Harry
Potter ubrany w białą koszulę, którą zdobił krawat w kolorach domu Gryffindora,
przemierzał korytarz szkoły, by dotrzeć na zajęcia transmutacji. Dzisiaj nie
spał za dobrze, bo ktoś, kto dzisiejszego dnia nie miał porannych zajęć,
umiejętnie mu to uniemożliwił. Harry oblał się lekkim rumieńcem na wspomnienie nocy
z Draconem. Pokręcił głową.
Zaklął
cicho pod nosem – lekcja się już zaczęła, a McGonagall nienawidziła, gdy ktoś się
spóźniał. Harry westchnął, przystając na chwilę przed drzwiami. Zauważył, że naprzeciwko
korytarzem w jego kierunku zmierzał rudowłosy chłopak. Może i był skłócony z
Ronem, ale wypadałoby zachować chociaż pozory normalności.
–
Cześć, Ron – przywitał się, kiwając lekko głową.
Niebieskie
oczy spojrzały sceptycznie w zielone. Ron jeszcze bardziej zacisnął usta. Harry
przyglądał mu się uważnie.
–
Potter – powiedział cicho na znak przywitania.
Harry
zaśmiał się cicho. Jego nazwisko dziwnie brzmiało z ust Weasleya. Co jak co, ale tylko Draco umiał wypowiedzieć
to tak, że zawarte były w tym wszystkie emocje skierowane w jego stronę.
–
Co cię tak bawi? – spytał naburmuszony Weasley.
Harry
oprał się plecami o ścianę przy drzwiach prowadzących do sali. Chłodna faktura
muru błyskawicznie przenikała przez zwiewną, lekką koszulę z mundurku
szkolnego.
–
Byłbym wdzięczny, gdybyś mimo wszystko nadal zwracał się do mnie Harry – mówiąc to, potarł dłonią skroń.
Ron
oparł się o przeciwległą ścianę, zaraz obok ogromnego okna, które zamiast szyb
miało wmontowane przepiękne, różnokolorowe witraże, co w bezchmurne słoneczne
dni dawało oszałamiający efekt.
Niegdyś
przyjaciele, dzisiaj wrogowie, ciskali w siebie niewidzialnymi błyskawicami.
Ron zaczął się zastanawiać, korzystając z chwili ciszy, jaka zapanowała między
nim a kimś, za kogo kiedyś mógłby zginąć. Co się z nimi stało? Czy to aby na
pewno chodziło tylko o Malfoya? Wątpił w to, przecież raz nawet gościł u nich –
w Norze – na wakacje. Malfoy zawsze był obecny w ich życiu, więc czemu teraz
się tak namieszało? Ron miał podejrzenia. Czuł, że Mroczny Znak, który widział,
kiedy Draco go pobił, to nie przewidzenie i że Harry o tym wiedział. Znali się
przecież tyle lat i Ron potrafił zwietrzyć najdrobniejsze kłamstwo z ust
Harry’ego.
–
Ron, możemy chwilę pogadać? – spytał Potter, przerywając niezręczną ciszę i
potok myśli Weasleya.
Ten
tylko kiwnął głową. Harry wciągnął powietrze, tak jakby się bał, że wokół niego
jest go niewystarczająco wiele.
–
Chciałbym zmienić przydział, Ron – powiedział jednym tchem, intensywnie patrząc
na byłego przyjaciela.
Czasem
go bolało, że nie mógł podejść do Rona, pogadać z nim, zagrać w szachy czy
głupiego quidditcha. Kiedyś byli drużyną, a teraz? Pewnie bez wahania mógłby
wycelować różdżkę prosto w twarz kogoś, kogo kiedyś zwał bratem.
–
Porzucasz Gryffindor? – spytał oschle Ron, wkładając dłonie w kieszenie
czarnych spodni.
