sobota, 11 maja 2013

Rozdział 17.


Jesień na dobre zawitała do Hogwartu. Na szkolne błonia uczniowie wychodzili tylko i wyłącznie wtedy, kiedy mieli zajęcia z Hagridem. W szkolnych korytarzach od czasu do czasu hulał zimny wiatr, przedostający się przez nieszczelne okna.
Pewnego październikowego dnia, nie całe trzy tygodnie przed Nocą Duchów, Harry Potter otrzymał dwa listy. Właśnie siedział w Wielkiej Sali przy stole uczniów ze Slytherinu.  Harry nie chciał się przyznawać przed Ślizgonami, ale parę dni temu miał ostrą wymianę zdań z Ronem. Od tamtej pory nie odzywali się do siebie. By nie doprowadzić do dalszych sporów, Harry postanowił jadać posiłki w towarzystwie Ślizgonów, przy których, tak na marginesie –nie musiał się z niczym kryć. Mógł być szczery aż do bólu. Draco był bardzo zadowolony z obrotu spraw. Tak naprawdę, w głębi swojej aroganckiej duszy śmiał się z powodu kłótni, jaką spowodował Weasley. Pamiętał to doskonale.

Otóż najmniej rozgarnięty członek klanu Weasleyów zaczął wypominać Harry’emu, że ten nie chciał się z nim podzielić Felixem przed eliminacjami do drużyny quidditcha. Oczywiste było, że jeden spór pociągnie za sobą drugi. Kolejna kłótnia miała miejsce tego samego dnia na popołudniowych eliksirach, gdzie Ron bardzo, ale bardzo, chciał skorzystać z podręcznika Harry’ego.
Draco doskonale wiedział, czemu Potter tak skrycie obchodził się ze starą księgą. Sam musiał przyznać, że owa książka im obojgu niezmiernie pomagała na zajęciach. Dopiski na marginesach niejakiego Księcia Półkrwi okazywały się strzałem w dziesiątkę. Stary pryk Slughorn z lekcji na lekcję przykładał  mniejszą uwagę dwójce genialnych uczniów. Chłopcy byli z tego powodu niezmiernie szczęśliwi. Za obijanie się na lekcji dostawali dobre oceny – każdy normalny uczeń na ich miejscu skakałby z radości. Ron nie potrafił tego ścierpieć. Nakrzyczał na Pottera, rzucając w niego godne pożałowania wyzwiska. Niektóre dzieciaki z pierwszych roczników miały bardziej niewyparzone języki, a już szczególnie te należące do Slytherinu.
– Harry – zapiszczała Parkinson, siedząca naprzeciwko Pottera. –  Od kogo te listy, hmm? Chyba nie od jakichś wielbicielek? – Zatrzepotała rzęsami, starając się skokietować i tak już zajętego chłopaka.
Potter tylko przewrócił oczyma, starając się delikatnie otworzyć pierwszą z kopert. Draco, siedzący obok, bez zażenowania objął Harry’ego w pasie, opierając przy tym głowę na ramieniu. Błękitne oczy skierowały uwagę na zapisany pergamin. Draco i Harry zmarszczyli brwi.

Witaj, Harry.
Niezmiernie mnie ucieszył list od Ciebie. Wybacz, że odpisuję dopiero teraz. Uwierz mi, gdy tylko dostałem od list, zabrałem się za przeszukiwanie tych starych tomiszczy. Wiem, że piszę po czasie. Mam tylko cichą nadzieję, że stary profesor Binns pozwoli Ci oddać pracę po terminie. Naprawdę mi przykro. Ale do rzeczy.
Otóż dowiedziałem się bardzo wielu ciekawych informacji, a mianowicie: ostatnią zanotowaną potomkinią rodu Helgi Hufflepuff, przynajmniej w mojej księdze, jest niejaka Chefsiba Smith. O ile mnie pamięć nie myli, była ona matką jednego z uczniów Hogwartu. Miała syna, który poślubił czarownicę o blond włosach. Urodził im się syn. Jest na tym samym roku, co ty.
Mam nadzieję, że moje informacje były w jakikolwiek sposób pomocne. Jeśli jednak Binns nie pozwoli Ci zaliczyć zadania domowego, to trudno, nadrobisz to inaczej, a ta wiedza może przyda Ci się w inny sposób.
Pytałeś się co u mnie. Cóż, jestem zdrów, żyję, mam się dobrze. Sprawy Zakonu mnie pochłaniają doszczętnie, zabierając mi każdą wolną chwilę.
Nie wiem, czy słyszałeś, ostatnimi czasy zginęło wielu mugoli i to w różnych częściach kraju. Uważaj na siebie, Harry. Trzymaj przyjaciół blisko siebie. A szczególnie Dracona. Pomimo tego, jaki był jego ojciec, to temu chłopakowi naprawdę na Tobie zależy. Pozdrów go ode mnie i przeproś. Sam wiesz, że nie miałem wyboru.
Pozdrawiam,
Syriusz.

