piątek, 31 maja 2013

Rozdział 25.

Harry Potter ubrany w białą koszulę, którą zdobił krawat w kolorach domu Gryffindora, przemierzał korytarz szkoły, by dotrzeć na zajęcia transmutacji. Dzisiaj nie spał za dobrze, bo ktoś, kto dzisiejszego dnia nie miał porannych zajęć, umiejętnie mu to uniemożliwił. Harry oblał się lekkim rumieńcem na wspomnienie nocy z Draconem. Pokręcił głową.
Zaklął cicho pod nosem – lekcja się już zaczęła, a McGonagall nienawidziła, gdy ktoś się spóźniał. Harry westchnął, przystając na chwilę przed drzwiami. Zauważył, że naprzeciwko korytarzem w jego kierunku zmierzał rudowłosy chłopak. Może i był skłócony z Ronem, ale wypadałoby zachować chociaż pozory normalności.
– Cześć, Ron – przywitał się, kiwając lekko głową.
Niebieskie oczy spojrzały sceptycznie w zielone. Ron jeszcze bardziej zacisnął usta. Harry przyglądał mu się uważnie.
– Potter – powiedział cicho na znak przywitania.

Harry zaśmiał się cicho. Jego nazwisko dziwnie brzmiało z ust Weasleya.  Co jak co, ale tylko Draco umiał wypowiedzieć to tak, że zawarte były w tym wszystkie emocje skierowane w jego stronę.
– Co cię tak bawi? – spytał naburmuszony Weasley.
Harry oprał się plecami o ścianę przy drzwiach prowadzących do sali. Chłodna faktura muru błyskawicznie przenikała przez zwiewną, lekką koszulę z mundurku szkolnego.
– Byłbym wdzięczny, gdybyś mimo wszystko nadal zwracał się do mnie Harry – mówiąc to, potarł dłonią skroń.
Ron oparł się o przeciwległą ścianę, zaraz obok ogromnego okna, które zamiast szyb miało wmontowane przepiękne, różnokolorowe witraże, co w bezchmurne słoneczne dni dawało oszałamiający efekt.
Niegdyś przyjaciele, dzisiaj wrogowie, ciskali w siebie niewidzialnymi błyskawicami. Ron zaczął się zastanawiać, korzystając z chwili ciszy, jaka zapanowała między nim a kimś, za kogo kiedyś mógłby zginąć. Co się z nimi stało? Czy to aby na pewno chodziło tylko o Malfoya? Wątpił w to, przecież raz nawet gościł u nich – w Norze – na wakacje. Malfoy zawsze był obecny w ich życiu, więc czemu teraz się tak namieszało? Ron miał podejrzenia. Czuł, że Mroczny Znak, który widział, kiedy Draco go pobił, to nie przewidzenie i że Harry o tym wiedział. Znali się przecież tyle lat i Ron potrafił zwietrzyć najdrobniejsze kłamstwo z ust Harry’ego.
– Ron, możemy chwilę pogadać? – spytał Potter, przerywając niezręczną ciszę i potok myśli Weasleya.
Ten tylko kiwnął głową. Harry wciągnął powietrze, tak jakby się bał, że wokół niego jest go niewystarczająco wiele.
– Chciałbym zmienić przydział, Ron – powiedział jednym tchem, intensywnie patrząc na byłego przyjaciela.
Czasem go bolało, że nie mógł podejść do Rona, pogadać z nim, zagrać w szachy czy głupiego quidditcha. Kiedyś byli drużyną, a teraz? Pewnie bez wahania mógłby wycelować różdżkę prosto w twarz kogoś, kogo kiedyś zwał bratem.
– Porzucasz Gryffindor? – spytał oschle Ron, wkładając dłonie w kieszenie czarnych spodni.
– Stary, słyszysz, co ty mówisz? – oburzył się Harry. – Przeżyłem w tym domu sześć lat mojego życia i nie żałuję. Sam wiesz, że od dłuższego czasu miedzy nami się nie układa… Kiedy jesteśmy osobno, jest lepiej.
Zielone oczy badawczo lustrowały rozmówcę. Na twarzy Rona można było odczytać rozczarowanie. Harry Potter go rozczarował. Mogli być skłóceni, ale by od razu zmieniać przydział?
– Od zawsze miałem być w Slytherinie, doskonale o tym wiesz – kontynuował Harry. – Chcę zmienić dom z wielu powodów. Począwszy od ciebie, a na swoich własnych skończywszy. Jesteś jednym z prefektów Gryffindoru i potrzebuję twojej opinii.
– A Hermiona? – spytał Ron buńczucznie.
– Już z nią rozmawiałem. Nie ma nic przeciwko.
– Skoro tego chcesz – westchnął, podchodząc do drzwi, spojrzał na Harry’ego, zakleszczając dłoń na klamce. – Mam tylko nadzieję, że wiesz, co robisz.
_____
Slytherin w tym samym czasie powoli wybudzał się ze snu. Poprzedniego wieczora, korzystając z okazji, że dzisiejszego dnia lekcje szóstorocznych zaczynały się około południa, Zabini postanowił urządzić kolejną imprezę. Blaise właśnie przeczołgał się spod stołu do obitej w zielony materiał sofy. Jego wzrok był mętny, chłopak nie bardzo wiedział, co się wokół niego działo. Głowa pulsowała mu tak, jakby miał w niej olbrzymie serce. W ustach panowała pustynia. Nawet gdyby wsadził sobie różdżkę do gardła, krzycząc przy tym Aquamenti, to i tak wątpił, by przyniosło mu to ulgę. Biała koszula miała nierówno zapięte guziki, tak jakby zakładał ją w pośpiechu. Brązowe oczy obiegły pokój wspólny, starając się ogarnąć, co tak naprawdę się wydarzyło. Ścigający Slytherinu dostrzegł Goyle’a, który zwisał w dziwacznej pozycji z fotela. Blaise zadumał się z podziwu, że mógł spać w takiej pozycji. Gregory zarzucił nogi na oparcie fotela, a reszta tułowia – od pasa w górę – zwisała bezwiednie w dół. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że krawat w barwach domu miał założony na czoło i jedynie, co miał na sobie, to spodnie.
– Goyle! Golye! – krzyknął Blaise, starając się obudzić kolegę.
Mlaskając, Gregory otworzył oczy. Rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem po pokoju, który nie wyglądał już jak pokój wspólny Slytherinu, lecz istne pobojowisko.
– Gdzie my jesteśmy? – spytał, bełkocząc, starając się usiąść w normalnej pozycji.
– Nie wiem, stary, może w pokoju wspólnym? – odparł zgodnie z prawdą Zabini. – A ty co? – kiwnął na niego głową, śmiejąc się. – Hipis jakiś?
– Co? – Gregory sięgnął ręką do czoła. – Co do…
– Witam, moich kochanych kolegów – zaszczebiotał wesoło Malfoy, wchodząc do salonu.
Zawsze, ale to zawsze, każdy ze Slytherinu zastanawiał się, jak on to robił. Nieważne, czy była impreza, czy nie, rano wyglądał perfekcyjnie. Platynowe włosy zwykł mieć poczesane i ułożone, pod oczami nie straszyły sińce, wyglądał zdrowo i rześko. Odziany w szaty swojego domu, ostrożnie omijając ofiary wczorajszej bitwy z przemyconym przez siódmoklasistów alkoholem, podszedł do sofy i za jednym ruchem różdżki zrzucił czyjeś ciało, z którego unosił się odór alkoholu. Po tonie głosu, jaki z siebie wydała ofiara, można było się domyśleć, że to Marius Jugson. Draco zadowolony z siebie, mając upragnione miejsce, opadł na puchaty i miękki mebel.
 – Blaise, ty na to wpadłeś? – spytał Draco, unosząc brew do góry, patrząc na ogarniający go chaos.
– Że niby co? – spytał zdezorientowany Zabini.
– Na ten rozgardiasz – westchnął i machnął ręką.
  A ty jak się wczoraj bawiłeś? – spytał głupkowato Goyle.
Nagle spod sterty opakowań po słodyczach wyłoniła się znajoma twarz Notta.
– Bawił się fantastycznie! – krzyknął rozbawiony Teodor. – Nie pił z nami, ale bawił się fantastycznie. Słyszałem. Słyszałem głosy. Z jego pokoju. Z Harrym. Był z Potterem – zaśmiewał się, przeciągając poniektóre samogłoski.
– O czym on gada? – Blaise skrzywił się na widok Teodora, który właśnie stracił przytomność i przywalił twarzą o podłogę.
– O tym, że z wami nie balowałem – powiedział Draco, wstając. – Ale nie ja jeden dobrze się bawiłem – powiedział z przekąsem, intensywnie patrząc na przyjaciela.
Zabini uniósł brew, nie wiedząc, o co mogło chodzić.
– Sam się przekonasz. – Zaśmiał się Draco. – A teraz wybaczcie, ale idę na śniadanie. To ciało potrzebuje kofeiny. – Na odchodnym pomachał im ręką.
– Cholerny Malfoy. – Blaise wstał, podtrzymując się oparcia sofy.
Wyprostowany rozejrzał się po pomieszczeniu. Pomijając Goyla i Teodora, leżącego w stercie kartonów, salon wyglądał jak po bitwie śmierciożerców. W pewnym momencie nawet się poważnie zaczął zastanawiać, czy jacyś nie wpadli na parę głębszych z okazji urodzin Adriana Puceyego.  Z żyrandolu zwisały części damskiej garderoby. Na stole nie było niczego prócz opróżnionych butelek, a podłogę pokrywały imprezowe ofiary – Zabiniego nie zdziwił nawet fakt, że wśród nich leżał jakiś Puchon z siódmego roku. Zdegustowany i zniesmaczony widokami, postanowił ewakuować się do pokoju, chcąc kulturalnie położyć  się do własnego łóżka. Gdzieś miał zajęcia, kac zanadto go męczył.
Przekroczył próg pokoju, nie zaświecając światła z obawy, że mógłby wypalić oczy. Jednym ruchem ręki rozpiął pasek, który podtrzymywał spodnie. Zrezygnowany, ubrany jedynie w bokserki, położył się do łóżka. Nagle podskoczył niczym oparzony, słysząc dziewczęcy krzyk dochodzący spod jego kołdry. Zdenerwowany klasnął w dłonie, zapalając świece. Spod grafitowej pierzyny wyłoniła się płomiennoruda głowa. Duże brązowe oczy spojrzały na muskularnego Zabiniego.
– Weasley?!
– Blaise?!
_____

– Na zadanie domowe napiszecie dwie rolki pergaminu o zastosowaniu zdolności aportacji wśród czarodziejów. Macie na to tydzień. To wszystko na dzisiaj.
Starsza czarownica z ogromnym fioletowym kapeluszem na głowie składała notatki na dębowym biurku. W trakcie, gdy poszczególni uczniowie opuszczali klasę, zauważyła, że trójka z nich nadal  stała na swoich miejscach, nie mając zamiaru opuścić sali. Nie zdziwiła się, gdy rozpoznała w nich najbardziej kłopotliwe trio, jakie widział Hogwart.
– Czym mogę pomóc, kochani? – spytała profesor McGonagall, patrząc na Hermionę, Rona oraz Harry’ego.
Nastolatkowie z ociąganiem podeszli do pulpitu nauczycielskiego. Nie wyglądali na zadowolonych, wręcz przeciwnie.
– Coś się stało? – dopytywała zatroskana Minerwa.
Hermiona podniosła wzrok na profesorkę, szturchając przy tym Harry’ego.
– Pani profesor, bo mam delikatną sprawę, raczej niecierpiącą zwłoki – odezwał się Potter, patrząc na coraz bardziej niezadowolonego Rona.
– A więc zamieniam się w słuch – odparła stanowczo McGonagall, krzyżując ręce na piersi.
– Harry chce zmienić przydział – wypalił Ron, świdrując Pottera wzrokiem pełnym żalu i nienawiści.
– Chyba się przesłyszałam? – McGonagall patrzała to na Harry’ego, to na Rona. – Harry, czy to prawda?
Ten tylko pokiwał głową, nawet  nie patrząc na opiekunkę domu.
– Liczę, więc że masz do tego poważne powody.
– Tak się składa, że mam – powiedział, patrząc na profesorkę. – Po pierwsze: jestem w Griffindorze, bo chciałem, a nie dlatego, że tu pasowałem. Po drugie, osobiście czuję się lepiej w towarzystwie uczniów ze Slytherinu…
– Właśnie sama zaczynałam się niepokoić, Harry. Już od dłuższego czasu jadasz posiłki ze Ślizgonami, ale proszę, kontynuuj.
– Przestałem się dogadywać z Ronem. Działamy na siebie jak czerwone płachty na byka. Wiem, że przez nasze kłótnie i sprzeczki cierpi cały Gryffindor. Ciągle panuje napięta atmosfera, każdy się boi, że któryś z nas wybuchnie. Nie chcę, by z mojego powodu inni czuli się źle.
Opiekunka Gryffindoru stała wyprostowana, ze zmarszczonymi brwiami. Analizowała każde słowo wypowiedziane przez ucznia. Fakt, już od dłuższego czasu wiedziała, że u jej podopiecznych nie działo się najlepiej, ale do tej pory myślała, że to zwykłe konflikty, jakie miewają nastolatki.
– A co z quidditchem? – spytała po chwili ciszy.
Hermiona wraz z Ronem spojrzeli na Harry’ego, wyczekując odpowiedzi.
– Ron zastąpi mnie w obowiązkach kapitana, Ginny wskoczy na stanowisko szukającego. Ścigającego Ron wybierze osobiście.
Ron nie krył zdumienia. Nie sądził, że pomimo tych wszystkich kłótni Harry zaproponuje, by to właśnie on był nowym kapitanem Gryfonów. Stał tak, patrząc na Pottera z rozdziawionymi ustami.
– Weasley, zamknij usta – zganiła go nauczycielka. – A wy – spojrzała na prefektów. – Jaka jest wasza opinia na ten temat? Nie ukrywam, że to musi być dla was ciężka sytuacja z racji wieloletniej przyjaźni.
– Ja uważam, że przeniesienie Harry’ego wyjdzie mu tylko na dobre, pani profesor – powiedziała Hermiona z uśmiechem, chwytając w drobną, szczupłą dłoń rękę przyjaciela. Ten, nawet nie patrząc na nią, zacisnął palce, dziękując w niemym geście.
– Dobrze, a ty, Ronaldzie?
– Myślę, że nie mamy o czym mówić. Jeśli Harry tak chce i tak będzie według niego najlepiej, to nie mam nic przeciwko. Przejmę jego obowiązki kapitana i będę je sumiennie wykonywał. Moja prośba jest jedynie taka, że jeżeli chce odejść, to osobiście powinien poinformować o tym pozostałych i przekazać Ginny nowiny jej awansu.
– Zrobię to – odparł Potter, patrząc na Rona.
McGonagall westchnęła smutno. Pamiętała, kiedy tiara przydzieliła Harry’ego Pottera do Gryffindoru. Cieszyła się i była z niego dumna, zupełnie jakby sam był jej synem. Patrzyła, jak się rozwijał, jak zdobywał przyjaciół. Teraz stał przed nią zdeterminowany, już dorosły, wiedząc, jaką drogą miał iść. Nie pozostało jej nic innego.
– Masz moją zgodę, Potter. Rozumiem, że chcesz trafić do Slytherinu. Hermiono, znajdź pana Malfoya, ty, Ronaldzie, odszukaj pannę Parkinson. Ja poszukam profesora Snape’a. Spotkajmy się wszyscy o dziewiętnastej pod gabinetem dyrektora. Rozejdźcie się.

19 komentarzy:

  1. Harry zmieni przedział! Z zapowiedzi wnioskuję, że trafi do Slytherinu. Od jakiegoś czasu się zastanawiam, czy Ron nie jest (też) gejem? Bo taki zazdrosny o Harry'ego. Czyżby Blais i Ginny mieli ku sobie? Czyli mamy HP/DM, HG/FW i BZ/GW ?. Ciekawe parringi. Rozwalił mnie tekst Draco "To boskie ciało potrzebuje kofeiny" xd Nie wiem czy zauważyłaś, ale w niektórych wyrazach dodałaś litery.
    Zmieniłaś wystrój. Bardzo ładnie. Świetny szablon (ukłony w stronę Jill)
    Fajny pomysł z zapowiedzią.
    Pozdrawiam
    Zakochana w tym blogu
    Nox

    Ps: Pod ostatnim rozdziałem ktoś skopiował pół mojego komentarza *o*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze jedno pytanie. Czy Ginny i Blais się przespali? Co wogóle ona robiła na imprezie z Ślizgonami?

      Usuń
  2. Jak zawsze dowiesz się wszystkiego w następnym rozdziale, który jak dobrze pójdzie pojawi się nawet wcześniej niż 10 kwietnia. Najpierw jednak muszę skończyć rozdział na mojego drugiego bloga :]

    OdpowiedzUsuń
  3. ekstra rozdział ♥ jak każdy zresztą c;

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity rozdział! :) Harry zmienia przydział....hmm..to teraz będzie jeszcze ciekawiej u Ślizgonów! :D
    Ginny i Blaise?! Kurczę, niezły motyw;)
    Ślizgoni rozpoznają każdy stanik Ślizgonek?!....wow...niezły wyczyn-NIEGRZECZNIE JEST W TYM HOGWARCIE! ;D
    Zbiło mnie trochę z tropu to, że Minerwa powiedziała do swych podopiecznych kochani....hymhym;p
    A gdzie Fredzio i jego zaloty do Hermiony? Tęsknię za nim...:)
    Jak zwykle super pomysł na rozdział:)
    WENY! WENY! WENY! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. 10 kwietnia? Masz zamiar napisac to za rok? Super rozdzial, podoba mi sie polaczenie Harryego i Malfoya. Sorry, ale komp mi nawala i tak dziwnie pisze... Jesli moge spytac, ile masz lat? Jestes swietna i zachwyca mnie jak niektorzy ludzie sa obdarzeni. Bedziesz pisarka, a moje dzieci beda cztac Twoje ksiazki. Jak juz mowilam komp mi nawala i robie duzo bledow, ale tobie radze przestudiowac podrecznik do j. polskiego. Kobieto! Ile Ty bledow robisz!!! a i tak na przyszlosc - nie z czasownikami pisze sie osobno!
    Pisz dalej! Nie moge sie juz doczekac.
    P.S. Czy potomkiem Gryffindoru bedzie Harry?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak to jest kiedy samemu się sprawdza własny tekst, nie na wszystko zawraca się wtedy uwagę. A z tym kwietniem to wypaliłam xD nie wiem czemu tak napisałam, miało być czerwca :D
      A mam 22 lata :P Stara dupa ze mnie.
      Dziękuje za miły komentarz, bardzo bym chciała wydać książkę ale to niestety kosztowna sprawa.
      a co do potomka Gryffindoru to wszystko w swoim czasie :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Mam czekać do 14?o_O Przeczytałam Twój cały blog w jeden dzień, no nie cały. I teraz... Do 14? Dobra, już się zamykam, inni ludzie też mają życie...;) Załóż sobie konto na funfiction.net... A i jeszcze jedno: jak będziesz miała czas to poczytaj sobie tam "Zielone Oczy". Wstawiłaś 2 takie mega piosenki: "Vampire Tales" i "People Help The People". Świetne są i nadają nastrój...:)

      Usuń
    3. Nie do 14 tylko 10, to raz :p Dwa mam już konto na ff, jak chcesz to łap http://www.fanfiction.net/~sectumsempra91
      A piosenki wiem, że świetne. Cały czas ich słucham :]

      Usuń
  6. A nie z rzeczownikami razem...;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak znalazłam tegp bloga to się przeraziłam, że jest 25 rozdziałów Ale zaczęłam dzisiaj czytać i nie mogłam się oderwać. Historia jest ciekawa, nie powiem. Harry zły? Na pewno intryguje. Nie moge się doczekać następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeraziłaś się?! Sorry, ale jak dla mnie 25 rozdziałów to strasznie mało... Znaczy: zależy. Jeśli myśleć pod kątem ile autorka się napracowała: to tak, ale ogółem... No, niewiem. Może tylko ja jestem nienormalna i przez jeden wolny dzień czytam książki, które mają ok. 300 stron...:)

      Usuń
  8. Nie czytałam jeszcze, ale wygląda na fajne. prześle sb na telefon i w wolnej chwili poczytam. ☺ ☺ ☺ ☺ ☻ ☻ ☻ ☻

    OdpowiedzUsuń
  9. Recenzja Twojego bloga została dodana na http://reklaaaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. *zaklną
    *rękom? RĘKOM?
    *chciał bym* razem

    Nie chce mi się poprawiać reszty błędów :P

    *Balise* nie, tego nie mogę ci odpuścić

    Hahahaha! Rechocze jak jakaś kretynka. Dzieczęcy pisk! Weasley? Blaise? Buhahaha! Skąd on się tam wziął? Huehuehue. Czyżby czekał na ślicznego Blaise'a?

    *wygalali* uch, to jest silniejsze ode mnie
    *ze zwężanymi brwiami* hahaha

    Czekaj, czekaj. Ten dziewczęcy pisk, ruda czupryna, męski tors i nazwisko Weasley należą do Ginny? O.o

    ~Zaniepokojona Anastazja

    OdpowiedzUsuń
  11. Można zmienić przydział? :D Ciekawe co na to Dumbledore. :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Nigdy bym nie zmieniła swojego przydziału, ale być może to dlatego, że jestem w Slytherinie. Wszystko na razie idzie jak po maśle, myślałam, że Ron się trochę powykłuca przy tej sprawie, ale jak widać wraca ma rozum do głowy. Czyżby Draco wiedział wszystko? Impreza była niezła, jak znalazła się tam Ginny? Przecież to niemożliwe...a może jednak? Goyle ala hipis, już go widzę i te jego wiecznie uśmiechniętą, pyzatą twarz :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    rozdział świetny, no i Harry przenosi się do Slytherinu, Draco na pewno się ucieszy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  14. Hymmm... Powiem szczerze, zastanawiają mnie te przenosiny... No ale to nie ja to pisze... Czytam wiec dalej... :D

    OdpowiedzUsuń

Prorok Codzienny