–
Stary, słyszysz, co ty mówisz? – oburzył się Harry. – Przeżyłem w tym domu
sześć lat mojego życia i nie żałuję. Sam wiesz, że od dłuższego czasu miedzy nami
się nie układa… Kiedy jesteśmy osobno, jest lepiej.
Zielone
oczy badawczo lustrowały rozmówcę. Na twarzy Rona można było odczytać
rozczarowanie. Harry Potter go rozczarował. Mogli być skłóceni, ale by od razu
zmieniać przydział?
–
Od zawsze miałem być w Slytherinie, doskonale o tym wiesz – kontynuował Harry.
– Chcę zmienić dom z wielu powodów. Począwszy od ciebie, a na swoich własnych
skończywszy. Jesteś jednym z prefektów Gryffindoru i potrzebuję twojej opinii.
–
A Hermiona? – spytał Ron buńczucznie.
–
Już z nią rozmawiałem. Nie ma nic przeciwko.
–
Skoro tego chcesz – westchnął, podchodząc do drzwi, spojrzał na Harry’ego, zakleszczając
dłoń na klamce. – Mam tylko nadzieję, że wiesz, co robisz.
_____
Slytherin
w tym samym czasie powoli wybudzał się ze snu. Poprzedniego wieczora,
korzystając z okazji, że dzisiejszego dnia lekcje szóstorocznych zaczynały się
około południa, Zabini postanowił urządzić kolejną imprezę. Blaise właśnie
przeczołgał się spod stołu do obitej w zielony materiał sofy. Jego wzrok był
mętny, chłopak nie bardzo wiedział, co się wokół niego działo. Głowa pulsowała
mu tak, jakby miał w niej olbrzymie serce. W ustach panowała pustynia. Nawet
gdyby wsadził sobie różdżkę do gardła, krzycząc przy tym Aquamenti, to i tak wątpił, by przyniosło mu to ulgę. Biała koszula
miała nierówno zapięte guziki, tak jakby zakładał ją w pośpiechu. Brązowe oczy obiegły
pokój wspólny, starając się ogarnąć, co tak naprawdę się wydarzyło. Ścigający
Slytherinu dostrzegł Goyle’a, który zwisał w dziwacznej pozycji z fotela.
Blaise zadumał się z podziwu, że mógł spać w takiej pozycji. Gregory zarzucił
nogi na oparcie fotela, a reszta tułowia – od pasa w górę – zwisała bezwiednie
w dół. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że krawat w barwach domu miał
założony na czoło i jedynie, co miał na sobie, to spodnie.
–
Goyle! Golye! – krzyknął Blaise, starając się obudzić kolegę.
Mlaskając,
Gregory otworzył oczy. Rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem po pokoju, który
nie wyglądał już jak pokój wspólny Slytherinu, lecz istne pobojowisko.
–
Gdzie my jesteśmy? – spytał, bełkocząc, starając się usiąść w normalnej
pozycji.
–
Nie wiem, stary, może w pokoju wspólnym? – odparł zgodnie z prawdą Zabini. – A
ty co? – kiwnął na niego głową, śmiejąc się. – Hipis jakiś?
–
Co? – Gregory sięgnął ręką do czoła. – Co do…
–
Witam, moich kochanych kolegów – zaszczebiotał wesoło Malfoy, wchodząc do
salonu.
Zawsze,
ale to zawsze, każdy ze Slytherinu zastanawiał się, jak on to robił. Nieważne, czy
była impreza, czy nie, rano wyglądał perfekcyjnie. Platynowe włosy zwykł mieć poczesane
i ułożone, pod oczami nie straszyły sińce, wyglądał zdrowo i rześko. Odziany w
szaty swojego domu, ostrożnie omijając ofiary wczorajszej bitwy z przemyconym
przez siódmoklasistów alkoholem, podszedł do sofy i za jednym ruchem różdżki
zrzucił czyjeś ciało, z którego unosił się odór alkoholu. Po tonie głosu, jaki
z siebie wydała ofiara, można było się domyśleć, że to Marius Jugson. Draco zadowolony
z siebie, mając upragnione miejsce, opadł na puchaty i miękki mebel.
– Blaise, ty na to wpadłeś? – spytał Draco,
unosząc brew do góry, patrząc na ogarniający go chaos.
–
Że niby co? – spytał zdezorientowany Zabini.
–
Na ten rozgardiasz – westchnął i machnął ręką.
– A ty jak się wczoraj bawiłeś? – spytał
głupkowato Goyle.
Nagle
spod sterty opakowań po słodyczach wyłoniła się znajoma twarz Notta.
–
Bawił się fantastycznie! – krzyknął rozbawiony Teodor. – Nie pił z nami, ale
bawił się fantastycznie. Słyszałem. Słyszałem głosy. Z jego pokoju. Z Harrym.
Był z Potterem – zaśmiewał się, przeciągając poniektóre samogłoski.
–
O czym on gada? – Blaise skrzywił się na widok Teodora, który właśnie stracił
przytomność i przywalił twarzą o podłogę.
–
O tym, że z wami nie balowałem – powiedział Draco, wstając. – Ale nie ja jeden
dobrze się bawiłem – powiedział z przekąsem, intensywnie patrząc na
przyjaciela.
Zabini
uniósł brew, nie wiedząc, o co mogło chodzić.
–
Sam się przekonasz. – Zaśmiał się Draco. – A teraz wybaczcie, ale idę na
śniadanie. To ciało potrzebuje kofeiny. – Na odchodnym pomachał im ręką.
–
Cholerny Malfoy. – Blaise wstał, podtrzymując się oparcia sofy.
Wyprostowany
rozejrzał się po pomieszczeniu. Pomijając Goyla i Teodora, leżącego w stercie
kartonów, salon wyglądał jak po bitwie śmierciożerców. W pewnym momencie nawet
się poważnie zaczął zastanawiać, czy jacyś nie wpadli na parę głębszych z
okazji urodzin Adriana Puceyego. Z żyrandolu zwisały części damskiej garderoby.
Na stole nie było niczego prócz opróżnionych butelek, a podłogę pokrywały
imprezowe ofiary – Zabiniego nie zdziwił nawet fakt, że wśród nich leżał jakiś
Puchon z siódmego roku. Zdegustowany i zniesmaczony widokami, postanowił
ewakuować się do pokoju, chcąc kulturalnie położyć się do własnego łóżka. Gdzieś miał zajęcia,
kac zanadto go męczył.
Przekroczył
próg pokoju, nie zaświecając światła z obawy, że mógłby wypalić oczy. Jednym
ruchem ręki rozpiął pasek, który podtrzymywał spodnie. Zrezygnowany, ubrany
jedynie w bokserki, położył się do łóżka. Nagle podskoczył niczym oparzony,
słysząc dziewczęcy krzyk dochodzący spod jego kołdry. Zdenerwowany klasnął w
dłonie, zapalając świece. Spod grafitowej pierzyny wyłoniła się płomiennoruda
głowa. Duże brązowe oczy spojrzały na muskularnego Zabiniego.
–
Weasley?!
–
Blaise?!
_____
–
Na zadanie domowe napiszecie dwie rolki pergaminu o zastosowaniu zdolności aportacji
wśród czarodziejów. Macie na to tydzień. To wszystko na dzisiaj.
Starsza
czarownica z ogromnym fioletowym kapeluszem na głowie składała notatki na
dębowym biurku. W trakcie, gdy poszczególni uczniowie opuszczali klasę,
zauważyła, że trójka z nich nadal stała na
swoich miejscach, nie mając zamiaru opuścić sali. Nie zdziwiła się, gdy
rozpoznała w nich najbardziej kłopotliwe trio, jakie widział Hogwart.
–
Czym mogę pomóc, kochani? – spytała profesor McGonagall, patrząc na Hermionę,
Rona oraz Harry’ego.
Nastolatkowie
z ociąganiem podeszli do pulpitu nauczycielskiego. Nie wyglądali na
zadowolonych, wręcz przeciwnie.
–
Coś się stało? – dopytywała zatroskana Minerwa.
Hermiona
podniosła wzrok na profesorkę, szturchając przy tym Harry’ego.
–
Pani profesor, bo mam delikatną sprawę, raczej niecierpiącą zwłoki – odezwał
się Potter, patrząc na coraz bardziej niezadowolonego Rona.
–
A więc zamieniam się w słuch – odparła stanowczo McGonagall, krzyżując ręce na
piersi.
–
Harry chce zmienić przydział – wypalił Ron, świdrując Pottera wzrokiem pełnym
żalu i nienawiści.
–
Chyba się przesłyszałam? – McGonagall patrzała to na Harry’ego, to na Rona. –
Harry, czy to prawda?
Ten
tylko pokiwał głową, nawet nie patrząc na
opiekunkę domu.
–
Liczę, więc że masz do tego poważne powody.
–
Tak się składa, że mam – powiedział, patrząc na profesorkę. – Po pierwsze:
jestem w Griffindorze, bo chciałem, a nie dlatego, że tu pasowałem. Po drugie,
osobiście czuję się lepiej w towarzystwie uczniów ze Slytherinu…
–
Właśnie sama zaczynałam się niepokoić, Harry. Już od dłuższego czasu jadasz
posiłki ze Ślizgonami, ale proszę, kontynuuj.
–
Przestałem się dogadywać z Ronem. Działamy na siebie jak czerwone płachty na
byka. Wiem, że przez nasze kłótnie i sprzeczki cierpi cały Gryffindor. Ciągle
panuje napięta atmosfera, każdy się boi, że któryś z nas wybuchnie. Nie chcę,
by z mojego powodu inni czuli się źle.
Opiekunka
Gryffindoru stała wyprostowana, ze zmarszczonymi brwiami. Analizowała każde
słowo wypowiedziane przez ucznia. Fakt, już od dłuższego czasu wiedziała, że u
jej podopiecznych nie działo się najlepiej, ale do tej pory myślała, że to
zwykłe konflikty, jakie miewają nastolatki.
–
A co z quidditchem? – spytała po chwili ciszy.
Hermiona
wraz z Ronem spojrzeli na Harry’ego, wyczekując odpowiedzi.
–
Ron zastąpi mnie w obowiązkach kapitana, Ginny wskoczy na stanowisko
szukającego. Ścigającego Ron wybierze osobiście.
Ron
nie krył zdumienia. Nie sądził, że pomimo tych wszystkich kłótni Harry
zaproponuje, by to właśnie on był nowym kapitanem Gryfonów. Stał tak, patrząc
na Pottera z rozdziawionymi ustami.
–
Weasley, zamknij usta – zganiła go nauczycielka. – A wy – spojrzała na
prefektów. – Jaka jest wasza opinia na ten temat? Nie ukrywam, że to musi być
dla was ciężka sytuacja z racji wieloletniej przyjaźni.
–
Ja uważam, że przeniesienie Harry’ego wyjdzie mu tylko na dobre, pani profesor
– powiedziała Hermiona z uśmiechem, chwytając w drobną, szczupłą dłoń rękę
przyjaciela. Ten, nawet nie patrząc na nią, zacisnął palce, dziękując w niemym
geście.
–
Dobrze, a ty, Ronaldzie?
–
Myślę, że nie mamy o czym mówić. Jeśli Harry tak chce i tak będzie według niego
najlepiej, to nie mam nic przeciwko. Przejmę jego obowiązki kapitana i będę je
sumiennie wykonywał. Moja prośba jest jedynie taka, że jeżeli chce odejść, to
osobiście powinien poinformować o tym pozostałych i przekazać Ginny nowiny jej
awansu.
–
Zrobię to – odparł Potter, patrząc na Rona.
McGonagall
westchnęła smutno. Pamiętała, kiedy tiara przydzieliła Harry’ego Pottera do
Gryffindoru. Cieszyła się i była z niego dumna, zupełnie jakby sam był jej
synem. Patrzyła, jak się rozwijał, jak zdobywał przyjaciół. Teraz stał przed
nią zdeterminowany, już dorosły, wiedząc, jaką drogą miał iść. Nie pozostało
jej nic innego.
–
Masz moją zgodę, Potter. Rozumiem, że chcesz trafić do Slytherinu. Hermiono, znajdź
pana Malfoya, ty, Ronaldzie, odszukaj pannę Parkinson. Ja poszukam profesora Snape’a.
Spotkajmy się wszyscy o dziewiętnastej pod gabinetem dyrektora. Rozejdźcie się.
Harry zmieni przedział! Z zapowiedzi wnioskuję, że trafi do Slytherinu. Od jakiegoś czasu się zastanawiam, czy Ron nie jest (też) gejem? Bo taki zazdrosny o Harry'ego. Czyżby Blais i Ginny mieli ku sobie? Czyli mamy HP/DM, HG/FW i BZ/GW ?. Ciekawe parringi. Rozwalił mnie tekst Draco "To boskie ciało potrzebuje kofeiny" xd Nie wiem czy zauważyłaś, ale w niektórych wyrazach dodałaś litery.
OdpowiedzUsuńZmieniłaś wystrój. Bardzo ładnie. Świetny szablon (ukłony w stronę Jill)
Fajny pomysł z zapowiedzią.
Pozdrawiam
Zakochana w tym blogu
Nox
Ps: Pod ostatnim rozdziałem ktoś skopiował pół mojego komentarza *o*
I jeszcze jedno pytanie. Czy Ginny i Blais się przespali? Co wogóle ona robiła na imprezie z Ślizgonami?
UsuńJak zawsze dowiesz się wszystkiego w następnym rozdziale, który jak dobrze pójdzie pojawi się nawet wcześniej niż 10 kwietnia. Najpierw jednak muszę skończyć rozdział na mojego drugiego bloga :]
OdpowiedzUsuńekstra rozdział ♥ jak każdy zresztą c;
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział! :) Harry zmienia przydział....hmm..to teraz będzie jeszcze ciekawiej u Ślizgonów! :D
OdpowiedzUsuńGinny i Blaise?! Kurczę, niezły motyw;)
Ślizgoni rozpoznają każdy stanik Ślizgonek?!....wow...niezły wyczyn-NIEGRZECZNIE JEST W TYM HOGWARCIE! ;D
Zbiło mnie trochę z tropu to, że Minerwa powiedziała do swych podopiecznych kochani....hymhym;p
A gdzie Fredzio i jego zaloty do Hermiony? Tęsknię za nim...:)
Jak zwykle super pomysł na rozdział:)
WENY! WENY! WENY! :)
10 kwietnia? Masz zamiar napisac to za rok? Super rozdzial, podoba mi sie polaczenie Harryego i Malfoya. Sorry, ale komp mi nawala i tak dziwnie pisze... Jesli moge spytac, ile masz lat? Jestes swietna i zachwyca mnie jak niektorzy ludzie sa obdarzeni. Bedziesz pisarka, a moje dzieci beda cztac Twoje ksiazki. Jak juz mowilam komp mi nawala i robie duzo bledow, ale tobie radze przestudiowac podrecznik do j. polskiego. Kobieto! Ile Ty bledow robisz!!! a i tak na przyszlosc - nie z czasownikami pisze sie osobno!
OdpowiedzUsuńPisz dalej! Nie moge sie juz doczekac.
P.S. Czy potomkiem Gryffindoru bedzie Harry?
Wiesz jak to jest kiedy samemu się sprawdza własny tekst, nie na wszystko zawraca się wtedy uwagę. A z tym kwietniem to wypaliłam xD nie wiem czemu tak napisałam, miało być czerwca :D
UsuńA mam 22 lata :P Stara dupa ze mnie.
Dziękuje za miły komentarz, bardzo bym chciała wydać książkę ale to niestety kosztowna sprawa.
a co do potomka Gryffindoru to wszystko w swoim czasie :)
Pozdrawiam.
Mam czekać do 14?o_O Przeczytałam Twój cały blog w jeden dzień, no nie cały. I teraz... Do 14? Dobra, już się zamykam, inni ludzie też mają życie...;) Załóż sobie konto na funfiction.net... A i jeszcze jedno: jak będziesz miała czas to poczytaj sobie tam "Zielone Oczy". Wstawiłaś 2 takie mega piosenki: "Vampire Tales" i "People Help The People". Świetne są i nadają nastrój...:)
UsuńNie do 14 tylko 10, to raz :p Dwa mam już konto na ff, jak chcesz to łap http://www.fanfiction.net/~sectumsempra91
UsuńA piosenki wiem, że świetne. Cały czas ich słucham :]
A nie z rzeczownikami razem...;D
OdpowiedzUsuńJak znalazłam tegp bloga to się przeraziłam, że jest 25 rozdziałów Ale zaczęłam dzisiaj czytać i nie mogłam się oderwać. Historia jest ciekawa, nie powiem. Harry zły? Na pewno intryguje. Nie moge się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPrzeraziłaś się?! Sorry, ale jak dla mnie 25 rozdziałów to strasznie mało... Znaczy: zależy. Jeśli myśleć pod kątem ile autorka się napracowała: to tak, ale ogółem... No, niewiem. Może tylko ja jestem nienormalna i przez jeden wolny dzień czytam książki, które mają ok. 300 stron...:)
UsuńNie czytałam jeszcze, ale wygląda na fajne. prześle sb na telefon i w wolnej chwili poczytam. ☺ ☺ ☺ ☺ ☻ ☻ ☻ ☻
OdpowiedzUsuńRecenzja Twojego bloga została dodana na http://reklaaaa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń*zaklną
OdpowiedzUsuń*rękom? RĘKOM?
*chciał bym* razem
Nie chce mi się poprawiać reszty błędów :P
*Balise* nie, tego nie mogę ci odpuścić
Hahahaha! Rechocze jak jakaś kretynka. Dzieczęcy pisk! Weasley? Blaise? Buhahaha! Skąd on się tam wziął? Huehuehue. Czyżby czekał na ślicznego Blaise'a?
*wygalali* uch, to jest silniejsze ode mnie
*ze zwężanymi brwiami* hahaha
Czekaj, czekaj. Ten dziewczęcy pisk, ruda czupryna, męski tors i nazwisko Weasley należą do Ginny? O.o
~Zaniepokojona Anastazja
Można zmienić przydział? :D Ciekawe co na to Dumbledore. :P
OdpowiedzUsuńNigdy bym nie zmieniła swojego przydziału, ale być może to dlatego, że jestem w Slytherinie. Wszystko na razie idzie jak po maśle, myślałam, że Ron się trochę powykłuca przy tej sprawie, ale jak widać wraca ma rozum do głowy. Czyżby Draco wiedział wszystko? Impreza była niezła, jak znalazła się tam Ginny? Przecież to niemożliwe...a może jednak? Goyle ala hipis, już go widzę i te jego wiecznie uśmiechniętą, pyzatą twarz :D
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, no i Harry przenosi się do Slytherinu, Draco na pewno się ucieszy...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Hymmm... Powiem szczerze, zastanawiają mnie te przenosiny... No ale to nie ja to pisze... Czytam wiec dalej... :D
OdpowiedzUsuń