W
całym Hogwarcie było głośno o ostatnich wydarzeniach. W łazience dziewcząt na
pierwszym piętrze znaleziono ciała dwoje uczniów z domu Hufflepuffu. Ponurego
dnia, trzy doby od przykrego odkrycia, którego dokonała dziewczynka z pierwszego
roku, odbywało się spotkanie żałobne. Ławy ułożono poziomo do katedry
nauczycielskiej. Zawsze kolorowa Wielska Sala zmieniła wystrój. Z sufitu
ponownie zwisły olbrzymie godła Hufflepuffu w odcieniach czerni. To już drugi
raz, kiedy Hogwart stracił uczniów. Drugi raz, gdy Puchoni ponieśli stratę. Znów
w mury szkoły wpełzła groza śmierci.
Uczniowie,
którzy zebrali się w Wielkiej Sali, mieli kamienne miny. Nawet Harry starał się
zachować pozory, ściskając w rękach dłoń Dracona, próbującego ze wszystkich sił
się opanować, by nie wybuchnąć gromkim śmiechem. Wtedy, gdy wykończyli Zachariasza
oraz Valorę, Harry wielką siłą woli zmusił Dracona, by nie wyczarowywał
Mrocznego Znaku na niebie. Najwidoczniej szaleństwo Bellatrix udzieliło się
młodemu Malfoyowi.
Hermiona,
siedząca nieopodal, rzucała ukradkowe spojrzenia w kierunku Freda, który z
posępną miną słuchał brata bliźniaka szepcącego mu coś na ucho.
–
Hermiona na ciebie patrzy, braciszku. – Usłyszał Fred.
Mimowolnie,
na dźwięk imienia dziewczyny, kąciki jego ust uniosły się nieznacznie.
–
Cicho bądź. To raczej nie pora na takie rozmowy, nie uważasz? – zganił brata.
George
tylko prychnął, zasłaniając usta dłonią.
–
Niby tak, niby nie. Ciągnąc temat, jak myślisz, kto to mógł zrobić? Podobno z
różdżki tej całej Valory nie rzucono żadnego niewybaczalnego zaklęcia.
–
Nie wiem, ale wydaje mi się to jakieś podejrzane. Patrz, Dumbledore wstaje z
miejsca.
Sędziwy
czarodziej zrzucił z siebie szaty w pastelowych kolorach i zastąpił je szarymi,
które pasowały do sytuacji. W jego błękitnych oczach widać było zmęczenie oraz
troskę, gdy patrzył na zgromadzonych uczniów.
W
głębi serca bał się – jak się nie bać, skoro w jego zamku popełniono podwójne
morderstwo?
Mozolnym
krokiem podszedł do podium ze złotą sową, która wyczuwając obecność dyrektora,
automatycznie rozłożyła metalowe skrzydła. Dyrektor Hogwartu uniósł
pomarszczoną dłoń zaciśniętą w pięść do bladych ust i odchrząknął, dając tym
samym znać, by ci, co rozmawiali, się uciszyli.
–
Moi kochani, a w szczególności wy, drodzy Puchoni – zwrócił się do uczniów w
żółtoczarnych krawatach. – Dotknęła nas potworna strata – westchnął. – Jest to
znak dla całego magicznego świata, że czekają nas ciężkie czasy. Boli mnie po
stokroć fakt, że umierają tacy młodzi i utalentowani czarodzieje. Boli mnie
jeszcze bardziej, gdy pomyślę, że to wszystko dzieje się pod moim nosem. –
Spojrzał na Harry’ego Pottera, którego wyszukał w tłumie zmęczonymi oczami. –
Pamiętajcie o jednym: pomimo strat, jakich doznajemy na co dzień, tych
bolesnych i tych mniej, mamy coś, co nas buduje wewnętrznie. – Dyrektor
rozejrzał się po twarzach uczniów. – Mamy miłość. Mamy lojalność. Mamy siebie
wzajemnie. Nie pozwólmy, by ta tragedia zamknęła nasze serca na radość oraz
odwagę, by stanąć do walki z tym, z czym będziemy musieli się zmierzyć.
Chciałbym jeszcze dodać, że do końca tygodnia zajęcia zostają odwołane, a
uczniowie do czwartego rocznika mają zakaz opuszczania dormitoriów po kolacji.
Możecie się rozejść. – Kończąc to przemówienie, posłał jeszcze raz
pokrzepiające spojrzenie w stronę zrozpaczonych Puchonów. Jakaż szkoda, że
kolejna tragedia, znowu dotknęła tych, którzy najmniej na nią zasługiwali – niewinne
dzieci.
–
Piękne przemówienie, nie ma co – prychnął Zabini, siedzący z Harrym i Draco. – Dumbledore
sam nie wie, o czym gada… Mamy się niczym nie przejmować i dalej bawić, podczas
gdy w toaletach giną uczniowie?
–
Nie to miał na myśli – odezwała się Parkinson. – To przykra sytuacja, ale nie
możemy się po prostu pozamykać na cztery spusty i płakać po kątach –
powiedziała, wstając z ławki. – Gdyby to dotyczyło naszego domu, to
twierdziłbyś, że przemówienie dyrektora było poruszające i głębokie.
–
Głębokie to ty masz gardło – odwarknął Blaise, obracając się do Pansy.
_____
Snape
przedzierał się przez tłum zdołowanych uczniów, odpychając ich na boki. Czarne
jak węgielki oczy świdrowały twarze hogwartczyków w poszukiwaniu dwójki
niezrównoważonych psychiczne uczniów. W końcu dojrzał platynowe włosy w
towarzystwie czarnej czupryny w grupie Ślizgonów.
Draco
Malfoy stał oparty o ścianę przy drzwiach prowadzących na dziedziniec. Jego
grafitowy sweter z mankietami ozdobionymi zieloną i srebrną nitką, zrobiony
specjalnie dla niego, leżał na nim idealnie. Czarne spodnie skrywały w
kieszeniach chłodne dłonie. Z twarzy nie schodził mu uśmiech. Właśnie coś
tłumaczył Parkinson, podczas gdy Potter, także w pełnym uniformie, nonszalancko
opierał się ręką o ścianę, słuchając, jak Nott tłumaczył mu jedno z zaklęć.
–
Przepraszam, że przerywam ten cyrk, gołąbeczki.
–
Dzień dobry, profesorze – Parkinson oraz Nott chóralnie przywitali wychowawcę.
–
Witaj, Severusie. – Malfoy spojrzał na chrzestnego, wyszczerzając śnieżnobiałe
zęby w uśmiechu.
–
Draco, ile razy mam ci powtarzać, że w towarzystwie innych masz zwracać się do
mnie „profesorze”?
–
Wybacz, w końcu jesteśmy rodziną, mogłem zapomnieć – odparł równie jadowicie
jak jego przedmówca.
–
Stało się coś, profesorze? – spytał Harry, krzyżując ręce na piersi.
–
Oprócz tego, że dwa dni temu znaleziono dwoje uczniów martwych, to nie, skądże.
Oczywiście, że się stało, imbecyle! – warknął wściekły.
Nie
czekając na upomnienie, dwójka zbędnych Ślizgonów ulotniła się w oka mgnieniu,
pozostawiając przyjaciół na pastwę wściekłego Snape’a.
–
Rozumiem, że mamy iść za tobą do twojego uroczego gabinetu? – Nie czekając na
odpowiedź, Malfoy ruszył, mijając Snape’a. – Potter! – zawołał za swoim chłopakiem,
a Harry opuścił głowę, śmiejąc się pod nosem, po czym wyminął nauczyciela i
podążył jak cień za Draconem.
Całej
tej sytuacji przyglądał się Ron wraz z towarzyszącym mu Fredem i George’em, po
chwili podeszła do nich zaintrygowana Ginny.
–
Na co się tak gapicie? – spytała z ciekawością w głosie.
–
Właśnie byliśmy świadkami bardzo dziwnej sceny – powiedział Ron, spoglądając na
siostrę.
–
Jak dziwnej? – dopytywała.
–
Bardzo dziwnej – odpowiedział beznamiętnie Fred.
Ron
odepchnął brata na bok, po czym opowiedział wszystko ze szczegółami młodszej
siostrze.
–
No i co z tego? – spytała Ginny, gdy Ron skończył opisywać jej zaistniałą
sytuację. – Snape zawsze był dziwny i zawsze miał jakieś ale w stosunku do Harry’ego, więc nie rozumiem…
–
Nie wydaje ci się, siostrzyczko, że ta cała akcja z Zachariaszem i Valorą spłynęła
po nich jak woda po kaczce? Tylko Dumbledore odszedł od pulpitu, a ci już
zaczęli się śmiać jak idioci – dodał Ron z przejęciem.
–
To Ślizgoni? – spytała sarkastycznie. – Poza tym, mnie też to nie dotknęło w
osobisty sposób, nawet nie znałam tego chłopaka ani tej dziewczyny. Jedyne, co
mnie niepokoi, to to, że zginęli w szkole – powiedziała, ruszając w stronę
ruchomych schodów, rodzeństwo podążyło za nią.
–
Rozumiem cię, Ginny – zaczął George, który pojawił się u jej boku. – Ale wiesz,
nigdy nie wiedziałem Snape’a takiego wściekłego.
–
Może ci się wydawało – odparła, zatrzymując się na chwilę, by spojrzeć na braci.
– Chłopaki, zamiast gdybać, zajrzelibyście do książek. Ron słyszałam, że się
opuściłeś… jesteś prefektem, do cholery, więc daj jakiś przykład – warknęła. –
Mama nie będzie zadowolona z twoich ocen, jak się dowie, rozumiesz? I pilnuj
swojego nosa.
–
Ginny, brzmisz jak nasza matka. – Skrzywił się. – Chociaż może masz rację –
przytaknął, rozkładając ręce.
–
Na pewno mam rację – powiedziała, dumnie unosząc głowę. – Naprawdę, Ron,
zaczynam się o ciebie martwić. Ciągle tylko wymyślasz jakieś teorie spiskowe,
to jest nie zdrowe. Znalazłbyś sobie jakąś dziewczynę. To akurat jest zdrowe,
jeśli wiesz, co mam na myśli – dodała, unosząc łobuzersko brew.
Fred
i George wymienili znaczące spojrzenia, po czym parsknęli śmiechem i wyminęli
rodzeństwo, zostawiając ich samych. Zszokowany Ron patrzył na siostrę. Co jak
co, ale matki i siostry to potrafią skompromitować.
–
Dzięki – powiedział z przekąsem.
–
Nie ma za co. – Zaśmiała się i pochwyciła brata pod rękę, prowadząc go do
dormitorium.
_____
–
Czy wam obu doszczętnie obiło?! –
krzyczał zdenerwowany Severus. – Jesteście niemożliwi! Mówiłem, prosiłem,
ale nie! Wy woleliście odwalić szopkę godną pożałowania.
Draco
stał jak gdyby nic, pijąc herbatę. Harry siedział rozwalony w fotelu, oglądając
paznokcie. W ogóle nie zwracał uwagi na nauczyciela, nie miał na to
najmniejszej ochoty.
–
Nie wiem, o co się wściekasz, zadanie wykonanie. Twoja głowa, byś dostarczył Voldemortowi
cenną dla niego krew – prychnął Malfoy. – Po pierwsze: to było nasze zadanie,
nie twoje. Po drugie: – Draco zaczął wyliczać na palcach wolnej ręki – nikt nie
wie, że to my, i nikt się nie dowie. Po trzecie: wcześnie ci się wspomniało, by
na nas nawrzeszczeć. – Draco spojrzał z politowaniem na ojca chrzestnego.
Snape
zmarszczył nos.
–
Gdybym zrugał was wcześniej, ktoś mógłby to wziąć jako okoliczność stawiającą
waszą dwójkę w złym świetle. A tak, biorąc pod uwagę wasze zachowanie na apelu,
miałem powód, by was do siebie wezwać, idioci.
–
I tak jesteśmy stawiani w – jak to określiłeś – złym świetle – odezwał się, do
tej pory nieudzielający się Potter.
–
Jak to? – Snape podszedł do fotela, oprał szponiaste dłonie o puchate oparcia,
pochylając się niebezpiecznie nad „wybrańcem”.
–
Normalnie – rzekł Harry, podnosząc zielone oczy na Severusa. – Ron depcze nam
po piętach. Dzisiaj podsłuchiwał naszą krótką wymianę zdań na korytarzu.
–
Zajmę się tym – odparł Snape. – A teraz wynocha mi stąd. Mam ważną rzecz do
załatwienia.
Chłopcy
pospiesznie opuścili gabinet nauczyciela, kierując koki do biblioteki.
Kurcze. 2 rozdziały w 1 dzień? Ja nawet nie wiem co mam napisać. Rozbawił mnie tekst Draco : "Głębokie to ty masz gardło". Ostatnio zauważyłam /ach mój zmysł percepcji/, że u ciebie akcja idzie wolno. To bardzo dobrze. Skupiasz się na szczegółach. Czytałam wczoraj bloga, którego epilog był 15 rozdziałem. :/
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, nox
Wiesz, mój mężczyzna dzisiaj wojuje na strychu z mieczami itp rzeczami więc mam komputer dla siebie i to wykorzystuję :] cóż mogę rzec...produktywna ze mnie dziewczyna :D
UsuńEkstraa rozdzialll *.* wydaj książkę xd a ile masz zaplanowanych rozdziałów na tą opowieść? :d
OdpowiedzUsuńNie wiem, nic nie planuje po prostu piszę :] a by wydac ksiązke potrzebna jest kasa, duzo kasy :P
UsuńPo prostu kochaaam. Do trzeciej w nocy siedziałam i czytałam wszystkie części ! Naprawdę masz talent , wszystko przedstawiasz w ciekawym świetle, dużo wątków. Po prostu rewelacja :)
OdpowiedzUsuńO to był niesamowity rozdział jak pisałam wcześniej! Tyle akcji i emocji, a do tego prześmieszne komentarze Dracona! Wyłam ze śmiechu, gdy odezwał się w tak dwuznaczny sposób do Pansy XD Mam nadzieję, że Severusowi przejdzie cała złość, w końcu to była ich misja, a nie jego, a Ron depczący im po piętach raczej jest niegroźny...a kto tam wie, w końcu cały czas nas zaskakujesz :D A tak w ogóle chłopcy pofolgowali sobie do profesora i teraz są takimi małymi pyskówkami. Cóż mam napisać jeszcze oprócz tego, że czekam na nexta i uwielbiam twoje opo?
OdpowiedzUsuńJesteś wielka. Twoje opo to jedno z najlepszych Drarry jakie czytałam.
Buziaki!
*Wielska Sala* hahaha, tą jedną literką popsułaś cały nastrój
OdpowiedzUsuńVeronica, awww, piękne imię
*żółtoczarnych* kolory oddzielamy myślnikami, odcienie piszemy razem
*niema co* wszystko osobno
Imbecyle! Hahaha
Sowi chłopak?
Przemowa Ginny mnje rozwaliła
*kierując swe koki* hahaha
Zapomniałam się podpisać ^^
OdpowiedzUsuń~Anastazja
Dlaczego musiałaś mi przypomnieć o śmierci Cedrica? Smutno mi teraz będzie. Komentarze Draco rozwalają mnie, zrewatą jak wszystko w ostatnim czasie. Oj grabią sobie chłopaki u naszego nietoperka. Naprawdę to napisałam? Za długo na nogach. Przecież ja go nienawidzę. Zadanie wykonane, więc naprawdę nie rozumiem tych jego wzburzeń. Wszystko poszło tak jak miało, no częściowo, bo dziewczyny nie mieli zabijać. Tak jakoś wyszło. Czekam na kolejne wskazówki od Sama Wiesz Kogo.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńSnape się bardzo wściekł, ale mam nadzieję, że Ron odpuści bo z nim na karku może być ciężko...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie