Była
piękna pogoda, którą większość uczniów Hogwartu postanowiła wykorzystać i
spędzić czas na zielonych błoniach. Słonce świeciło, wprawiając wszystkich w
radosny nastrój. Po niebie szybowały
ptaki, śpiewając wesołą melodię. Z dala od ciekawskich twarzy przechadzali się
dwaj młodzi czarodzieje. Draco i Harry szli blisko siebie w zamyśleniu. Właśnie
dostali pierwsze zadanie. Na pierwszy rzut oka wydawało się być banalnie
proste. Haczyk tkwił w tym, że oboje nie mieli zielonego pojęcia kto mógł być
potomkiem Helgi Hufflepuff. Podążali dalej w skupieniu, starając się obmyśleć
jakiś sensowny plan. Harry zmarszczył brwi, przystając na chwilę.
Zdezorientowany Draco obejrzał się za przyjacielem.
–
Harry, wszystko gra? – spytał z nutą troski w głosie.
Potter
pokręcił energicznie głową.
–
To jest… niemożliwe – powiedział, wypuszczając powietrze.
Draco
zaśmiał się pod nosem, podchodząc powolnym krokiem do stojącego w miejscu Harry’ego.
–
Na razie bym się tym nie przejmował – powiedział z uśmiechem. – Pomyśl
tylko. Dostaliśmy pierwsze zadanie. I co
z tego? – Wzruszył ramionami. – Jest piękny dzień, zrelaksujmy się trochę –
powiedział, przymykając oczy, zwracając bladą twarz ku niebu. – Od jutra
będziemy się zastanawiać co dalej – powiedziawszy to, chwycił dłonie Harry’ego w
swoje.
Zielone
oczy pochwyciły wzrok Malfoya. Widząc wesołe spojrzenie przyjaciela, rozluźnił
się. Draco odsłonił białe zęby w szczerym uśmiechu i pociągnął Pottera za sobą
ku Zakazanemu Lasu. Harry zaśmiał się w duchu i popędził za prowadzącym go
chłopakiem. Trzymali się za ręce, ale jemu to nie przeszkadzało. Lubił Draco.
Lubił być blisko niego.
_____
–
Hermiono, zaczekaj! – Fred Weasley wybiegł za Hermioną.
Ta
nie zwalniała kroku ani na chwilę. Biegła, popychając każdego na drodze. Jej
bujne włosy falowały na w szalonym tańcu. Spod wachlarza czarnych rzęs zaczęły
spływać łzy. Czuła się głupia, zażenowana. Wyobrażała sobie nie wiadomo co. A
tu proszę. Draco i Harry bawili się w najlepsze. Nie. Nie mogła tak myśleć.
Draco przecież by tego nie zrobił. Przecież oboje są chłopakami, nie mogliby.
–
Daj mi spokój, Fred! – krzyknęła przez ramię.
Ta
chwila nieuwagi wystarczyła. Rozpędzona Hermiona wpadła na grupkę
czwartoklasistów. Nim upadła, Fred zdążył ją złapać za ramiona. Zapłakane oczy
spojrzały na młodzieńca trzymającego ją
w ramionach.
–
Wydaje mi się, czy właśnie uratowałem ci życie? – spytał Fred figlarnym głosem.
–
Wydaje mi się, że, mówiłam, byś dał mi spokój? – odpowiedziała pytaniem na
pytanie, stając na nogi.
Nie
patrząc na Weasleya, odeszła na bok, namiętnie poprawiając przy tym spódnicę. Fred
stał i przyglądał się przyjaciółce z uśmiechem. Zawsze mu się podobała. Była
jego totalnym przeciwieństwem. Mądra, zrównoważona, twardo stąpająca po ziemi.
Nie to, co on. Kawalarz, któremu wpadały do głowy najgłupsze z najgłupszych
pomysłów. Gdy Hermiona ocierała twarz, on podniósł z posadzki książkę, po czym
podszedł do Granger, trzymając w wyciągniętej ręce zgubione przez nią
tomiszcze.
–
Z czego się śmiejesz? – spytała z wyrzutem, przypatrując się Fredowi.
–
Po prostu robisz zabawną minę, kiedy się złościsz. – Wzruszył ramionami, a ona
w tym momencie wyszarpała mu księgę z ręki. – Powiesz mi, co TO było?
–
Nie wiem, o czym mówisz – odpowiedziała, prostując się.
Fred
spojrzał na nią z politowaniem.
–
Gdy tylko zauważyliśmy Draco i Harry’ego razem, ty wybiegłaś jak oparzona. – Hermiona,
słysząc imię Malfoya, nieznacznie się skrzywiła. – Rozumiem, że możesz być w nim zauroczona, ale sama
widziałaś. To nie ma sensu.
–
To nie twoja sprawa – powtórzyła Hermiona, tracąc cierpliwość. – Daj mi spokój,
Fred. Nie jestem małą dziewczynką. – Westchnęła ciężko. – Nie mam pojęcia, co
chcesz osiągnąć, ale... ale daj sobie z tym spokój. – Odwróciła się na pięcie,
dając tym samym sygnał, że rozmowa została zakończona.
Odeszła
w swoją stronę, zostawiając Weasleya samego. Mając lekkie wyrzuty sumienia z
powodu, jak go potraktowała, odwróciła
głowę, chcąc sprawdzić, czy nadal był w tym samym miejscu.
Fred
stał wyprostowany z rękoma wsadzonymi w wąskie kieszenie spodni. Miał poważny
wyraz twarzy. Wpatrywał się w nią te swoje brązowe oczy. Miedziane włosy lekko
opadały mu na czoło, dodając uroku. Hermiona pierwszy raz go TAK widziała.
Przez chwilę wydał się jej nawet atrakcyjny.
_____
Bellatrix
odziana w zwiewną białą suknię, schodziła po marmurowych schodach, podtrzymując
się poręczy. Miała już dość ciągłego leżenia w łóżku oraz nadopiekuńczości męża
i jego sługusów. Chciała wyjść na spacer, pooddychać świeżym powietrzem i
rozprostować nogi. Fakt, ciąża dawała się jej coraz bardziej we znaki, ale to
nie powód, by się nad sobą użalać.
–
Bellatrix! – Jak spod ziemi u dołu schodów wyrósł sam Voldemort. – Powinnaś
leżeć i odpoczywać. Co będzie, jak się coś stanie dziecku? – spytał wyraźnie
zdenerwowany zachowaniem małżonki.
Bellatrix
przewróciła lekceważąco oczami, kontynuując schodzenie w dół.
–
Daj spokój, Tom. – Stanęła wyprostowana przy mężu, patrząc mu prosto w oczy. –
Myślisz, że cały czas będę gnić w łóżku? Jestem w ciąży, nie obłożnie chora.
Czarny
Pan ze zmieszaniem opuścił głowę. Czuł w głębi robaczywej duszy, że ukochana
miała rację. Ale cóż on mógł począć. Za bardzo zależało mu na jej zdrowiu.
–
Przepuść mnie. – Odepchnęła go znacznie.
–
Gdzie chcesz iść?
–
Do ogrodu. Mam już dość siedzenia w domu i patrzenia, jak wszyscy mi usługują.
Scabior jest zanadto uprzejmy, gdy widzę, jak się pręży, chcąc spełnić każde
moje życzenie, aż mam ochotę wyciąć mu ten uśmieszek tępym nożem. A Glizdogon
co chwilę wpada do sypialni i głupkowato się pyta, czy czegoś mi nie trzeba.
Tak, potrzeba mi. Świętego spokoju, do cholery jasnej! Nie jestem jakąś lalką z
porcelany. Dam sobie radę. I nie patrz tak na mnie! – Pogroziła małżonkowi
palcem. – Podjęłam decyzję. Nie zmarnuję takiego pięknego dnia. A jeśli
Glizdogon, czy ktokolwiek inny choć raz wejdzie do sypialni, własnoręcznie
zamorduję. Nawet nie użyję do tego różdżki.
–
Jesteś upartą kobietą.
Bellatrix,
wiedząc, że już wygrała, stanęła triumfalnie, krzyżując ręce. Jej nabrzmiałe
piersi zafalowały delikatnie pod wpływem dotyku, co nie umknęło uwadze mężczyzny
stojącego naprzeciwko.
–
Może mógłbym ci potowarzyszyć? I tak właśnie miałem do ciebie zajrzeć.
Wbrew
pozorom, ogród Lorda Voldemorta nie był wylęgarnią zabójczo trujących roślin.
Bellatrix sama zadbała o każdy szczegół. Nawet najmniejszy kwiat, był starannie
dobrany. Ścieżki zostały na specjale życzenie wyłożone płytkami ze zdobieniami z malachitu. Zaraz
przy tarasie, z którego wchodziło się do ogrodu, dało się dostrzec skarłowaciałe drzewka bonsai rosnące w
ozdobnych donicach. Dalej, po obu stronach dróżki, rozciągał się różany dywan.
W tak piękny i słoneczny dzień lekki wiatr niósł ze sobą intensywną woń
kwiatów.
Bellatrix
złapała małżonka pod ramię, delikatnie do niego przylegając. Voldemort
mimowolnie lekko się uśmiechnął. Ostatnimi czasy nie spędzali ze sobą zbyt
wiele czasu. Miał plany, które pochłaniały go do reszty. Wszystko musiało być
załatwione na czas, a czas naglił. Do świąt zostały tylko cztery miesiące. Za
cztery miesiące na świat przyjdzie jego potomek.
–
Tom, jesteś pewny swojej decyzji? – Bellatrix podniosła wzrok na Voldemorta.
–
Tak. Nie myśl o mnie źle. Nie stanie się mu nic złego, to ci mogę obiecać.
–
Ufam ci.
_____
–
To musi być ktoś z Hufflepuff’u. – Harry szedł przed siebie, mijając drzewa
rzucające złowrogie cienie. – No bo któż inny. To by się zgadzało. Wiesz,
potomkiem Slytherinu jest Voldemort, prawda? I kiedy chodził do Hogwartu, przydzielono
go bez wahania do domu węża, to on też otworzył
komnatę tajemnic. Może Hermiona mogłaby nam pomóc, jak myślisz? Chociaż
nie. To głupi pomysł. A ty co o tym myślisz , Draco? – Harry obrócił się
gwałtownie do przyjaciela, idącego za nim.
Draco
z lekkim uśmiechem kroczył przed siebie. Na pierwszy rzut oka można było
zauważyć, że jest rozluźniony.
–
W końcu, Potter – wypowiedział z ulgą,
śmiejąc się.
–
Co „w końcu”? – spytał Harry z głupim wyrazem twarzy.
–
W końcu zamilkłeś. Odkąd weszliśmy do lasu, gadasz jak najęty. Nawet Hermiona
przy tobie wymięka, a ona naprawdę jest mistrzynią w kłapaniu dziobem. –
Podszedł do Harry’ego, wkładając ręce do kieszeni.
–
Dobrze wiesz, że kiedy się stresuję, to zaczynam przepoczwarzać się w katarynkę.
– Uśmiechnął się do Malfoya.
–
Wiem – wyszeptał Draco, wciąż podchodząc coraz bliżej Harry’ego.
Powietrze
wokół jakby stało się gęstsze i znieruchomiało. Harry dostrzegał wirujące wokół
Malfoya drobinki kurzu, migocące w łunie słonecznego światła, jakie przebijało
się przez gęste rozgałęzienie drzew. Oczy Dracona były w niego wpatrzone.
Ciałem Pottera wstrząsnął przyjemny dreszcz. Zaschło mu w ustach.
–
Draco, co robisz? – spytał Harry, przymykając oczy.
Czuł
koniuszek nosa Dracona na swoim.
–
Zamknij się…
I
nagle cały świat zaczął wirować i równocześnie stawać w miejscu.
ONI się pocałują, prawda? MUSZĄ! :D Ahh Powiem, że na koniec narobiłaś mi smaka :D Uwielbiam jak Draco jest taki zabawny i szarmancki względem Harry'ego. Nawet jeśli mu słodko dogryza *.* Podobała mi się również scena z Fredem i Hermioną. Pasują do siebie, ale niech Fred się lepiej postara, bo Hermiona to twarda sztuka. Ale wydaję się, że to dla niego będzie nie lada wyzwanie. Bella dobrze robi :) Nie jest obłożnie chora, a świeże powietrze dobrze jej zrobi. Voldi nie bądź taki nadopiekuńczy, no ^^
OdpowiedzUsuńOch! Zapomniałabym! Świetny wystrój bloga! Tło, czcionka i nowy panel. Świetnie teraz to wygląda.
No i pisz dalej rozdział, bo ja CHCĘ wiedzieć jak oni się pocałują :D
Dużo weny, genialna autorko!
Buziaki!
PS: Muszę pożyczyć Dracusia jeszcze na moment, bo rozpływam się nad tym rozdziałem :D
Ty zła kobieto jak mogłaś w takim momencie zakończyć? Buuuu ;_; . Chybciutko proszę o następny rozdział bardzo bardzo ładnie proszę :< Ej a po co Voldemortowi ta cała krew? Jakiś rytuał czy coś? Taki very mroczny i tajemniczy :3 A i oby następne rozdziały były równie zajebiste jak są teraz :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę podziwiam twoja wyobraźnię ! Czytam i czytam i nie mogę się naczytac, bardzo mi się podoba to oblicze Harrego oraz to napięcie pomiędzy Draco a Harrym :) Jesteś świetna! Lecę czytać dalej :) - Dżulia
OdpowiedzUsuńDzieki za słowa uznania :]
Usuń*ku zakazanemu lasu* pow. być "lasowi" i z dużej litery
OdpowiedzUsuńZakładam, że krew jest potrzebna Voldziowi do czegoś związanego z dzidziusiem, cnie?
~Anastazja
W jakiś dzień będę musiała siąść i spisać wszystkie komentarze z uwagami odnoście interpunkcji i ortografii i zrobić wielką poprawkę.
OdpowiedzUsuńAnastazjo, powiem Ci że nie tracisz czasu. Cieszy mnie to, że tak wciągnęła Cię moja historia :)
Huhuhuhuhu... Buzi-buzi... Draco i Harry, Draco i Harry! I Hermionie zaczyna się podobać Fredzio! Huhuhuhu... Bella i Voldzio, huhuhu. A ja nadal jestem singielką, to takie przykre.
OdpowiedzUsuńBardzo jestem szczęśliwa, z oblicza Voldemorta jakie ukazujesz. Dzięki tobie, zaczyna się nim myśleć z zupełnie innych perspektyw jednak nadal nie zapominając o tym, że jest on - póki co - człowiekiem zniszczenia prowadzącego śmierciożerców w środek krwawej i manipulującej ludźmi wojny. Dziękuję za to, że pomysły ci się nie kończą ^^ ~ Raven
OdpowiedzUsuńfajne :) chociaż draco całujacy się z harrym troche mnie obrzydza . a voldi i bella jest najlepsze :) może powinnaś napisać o tym cały blog :) podziwiam za odwagę i talent :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj tylko jeden, przepraszam. I tak sobie wyobrażałam prolog i tak go zrobiłam, niemniej jednak Twoje wskazówki przydadzą mi się w najbliższej przyszłości, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńHermiona nareszcie zaczyna dostrzegać inne oblicze Freda. Nie interesuje się już Draco, więc może jemu zacznie przywiązywać większą uwagę, no przynajmniej mam taką nadzieję. Eeee makarena, jest i Bella z Voldkiem. Mam wrażenie, że krew dziedzica jest mu potrzebna przy narodzinach potomka. Na pewno jest ważna, ale do czego zostanie użyta to nie mam pojęcia. Bellatrix ma swój honor i nie da sobą dyrygować, podoba mi się to. Harry, który nadaje jak katarynka? Niemożliwe, a jednak. Dobrze, że jest przy nim Malfoy, bo inaczej to by się zagadał na smierć. Pocałują się? Czy się nie pocałują? Oto jest pytanie.
Witam,
OdpowiedzUsuńw takim momencie przerywać? Ciekawe kim jest ta osoba, którą szukają... podoba mi się postać Belatrix, biedna Hermiona ale mogłaby zobaczyć coś więcej we Fredzie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie