czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 26.


– Weasley!
– Blaise!
Blaise patrzył szeroko otwartymi oczami na rudowłosą dziewczynę, która siedziała okryta grafitową kołdrą.  Dwie pary brązowych oczu lustrowało się w przerażeniu.
– Co ty robisz w moim łóżku? – spytał zirytowany oraz zaskoczony.
Ginny oblała się szkarłatnym rumieńcem i szczelniej owinęła pierzyną.
– Sama chciałabym to wiedzieć! – warknęła. – Nic nie pamiętam.
– To witaj w klubie. – Zabini niepewnie usiadł na brzegu łóżka.

Ginny podkuliła nogi. Zabini złapał się za czoło, usilnie starając się sobie przypomnieć wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Nadaremno. W głowie tylko mu huczało, ból rozsadzał czaszkę.
– Jesteś pewna, że nic nie pamiętasz? – spytał w końcu, zerkając na nią ukradkiem.
Ginny tylko wywróciła oczami w geście irytacji. Było jej niedobrze. W ustach czuła nieprzyjemną suchość. Westchnęła, spoglądając na zdezorientowanego Blaise’a. Pomimo że była zła, uśmiechnęła się lekko, niezauważalnie.
– Blaise, pamiętam tylko moment, w którym tu przyszłam. – Spuściła głowę, mrużąc oczy. – Wpadłeś z Nottem i Goyle’em do Wielkiej Sali pod koniec kolacji. Śmierdzieliście alkoholem. – Zabini jeszcze bardziej rozszerzył oczy, Ginny pomachała uspokajająco ręką. – Nie bój się, nauczycieli nie było już przy stole, jedynie garstka uczniów, w tym ja.
Pokręciła głową z niedowierzania, że dała się namówić na imprezę u Ślizgonów.
– Co było dalej? – spytał zniecierpliwiony.
– Pytaliście każdego, kto idzie z wami. Najpierw podeszliście do Krukonów, ale was zignorowali. – Zabini prychnął na same słowa dziewczyny. – Później zaczepiłeś parę osób z Hufflepuffu.
– To by wyjaśniało tego nieprzytomnego Puchona w salonie – mruknął.
– Tak – powiedziała przeciągle. – Jak się pewnie domyślasz, następny w kolejce był stół Gryffindou. Nie pytaj, czemu się zgodziłam na ten absurdalny pomysł – uprzedziła go, widząc, jak otwierał usta.
Blaise mimowolnie się zaśmiał.
– Co cię tak bawi? – spytała, patrząc na niego podejrzliwie.
Ciemnobrązowe oczy Zabiniego mieniły się wesołymi iskierkami.
– Zawsze stroniłaś od takich wydarzeń.
– Po prostu chciałam się zabawić, jasne? A teraz… mógłbyś wyjść? Chcę się ubrać – powiedziała, wskazując brodą swoje spodnie oraz sweter. – Nie będę paradować przed tobą w koszulce i majtkach.
– Przecież nie jesteś naga…?
– Wyjdź! –  wrzasnęła już zdenerwowana tą całą sytuacją.
Gdy drzwi się zamknęły, Ginny z ociągnięciem zwlekła się z łóżka. Rozejrzała się po pokoju. Stały w nim cztery łóżka, włączając w to, na którym spała. Przy każdym stała szafka nocna wykonana z solidnego drewna. W pomieszczeniu nie było okien. Z sufitu zwisał ładny, duży, bogato zdobiony żyrandol, a półkach paliły pojedyncze świece, oświetlając pomieszczenie. Pod nogami leżał miękki dywan, a jego krańce zdobiły frędzle. Usiadła na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Poczuła, jak jej ciało przechodziły dreszcze spowodowane chłodem panującym w lochach.
Jak Ślizgoni mogli mieszkać w tych warunkach? Gdybym trafiła do Slytherinu pewnie już dawno dostałabym depresji.
Ginny wyciągnęła rękę ku podłodze, chwytając spodnie. Wstała, zgrabnym ruchem naciągnęła materiał na biodra. Z ulgą przyjęła fakt, że nie obudziła się naga.
 Zła na własną głupotę, zarzuciła na siebie sweter z emblematem Gryffindoru, po czym wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Obróciła głowę w prawo, w stronę pokoju wspólnego Slytherinu. Dostrzegła na kanapie Blaise’a, który intensywnie gestykulując, rozmawiał – z najwidoczniej już przytomnym – Nottem. Ginny mimowolnie wlepiła w nich oczy. Nagle jej wzrok pochwycił Teodor Nott. W jego ciemnoszarych oczach nie widziała wrogości, której nie wiedzieć czemu się spodziewała. Teodor posłał jej uśmiech i kiwnął na przywitanie głową. Ginny zacisnęła lewą dłoń, niepewnie uniosła drugą rękę i pomachała chłopakowi. Chwilę później szła już do wyjścia, nieświadomie odprowadzana wzrokiem Zabiniego.
_____
W Wielkiej Sali znajdowało się niewielu uczniów. Byli tam ci, co zaczynali później zajęcia i ci, którzy na swoje zaspali. Draco Malfoy siedział przy stole Slytherinu, popijając kawę, czytając Proroka Codziennego. Zauważył parę niepokojących wiadomości na temat pojedynczych zaginięć czarodziejów.
– Widzę, wuju, że nieźle sobie poczynasz – mruknął pod nosem, pakując w usta łyżkę płatków owsianych. 
Jego przenikliwy, chłodny wzrok śledził wiadomości, a na twarzy malował się jadowity uśmiech.
Drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się ze przeraźliwym skrzypieniem, zakłócając panujący w pomieszczeniu spokój. Nieliczne oczy zwróciły się w kierunku wejścia, zerkając, kto naruszył ciszę. Draco uniósł kąciki ust, widząc Weasleyównę zmierzającą do swojego stołu z nietęgą miną. Po niecałych dziesięciu minutach do sali wparował rozjuszony Blaise, popychający po drodze dwóch młodszych uczniów.
– Jesteś gnojem – syknął, siadając naprzeciwko Malfoya.
Draco złożył gazetę, wyraźnie rozbawiony widokiem wściekłego przyjaciela. Złożył ręce na blacie stołu, kładąc jedną dłoń na drugiej.
– Czyżby coś się stało? – spytał z nutą rozbawienia w głosie.
– Ty dobrze wiesz, co się stało – warknął Blaise, nalewając soku dyniowego do pucharu. – Cholerna Ginny Weasley, mówi ci to coś? – spytał, patrząc niebezpiecznie w błękitne oczy. Malfoy zaśmiał się, prezentując zęby. – Żądam wyjaśnień – powiedział Zabini poważnym, nieznoszącym sprzeciwu tonem. – Wydaje mi się, że ty wiesz, co się wczoraj działo, więc słucham.
– A co się miało stać? – spytał Draco, unosząc brew. – Ginny wpadła na imprezę i wyraźnie tobie w oko, mój drogi przyjacielu. Dobrze się ze sobą bawiliście. – Uśmiechnął się, zjadając kolejną porcje płatków.
Zabini miał mieszane uczucia. Dla niego takie wytłumaczenie było niewystarczające i nadal niczego nie rozumiał.
– Stary – zaczął niepewnie, nachylając się nad stołem – czy my? Znaczy się… ja i ona?
– Z tego, co wiem, to nie. O ile cię to uspokoi.
Blaise odetchnął z ulgą i obrócił za siebie, zerkając w stronę Ginny, która z przejęciem opowiadała coś jakiejś Gryfonce.
Najwidoczniej patrzył na nią zbyt intensywnie, w pewnym momencie ich spojrzenia skrzyżowały się. Ginny kiwnęła mu głową i powróciła do rozmowy, nie patrząc już więcej w stronę stołu Slytherinu. W tym samym czasie do Ślizgonów zmierzała dwójka przyjaciół. Hermiona i Harry wyglądali na przejętych.
– Hermiono. – Blaise spojrzał na nią zdziwiony. – Co cię sprowadza w nasze progi?
Ta spojrzała na niego z politowaniem.
– Daruj sobie uprzejmości, Blaise – odparła, spoglądając na Draco, ten uniósł brwi, czekając na słowa dziewczyny. – O dziewiętnastej mamy wstawić się u dyrektora, jakbyś mógł, przekaż Pansy. Nie wiem, czy Ron to zrobił. To tyle z mojej strony. Cześć – pożegnawszy się, skierowała się do wyjścia.
Draco spojrzał przenikliwym wzrokiem na lubego. Harry tylko uniósł kruczoczarne brwi i uśmiechnął się szeroko.
– Potter?
– Malfoy?
– Zabini? – odezwał się zdezorientowany Blaise, obrócił się nieznacznie, by spojrzeć na Harry’ego. – Coś znowu zrobił, że masz się wstawić z prefektami dwóch domów u dyrektora?
Potter wyminął Zabiniego, klepiąc go w ramię, i usiadł obok Dracona.
– To niespodzianka, a uwierz mi, powinna cię ucieszyć – skwitował Potter, nalewając sobie soku.
Draco niby od niechęcenia przysunął Harry’emu pod nos Proroka Codziennego otwartego na stronie zatytułowanej: „Masakra w dolinie Godryka. Czyżby sprawka Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać?”. Potter uniósł brwi i kątem oka spojrzał na Malfoya – jego mina wyrażała wszystko: Voldemort zaczynał wychodzić ze swojej nory.
_____
Popołudnia w Hogwarcie mijały leniwie – zajęcia kończyły się, a uczniowie zmierzali na posiłek lub do swoich dormitoriów, by móc w spokoju odrobić lekcje. Wśród morza ludzi można było dostrzec skupioną twarz Hermiony. Granger przemierzała szkolne korytarze, wypatrując oznak niesubordynacji wśród uczniów. Dumnie wypięta pierś ozdobiona błyszcząca odznaka prefekta, oraz schludny mundurek szkolny dodawały jej pewności siebie. W głębi korytarza, tuż przy drzwiach, za którymi kryło się królestwo panny Granger – biblioteka – stał Fred Weasley. Jego przystojna twarz rozpromieniła się w uśmiechu, gdy zobaczył na horyzoncie dziewczynę, na którą czekał.
Fred niespokojnie przestąpił z nogi na nogę, widząc zbliżającą się ku niemu Hermionę, a po jego ciele rozlało się przyjemne ciepło. Serce zabiło mu mocniej, gdy zauważył, gdy Hermiona posłała mu jeden z piękniejszych uśmiechów, jakie do tej pory widział.
– Ty jeszcze w szkolnych szatach? – spytała, gdy znalazła się na tyle blisko, by ten mógł ją usłyszeć. – To nie w twoim stylu, Fred.
– Niedawno skończyłem zajęcia – odparł, patrząc jej głęboko w oczy. – Jak się czujesz?
– Ja? Dobrze, a czemu pytasz? – Spojrzała na niego uważnie.
– Wiesz, to zdarzenie przed Wielka Salą…
– Och, to…
Granger spuściła głowę na samo wspomnienie pocałunku Weasleya, a burza brązowych loków zasłoniła jej twarz. Hermiona wzięła parę głębokich oddechów, po czym spojrzała na Freda.
– Czekałeś na mnie? – spytała z nutą nadziei w głosie.
– Właściwie to tak.
Zaśmiał się nerwowo i podszedł do drzwi biblioteki, jak na gentelmana przystało, otwierając je szeroko.
Hermiona podziękowała i wyminęła go. Fred od razu podążył za nią. Szli tak w ciszy pomiędzy regalami, w których spoczywały się stare tomiszcza, zawierające tajemnice magicznego świata. Hermiona obserwowała grzbiety książek, szukając czegoś odpowiedniego do pracy domowej dla profesor McGonagall. Jej wątła, drobna dłoń niepewnie zacisnęła się na ogromnej księdze zatytułowanej: „Teleportacja: skutki, zastosowania, jak się nauczyć”; westchnęła.
Czujne oczy Weasleya śledziły każdy najdrobniejszy ruch Hermiony. Zauważył, że była jakaś przybita.
– Hermiono? – spytał, uważnie się jej przeglądając. – Wydajesz się nieobecna, stało się coś? – dopytywał zatroskany.
Nonszalancko oparł się plecami o wysoki, drewniany regał, wyczekując odpowiedzi; Hermiona wyszarpała potężne tomiszcze. Zmarszczyła brwi i zacisnęła wargi w wyrazie skupienia. Fred znał ją na tyle, by wiedzieć, że coś ją dręczyło.
– Chodzi o Harry’ego – odparła po chwili ciszy. – Wieczorem z Ronem, Harrym i prefektami Slytherinu mamy wstawić się u Dumbledore’a.
– Niby po co?
Granger zawiesiła głowę na zadane jej pytanie.
– Harry sam wam o tym powie – powiedziawszy to, udała się do najbliższego wolnego stolika.
_____
W gabinecie dyrektora Hogwartu panował półmrok z nutą błękitnego światła, jakie padało z odsłoniętej myślodsiewni. Stary, sędziwy, brodaty mężczyzna o mądrych oczach, siedział za dębowym biurkiem, leniwie głaszcząc długą srebrzystą brodę.  Obok niego na drążku spoczywał krwistoczerwony ptak o pięknym upierzeniu. Feniks Faweks stroszył piórka, co jakiś czas patrząc po gabinecie. Gdy zegar wybił dziewiętnastą, drzwi stanęły otworem. Albus Dumbledore uśmiechnął się do przybyłych.
W pierwszym szeregu stał Harry Potter, chłopiec, w którym Dumbledore pokładał największe nadzieje. Obok niego był zadowolony Draco Malfoy oraz Pansy Parkinson. Troszkę za Harrym byli jego do tej pory najlepsi przyjaciele. Za uczniami wszedł dumnie wyprostowany Severus Snape oraz profesor McGonagall.
_____
W lochach, w jednym z dwóch pokoi należących do prefektów Slytherinu, przed dużym lustrem stał Harry Potter. Przenikliwe zielone oczy, ukryte za okrągłymi okularami, wpatrywały się w odbicie chłopca z blizną. 
– I jak się czujesz? – spytał Draco, przyglądając się Harry’emu.
– Czuję się… sobą – odparł z uśmiechem, przeglądając się w lustrze.
– Krawat pasuje ci do oczu.
 Potter sięgnął rękoma pod szyję, by poprawić zielono-srebrny krawat ozdobiony wizerunkiem węża. Uśmiechnął się do swojego obicia. Czuł w środku, że nie był już tym samym chłopcem, który sześć lat temu przekroczył próg szkoły magii i czarodziejstwa. Nie był tym samym nieśmiałym, poniewieranym przez wujostwo Harrym. W tamtej chwili patrzył na zupełnie innego Harry’ego Pottera. Pełnego determinacji i gotowości na to, co miało nadejść.
– Jak to przyjęli inni? – spytał po chwili Draco, bawiąc się poduszką.
Harry obrócił się w jego stronę z nietęgą miną.
– A jak mieli to przyjąć? – prychnął, wkładając dłonie do czarnych spodni. – Ron ma mnie za zdrajcę, a reszta? Wydaje mi się, że bardziej ubolewają, że stracili szukającego niż nad tym, że wybrałem Slytherin.
– Teraz sam się przekonasz, kto tak naprawdę zasługuje na miano twojego przyjaciela, Potter – powiedział, wstając z łóżka i otrzepując spodnie. – Chodź, pomogę ci się rozpakować. – Chwyciwszy jego dłoń, pociągnął go za sobą do dormitorium, gdzie mieszkał Zabini i reszta.
_____
Nad bezimiennym miasteczkiem zawitał czarny dym, zwiastujący nadejście kolejnego sługi potwora mieszkającego na wzgórzu. Smuga zmaterializowała się przed drzwiami prowadzącymi do wnętrza nory Czarnego Pana. Rosły mężczyzna ze zdeformowaną twarzą, która bardziej przypominała zwierzęcą niżeli ludzką, wykrzywiła się w uśmiechu, odsłaniając pożółkłe, ostre jak brzytwa kły. Wkroczył do środka, rozglądając się to w prawo, to w lewo, wypatrując swego pana. W salonie przed kominkiem stała chuda postać.
– Panie, znaleźliśmy trop potomka. – Wilkołak pokłonił się nisko potężnemu czarnoksiężnikowi.
Voldemort spojrzał na śmierciożercę.
– Więc, Greyback, zdradź mi, do kogo prowadzi ten trop?
– Mamy tylko nazwisko. Granger.

17 komentarzy:

  1. Hermiona dziedziczką Ravenclovu lub Gryffindoru? Choć stawiam na to pierwsze. Ale na pewno to ona? Nie ma nikogo innego o nazwisku Granger? Ale chyba odda krew dobrowolnie, co nie? Nie zabiją ją, prawda? Wiem, że jej nie lubisz, ale nie zabijaj. Tak jak już kiedyś pisałam, super, że Harry jest w Slytherinie, pasuje tam. Jaki Fred jest zakochany <3. Genialne opisy, szczególnie podobało mi się... Wszystko mi się podobało i koniec. Naprawdę. Mimo, że wiem, iż każdy rozdział równa się niespodzianki i nowe tajemnice, czy problemy, to nadal nie mogę wyjść z podziwu. Wielka wyobraźnia, milordzie.
    I Żeby nie było. Doceniam zawsze twoją pracę nad blogiem, czy to zmiana wystroju czy też nowy rozdział. Zawsze. Sądzę, że reszta podpisze się pod moim zdaniem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nox, Voldi ma juz krew Ravenclawu :] cytat z 23 rozdziału:
      " - O, widzę że przyniosłeś to o co cię prosiłem – powiedział czarnoksiężnik spoglądając na krew – A czy masz też tą druga?
      - Oczywiście – Severus niepewnie wyjął z kieszonki mały flakon – Proszę.
      - Doskonałe – wysyczał Czarny Pan ujmując fioleczkę w dłoń – Tak, brakuje jeszcze tylko jednego – uśmiechnął się – Ale już nie długo.
      - Właściwie – zaszczebiotała Bellatrix zwracając się do czarnowłosego – Jak udało Ci się zdobić krew Ravenclaw?
      - To nie było trudne. Jak wiesz, mam dostęp do gabinetu dyrektora. Znajdują się tam wszystkie zapiski dotyczące założycieli Hogwartu, poszperałem, porównałem z drzewami genologicznymi poszczególnych rodów czarodziejskich i w taki sposób dotarłem do celu. Owszem było to mozolne i czasochłonne jednak się opłaciło. "

      Już od dawna się zastanawiałam co Ci się tak ubzdurało z ta Ravenclaw, aż sama myślałam, że popełniłam gdzieś błąd. Więc oficjalnie mówię Hermcia jest potomkinią Godryka :p Wybrałam ją z racji tego, że tak naprawdę nic niewiadomo na temat jej drzewa genealogicznego :]

      Usuń
    2. Upss... Umknęło mi to. Myślałam, że jest potomkinią Roveny, bo wszędzie pisze, że jest najmądrzejszą wiedźmą swojego pokolenia lub nawet od samej Ravenclov.
      Czyli Hermiona jest czystej krwi? Bo tak trochę dziwnie: Szlama dziedziczką Gryffindoru. Może jej rodzice są charłakami i np nic nie pamiętają przez jakąś klątwę? A może jakąś oberwali jej przodkowie i nikt już nawet nie wie, od kogo pochodzą? Może jej rodzice tylko udają mugoli? Przynajmniej jedno z nich. To co, trafiłam? Dobra nie odpowiadaj - chcę mieć niespodziankę.
      Mam nadzieję, że nie zabijesz i mnie (za haniebny uczynek, jakim jest nie doczytalstwo /to brzmi jak jakiś grzech. Cóż... Jest nim/, o ja przeklęta!) oraz Mionki (wiesz, że lubię tą babkę ;p i sądzę, że odda im dobrowolnie krew)
      Podstawiam

      Usuń
  2. Myślałam, że kolejny rozdział 10, a tu taka miła niespodzianka. Rozdział świetny jak reszta. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Szkoda, że trzeba tak długo czekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubie zaskakiwać, a co do dat to są one podane orientacyjnie w przybliżeniu :]

      Usuń
  3. Granger?!!! Ty to masz pomysły!!;D Zgadzam się z Nox, mam nadzieję, że odda krew dobrowolnie... Ale rzeczywiście dziwne, że jest szlamą, a potomkinią Godryka...Albo, albo Fred ją uratuje... Fajnie by było jakby Voldzio ją porwał w święta i zobaczyłaby Harry'ego i Dracoooo..... Ok, już nie będę wymyślać... Fajnie, że wcześniej dodałaś...;)

    Pozdrawiam, Panna Black. (uwielbiam Syriusza)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co w tym takiego, że jest szlamą? Nawet jeśli jej rodzice są mugolami, to wydaje mi się że jedno z nich musiało mieć czarodzieja lub czarownice w rodzinie, by gen przeszedł dalej. Ja bynajmniej to sobie tak wykalkulowałam. A zresztą sami zobaczycie :]

      Usuń
  4. Niezłe zaskoczenie ;) Naprawdę.. Choć liczę, że ostatecznie nie uśmiercisz Hermiony. Fajny styl pisania, a motyw Ginny i Blaisa spodobał mi się ;) I podoba mi się pomysł z zapowiedziami nowych rozdziałów ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. REKLAMA ZROBIONA!
    Uprzejmie prosimy o umieszczeniu linku do naszego bloga jest to jeden z punktu regulaminu na: http://reklaaaa.blogspot.com/ Jeśli reklama/recenzja nie przypadła Ci do gustu napisz do nas!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny blog. Świetne opowiadanie. Wszystkie rozdziały przeczytałam za jednym razem :)Podoba mi się Twoja historia. Harry po stronie Voldemorta <3 A w dodatku w Slytherinie... Kocham takie opowiadania, szkoda, że jest ich tak mało. Na pewno będę tu wpadała częściej i masz kolejną czytelniczkę. :)
    Skoro już komentuje, to nie będę zostawiała linka w spamie, a Ci tu napiszę. Piszę bloga o tej samej tematyce ( Harry jest śmierciożercą i będzie zły... bardzo :) ) Więc jeśli chcesz to wpadnij.
    http://odszukac-prawde.blogspot.com/

    Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo weny :)
    Cruciatrus

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow!!! No to teraz mnie zaskoczyłaś! Pisz dalej bo umrę z ciekawości! Ale Harry jej nie zabije?! Zawsze można chyba pobrać krew...

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam dawno już dwa ostatnie rozdziały, ale dopiero teraz znalazłam czas na skomentowanie, musisz mi wybaczyć kochana:) I... wow. Potomkiem jest Granger, tego się nie spodziewałam. Ale co w tym wszystkim najlepsze? Harry wreszcie jest tam, gdzie być powinien od dawna :D Super. Fred jak zwykle szarmancki i to mi się podoba, żeby tacy mężczyźni byli na tym świecie to byłoby znacznie przyjemniej, czyż nie?
    I w ogóle świetny szablon, daje świetny klimacik :D Zazdroszczę :D
    Och o zapomniaiałbym- Ginny XD Z tego dopiero się uśmiałam. Proszę, proszę aż tak sobie pobalowali XD
    Kobieto jesteś wielka, dzięki za rozdziały, które umiliły mi wolny czas.
    Pisz szybciutko, bo tu ludzie czekają :D I w ogóle świetna fabuła Ci wychodzi i oby więcej takich drarry jak to Twoje:D
    Buziaki i pozdrawiam gorąco! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniale wspaniale wspaniale wspaniale wspaniale !! Nic wiecej nie trzeba mówić! Kiedy następny rozdział ? :) - Dżulia

    OdpowiedzUsuń
  10. *Balise* jeszcze raz przekręcisz to imię a cię zamorduję
    o_O Pora na mord *-*
    *Harrego* TRACH!

    Wiedziałam, że to Hermiona!

    ~Anastazja

    OdpowiedzUsuń
  11. Hermiona? Coś mi tam w głowie świtało, że to może być ona, ale ostatecznie odstawiłam ten temat na bok. Mimo tego jestem ciekawa jak zdobędą jej krew. Tortury? Dobrowolnie odda? Czyż nie sugeruje nam to, że jednak jest ona z rodziny o czystej krwi? Ciekawa perspektywa, dałaś mi teraz dużo do myślenia. Ginny i Zabini? Spodziewałam się tego, skoro jest Fred i Hermiona to i oni będą. Pozostaje tylko kwestia wiecznie niezadowolonego Rona. Jego też trzeba gdzieś upchnąć. Szybko poszło ze zmianą przydziału Harry'ego, jak dla mnie będzie miał jeszcze z tym kłopoty. Chociaż może jednak nie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    więc to Hermiona jest potomkinią Godryka, no i Harry już jest jednym z uczniów Slytherinu...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prorok Codzienny