Chłopcy oderwali wzrok od listu i spojrzeli na siebie. Na twarzach obydwóch zagościł bardzo nieprzyjemny uśmiech, a w oczach błysnęła odrobina szaleństwa. Harry zerknął za siebie na stół Puchonów. Po chwili go dostrzegł. Brązowooki blondyn z dość przystojną twarzą, flirtował z dziewczyną siedzącą po prawej stronie. Jego czarny sweter zdobiła wypolerowana odznaka prefekta.
– Kto by pomyślał? – wyszeptał Draco do ucha Pottera.
– Teraz tylko potrzebny nam plan. – Uśmiechnął się Harry.
– Zachowujecie się dziwnie – powiedział Zabini, patrząc z rozbawieniem na dwójkę gołąbeczków.
– Daj spokój, w końcu są ze sobą i nie odstawiają żadnego cyrku – zganił kolegę Nott.
– Blaise jest po prostu zazdrosny, że to nie jego tyłek grzeje moje łóżko. – Roześmiał się Draco, patrząc na Zabiniego.
Ten tylko zgromił Malfoya wzrokiem, kręcąc głową. Pansy patrzyła to na jednego to na drugiego widocznie, nie rozumiejąc ani słowa z tej pokręconej rozmowy.
Harry schował drugi, jeszcze nieotwarty list do kieszeni jasnych jeansów. Rozwinięty pergamin wcisnął do drugiej, już miał wstawać od stołu, kiedy do Dracona poleciała jego czarna sowa. Zdzwiony uniósł brwi, patrząc na Pottera, szukając u niego jakiejkolwiek podpowiedzi, kto może do niego pisać. Harry tylko wzruszył ramionami, siadając z powrotem na swoim miejscu.
Malfoy odwiązał karteczkę od drobnej nóżki sowy. Myślał, że pisał do niego Czarny Pan. Od śmierci rodziców rzadko dostawał listy od kogoś innego. Niebieskie oczy przesuwały się, śledząc niestaranne pismo. Jasne brwi uniosły się jeszcze wyżej, nie mogąc już ukryć zdumienia.
– Kto to? – spytał Harry.
– Nie uwierzysz, ale napisał do mnie Fred – odparł, podając liścik Potterowi.
Zszokowany Harry wziął z rąk przyjaciela wiadomość i sam zaczął czytać.

Hej, nieznośnie przemądrzała Fretko!
Mam nadzieję, że nie masz na dzisiaj planów. Chciałbym z Tobą porozmawiać. Ostatnio się mijamy i nie było zbytnio okazji. Będę czekał w bibliotece o 14:00 po Twoich ostatnich zajęciach.
F.W

Potter wzruszył ramionami.
– Idź, może rzeczywiście chce tylko pogadać. Pewnie znowu z George’em coś wymyślili i chcą, byś to posprzedawał w Slytherinie.
– Może. – Malfoy wyruszył ramionami.
– Ja lecę na zielarstwo. Widzimy się na eliksirach. – Harry uśmiechnął się.
Draco posłał mu ciepłe spojrzenie. Harry pospiesznie oddalił się w kierunku drzwi. Musiał jeszcze pójść do swojego dormitorium. Zapomniał różdżki, a co najważniejsze musiał zarzucić na siebie szatę Gryffindoru.
– Harry, poczekaj! – Usłyszał za sobą znajomy głos.
Lekko podirytowany tym, że się znowu spóźni na zajęcia, odwrócił się. Ku niemu zmierzała Ginny.
– Ginny, spieszę się – powiedział, rozkładając ręce w geście zrezygnowania.
– Ja też – powiedziała radośnie.
Harry zauważył, że również nie miała szaty. Nie zastanawiając się dłużej, oboje ruszyli przed siebie wprost do wieży.
W pokoju wspólnym Harry przystanął, patrząc na siostrę Rona.
– Wzięłabyś moje rzeczy? Konkretnie szatę i różdżkę – zapytał nieśmiało ze wzrokiem niewiniątka. – Chciałbym przeczytać list. – Teatralnie pomachał jej przed oczami nieotwartą jeszcze kopertą.
– No tak – odpowiedziała. – Widziałam, jak podleciały do ciebie dwie sowy na śniadaniu. Kto napisał?
– Syriusz, a ten drugi to jeszcze nie wiem – odparł zgodnie z prawdą.
– Dobra. To poczekaj tu… – dodała z uśmiechem, po czym poszła na piętro.
Harry odetchnął zadowolony. Korzystając z chwili prywatności, usiadł na kanapie na wprost kominka. Spojrzał na kopertę, na której ładnym pismem było wypisane jego imię i nazwisko. Nie czekając, rozerwał cienki papier i wyjął ze środka krótką notkę.

Liczę, że przyjemnie spędzasz ten rok w Hogwarcie, Harry. Chciałbym z Tobą pomówić. Proszę, wstaw się jutro do mojego gabinetu o godzinie 19:00. Życzę miłego dnia.
Albus Dumbledore.
P.S. Uwielbiam czekoladowe żaby.
Harry zgniótł papier w dłoni, po czym wrzucił do kominka. To samo uczynił z listem, który dostał od Syriusza. Wstał z sofy w chwili, jak usłyszał przyjaciółkę zbiegającą po schodach. Roześmiana, rzuciła w stronę Harry’ego jego różdżkę oraz szatę. W miarę dobrych humorach opuścili wieżę, kierując się na swoje zajęcia.
_____
Harry nie potrafił się skupić na lekcji. Cały czas był rozkojarzony. Wszystkie trzy wiadomości nie dawały mu spokoju. W głowie kołatał mu się prefekt Hufflepuffu. Czy aby na pewno to potomek jednej z legendarnych założycieli Hogwartu? Jaką mieli z Draconem pewność? Oprócz nazwiska nie posiadali nic. Będą musieli zaryzykować. W końcu kto nie ryzykował, ten nie żył.
Pani Sprout właśnie tłumaczyła uczniom zastosowanie dyptamu. Harry’ego Pottera mało obchodziło, że owa roślina jest potężnym środkiem leczniczym. Nie interesowało go to, że wszystkie eliksiry uzdrawiające były sporządzane na bazie z jej wywaru. Miał gdzieś, że chwast ten okrywały duże różowe kwiatki i owoce w kształcie torebek. Harry stał na samym końcu szklarni, starając się na głos nie wypowiadać swojego nie zadowolenia.
Neville był jak zawsze w swoim żywiole. Reszta uczniów tak samo stała wpatrzona w nauczycielkę jak w  obrazek. Harry westchnął, krzyżując ręce na piersi. W prawej dłoni trzymał różdżkę, jeszcze przed chwilą się bawił. Jego wzrok na moment spoczął na Ronie. Potter zmarszczył nos, uśmiechając się cynicznie. Sam już nie wiedział, czy mógł Rona nazwać przyjacielem. Szczerze mówiąc, na chwilę obecną chciał mu zrobić krzywdę. Pokręcił głową.
O czym ja myślę? Skarcił się w myślach. Albo jestem szalony, albo nie wiem co, skoro na najnudniejszej lekcji zielarstwa myślę o zabiciu swojego przyjaciela… poprawka, byłego przyjaciela. Opanuj się, Potter. Wdech, wydech...
Nagle jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Hermiony, która uśmiechnęła się do niego szczerze. Po chwili jednak spuściła wzrok, spoglądając z powrotem na doniczkę, do której właśnie nasypywała ziemi. Martwiła się. Harry i Ron ze sobą nie rozmawiali. W drzwiach mijali się bez słowa. Słyszała nawet pogłoski, że Potter przestał nocować w dormitorium, bo jak to raz określił: 
„Wolę spać poza własnym łóżkiem niż obok tego rudego kretyna. Bo gdy tylko rudzielec zamyka oczy, mam ochotę udusić go własną poduszką.”
Dziewczyna zmieniła wyraz twarzy.. Nie lubiła, kiedy ktokolwiek w jej otoczeniu się z kimś kłócił lub, co gorsza, pałał do kogoś nienawiścią. Ale co ona mogła począć? Nie chciała się mieszać. Już nie raz była między przysłowiowym młotem a kowadłem, gdy rozchodziło się o tych dwoje, ale tym razem czuła, że poszło o coś więcej niż tylko głupi eliksir. Mogła mieć nadzieję, że się wszystko ułoży i będzie jak dawniej. Przecież wielkimi krokami zbliżały się święta. Mieli je spędzić wszyscy razem w siedzibie Zakonu Feniksa. Dziewczyna nie była świadoma, w jak wielkim błędzie była.
Harry znowu zaczął intensywnie myśleć. Smutny wyraz twarzy Hermiony na chwilę odegnał mroczne myśli, trawiąc jego umysł. Zastanawiał się nad tym, czego Fred mógł chcieć od Malfoya. Owszem, we wcześniejszych latach Draco cenił sobie towarzystwo bliźniaków, nawet bardzo. Harry  nie raz myślał, że w ich towarzystwie ze stonowanego, poważnego arystokraty Malfoy, zmieni się w nierozgarniętego, żyjącego chwilą kawalarza. Na samo wspomnienie uśmiechał się szeroko.
Draco. Nie potrafił się doczekać, by znowu na niego spojrzeć. Widywali się codziennie. Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Jak nie ćwiczyli zaklęć, pojedynkowali  się między sobą. Wszystko robili wspólnie. Ostatnio nawet Harry po kryjomu zaczął nocować w Slytherinie. Jako prefekt, Malfoy posiadał własny pokój, więc tak naprawdę obecność Pottera nikomu nie sprawiała problemu.
Cholera, a może o tym chce porozmawiać stary Drops? pomyślał szybko Harry. Według niego było to możliwe. On sam nie znał regulaminu szkoły i nie wiedział, czy nocowanie poza swoim dormitorium było zakazane, czy nie. Jakoś nigdy nie pałał miłościom zasad oraz ich przestrzegania.
– To wszystko na dzisiaj, moi drodzy. – Pottera z zamyślenia wyrwał pogodny głos profesorki.
Harry rozchmurzył się i jako pierwszy opuścił szklarnię. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak nienawistnym spojrzeniem odprowadził go Weasley. Jednak Harry’emu było wszystko jedno. Czekały go teraz eliksiry ze Slytherinem.

8 komentarzy:

  1. Ooo, jak słodko na koniec. Pozwala tekst „wolę spać poza własnym łóżkiem niżeli obok tego rudego kretyna. Bo gdy tylko rudzieć zamyka oczy mam ochotę udusić go własną poduszką”. Genialne. Co chce od Harrego Drops? A co Fred od Draco? O mionce będą gadać? Jak „zdobędą” krew tego Smith'a? Co knuje Czarny Pan? Harry w końcu jest śmierciożercą? Jeśli tak, to nikt jeszcze nie zauważył jego znaku? Tak, wiem. Na te i inne pytania odpowiedź znajdę w następnych rozdziałach. Kurcze... Jakby tak spojrzeć to dzisiaj mi wyszedł koment przypuszczający. Aaa no tak. Jeszcze co rozdziałowe pytanie: co z Hermiona&Fred?
    Buziaki, uścisk, dużo weny
    ~ S. Nox

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny i emocjonalny, podobał mi się jak zwykle:D Albus coś kręci i ewidentnie czegoś chce od Pottera. Genialnie z tym potomkiem, jak juz wcześniej mówiłam. Liczę, że ten plan zdobycia krwi będzie ciekawy:D A czego chce Fred? Pewnie coś w związku z Hermioną, ale nie wiem do końca bo pewnie i tak nas zaskoczysz:D
    Życzę weny w pisaniu, moja droga!
    Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  3. *nie całe* przymiotnik, razem

    Borze, czytam, że Harry siedzi przy stole Domu Węża i się zastanawiam co mnie dziś uderzyło (w końcu cegły od czasu, do czasu spadają mi na głowę) aż nagle sobie przypominam, że przecież Harry i Draco są ze sobą. Nie mogę robić przerw w czytaniu, bo zapominam fabułę {zapisuje sobie coś na ręce} Poza tym musisz wiedzieć, że zatruwam życie też innym bloggerkom i czasem mi się miesza... Wybacz.

    *Weasleyów* brakuje apostrofu
    *Harremu* wiem, że to są już stare posty, ale miej litość
    *pierwsza* p.b. pierwszą

    Khy, khy (kaszelek Umbridge) Czyżby Pansy podrywała Harry'ego?

    *zbarczyli brwi*? Że what?
    Pilnuj aby w listach zwroty grzecznościowe pisać wielką literą
    *wzruszył ramiona(mi)
    *tym , że* przecinki zawsze dołączamy do poprzedniego wyrazu
    *Nevillem* również brakuje apostrofu
    *- Proszę(,) wstaw się jutro* raczej "staw się jutro"
    *maił* nie pierwszy, nie ostatni, co?
    *Neliville*? Jakiś nowy?
    *zmarłszy

    Cuś duzi błędziorków w tym rodzialiku, cnie? Widziałam jeszcze źle postawione przecinki lub ich brak, ale nie chciało mi się poprawiać.


    Mam jeszcze takie jedno pytanko: Jesteś zarejestrowana na harry-potter.net.pl? Ja tam spędzam większość czasu, który chciałabym poświęcić na czepianie się. Mówię ci, to świetna strona, wspaniali ludzie, miła atmosfera. Masz tam konto? Koniecznie wyjaw mi swój nick. A nuż się znamy?

    ~Ta co zawsze, najbardziej czepliwa z czepialskich - Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ta stronę, mój nick to Rictumsempra91, ale rzadko tam bywam, bo generalnie się tam nudzę. Już zabieram się za poprawianie błędów :) co ja bym bez Ciebie zrobiła? :D

      A może została byś moja Betą?

      Usuń
    2. Śniło mi się dziś, że jesteś Angie Davis. Hahaha i wgl taki głupi sen, nie będę go tu opowiadać.

      Wolałabym wypisywać twoje błędy w komentarzach ;) Bo ja się uwielbiam czepiać a tak to przy okazji mogę skomentować rodział.
      I byłoby mi bardzo miło gdybyś w ostatnim rozdziale tego bloga kiedy będziesz się żegnać i dziękować wszystkim czytelnikom bla, bla, bla wspomniała o anonimowej Anastazji, która zawsze wypominała ci błędy :P

      ~Anastazja

      PS Mam nadzieję, że dziś dam radę doczytać do końca

      Usuń
  4. Wiem, że ten rozdział jest już trochę stary,a le dopiero ostatnio natknęłam się na Twojego bloga i muszę przyznać, ze jest świetny :) Tylko w oko rzuciły mi się takie dwa momenty "ów książka" i "ów roślina" nie powinno być "owa książka" i "owa roślina"?

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytając list od Syriusza nie umiałam powstrzymać się, by przeczytać go jego głosem. Tak bardzo lubię tę postać, a tak bardzo już zaczynam nienawidzić Pottera za to jak go wykorzystuje. Liczę na to, że to do niego wróci. Co chce Fred od Dracona? Spotkanie w ważnej sprawie, zapewne, ale jakiej? Szybko namierzyli dziedzica, problem będzie z jego złapaniem. Szczerze powiem, że mnie również zaczyna martwić spór pomiędzy tą dwójką, może jakoś się pogodzą. Z czasem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    Syriusz im pomógł trochę w tym zadaniu, zastanawia mnie Ron mam wrażenie, że tu chodzi o coś innego...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prorok Codzienny