Dni
mijały spokojnie i leniwie. Pogoda
zaczynała płatać figle. Nagle ze słonecznego dnia robił się pochmurny z
porywistym wiatrem. To był znak. Lato powoli odchodziło w niepamięć, ustępując
miejsca jesieni, która zwiastowała coraz częstsze deszcze i chłody.
Za
murami Hogwartu uczniowie żyli, jak gdyby nic nie miało się wydarzyć. Co jakiś
czas dochodziły ich wieści o atakach na mugoli oraz czarodziejów półkrwi przez śmierciożerców,
ale nikt tak naprawdę się tym nie przejmował. Czuli spokój, że w Proroku
Codziennym nie piszą o Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Byli też i tacy
uczniowie, co głęboko czuli, że on gdzieś tam był i czekał. Że zbierał siły, a
kiedy powróci, będzie tak przerażający i silny, że sam Dumbledore nie da mu
rady.
Stary
dyrektor z siwą brodą siedział w swoim gabinecie, starając się zebrać wszystkie
informacje na temat Lorda Voldemorta. Musiał sam przed sobą przyznać, że szło
mu to mozolnie. Od wielu dni nie miał żadnych nowych informacji od kogokolwiek,
kto obcował z młodym Tomem Riddle’em. Dumbledore, bał się, że ci, których sam
Czarny Pan znał za młodu, już nie żyli lub że spotkał ich los dużo gorszy od
śmierci.
W
innej części zamku Ronald Weasley opuszczał właśnie skrzydło szpitalne. Był
zły, że z powodu głupiej bójki ominęło go aż tyle zajęć. Przypominając o
czekających na niego stertach prac domowych i podręczników do przestudiowania,
dostawał natychmiastowego lenia. Nie namyślając
się, postanowił to odreagować spacerem po szkole. Właśnie trwały zajęcia, więc
był pewien, że nikogo nie spotka na swojej drodze. Ron naburmuszony, że nikt z
jego przyjaciół nie pofatygował się po niego przyjść do skrzydła szpitalnego,
przemierzał korytarze, klnąc cicho pod nosem. Niektórzy się dziwili, jak z
miłego i radosnego chłopaka młody Weasley zmienił się w stanowczego, nieufnego
młodzieńca. Owszem, poczucie humoru go nie opuszczało, tak samo jak wewnętrze
przeczucie, że działo się coś, na co on nie miał wpływu. Czuł, że jest to coś
strasznego. Tylko co? Chłopak żachnął się na myśl o tym, jak się zmienił przez
te lata.
Z
końca korytarza dobiegł go znajomy glos. Przystając pod ścianą, lekko wychylił głowę,
starając się zerknąć, skąd dochodziły głosy. Nie zdziwił się, kiedy odkrył, że
w trakcie lekcji z łazienki Jęczącej Marty wyszedł nie kto inny jak Draco
Malfoy, jak zawsze w towarzystwie Harry’ego. Ron zmarszczył nos ze złości. Czy oni w ogóle uczęszczają na jakiekolwiek
zajęcia? —pytał sam siebie w głowie.
–
Sam nie wiem. Przeszukaliśmy już całą bibliotekę – jęknął Harry Potter,
splatając dłonie na karku, przeciągając się.
–
Też mnie to zaczyna irytować, a zostało nam już niewiele czasu – odparł Malfoy.
Ron
zaciekawiony, o czym rozmawiali jego przyjaciele, postanowił kontynuować
podsłuchiwanie.
–
Może jednak spytamy Hermiony?
Hermiona? Co oni mogą od niej
chcieć?
–
Nie, to głupi pomysł. Zacznie zadawać niewygodne pytania. – Malfoy oparł się o
ścianę. – Myślę, że powinniśmy poszukać w dziale ksiąg zakazanych.
Co? Własnym uszom nie wierzę. Harry, w coś ty się wpakował… i
to beze mnie!
–
W sumie, czemu nie. – Harry pstryknął palcami. – Hej… – Draco spojrzał
zaintrygowany na towarzysza, unosząc brew do góry. – Mam pomysł – powiedział po
chwili, widząc, jak ten na niego patrzył. – Pamiętasz, jak mieliśmy niedawno
lekcje eliksirów?
–
No i? Szczerze mówiąc, Potter, osobiście nie przepadam za tym starym zgrywusem
Slughornem, i niewiele go słucham, ale do rzeczy.
–
Ostatnio mówił nam o eliksirze, który jest w stanie wskazać do kogoś drogę…
Draco
z impetem uderzył się z płaskiej dłoni w czoło, by po chwili wybuchnąć gromkim
śmiechem.
–
Kocham cię, Harry… naprawdę… Ale nie obraź się, jesteś idiotą. – Draco Malfoy śmiał
się w najlepsze.
Potter
stał ze skrzyżowanymi rękoma, z niezadowoleniem wypisanym na twarzy.
–
To było zaklęcie – dodał, gdy się uspokoił, patrząc prosto w zielone oczy
Harry’ego. – Flitwick o tym nawijał we wtorek na zaklęciach.
Ron
przywarł plecami do chłodnej ściany, chłonąc każde słowo, wypadające z ust tych
dwojga za rogiem. Informacje, jakie usłyszał, mieszały mu w głowie. Z jeden
strony było to bardzo pokręcone, z drugiej brzmiało jak zadanie domowe, z
trzeciej… sam już nie miał pewności.
–
Mniejsza o to – powiedział Harry. – Ale wiesz, o co mi chodzi. Moglibyśmy
nauczyć się tego zaklęcia. To by ułatwiło nam sprawę. Wiesz, co się stanie, jeśli
nie zdobędziemy tej krwi?
Nie
mogąc już tego słuchać, Weasley wyłonił się ze swojej kryjówki, idąc jak gdyby
nic. Zmusił się nawet do sztucznego uśmiechu, patrząc na dwójkę chłopaków.
–
O, Weasley – powiedział szyderczo Malfoy, odklejając się od ściany. – Widzę, że
już znudziło ci się wylegiwanie w łóżku. Och, jaka szkoda. – Przypatrzał się
twarzy Ronalda. – Jednak twój nos wrócił na swoje miejsce.
–
Jak zawsze w doskonałym humorze, Malfoy – uciął Ron. Nie chciał znowu oberwać.
– Harry. – Skinął głową w stronę Pottera.
–
Miałeś wyjść za tydzień, nie? – spytał zaniepokojony tym, co mógł usłyszeć jego
kumpel.
–
Miałem, ale jak widać, Pomfrey jest miłosierna – żachnął się. – Co wy tu
robicie? Nie powinniście być na lekcjach?
–
Jakby to ująć – zaczął Draco, teatralnie się zastanawiając. – Nie twoja sprawa.
Chodź, Harry.
–
Zaczekaj. – Potter odgonił od siebie dłoń Malfoya. – Ron. Pamiętasz naszą
rozmowę, prawda?
Ron
spuścił wzrok. Jak on śmiał. Draco sam mu dokuczał, a on ma go przepraszać.
Bądź co bądź, nie miał wyboru. W końcu zataił fakt, że to Draco wywołał ich
poprzednią kłótnię. Nie chciał się na dodatek pokłócić się z Harrym, więc
musiał przeprosić.
–
Draco – zaczął niepewnie. – Ja… emm… bo wiesz… Głupio wyszło. Wtedy, w nocy…
Draco
stanął wyprostowany, z triumfalnym uśmiechem na twarzy. W jego
stalowoniebieskich oczach tańczyły złowieszcze ogniki, napawające się
upokorzeniem Weasleya.
–
Przepraszam za to, co powiedziałem o twoim ojcu. Nie powinienem. To było nie na
miejscu. Tym bardziej, że niedawno zginął. Mimo iż był kim był… to jednak nadal
to twój ojciec. Wybacz. – Ron spuścił wzrok.
Po
chwili poczuł, jak ktoś go klepał po ramieniu. Tą osoba okazał się Draco. Jego
twarz miała wyraz obojętności, jednak na ustach widniał uśmiech, którego Ron
nie potrafił rozszyfrować.
–
Nie ma sprawy, stary. Też cię przepraszam. Gdyby nie interwencja Harry’ego i
Seamusa pewnie bym cię zabił. Nie powiem, że nie miałem na to ochoty,
skłamałbym, mówiąc tak… – Draco westchnął przeciągle. – Powiedziałem parę
gorzkich słów w twoją stronę. Fakt. Pobiłem cię. Fakt. Przepraszam cię
najmocniej i z całego serca, ale weź z tego lekcję na przyszłość, Ronaldzie. –
Gdyby mógł, ostatnie słowo by zwymiotował. – Nie igraj ze mną. – Skończywszy,
odszedł krok od Weasleya. – Potter – zwrócił się do Harry’ego, unosząc głowę.
– Musimy lecieć, stary. Trzymaj się. – Harry poklepał przyjaciela po drugim ramieniu, i zostawił go za sobą, starając się dogonić chłopaka.
– Musimy lecieć, stary. Trzymaj się. – Harry poklepał przyjaciela po drugim ramieniu, i zostawił go za sobą, starając się dogonić chłopaka.
Znalazłam tego bloga dziś, bardzo mi się spodobał. Mam nadzieję że szybko napiszesz nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńB.
No, co taki krótki? Nie daruję :D Ale do rzeczy rozdział...Świetny jak zwykle :D Jakoś tak zawsze przyjemnie się czyta Twoje rozdzialiki:D Haha rozwalił mnie tekst Draco: - Kocham cię Harry…naprawdę… ale nie obraz się, jesteś idiota
OdpowiedzUsuńGENIUSZ! Jak ja uwielbiam momenty, w których Potter i Malfoy sobie dogryzają- to takie budujące i zarazem zabawne:D No cóż powiedzie mam oprócz tego, że czekam na nexta?
Pisz szybko kobieto!
Weny, weny, mnóstwo weny życzę.
Buziaki
Kiedy następny rozdział? Strasznie mi się blog spodobał. Jest taki... Niecodzienny? Tak, to dobre słowo. Dawno nie spotkałam się z tak ujetym homoseksualizmem. Mam na myśli to, że zawsze był przedstawianych jako odrażający i "zły". U Ciebie jest perfect. To tyle odnośnie Harrego&Draco.
OdpowiedzUsuńProszę, nie rób z Hermiony takiej niedorajdy. Jak czytam jak się zachowuje to zachodzę w głowę, czy to jest naprawdę ta sama chłodno kalkulująca i inteligentna Granger.
Fred. Kiedy zacznie "smalić cholewki" do Mionki? Proszę niech ona go przynajmniej zauważy.
Nie mogę się doczekać akcji z Riddlem. Czarny Pan trzyma sztamę z Złotym Chłopcem? Co się tak na prawdę stało z Potterami? Harry Potter, Chłopiec-który-przeżył, Wybraniec, Nadzieja Świata Czarodziejów ect. ect. jako śmierciożerca?
Bella jako Czarna Pani - Żona Voldemorta? I oboje mają uczucia. To znaczy POZYTYWNE uczucia. Łał.
Nie za dużo piszę? Kurcze chyba tak. Ja pierdziele i jeszcze gadam do siebie. Życzę weny.
Czekająca na kolejny rozdział
~ Scatty Nox
Ps: Mam wielką prośbę. Jeśli masz gg, to mogłabyś mnie poinformować? Mój nr 46677024
Lorda Voldemorta z dużej litery!
OdpowiedzUsuńJęcząca Marta też!
Ja chcę więcej Voldzia i Bellatrix... So sad.
Btw. Rozdziały takiej właśnie długości są najlepsze.
~Any czyli Anastazja
Krótki jakiś czy tak szybko mi się czytało? Sądzę, że raczej to drugie. Dzisiaj komentarz dość krótki, gdyż 300 leci i po prostu muszę ich oglądać.
OdpowiedzUsuńPozornie się pogodzili, ale w środku czuje, że Ron cały czas będzie dążył do swoich przekonań. I dobrze może w końcu coś udowodni, ale z drugiej strony nie dobrze dla Dracona. Co się wtedy z nim stanie, a Harry? Widać, że Potter nie przykłada dużej wagi do nauki, jak można pomylić zaklęcie z eliksirem? Dla mnie ta wiedza jest oczywista, ale nie dla każdego, ja też nie pamiętam wielu istotnych zaklęć. Zamykam już dzisiaj i powrócę jutro.
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział naprawdę świetny, nie ładnie tak podsłuchiwać, a w zasadzie mogli by uważać, zwłaszcza, że Ron ma swoje teorie dziejów....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie