wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 18.

W klasie do eliksirów było duszno i parno. W powietrzu leniwie unosiła się para, co rusz wylatująca z kociołków. Uczniowie podzieleni w pary ze skupieniem na twarzy warzyli eliksir słodkiego snu.
Hermiona była w parze z Ronem, ten cały czas z tęgą miną szeptał jej coś na ucho, co i rusz spoglądając na parę z przodu. Draco właśnie pochwycił zawistny wzrok Weasleya i zacmokał z dezaprobatą. Harry automatycznie spojrzał na niego, wysoko unosząc czarne brwi.
– Stało się coś? – spytał, zerkając z powrotem do książki, która leżała otwarta na brzegu stolika.
Draco, kręcąc głową, nachylił się ku Harry’emu.
– Ron znowu na nas nagaduje. Tym razem Granger stała się ofiarą jego jakże irytującego głosu.
– Daj spokój, Draco. – Harry ze skupieniem na twarzy mieszał delikatnie zieloną ciecz.  – Nie zwracaj na niego uwagi, on chce tylko nas sprowokować – westchnął.
– Od kogo dostałeś drugi list? – Malfoy zmienił temat.

– Dumbledore chce mnie wiedzieć wieczorem – odparł Potter tak spokojnie, jakby to była codzienna rutyna.
Arystokrata nie krył zdziwienia. Kiedy miał coś powiedzieć, w paradę wszedł mu głos starego profesora.
– Koniec czasu, moi kochani. – Klasnął w dłonie, uśmiechając się pogodnie. – Mam nadzieję, że każdej parze poszło doskonale.
– Ta… Malfoy i Potter znowu zgarną całe laury. – Z sali dobiegł szept niezadowolonego Weasleya. 
Draco i Harry obrócili się za siebie, posyłając Ronowi mordercze spojrzenie. W tym samym czasie profesor Slughorne przechadzał się pomiędzy stanowiskami, zaglądając do kociołków. Wyglądał dziwacznie w nowej szacie w kolorze malinowym, w niektórych miejscach była przykrótka, ukazując śnieżnobiałe skarpetki czarodzieja. Wzbudzało to ogromną wesołość wśród uczniów. Nawet wychowankowie z Gryffindoru nie potrafili ukryć uśmieszków. 
Kiedy tylko Horacy podszedł do stolika dwójki ulubieńców, rozpromienił się jeszcze bardziej. Nachylił się lekko nad kociołkami.
– Och, jak zwykle doskonale, chłopcy – zachwycał się. – Od samego wąchania czuję się senny. – Draco i Harry wymienili spojrzenia, uśmiechając się do siebie z wyraźnym zadowoleniem.
– Dobrze, kochani, wlejcie próbki eliksirów do flakonów, podpiszcie je nazwiskami i zostawcie u mnie na biurku. Pojutrze przedstawię wam oceny.  Koniec zajęć. Miłego dnia.
_____
Jak zawsze doskonale… O, matko! Zaraz dostanę ataku serca, taaakie to wspaniałe. – Weasley szedł korytarzem w towarzystwie Hermiony, Seamusa i Neville’a.
Ku zniesmaczeniu wszystkich, przedrzeźniał Slughorna zachwalającego dwójkę szóstoklasistów.
– Ten stary pryk chyba się w nich zakochał. No, nie wytrzymam. Czasem mam wrażenie, że puszczę pawia, serio! – Spojrzał na przyjaciół.
Nagle runął na ziemię, a za niego wyłonił się Potter i Malfoy. Ten drugi najwidoczniej był w dobrym humorze, perfidny uśmiech nie schodził mu z twarzy. Obrócił się na pięcie i spojrzał na wciąż leżącego Rona.
– O, Wieprzel – zaśmiał się. – W domu nie nauczyli cię, jak się używa nóg? Jakie to przykre – zaśmiał się i poprawił szatę, która zapewne zjechała  mu z ramion, kiedy pchnął niczego nie spodziewającego się Ronalda. 
Wciąż się śmiejąc, objął Harry’ego w pasie i ruszyli przed siebie. Seamus, nie wiedząc, jak się zachować, podał dłoń leżącemu koledze, Ron tylko uderzył rękę przyjaciela, odtrącając jego pomoc.
– Stary, nie wyżywaj się na mnie, jasne?! – oburzył się. – To nie ja cię pchnąłem, a uwierz mi, teraz mam na to ochotę, arogancie. – Oburzony,  nie czekając na reakcję ze strony Rona, wyminął go, udając się na kolejną lekcję.
Niezadowolony Ron wstał o własnych silach. Otrzepał pospiesznie szatę.
– Dobra, ja też spadam – powiedział Neville, kuląc się w sobie, i pobiegł za Seamusem, wołając go.
Weasley spojrzał na Hermionę, szukając w niej oparcia. Dziewczyna stała z zaciśniętymi ustami, kręcąc z niezadowolenia głową.
– Co? – warknął Ron.
– Jajco – odburknęła wściekła. – Zachowujesz jak idiota, Ronaldzie. To, że masz na pieńku z Harrym i Draco nie znaczy, że każdy ma cię od razu w tym popierać, rozumiesz? – spytała, świdrując go czekoladowymi oczami.
Weasley stał jak zamurowany. Głośno przełknął ślinę, kiwając głową.
– Doskonale, a teraz wybacz, ale spieszę się na zajęcia. Ty, jak chcesz, to sobie tu stój i dalej psiocz na cały świat – powiedziawszy to ,wyminęła go, zadzierając wysoko głowę. 
_____
Reszta dnia minęła całkiem spokojnie. Rona Weasleya nikt nie wiedział na pozostałych zajęciach. Niektórzy byli z tego powodu bardzo zadowoleni. Odkąd Ron pokłócił się z Harrym, był strasznie nieznośny. Nie był wstanie rozmawiać o niczym innym. Ciągle tylko Harry, Harry i Harry.
Dochodziła czternasta. Draco Malfoy poł godziny temu skończył lekcje, właśnie zmierzał do biblioteki na umówione spotkanie z jednym z bliźniaków. Był zadowolony z dzisiejszego dnia. Rano na śniadaniu dostali z Harrym pozytywne nowiny dotyczące pierwszego zadania, było to dla niego bardzo ważne. Od tego zadania zależało, czy Harry dostąpi zaszczytu noszenia Mrocznego Znaku.
Draco uśmiechnął się mimowolnie, kiedy przypomniał sobie eliksiry. Ciągle szeptał Harry’emu sprośne rzeczy do ucha, zabawne było dla niego obserwowanie, jak ten się rumienił i jak zaczynały mu drżeć dłonie podczas krojenia oraz dozowania składników potrzebnych do eliksiru. Kolejny raz otrzymali pochwałę od Slughorna, chociaż zaczynało już go to nużyć. Nie, jednak nie zaczynało. Był Malfoyem, jak nikt uwielbiał, gdy go chwalono. No tak i jeszcze incydent z Wiewiórem. Draco zachichotał pod nosem, rozejrzał się pospiesznie po korytarzu, sprawdzając, czy aby nikt nie usłyszał jego śmiechu. Co to by była za kompromitacja? Uchodzący za poważnego, zostałby przyłapany na niekontrolowanym śmiechu.
Nim się obejrzał, stał przed biblioteką. Westchnął, po czym pchnął mocno drzwi i wszedł do środka. Na wejściu dostrzegł płomiennorudą czuprynę. Fred Weasley siedział na końcu biblioteki, pisząc coś pięknym gęsim piórem. Malfoy poprawił zielono-srebrny krawat i ruszył w kierunku stołu starszego Weasleya.
Malfoy znów pomyślał o Ronie. Sam nie rozumiał, skąd brała się  u niego ta niechęć do młodego Weasleya. Nigdy za sobą nie przepadali. Po prostu się wzajemnie tolerowali, starając sobie nie wchodzić w drogę, było to koszmarnie trudne, kiedy w wakacje przed piątym rokiem był w Norze. Ileż się wtedy Potter namęczył, by go namówić na ten wyjazd, ale w końcu uległ. Zawsze mu ulegał, prędzej czy później. Rodziców wesołej, rudej gromadki darzył szacunkiem. Wtedy poczuł wstyd za siebie, jak kiedyś nimi pogardzał. Dopiero jak osobiście poznał Molly i Artura, zrozumiał, jakimi szczerymi, miłymi i wyrozumiałymi okazali się ludźmi. Polubił też Ginny, wręcz ją uwielbiał. Ginny to miła, zadziorna oraz umiejąca postawić na swoim młoda czarownica. Co się tyczyło bliźniaków – kochał ich. Byli takimi osobistościami, które nieważne, gdzie się pojawiały, roztaczały wokół siebie tak wesołą aurę, że nawet największemu mrukowi poprawiali humor.
– Witaj, Fred – przywitał się Draco, przysiadając się do stolika.
Weasley podniósł wzrok na Malfoya, uśmiechając się przyjaźnie.
– Cześć – odpowiedział, chowając przybory do podręcznej torby. Zawadiacko oparł chude ręce na stole. – Chciałem z tobą porozmawiać. Wiesz, ostatnio nie mieliśmy ku temu okazji.  Chodzi mi o Hermionę…
– Co z nią? – zadziwił się Draco, lekko zamartwiony.
Być może Granger coś się przytrafiło i potrzebowała pomocy? Może ktoś jej dokuczał i wyzywał?
– Nic, ma się w porządku. W pewnym sensie. – Fred oparł się wygodnie o oparcie krzesła. – Nie wiem, czy jesteś tego świadom, ale nasza kochana kujonica się w tobie zakochała, w sumie chyba od zawsze się w tobie kocha. Problem w tym, że ona nie potrafi przyjąć do świadomości, że nie jesteś nią zainteresowany.
– Za to ty jesteś – powiedział Draco, krzyżując ręce na piersi. – Wiem, że Granger zawsze czule mnie traktowała, ale nie patrzyłem na to z tej strony.
– Ja to wiem, ty to wiesz, cały Hogwart to wie – powiedział Weasley. – Ostatnio ja i George widzieliśmy ciebie i Harry’ego, jak opuszczaliście Pokój Życzeń. – Draco zakasłał; Fred, widząc to, uśmiechnął się pod nosem. – Usłyszeliśmy także, że spotykacie się następnego wieczora, pozwoliłem sobie wykorzystać tę zacną informację.
– Niech zgadnę? Byłeś takim brutalem, że zaprowadziłeś tam niczego niespodziewającą się Hermionę, która, zobaczywszy nas, zaniemówiła? – spytał Draco, kręcąc głową, Fred tylko kiwnął, potwierdzając jego słowa. – Cholera cię, Weasley. – Draco wydawał się zdumiony. – Tak nikczemny plan mógł tylko wymyślić ktoś ze Slytherinu, jesteś pewien, że Tiara się co do ciebie nie pomyliła?
– Pochlebiasz mi, ale jest mi ciepło i przytulnie w mojej wieży. Ale tak, zabrałem Hermionę na siódme piętro. Ciężko mi rozgryźć, jak to się na niej odbiło. Pomyślałem, że może przydałoby się, żebyś z nią pomówił. Wiesz, niby zwykła pogawędka, w której jasno dajesz do zrozumienia, że nie jesteś nią zainteresowany, że to Harry jest dla ciebie najważniejszy. Wydaje mi się, że jak was zobaczyła, był to dla niej kubeł zimnej wody, ale nie zawsze polanie wodą ogniska skutkuje.
– Możesz ugasić płomienie, ale zawsze zostanie choć jedna iskra… – Ślizgon zamyślił się na chwilę. – Rozumiem cię, stary. Zawsze uważałem, że ty i Granger powinniście… no wiesz. – Posłał Fredowi oczko.
– Daj spokój. – Fred machnął ręką. – Chciałbym. Naprawdę, ale to nie ode mnie zależy.
– Właśnie od ciebie. Gdybym ja mazgaił się jak baba, tak jak ty teraz, to ja i Harry nadal udawalibyśmy przed sobą, że między nami nic nie ma, rozumiesz? Musisz w końcu wykonać jakiś ruch. To, że jej pokazałeś mnie i Harry’ego, zalatuje troską braterską, a nie troską kochanka.
Fred siedział jak oniemiały. Spuścił wzrok, myśląc intensywnie przez chwilę. To, co właśnie usłyszał od Dracona, miało sens. Nawet się nie spodziewał takich słów z ust Malfoya, który uchodził za najbardziej oschłego drania. Widać Harry skutecznie zmiękczył jego serce z kamienia.
– Zrobię to. – Głos Draco wyrwał Weasleya z zamyślenia. Spojrzał na już stojącego prefekta Slytherinu. – Jeszcze dzisiaj wyślę jej sowę. Kiedy Harry będzie u Dropsa, ja spotkam się z Granger.
– Harry u Dropsa? – zdziwił się Fred.
– Ta, nie wiadomo, po co.
– Mhm – mruknął.
Nie żegnając się, Draco skierował się do wyjścia.
– Draco! – Malfoy obrócił się, patrząc za siebie. – Dzięki, stary! – zawołał za nim Fred, jak dla pani Pince trochę za głośno, bo od razu zrugała go za jego zachowanie.
Malfoy, rozbawiony tą sytuacją, opuścił bibliotekę w jeszcze lepszym humorze, w jakim do niej wszedł.

8 komentarzy:

  1. znalazłam Twojego bloga na kwejku dziś rano i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały. nie spodziewałam się, że Twoje opowiadanie mnie zainteresuje, bo zazwyczaj drarry mnie odrzucało, ale u Ciebie jest inaczej. tak więc czekam na kolejne odcinki, bo nie mogę się doczekać, by przeczytać jak Fred poradzi sobie z Hermioną i jak Harry i Draco zdobędą krew tego puchona. życzę weny i czekam na odcinek:)
    pozdrawiam,
    mistic soulthief

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyłączam się do tego wyżej ;) / Doris ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. *Slughorne* p.b. bez tego "e" na końcu
    *Harrego* Masz linkę? Chcę ze sobą skończyć. Albo nie. Kto się będzie wtedy czepiał? O.o Jednak zostanę, by zatruwać ci wciąż życie
    *skoczył lekcje
    *nużyc
    *stal
    Kochał ich w niegejowski sposób, hahaha
    *chciał bym* p.b. razem
    *nic niema* p.b. wszystko osobno

    Twój blog na kwejku? No, no, no...


    Mam kolejne pytanko: W jakim domu chciałabyś być?

    ~Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to oczywiście Slytherin, a błędów dużo, bo wcześniej miałam ustawioną w Wordzie autokorektę i tak wyszło jak wyszło. Oczywiście zabieram się do poprawiania :D

      Usuń
  4. Ja też Slytherin <3 Pjąteczka

    ~Anastazja

    OdpowiedzUsuń
  5. Ahh, jak ten czas na czytanie szybko mija ^^ Bardzo się cieszę, że Dracon i bliźniacy się przyjaźnią :) A co do tych spotkań Draco&Hermiona, Harry&Drops, to jestem bardzo ciekawa jak się wszystko ułoży. Pozdrowionko! ^^ ~ Raven

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło wiedzieć, iż jesteś ze Slytherinu. Mój dom ^^
    Zaskoczyłaś mnie postępowaniem Malfoya, dobrze się zachował, wręcz wzorowo, jak na przyjaciela przystało. Może teraz to poskutkuje, a co jeśli obudzi w ten sposób uspokojony wulkan? Wtedy będzie BUM! Szkoda jest mi Hermiony, ale liczę na to, że znajdzie pocieszenie w ramionach Freda. Pytanie tylko: kiedy? Mroczny znak będzie widniał na przedramieniu Pottera, już nie mogę się doczekać całej inicjacji. Czy sam Voldemort przybędzie czy może znowu Snape? Oby nie Snape, nieznoszę go.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    o co tak naprawdę się Ron wścieka, więc od tego zadania, zależy czy Harry otrzyma mroczny znak, ciekawe po co go dyrektor wezwał...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prorok Codzienny