? – spytała zszokowana.
– Tylko okropnie wygląda – powiedział Draco, zerkając
z ukosa na wystraszoną dziewczynę.
– Chodźcie – powiedział Snape, ruszając przodem.
Trójka młodych czarodziejów ruszyła za nauczycielem
wprost do paszczy Voldemorta.
Kocham Twojego Draco. Jest kwintesencją:)
OdpowiedzUsuńZwiastuny w postaci filmu(świetnie zrobione) nie podobają mi się, po prostu wolę wersję opisową..
Ciekawa jestem jak wytłumaczą Hermionie potrzebę jej krwi.
PS. Świetna muzyka
Szanuje Twoja opinie :] w sumie myślałam, by dodawać filmowe zwiastuny wraz z opisem :] taki kompromis, ale najpierw chciałam sprawdzić ogólna opinie na ten temat.
UsuńTez lubię mojego Dracona, jest moja ulubiona postacią. Każda opisywana z nim scena jest dla mnie czysta przyjemnością :]
Świetny rozdział, nie mogę sie doczekać kolejnego. Zwiastun jest świetny, zaciekawił mnie bardziej niż tekstowy.
OdpowiedzUsuńPS: Wyłapałam błąd: ,,Biegł nie patrząc p[przed siebie."
Błąd poprawiony :) i dziękuje za Twe czujne oko :)
UsuńPopieram zamałabydotknąćnieba mimo tego, żę zwistuny filmowe są zrobione naprawdę fajnie, to wolę opisy słowne;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to jest ciekawy:)
Czekam z niecierpliwością wątku Hermiony i Fredzia;p
weny:)
ciekawy rozdział mam nadzieję, że część II pojawi się szybko :)
OdpowiedzUsuńi tak jak poprzednicy wolę zapowiedzi słowne mimo, że filmiki robione są naprawdę dobrze.
Strasznie, ale to strasznie bosko !
OdpowiedzUsuńDopiero teraz natrafiłam na Twojego bloga i powiem Ci szczerze, że jest boski! Mało jest takich, które mi się tak bardzo spodobały.
Zapraszam do mnie. liczę na obserwację i komentarz wyrażający opinię ^^
http://blizny-cierpienia-drarry.blogspot.com/
Pozdrawiam, Saiko-chan ^^
PS. Usuń weryfikację. .
*bliższa* p.b. bliższĄ
OdpowiedzUsuń" - Chyba w twoich snach, Ronaldzie –powiedziała brązowłosa Gryffonka patrząc na przyjaciela z politowaniem. Niczym oparzony, Fred wstał z kanapy strącając brutalnie dziewczynę ze swych kolan.
- Ej! – fuknęła Hermiona. Ron zaśmiał się donośnie patrząc na tą w jego mniemaniu zabawną scenę. Granger patrzyła jak Fred odchodzi naburmuszony w stronę schodów." Borze, jakie to smutne...
*– a ty, co się tak wystroiłaś?* Początek zdania z dużej litery ^^
*musze
*niepochamowana* błąd ortograficzny
*nieskazitelnie piękna twarz* p.b. pięknĄ
*ukochanąosobę*
*nie swojo* przymiotniki z "nie" piszemy razem
*Harrego
*on Draco* p.b. przecinek
*sykną
*nie obchodził(o) go to*
*nie mając pewność(i)?
*naraził bym* razem
*kufel iwa kremowego
*nie pewnie* razem
*złe* p.b. źle
Uwielbiam sceny bezpodstawnej przemocy (to niepokojące)
~Anastazja
PS Gdzie komentarz Jukiry? O.o
A bo ja wiem? :P
UsuńJestem! Zmęczenie daje mi w kość i nic twórczego tu nie powiem. Przepraszam, jutro się poprawię :D
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńcudny rozdział, Hermiona dowiedziała się o tym czyją jest potomkinią no i zgodziła się dobrowolnie oddać krew, Harry jak on wściekle zareagował na te nowiny, Fred w końcu otrzymał szanse od Hermiony. Rona tak trzeba było chyba potraktować już na samym początku... czyżby Harry no na przykład by torturował Dusleyów, bo to raczej to jest tą niespodzianką...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie