Harry
Potter szedł korytarzem na drugim
piętrze – nie potrafił zasnąć. Męczyło
go to ciągłe myślenie o zadaniu dla Voldemorta. Do tego dochodził brak czasu
oraz wiecznie depczący mu po piętach Ron. Było już grubo po północy. Nawet nie
wziął peleryny-niewidki, miał to gdzieś. Ubrany w bordową bluzę i ciemne
jeansy, kroczył przed siebie, intensywnie myśląc. Ze spuszczoną głową,
wpatrując się w posadzkę, w której odbijało się światło pochodni, starał się
odnaleźć sposób na poznanie tożsamości potomka Helgi Hufflepuff. Jednego był
pewien: ta osoba na pewno należała do Puchonów. Innej opcji nie brał pod uwagę. Nie widząc, co się działo przed nim, nagle do
czegoś dobił. Odsuwając się o krok spostrzegł, że to coś okazało się kimś.
–
Nadal na nogach, Severusie? – spytał, unosząc czarną brew.
–
Powinieneś być w swoim dormitorium, Potter, a nie przechadzać się po nocach
korytarzami szkoły. – Snape spojrzał z góry na chłopaka.
Harry
tylko prychnął i starał się wyminąć śmierciożercę. Gdy myślał o Snapie, się w nim gotowało, a co dopiero kiedy musiał
przy nim stać. Pieprzony kłamca,
przeleciało mu przez myśl.
–
Potter! – Snape obrócił się za chłopakiem.
Harry
przystanął, zaciskając dłonie w pieści.
–
Czego?
–
Jeżeli będziecie potrzebowali pomocy, wiedz, że z Draconem bez problemu możecie
do mnie zwrócić. Nie chcielibyście chyba go zawieść, prawda? – wypowiedział beznamiętnie.
–
Kto twierdzi, że będzie nam potrzebna jakakolwiek pomoc? Nie ufam ci i ty o tym
doskonale wiesz. – Zaśmiał się złowieszczo. – Wolałbym polecieć do Dumbledore’a
i sarnimi oczętami wymusić z niego, by mi powiedział wszystko, co wie o
założycielach Hogwartu i ich potomkach, a jak znam jego słabość do mnie, byłby
w stanie zrobić to bez mrugnięcia okiem.
Snape
skrzyżował ręce na piersi, uśmiechając się lekko.
–
A teraz wybacz, Severusie. Mam zadanie do wykonania. – Potter odszedł w swoją
stronę, machając dłonią za siebie, starając się tym gestem wkurzyć nauczyciela.
Snape
stał i obserwował Pottera. Zastanawiał się, odkąd stał się taki pewny siebie. Kiedy
tak naprawdę przystał do Voldemorta i dlaczego? Najgorsze chyba było to, że on
dobrze czuł się po tej mrocznej stronie. Z głową pełną myśli, Severus Snape oddalił
się do swojej komnaty.
_____
Pieprzony nietoperz. Cholerny
kłamca. Szumowina. Gdybym tylko mógł, gdyby tylko ten gnojek nie był potrzebny
Voldemortowi, już dawno dławił by się Avadą.
Wytrącony
z równowagi spotkaniem ze Snape’em Harry Potter pędził do sowiarni. Tylko tam
mógł pomyśleć w spokoju. I tak musiał wysłać list.
Noc
była zimna. Z lekko uchylonych ust Pottera wydobywał się obłoczek pary. Mur
pokrywał szron. Stał oparty o okiennice, trzymając przed sobą kawałek
pergaminu. Obok niego pohukiwała podekscytowana śnieżnobiała sowa Hedwiga.
Drogi
Syriuszu.
Postanowiłem
do Ciebie napisać. Jak ci się żyje? Jesteś zdrowy?
W
szkole wieje nudą, o ile można się nudzić pod natłokiem tylu prac domowych. W
związku jedną z nich piszę. Pamiętam, że na Grimmauld Place znajdowały się
księgi opisujące stare rody czarodziejskie. Na historii magii dostaliśmy losowe
wypracowania. Ja na moje nieszczęście wylosowałem zadanie pt. „Przedstaw obraz
i genologię rodu Helgi Hufflepuff”.
Okropne,
prawda? Też tak sądzę. Najgorsze jest to, że do przyszłego tygodnia muszę oddać
to wypracowanie, a w szkolnej bibliotece nic nie potrafiłem znaleźć. Nawet
Hermiona nie mogła pomóc. Jak coś znajdziesz, proszę, daj mi znać.
Pozdrów
ode mnie Stworka. Nie żartuję. Ten skrzat pewnie nigdy mnie nie polubi.
Pozdrawiam,
Twój
chrześniak,
Harry.
Zielone
oczy wpatrywały się w litery składające się w słowa. Sam stek kłamstw. No, ale trzeba sobie
jakoś radzić.. Nie namyślając się długo,
chłopak zwinął pergamin, po czym przymocował go do drobnej nóżki sowy.
–
Leć, Hedwigo. Do Syriusza.
Ptak
zerwał się do lotu, przecinając czarne niebo.
Harry wpatrywał się w coraz bardziej
oddalający się biały punkt. Kiedy Hedwiga zupełnie zniknęła mu z oczu, oparł
głowę o zimny kamień.
Znowu
zaczął myśleć o Snapie, o rodzicach, Dumbledorze i tych wszystkich kłamstwach, jakimi
go karmiono. Był oszukiwany od kołyski.
Pamiętał,
gdy był młodszy, kiedy nie wiedział, kim był. Ciotka i wuj od samego początku mamili
go kłamstwami, o tym, jak jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Później,
gdy miał lat jedenaście, bum! Dowiedział się, prawdy o swoim pochodzeniu. Wtedy
usłyszał kolejną bajeczkę. Bajeczkę o tym, jak rzekomo najpotężniejszy
czarnoksiężnik wszechczasów uśmiercił jego rodziców z zamiarem zabicia jego,
Harry’ego Pottera, srającego w pieluchy.
Harry
prychnął na samą myśl o tej absurdalnej scenie. Pomimo to był tylko dzieckiem.
Uwierzył w kolejne kłamstwa i żył w przekonaniu, że ktoś czyhał na jego życie. Niejednokrotnie
się bał.
Na
pierwszym roku nauki w Hogwarcie poznał Dracona. Spotkali się już wcześniej,
ale nie przedstawili się sobie. Dopiero w pociągu poznali swe imiona. Od razu
zapałali do siebie sympatią. Jednak że on, Harry Potter, nienawidził
wtedy Voldemorta, a Draco, jako syn
śmierciożercy, oddawał Czarnemu Panu cześć, zaczęły być między nimi zgrzyty.
Małe bo małe, ale były.
Doskonale
pamiętał tamten wieczór, kiedy w oko w oko stanął z „mordercą” swoich rodziców.
Potężny czarnoksiężnik pasożytował na innym człowieku? Już tamtego wieczoru
pojawiły się w głowie Harry’ego niewygodne dla Dumbledore’a pytania. Nigdy nie
zapomni, jakie ziarno niepewności zasiał w nim sam Czarny Pan.
–
Zabiłeś moich rodziców! – krzyczał do
potwora.
– A czy jesteś tego pewny, Harry
Potterze? Owszem, zabiłem wielu ludzi, ale krew każdego czarodzieja i czarownicy
jest zbyt cenna.
Harry
poruszył się niespokojnie. Spojrzał w niebo ozdobione gwiazdami. Kolejna fala
wspomnień nawiedziła jego umysł.
Na
drugim roku pokonał bazyliszka. Okrzyknięty został bohaterem, uratował bowiem
Ginny. Wspomnienia Toma Riddle’a znowu nie dawały mu spokoju. Już zaczynał mieć
wątpliwości. Wtedy zwierzył się Draco. Jego błękitne oczy uciekały przed wzrokiem
Harry’ego, pragnącego poznać prawdę. Pamiętał, co ten mu powiedział.
–
Nie wierz w to, Potter. Ja wiem jak było.
– To mi powiedz.
– Uwierzyłbyś , skoro każdy do tej
pory cię okłamywał?
Więc on, Harry Potter, czekał. Draco obiecał, że wszystko mu pokaże,
kiedy nadejdzie odpowiednia pora. Nastał czwarty rok, a ktoś usiłował wykończyć
Pottera i wrobił go w Turniej Trójmagiczny. Cholerny Barty Crouch Junior. Przez
tego śmierciożercę Harry pokłócił się z Ronem, nawet Draco patrzył na niego
sceptycznie. Próbował się tłumaczyć przyjaciołom, ale oni nie słuchali. Draco
najpierw mu nie wierzył, kiedy Ron już dawno mu wybaczył, ten nadal się boczył,
lecz w końcu coś w nim drgnęło. Przemyślał sobie wszystko i przeprosił
Harry’ego. Wtedy też Draco postanowił pokazać mu prawdę. O nim samym i jego
rodzicach.
Ogromny salon. Biała marmurowa
podłoga, na której siedział mały śliczny chłopczyk z blond włosami. Na oko mógł
mieć dziewięć lat. Do pokoju weszło dwóch mężczyzn. Jeden wyprostowany, piękny
i dumny, z warkoczem sięgającym pasa w
kolorze platyny. Za nim wkroczył jegomość odziany w czerń, z maską na twarzy.
Widać było tylko czarne jak smoła włosy.
– Kto to? – spytał chłopczyk.
– To ja, mały rozrabiako. –
Czarnowłosy mężczyzna ściągnął maskę, osłaniającą jego twarz.
– Wujek Severus! – Ucieszył się
blondynek, wskakując Severusowi na kolana.
– Jesteś więc pewny, Severusie? –
spytał Lucjusz, napełniając stojące na stoliku pucharki winem.
– Tak – odpowiedział, podając maskę
małemu Draconowi. – Czuję, że on odnawia siły, przyjacielu. Potrzebuję ochrony.
Dumbledore to jedyne wyjście.
– Do tej pory się dziwię, jak to
możliwe, że ci uwierzył w tę bajeczkę o Voledemorcie. – Lucjusz Malfoy zaśmiał się, upijając wina.
– Przyjacielu, w każdym kłamstwie
jest ziarno prawdy. Byłem tam z Voldemortem. On chciał stworzyć horkruksa, ja pragnąłem porozmawiać z Lily. Myślałem, że
jak Jamesa nie będzie, to ona zostanie ze mną.
– Tak, znam resztę. Zabiłeś
Pottera, przypadkiem straciłeś ze schodów Lily, przez co niefortunnie skręciła
kark, a Voldemort się przeliczył ze swoja mocą. – Lucjusz upił trunku z
pucharka. – Jeśli jest rzeczywiście tak, jak mówisz, to Czarny Pan będzie
wściekły, gdy się dowie, że zrzuciłeś śmierć Potterów na jego barki, starając
się chronić swój własny tyłek
– Mnie to mówisz? – Snape pociągnął
łyk, patrząc pustym wzrokiem przed siebie.
– Błagam cię, tylko znowu się nie
dołuj. – Lucjusz skarcił przyjaciela i spojrzał na swojego pierworodnego. –
Draco, synu, idź do swojego pokoju. Ja i wujek Severus mamy poważne sprawy do
omówienia.
Harry
długo nie wymaże tego wspomnienia z głowy. Draco stał obok niego, przy
myślodsiewni w pokoju dyrektora. Specjalnie włamali się do gabinetu Dumbledore’a tylko po to, by Harry mógł poznać całą prawdę. Do
końca sam nie rozumiał, jakie on miał zadanie w tym wszystkim i po co dokładnie
był potrzebny Voldemortowi. Jednak szybko się dowiedział. Kiedy na ostatnim
zadaniu Turnieju Trójmagicznego świstoklik przeniósł jego i Cedrica na cmentarz,
Harry przeżył szok. Ogromny kocioł, Glizdogon odprawiający jakiś rytuał.
–
Harry?
Potter
wystraszony nagłym najściem ujechał na oblodzonej posadzce, obijając sobie kość
ogonową. Usłyszał znajomy śmiech.
–
Draco, co ty tu robisz? – wystękał, próbując się podnieść.
–
Miałem obchód, a Hermiona powiedziała, że wyszedłeś. Zdziwiła się, że nie byłeś
ze mną, więc poszedłem cię szukać. – Malfoy podał mu rękę, pomagając wstać. –
Nie wiesz może, co z Hermioną? Zawsze ze mną rozmawiała o lekcjach, esejach,
ogólnie o wszystkim, co akurat ją interesowało, a dzisiaj… Była dziwna. Na moje
pytania odpowiadała półgębkiem. – Przewrócił stalowoniebieskimi oczami. – Nawet
mnie nie ochrzaniła, gdy powiedziałem, że się zrywam z dyżuru.
Harry
stanął w końcu na nogi. Oparł się plecami o jedną z drewnianych belek
znajdujących się w sowiarnii. Ślizgon przyglądał się Potterowi z nieukrywaną
ciekawością.
–
Przy mnie zachowywała się normalnie – odparł posępnie Potter.
–
Co się stało? – Draco zauważył, że coś było nie w porządku.
–
Mijałem Snape’a po drodze – westchnął Potter. – Wytrącił mnie z równowagi.
Zawsze, kiedy na niego patrzę, mam ochotę rozwalić mu ten jego zakłamany łeb.
–
Nie myśl o tym. Tylko humor sobie psujesz. – Malfoy uśmiechnął się, starając przywrócić
tym przyjacielowi dobry humor.
–
Wiem, ale czasem jest trudno. Mam też dla ciebie nowinki. – Zmienił temat.
–
O, jakie? – Zaintrygowany Malfoy podszedł do Harry’ego, lekko obejmując go w
pasie.
Harry’emu
przyśpieszył puls.
–
Wysłałem list do Syriusza, jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, to zadanie
samo się rozwiąże. – Uśmiechnął się, patrząc w oczy Dracona.
–
Czyli będziemy mieć więcej czasu dla siebie? – zamruczał Potterowi do ucha.
–
Hmm… a co ty na to? Pokój Życzeń, teraz?
Dwoje
szóstoklasistów, śmiejąc się, wybiegło z sowiarni, starając się jak najszybciej
pokonać błonia oraz korytarze szkolne, by znaleźć się na siódmym piętrze.
Harry jaka pyskówka do Snape'a :D Hahaha nie wiem czemu, ale ten moment mnie na początku rozśmieszył. Co mnie zaintrygowało? Zachowanie Snape'a w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zaoferował swą pomoc chłopcom i za to urósł w moich oczach. Ale jednak... nie ma co dziwić się zachowaniu Harry'ego w stosunku do niego. Zobaczył wspomnienie, które tak mi się wydaję, zmieniło troszkę jego spojrzenie na to wszystko. To był dobry pomysł żeby wysłać list do Syriusza:D Sprytnie rozegrane, a rozwiązanie może przyjść bez najmniejszego wysiłku :)
OdpowiedzUsuńO nie...Znowu skończyłaś w takim momencie! Wredna :D A chłopcy tacy nieceirpliwi...
DUŻO weny życzę i czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam!
Jak widac tak jak ty uwielbiam konczyc w najmniej odpowiednich momentach :) Dzieki za wene przyda sie :) Pozdrawiam
UsuńSwietnie wytłumaczone dlaczego Harry jest Śmierciożercą i nienawidzi Seva. Ciekawe, czy Czarny Pan się wkurzył, że Snape go wykopał w śmierć Potterów. Gadka Severusa i Harrego - genialna. Fajnie, że Potti nie boi się go i tak dalej... Rozumiem, że prawdopodobnie nie masz zq dużo czasu, by pisać, a i wena nie jest na zawołanie, ale kobieto masz wielki talent dlatego pisz, pisz, pisz! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, bo u Ciebie niewiadomo, co będzie dalej, nie tak jak na innych blogach. Kurcze! Musiałaś skończyć w tym momencie? Draco i Harry są idealną parą. Przynajmniej u Ciebie. Na niektórych blogach jest to przedstawione okropnie, ale to już chyba mówiłam. Nie? To mówię teraz. Tak wiem znowu piszę bez ładu i składu, skaczę z tematu na temat. Aaa! Jeszcze jedno. Dlaczego Sev im zaproponował pomoc? Przecież zawsze był złośliwy i oschły w stosunku do Harrego. Wiem, że u Ciebie nie istnieje coś takiego jak kanon, a jak istnieje to niech dalej się chowa, ale tak było we wcześniejszych latach? Skąd taka zmiana?
OdpowiedzUsuńŻyczę mnóstwa weny
~ Scatty Nox
Wszystko w swoim czasie Nox :)
UsuńCześć tu Crazy ;D
OdpowiedzUsuńZ wielką chęcią przyjmę twoją pomocy przy mojej historii ;D Oczywiście gdy znajdę trochę więcej czasu zabieram się za oba twoje blogi.
Całusy :***
Crazy
*wolałbym* razem. Hahaha, jakże ja się uwielbiam czepiać ^^
OdpowiedzUsuń*okropne(,) prawda?*
*musze* 1os. l.poj.
Bujda na resorach, haha. Uwielbiam ten tekst!
*Harrego* no, błagam (srającego w pieluchy<3)
*Riddla* to samo co wyżej
*dziwie* 1os. l.poj.
*turniej trójmagiczny* nazwa własna
Przepraszam, że ostatnio zaniedbałam pisanie, ale, pomimo iż mam wakacje, nie mam zbyt dużo czasu. W następnych rozdziałach mogę pisać komentarze krótsze, lub wcale ich nie pisać, nie przejmuj się ^^
~Twoja najbardziej upierdliwa czytelniczka, Any :*
Okropnie mi sie podoba ta histroria itp ;* Ale troche sie wścuekłam,gdy byli wspomnienia Pottera na temat Snape`a ;/ Lubie Severusa i Pottera i troche sie zezłościłam,ze Oni tak sie nienawidzą ( choc w filmie tez sie nie lubią xd) Że cała wina spadła na Snape`a ;/. Ale ja sie zawsze czegos doczepie :D
OdpowiedzUsuńA tak ogólnie to zarąbista powieść ;> Bardzo ciekawa i pomysłowa :D Ahh... Jeszcze żeby Sev i Potter sie polubili to było by ZAJEBISCIE :D
~ Mrs. Snape`owa.
No, no jakie tu dialogi po nocach się odbywają. Doskonale rozumiem nienawiść Harry'ego do Snape'a, gdyż sama go nieznoszę. Od początku jego postać mi nie pasowała i nawet końcówka książki nie mogła tego zmienić. Boli mnie to, że Harry jest w stanie okłamać Syriusza. To nie jest w porządku i mam nadzieje, że będzie miał z tego nauczkę. A Syriusz sam powinien już się zorientować, że coś jest nie tak. Snape zabił James'a tylko po to by być z Lily. Chore, ale jego decyzji nie da się w stu procentach zrozumieć. Przy czym ona i tak umarła, smutny koniec dla niej, a jeszcze lepsza bajeczka, że to Voldemort ich zabił. Draco ma jakiś radar w sobie czy jak? Zawsze jest przy Potterze, gdy ten tego potrzebuje i poprawia mu humor. I tym razem będzie to pokój życzeń.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwięc to Snape zabił rodziców Harrego, zwalając całą winę na Voldemorta, widać, że Hermiona w końcu dała sobie spokój z Draco...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Zastanawia mnie dlaczego mam wrażenie, że udział Snepa ma drugie dno... Znaczy że nie do końca tak jest, albo Voldemort maczał palce we wspomnieniach... Nic, wracam czytać... :D
OdpowiedzUsuń