poniedziałek, 1 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 7.

– O czym chciałeś ze mną porozmawiać? – Harry patrzył uważnie na Dracona krzątającego się po pokoju. 
W tamtej chwili wyglądał jak małe dziecko, nie wiedzące, co miało ze sobą począć. Malfoy obrócił głowę w stronę Pottera, i spojrzał na niego poważnym wzrokiem. Harry zastanawiając się się, o co mogło chodzić, uniósł lekko lewą brew. Z powagą na twarzy, Draco podszedł do Harry’ego, szukając czegoś w kieszeni spodni.
– O tym – powiedział, trzymając w rękach skrawek papieru.
Potter pospiesznie rozwinął rulonik i zaczął czytać.


Drogi Draco,
Mam nadzieję, że pierwsze dni w Hogwarcie mijają Ci nad wyraz przyjemnie. Chyba nie muszę przypominać o tym, byś porozmawiał z  Harrym o świętach?
Mam dla Was zadanie, nie mogę opisać tu szczegółów, gdyż sowy nadal są przechwytywane przez ministerstwo. W najbliższym czasie skontaktuje się z Tobą. Sam poczujesz. Nie będziesz musiał odpowiadać na to wezwanie. Grunt, byś w tym czasie odnalazł Harry’ego. Przy drugim wezwaniu macie być oboje. Harry jest kluczowy. Tylko z nim mogę się kontaktować bezpośrednio. Twoja ciotka przesyła Wam  obu gorące pozdrowienia. Tęskni za Tobą, Draco.
Bądźcie czujni, moi drodzy chłopcy.
Z poważaniem, T. M. R.

– Czyli to już nie przelewki. – Harry spojrzał zdenerwowany w błękitne oczy przyjaciela. – Jak myślisz, o co może mu chodzić?
– Nie mam pojęcia. – Draco wyminął młodzieńca, kierując się w stronę ogromnego łoża.
Potter z zaciekawieniem śledził każdy ruch chłopaka. Ślizgon opadł na puchate poduszki, wydając z siebie ciche westchnienie.
– Nic na to nie poradzimy, prawda? – Harry uśmiechnął się, nie umiejąc ukryć stresu. – Gra się już rozpoczęła.
Draco tylko mruknął coś pod nosem przymykając powieki.
 – Draco, uważaj ok? Nie daj się wytrącić z równowagi, kiedy cię wezwie.
– Potter, wiem. – Malfoy uniósł się na łokciach, wpatrując się w szmaragdowe oczy. – Nie raz już mnie wzywał. Zdążyłem się przyzwyczaić.
Zaintrygowany Harry podszedł do arystokraty.
– Jak to?
– Normalnie. Na Merlina, nie mieszkasz z nim. – Uśmiechnął się. –  Wzywał mnie po byle co. Uwierzysz w to? Kiedy on w swoim gabinecie popijał ognistą i nie chciało mu się ruszyć mrocznego tyłka, wzywał mnie, bym na przykład doniósł mu kolejną butelkę.
Potter mimowolnie zaśmiał się. Wyobraził sobie tę scenę. Miał już do czynienia z Voldemortem, ale zawsze w jego towarzystwie Czarny Pan zachowywał się nad wraz dostojnie.
– I z czego się śmiejesz, szumowino? – Draco z całej siły rzucił w Harry’ego zieloną poduszką.
– Już nie żyjesz, Malfoy! – Harry rzucił się w stronę rozbawionego przyjaciela.
_____

– Mój Panie. – Odziana w czerń postać pochyliła się nisko szpetnemu mężczyźnie.
Voldemort spojrzał z nikłym uśmieszkiem na swojego sługę.
– Nie musisz się tak nisko kłaniać, Severusie – powiedział, niemalże sycząc jak wąż. – Musimy pomówić. Proszę, pozwól za mną. – Czarny Pan obrócił się na pięcie, zmierzając w stronę swojego gabinetu.
Snape wyprostował się i ściągnął maskę zasłaniającą mu twarz. Wyprostowany ruszył za Voldemortem.
W gabinecie jak zawsze panował półmrok. Nic się nie zmieniło od wyjazdu Dracona do Hogwartu. Czarny Pan westchnął cicho i opadł na fotel. Wskazał kościstą dłonią miejsce naprzeciwko siebie.
– Siadaj – wydał krótki rozkaz.
Severus pośpiesznie wykonał polecenie. Każda, nawet najmniejsza niesubordynacja mogła się skończyć bardzo bolesnym Cruciatusem. Tom Ridlle nie znał litości. Litość była dla niego tylko kolejną słabością, której każdy powinien się wyzbyć. Snape usiadł na wprost bladej postaci. Uważnie obserwował każdy ruch potężnego czarnoksiężnika. Bał się go. Tylko głupiec by się nie bał.
– Może napijesz się ognistej, Severusie? – spytał Voldemort.
Nie czekając na odpowiedz, zaklęciem przywołał do siebie dwie kryształowe szklaneczki oraz butelkę drogiego alkoholu.
– Severusie, mamy problem. Poważny problem.  A raczej dwa problemy – westchnął z wyrazem zawodu na twarzy.
– Zamieniam się w słuch. – Snape uniósł brew.
– Kazałem Greybackowi powęszyć tu i tam. – Czarodziej machnął niedbale rękoma. Napełniona po brzeg szklaneczka powędrowała wprost do rąk Snape’a. – Jednak nawet jego wilczy instynkt na nic nie zdał. Zrozum, Severusie, potrzebuję tych próbek krwi.  Potomkiem Helgi zajmą się chłopcy. To czysta formalność.
Snape upił łyk cierpkiego alkoholu. Skrzywił się nieznacznie podczas przełykania płynu. Nigdy nie przepadał za whisky.
– Już rozumiem – powiedział cicho, kręcąc napitkiem w dłoniach. Jego ciemne oczy spojrzały na Voldemorta. – Z potomkiem rodu Ravenclaw nie powinno być większych kłopotów. Wystarczy się wypytać ducha Heleny. Gorzej z...
– Gryffindorem. Dokładnie tak. Masz się tym zająć.
Snape powoli wstał z fotela, odkładając  szklankę na mały stolik stojący obok.
– Oczywiście, mój Panie.
– Dobrze wiesz, Severusie, że zająłbym się tym osobiście. Niestety muszę mieć pieczę nad Bellatrix.
– Jak się ona czuje? – zapytał z grzeczności.
– Może zajrzysz do niej i sam się przekonasz? – Voldemort lustrował wzrokiem swojego  podwładnego.
Wiedział, że oboje śmierciożerców nie darzyło się zbytnią sympatią. Bellatrix nigdy nie ufała Snape’owi. On sam też bacznie obserwował poczynania swojego sługi.
– Pan wybaczy. – Uśmiechnął się lekko. – Sądzę, że twojej wybrance przyda się odpoczynek niż niepokojenie jej  moją obecnością. – Severus taktownie się wymigał.
– Pewnie masz rację. – Czarny Pan gwałtownie zerwał się z fotela. – To wszystko. Załatw to szybko. Mam już dość czekania. Męczy mnie to.
Snape pokłonił się nisko i wyszedł z gabinetu. Zza połaci szaty wyciągnął maskę. Nakładając ją sobie na twarz, zniknął za potężnymi drzwiami.
_____

Dwoje młodych chłopaków leżało na ogromnym łożu, śmiejąc się donośnie. Wokół nich latało białe pierze. Harry ociągając się, obrócił na lewy bok, tak, by móc spojrzeć na towarzysza. Malfoy spochmurniał. Kątem oka obserwował Pottera.
– Co jest? – spytał Harry, zdziwiony nagłą zmianą nastroju kolegi.
– Właśnie coś do mnie dotarło, Potter – powiedział, siadając na skraju łóżka. – Wojna wisi w powietrzu, a my gramy w niej pierwsze skrzypce wraz z Voldemortem. Nie jesteśmy już dziećmi.
– Draco. – Harry przysunął się do przyjaciela, siadając za jego plecami. Oparł mu brodę na ramieniu. – Nie wycofam się. Już dawno obrałem stronę i nie ma zamiaru tego zmienić.
– Nie boisz się? – spytał.
– Boję, ale nie tego, że zginę. Boje się, że nasi przyjaciele nie zrozumieją, że nam nie uwierzą.
Malfoy pokiwał głową. Kiedy miał otworzyć usta, by coś powiedzieć, Harry go uprzedził.
– Boję się jeszcze jednej rzeczy – powiedział niemal szeptem, delikatnie obejmując Malfoya w pasie. – Boję się, że stracę ciebie – wyszeptał mu do ucha.

8 komentarzy:

  1. Gome gome. Teraz komentuje, bo wreszcie mam trochę czasu. Rozdział oczywiście wywołał znów uśmiech na mojej twarzy:D Dlaczego? Te wypowiedzi Dracona o Voldemorcie: "Wzywał mnie po byle gówno" ( w tym momencie leżałam) :D
    i ta kwestia o mrocznym tyłku ahahhaha ! :D Genius.
    Powiem, że list od Toma był niepokojący, ale tylko mi narobił smaku :D Naprawdę lubię jak w ff czy opowiadaniach Harry współpracuje z Voldemortem, to wydaje się być takie hmm niezwyczajne i mroczne dla natury chłopaka :D
    Dobra czytam nastepny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. *nad wraz? Nad wyraz
    *musze* w czasownikach 1os. l.poj na końcu wyrazu jest ę ;)
    Ale sie czepiam :D
    *Sądzę, że Twojej wybrance (bardziej) przyda się odpoczynek niż niepokojenie jej moją obecnością* lub *(...) odpoczynek, a nie niepokojenie (...)*
    Takie wersje są bardziej gramatycznie poprawne. Swoją drogą, bardzo mi się podoba Twoje słownictwo.
    *za połaci szatry? Skomplikowany zwrot, czy to miało być: zza połaci szaty?
    Zgadzam się z Jukirą, odnośnie tekstów Malfoy'a. Są bardzo zabawne. Potrafisz do każego akapitu stworzyć odpowiednią atmosferę, co jest trudniejsze niż mogłoby się wydawać.

    ~Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie takich komentarzy mi brakuję. Takich które potrafią wytknąć błędy. W sumie wiesz, teksty sama sobie poprawiam co jest bardzo trudne, zważywszy na to, że to jest mój tekst i mi może się wydawać poprawny w 100%.
      Ogólnie też, bardzo dziękuję za pochwałę :) Podnosi to na duchu.
      Hmmm skoro tak wyłapujesz nawet najmniejsze literówki to może chciała bym zostać moją betą??? Oczywiście nie musisz się zgadzać :p

      Usuń
  3. Historia coraz bardziej ciekawa :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahahahahahahah. Jestem odmóżdżona. Pomimo gramatyczncyh usterek i tak nie będę Cię krytykować, bo przy takim warsztacie, to nic nie znaczy. Literówki zdarzają się każdemu, lecz nie wszyscy mają taki polot do pisania jak Ty. To wyjątkowy dar, więc pielęgnuj go :3
    Coś zaczyna się dziać. Burza wisi w powietrzu, czuję to. List Toma świetny, a opowieść Draco - przegenialna i arcyzabawna ^^ "Kiedy on w swoim gabinecie popijał ognistą i nie chciało mu się ruszyć swojego mrocznego tyłka, wzywał mnie po to, bym na przykład doniósł mu kolejna butelkę." W szczególności rozbawił mnie zwrot "mroczny tyłek" - przy okazji, pozdrowienia z podłogi xD
    Scena ze Snape'm Omniommniom, tyle zła. Voldi pokazuje mroczne oblicze. Snape również. Cholera, tak bardzo jestem go spragniona. Jego i roli, jaką w tym wszystkim odgrywa. Kurczę.... No i po wspomnieniu Severusa, mój komentarz się sypie. Powiem nieco kolokwialnie, aczkolwiek... Rozdział zajebisty!
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, że to powie! To takie oczywiste, Potter *przewraca teatralnie zmęczonymi oczyma*. Potomek Rawencalvu, nawet żaden obraz mi nie świta kto to może być. Zapewne oświecisz mnie w dalszych częściach, ale któż to wie? Właśnie, a jak tam samopoczucie naszej ciężarnej, chcę zobaczyć jej nagły wybuch złości, będzie to takie urocze, a zarazem lekko przerażające. Bo kto nie boi się straszliwej Lestrange? Czy może już Pani Riddle? Tutaj będę musiała się bardziej zastanowić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    dobrze, ze jeszcze potrafią być tacy beztroscy, ciekawe po czyjej stronie tak naprawdę stoi Snape..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prorok Codzienny