Dwoje
przyjaciół stało przed wejściem do szatni przy boisku do quidditcha. Hermiona
zanosiła się gromkim, melodyjnym śmiechem, kiedy Harry opowiadał, co działo się
ostatniego wieczora w pokoju wspólnym Ślizgonów. Granger schyliła się, łapiąc
ze śmiechu za brzuch, gdy usłyszała, co wyczyniał Zabini z Nottem, który usnął
na jednej z sof. Przez głowę Hermiony przeleciały wyimaginowane przez
wyobraźnię obrazy. Twarz dziewczyny była okalana rumieńcem, a w oczach tańczyły
wesołe iskierki. Dawno się już tak szczerze nie śmiała, dawno też nie
rozmawiała z Harrym, a tego chyba najbardziej jej brakowało. Tęskniła za
bliskością przyjaciela, który zawsze we wcześniejszych latach miał dla niej
czas.
Harry
przetarł czoło, śmiejąc się pod nosem. W jego zielonych oczach nie było teraz
mroku, który parę minut wcześniej Granger zauważała podczas rozmowy na
trybunach.
–
Och… – Westchnęła, ocierając łezkę z oka. – Dawno tak się nie uśmiałam –
powiedziała wesoło.
–
Cała przyjemność po mojej stronie. – Harry pokłonił się teatralnie.
–
Chyba pomyliłeś obiekt westchnień, Potter. – Hermiona wraz z Harrym spojrzeli w
kierunku szatni.
Zza
drzwi wyszedł Draco z potarganymi przez wiatr włosami. Uśmiechał się przyjaźnie
do czekającej na niego dwójki. Ubrany był w czarną kurtkę z białymi paskami
wzdłuż rękawów, niezapięty do końca zamek ukazywał zielono-szary sweter slytherinowej
drużyny quidditcha.
–
I ciebie dobrze widzieć, Draco – powiedziała Hermiona. – Mam nadzieję, że nie
przeszkadzam? Byłam się przejść, kiedy zauważyłam, że wasza drużyna miała
trening. Domyśliłam się, że Harry będzie na widowni.
–
A jakby inaczej? – Malfoy podszedł do przyjaciół. – Potter potrafi być jak
cień. Uwierzyłabyś w to? – Jego przenikliwe spojrzenie zatrzymało się na twarzy
wybrańca.
Harry
z zazdrością spojrzał na Malfoya, gdy ten podszedł do Hermiony i pocałował ją w
policzek. Ta mimowolnie się zarumieniła.
–
Witaj, Hermiono. Jak się czujesz? – spytał przepraszającym głosem.
–
Nie przejmuj się. Dobrze, naprawdę. – Hermiona pomachała uspokajająco rękoma.
Draco
na te słowa uniósł brwi, przyglądając się jej uważnie.
–
Będziemy tak tu stać na tym zimnie? – wtrącił się Potter, zirytowany coraz
bardziej nasilającym się wiatrem.
Harry
miał rację. Robiło się coraz zimniej. W końcu Hermiona i Draco ruszyli przodem,
zostawiając Harry’ego w tyle. Dłonie miał wciśnięte głęboko w kieszenie
zielonej kurtki, którą pożyczył od Dracona. Zerwał się porywisty wiatr. Draco,
idący przed nim, obrócił się, spoglądając na chłopaka.
–
Harry, wszystko w porządku? – spytał.
Zielone
oczy spojrzały na niego.
–
Tak, wszystko jest ok – powiedział i przyspieszył kroku.
Gdy
tylko zrównał się z pozostałą dwójką, blada dłoń niezauważalnie wślizgnęła się
do kieszeni zielonej kurtki, zakleszczając palce wokół ręki Pottera. Harry,
czując chłodny dotyk Malfoya, uspokoił się i opanował narastające w nim uczucie
zazdrości. Badawczym wzrokiem spojrzał na Hermionę, która szczelniej obwiązała
szalik wokół smuklej szyi.
–
Chłopcy, pospieszmy się, bo zaraz zamarznę – powiedziała, skarżącym się głosem
ponaglając guzdrzących się przyjaciół.
_____
W
zamku na korytarzach wiało pustkami. Od nieszczęsnego znaleziska w łazience
Jęczącej Marty coraz mniej uczniów chodziło wieczorami po szkole. Jednak do
tych uczniów nie należeli bliźniacy Weasley, skłonni, by wykorzystać każdą
nadarzającą się okazję do testowania Magicznych Dowcipów. Fred i George szli
właśnie na kolację, śmiejąc się do rozpuku zadowoleni ze swojego ostatniego
dzieła.
–
Braciszku, jesteś podły. Podlejszy od Snape’a i Voldemorta razem wziętych. –
George szturchnął brata w łokieć.
Fred
tylko zniósł się śmiechem, spoglądając kątem oka na bliźniaka. Oboje byli
ubrani, jak zwykle, niemalże identycznie. Sztruksowe czarne spodnie, trampki
pasujące pod kolor oraz obszerne bluzy – z tym szczegółem, że George miał
pomarańczową, a Fred czerwoną.
Bracia
znowu zanieśli się salwą śmiechu na samo wspomnienie genialnego pomysłu.
Najsłynniejsi kawalarze Hogwartu wynaleźli gumę do żucia, która po pewnym
czasie sklejała usta na bliżej nieokreślony czas. W przypadku Georga, co przegrał
zakład z bratem, czas, w jakim nie potrafił otworzyć ust, wynosił trzy godziny.
Jak to bliźniacy mieli w zwyczaju, postanowili przetestować wynalazek na kimś
innym. Z zamiarem opuszczenia wieży Gryffindoru w poszukiwaniu potencjalnych
ofiar, przeszli przez pokój wspólny – w nim siedziało paru pierwszaków
odrabiających zalegle zadania domowe oraz Seamus, Dean, Neville oraz Ron.
Ron
od balu chodził jeszcze bardziej podminowany niż zazwyczaj. Był święcie
przekonany, że to właśnie Harry wraz z Draconem dopuścili się zabójstwa dwójki
uczniów. Oczywiście nie miał na to dowodów. Swoje hipotezy opierał tylko i
wyłącznie na podejrzeniach oraz iście wydumanych spekulacjach.
Niewiele
się w tamtym momencie namyślając, Fred dosiadł się do młodszego brata i jego
kompanów, udając zainteresowanie przebiegającą rozmową. Niby od niechcenia
wyjął z kieszeni paczkę gum, po czym położył ją na stole. Oczywiście Ron, jako
ogromny łasuch, od razu pochwycił łakocie brata i wpakował sobie do ust, mówiąc
niewyraźne „dzięki”. Jego śladem podążyli pozostali chłopcy. Nie minęła minuta,
gdy Ron zorientował się, że coś było nie tak. Po dwóch minutach, wraz z resztą,
która dała się nabrać, zaniemówił całkowicie, nie mogąc otworzyć ust.
–
Ja jestem podły? – Fred spojrzał głupkowato na bliźniaka. – Przypomnę ci, że to
był twój pomysł i twoja receptura. Nie moja wina, że Ron wpakowałby sobie jeża
do ust, gdyby ten był pokryty czekoladą.
George
automatycznie wyobrażając sobie tę groteskową scenę, zaśmiał się jeszcze
głośniej. Dla chwili wytchnienia opadł na ławkę pod ścianą. Fred, już
uspokojony, oparł się o ścianę, zerkając w przeciwlegle okno. Na niebie nie
było widać już zielonych punkcików. Trening Ślizgonów dobiegł końca.
–
George?
–
Tak, Fred? – George spojrzał badawczo na brata. Z wyrazu twarzy mógł wyczytać,
że ten wpadł na jakiś iście diabelski pomysł.
–
Co ty na to, by sprezentować Ślizgonom nasz nowy wynalazek?
George
tylko uniósł kąciki ust. Fred z powrotem spojrzał w okno. Jego oczom ukazało
się troje uczniów. Na początku ich nie poznał, bo byli za daleko, jednak po
chwili spostrzegł, że to byli Harry, Draco oraz Hermiona.
–
Stało się coś? – spytał zaintrygowany George.
Fred
tylko pokręcił głową.
–
Chodźmy coś zjeść.
_____
W
Wielkiej Sali było nad wyraz cicho. Stół Puchonów straszył pustką. Lepszą
frekwencją mogły się poszczycić pozostałe domy.
Blaise
Zabini, nie krępując się, opowiadał sprośne historie, nie zważając na oburzone
twarze innych uczniów. Ślizgoni śmiali się donośnie.
–
I wtedy do pokoju wpada Nott. – opowiadał Blaise. – Wyobrażacie sobie to? Ja stoję
zupełnie nagi i patrzę na niego, a on sterczy z rozwartą gębą, jakby chciał sobie
wpakować…
–
Zamknij się, Blaise! – krzyknął Nott z tłumu, rzucając kanapką w Zabiniego. Ten
w porę się uchylił, zanosząc się śmiechem. – Trzeba było wywiesić krawat na
klamce. Ile razy mam powtarzać, że to nie tylko twój pokój?
–
Naprawdę tak wyglądałeś, Teo – dopowiedziała Pansy, która wtedy razem z jedną
dziewczyną i Marcusem Flintem ograli Zabiniego w karty.
–
Tak, tak, Pansy – odezwał się Crabbe znad talerza. – Wszyscy wiemy, że to ty
jesteś gwiazdą tej opowieści. – Machnął ręką w stronę koleżanki. – Zresztą jak
każdej.
Śmiechy
i krzyki dochodzące ze stołu Slytherinu niosły się po całej Wielkiej Sali.
Donośny głos Zabiniego było słychać nawet na korytarzu.
–
Słyszę, że Blaise nieźle się bawi – powiedziała Hermiona, ściągając z siebie
płaszcz.
–
Blaise, zawsze dobrze się bawi – odparł Harry z uśmiechem. – To my idziemy coś
zjeść – powiedziawszy to, wskazał kciukiem za siebie w kierunku wejścia do
Wielkiej Sali.
–
Tak, tak – Hermiona machnęła ręką. – Idźcie, ja pójdę jeszcze do dormitorium,
jakoś nie uśmiecha mi się siedzenie przy stole z tym płaszczem. – Wyciągnęła
przed siebie rękę z której zwisało odzienie.
Draco
i Harry pożegnali się z Hermioną, po czym weszli do środka, mijając dwójkę
Krukonów z piątego roku. Jeden z nich słynął z opinii damskiego boksera.
Chłopak miał surową twarz, zawsze z podłym uśmiechem. Szeroka szczęka i małe
paciorkowe oczy dopełniały tylko obrazu chama, jakim był.
Do
uszu Harry’ego dotarł odgłos, jakby ktoś wywrócił się na posadzkę. Zielone oczy
skierował w kierunku, z którego doszedł dźwięk. Harry spostrzegł leżącą na
ziemi Hermionę z wypisanym bólem na twarzy. Nad nią stał Krukon, wyzywając ją.
Towarzyszący temu chłystkowi kolega, zauważając coś w korytarzu, szybko się
oddalił.
–
Może to cię nauczy, że się nie stoi w przejściu, łajzo!
Harry
zerwał się w kierunku rosłego piątoklasisty. Jednak nim zdążył zareagować,
polała się krew, a chłopak, który przewrócił Hermionę, leżał na ziemi,
trzymając się za nos, skamląc jak zranione zwierzę.
–
Fred! – krzyczała Hermiona, której pomagał wstać z podłogi drugi z bliźniaków.
Fred
stał nad Krukonem z zaciśniętymi pięściami, aż mu zbielały kłykcie.
–
Jeszcze raz ją obrazisz – krzyczał zdenerwowany – to obiecuję ci, że na
połamanym nosie się nie skończy!
Już
unosił rękę, by ponownie uderzyć szatyna, gdy w porę Hermiona złapała go za
ramię.
–
Fred, przestań – zażądała stanowczym tonem, piorunując wzrokiem Weasleya.
Draco,
Harry i George stali oniemiali całą sytuacją. Korzystając z chwili nieuwagi
Freda, Krukon pozbierał się z posadzki i uciekł, znikając im z oczu. Draco
zaśmiał się donośnie klaszcząc z aprobatą.
–
No, Weasley, to było bezbłędne.
–
Hermiono, nic ci nie jest? – spytał zatroskany Harry, podnosząc przy okazji jej
płaszcz.
–
Wszystko w porządku, tylko trochę mnie boli łokieć – powiedziała, odbierając z
rąk przyjaciela swoją zgubę.
–
Jak to? – spytał opiekuńczo Fred, podciągając rękaw różowego swetra dziewczyny.
Hermiona
zaśmiała się, odpychając od siebie nadopiekuńczego chłopaka. Draco wymienił z
George’em znaczące spojrzenia i ruchem głowy zaprosił go do sali, pociągając
Harry’ego za sobą.
–
Hej! – oburzył się Harry.
–
Cicho bądź – zganił go Draco z uśmiechem. – Tamta dwójka powinna zostać na
chwilę sama. A ty, mój drugi ulubiony Weasleyu – zwrócił się do Georga –
wyglądasz, jakbyś miał do mnie jakaś sprawę.
George
uśmiechnął się zawadiacko.
–
Ty to zawsze mnie przejrzysz, Malfoy. Ale masz rację, otóż z Fredem…
Odgłosy
rozmowy trzech chłopaków zanikły w gwarze dochodzącym z Wielkiej Sali. Dwoje
brązowych oczu świdrowało się wzajemnie. Hermiona nadal stała, uwięziona w
uściku wyższego od niej o głowę Weasleya.
–
Fred. – Odchrząknęła. – Możesz mnie już puścić. – Wskazała brodą na jego dłonie
trzymające ją za przegub.
–
Och. – Zreflektował się, rozluźniając
uścisk. – Przepraszam.
–
Nic się nie stało, dziękuję. – Posłała mu szczery uśmiech. – Fred, jesteś
ranny! – krzyknęła, spoglądając na jego prawą dłoń.
Nie
namyślając się, zrzuciła płaszcz na ziemię, podchwycając rękę Freda w drobne
palce. Na knykciach popękała mu skóra.
–
To nic takiego – powiedział cicho Fred, nie mogąc się napatrzeć na zdenerwowaną
stanem jego zdrowia Hermionę.
Jej
oczy uważnie przyglądały się zranieniu. Hermiona delikatnie trzymała dłoń
chłopaka w małej rączce, w drugiej już dzierżyła różdżkę, przesuwając nią nad
raną, z której leniwie sączyła się krew. Malinowe usta ruszały się,
wypowiadając lecznicze zaklęcia. Po chwili oczy Hermiony zwróciły się ku, upstrzonej
piegami twarzy chłopaka.
–
Proszę – wyjąkała, wypuszczając ciepłą
męską dłoń. – To powinno pomóc.
Fred
spojrzał na całkowicie wyleczona ranę z niemałym podziwem.
–
Naprawdę jesteś uzdolniona – pochwalił ją. – Ten drań – zaczął niepewnie,
spuszczając wzrok – powinien zadławić się własnym językiem za to, jak cię
nazwał.
Jego
twarz momentalnie spochmurniała, na powrót zapanował nad nim gniew.
Fred
poczuł na policzku ciepły dotyk ręki. Hermiona stała, głaszcząc go niepewnie.
Była wdzięczna za ratunek. Tamten Krukon nie szczycił się dobrą sławą. Podobno
niejednokrotnie już podniósł rękę na dziewczynę. Tym razem skończyło się na
popchnięciu. Gdyby nie interwencja Freda, nie wiadomo, jakby to się skończyło.
–
Uspokój się – powiedziała. – Nic mi nie jest, a ten wredny typ dostał już
nauczkę. Zgłoszę to McGonagall i odejmę Ravencawowi punkty – dodała stanowczo,
cofając dłoń. – Pójdę już.
–
Hermiono, poczekaj. – Fred podbiegł za odchodzącą Granger.
–
Tak? – Odwróciła się, czując narastające w niej dziwne uczucie.
Patrzyła
na niego wyczekująco.
–
Twój płaszcz. – Podszedł do niej, wyciągając rękę, w której trzymał spory
kawałek granatowego materiału, z którego unosił się zapach jaśminowych perfum.
Hermiona sięgnęła po odzienie, lekko trącając palcem dłoń Weasleya. Wsparła się
na palcach i musnęła ustami jego policzek. Już miała cofnąć twarz, gdy poczuła,
jak Fred złapał jej podbródek, składając na jej ustach delikatny pocałunek.
–
Uważaj na siebie – wyszeptał jej do ucha i odszedł w kierunku Wielkiej Sali, by
dołączyć do rozbawionego grona.
Hermiona
stała zszokowana, nie bardzo wiedząc, co się właśnie wydarzyło. Została
pocałowana. Pierwszy raz poczuła czyjeś usta na swoich. W jej ciele rozniosło
się przyjemne ciepło. W okolicach serca czuła dziwny ucisk. Przycisnęła
płaszczyk do rozkołatanej piersi. W jej głowie kłębiło się od natłoku myśli.
Nie wiedziała, czy ten pocałunek coś znaczył, czy może tylko jej się tak
wydawało. Przymknęła oczy i oblizała wargi, jakby chciała sprawdzić, czy usta
Freda pozostawiły po sobie jakikolwiek smak. Bijąc się z myślami, ruszyła
wolnym krokiem do wieży Gryffindoru.
No wreszcie! Tyle czekałam na ten pocałunek! Dobrze, że Fred stanął na wysokości zadania i obronił Hermionę. To takie miłe, ale na szczęście nie przesłodzone. Harry jest zazdrosny <3. Rozumiem, że Miona nie odkocha się z dnia na dzień (lub jak.kto woli: rozdziału na rozdział), ale skoro ma "takie" spojrzenie na Freda to chyba już nie czuje mięty do Draco, co nie? Kiedy Harry się przenosi do Slytherinu? Może będzie miał dormitorium z Malfoy'em? Co u Riddle'ów? Tęsknię za nimi xd. I skoro znaleźli potomka Huffelpuff, to teraz Ravenclov i nasze Gryfiaczki? Ciekawe kto będzie z "czerwono-złotych"? Może Weasley'owie i zabiją Rona? W sumie, każdy chce mu ukręcić głowę, więc nikt nie będzie za nim płakać (oprócz Molly i Artura). Z resztą są "czyści", a ich drzewo genalogiczne jest nieznane. Dobra, kończę te domysły.
OdpowiedzUsuńDużo weny, życzy
~ Nox
Jak zwykle wspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńNareszcie coś o Fredmionie! Pierwszy pocałunek! Bohaterski Fredzio ;D Chcę ich więcej! :))
Ślizgońskie imprezy, z chęcią bym na jakąś wpadła;p A ich historie.....normalnie szczyt lansu;P
Ciekawe co dalej z Riddle'ami.... i kto jest potomkiem Gryffindoru i Ravenvawu???
Z niecierpliwością oczekuję NEXTA! ;)
Tak więc weny, weny i WENY!!! ;D
Ekstra!!! xd co tu się będę rozpisywac po prostu bomba!
OdpowiedzUsuńTyle czekałam na ten pocałunek! Dobrze, że Fred stanął na wysokości zadania i obronił Hermionę. To takie miłe, ale na szczęście nie przesłodzone. Harry jest zazdrosny <3. Rozumiem, że Miona nie odkocha się z dnia na dzień (lub jak.kto woli: rozdziału na rozdział), ale skoro ma "takie" spojrzenie na Freda to chyba już nie czuje mięty do Draco, co nie? Kiedy Harry się przenosi do Slytherinu? Może będzie miał dormitorium z Malfoy'em? Co u Riddle'ów? I skoro znaleźli potomka Huffelpuff, to teraz Ravenclov i nasze Gryfiaczki?
OdpowiedzUsuńDużo weny pisz dalej
No proszę, jak romantycznie :D Postawa Freda naprawdę niezwykła i robi bardzo pozytywne wrażenie. Teraz już powoli widać, że Hermiona zaczyna coś czuć do naszego Freda i wreszcie przestaje myśleć o Draco, jak miała wcześniej w zwyczaju. Cudowny moment pocałunku! :D Kocham Cię za to!
OdpowiedzUsuńMoje uwielbienie dla Fremione znacznie urosło dzięki Tobie:D
Czekam na nexta no i dalsze plany Voldemorta odnośnie krwi dziedziców.
Świetna akcja :D
Pozdrawiam
*taks
OdpowiedzUsuń*Harrego Pottera*
*Tak Fred?* brakuje przecinka
*domu węża* wielką literą
Aww, bardzo lubię Blaise'a
*misie
*złapałaramię* spacja ci nawala? ;p
*niemal, że* p.b. niemalże (chyba)
*stał(a)
Nk nareszczcie jakiś damsko-męski kiss. To było piękne.
Kiedy urodzi się potomek Voldzia? Ja nie mogę się doczekać *-*
~Anastazja
Piszesz mistrzowsko! Wszystkie szczegóły doskonale dobracowane ;D Tylko ciągle popełniasz jeden błąd: piszę się Harry'ego a nie Harrego i pisze się George'a a nie Georga ^^
OdpowiedzUsuńW poprzednim komentarzu zapomniałam dopisać, że dziecko Belli urodzi się w grudniu. Zobaczę jeszcze którego i czy będzie choć trochę zbliżone do mojej daty urodzenia :D
OdpowiedzUsuńWiadomo, że trudno jest się odkochać na zawołanie, ale znacznie prościej jest, gdy mamy osobę, która pozwoli nam zapełnić tą pustkę. Fred zaczyna działać i dobrze. Hermiona docenia go, a przynajmniej mam takie wrażenie. Co dalej, co dalej? Idę czytać, a co! Noc jeszcze młoda.
Witam,
OdpowiedzUsuńFred właściwie pojawił się w samą porę i ten pocałunek, Ron ma podejrzenia, ze to Harry i Draco stoją za tą sprawą..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie