wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 10.

Wielka Sala huczała od plotek. Cała szkoła już wiedziała, że poprzedniego wieczora w Wieży Gryffindoru doszło do bójki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby brali w niej udział sami Gryffoni. Wieść o tym, że sam prefekt Slytherinu rzucił się z pięściami na Rona Weasleya, wstrząsnęła całą szkołą. Ronald Weasley trafił do skrzydła szpitalnego w opłakanym stanie. Nie odniósł poważnych obrażeń, jednakże gdyby nie interwencja Seamusa i Harry’ego, mogłoby się to źle skończyć.
Przy stole Gryfonów narastały szepty. Hermiona, Ginny, bliźniacy i Seamus patrzyli wyczekująco na Pottera. Chłopak nerwowo uderzał widelcem w prawie opróżniony talerz.
– To jest karygodne – odezwała się Hermiona. – Jak dwoje prefektów może wdać się w bójkę i to na dodatek przyjaciele? Przecież to my mamy dawać przykład młodszym rocznikom.
Potter spojrzał spod byka na przyjaciółkę, uśmiechając się tajemniczo.

– Daj spokój, dziewczyno. – Seamus machnął ręką w stronę w koleżanki. – Nie widziałaś tego. Mówię ci, jakby mogli, to chyba by się pozabijali.
– Raczej Malfoy by zabił… – sprostował ponuro Fred, patrząc ukradkiem  na Hermionę.
– Musiał być jakiś powód, prawda? – Ginny spojrzała po wszystkich. – To nie podobne do żadnego z nich. Owszem, Ron nie raz powinien się zastanowić nad tym, co mówi, ale Malfoy też nie jest święty. Wszyscy wiemy, że to dupek.
Na te słowa Harry wstał gwałtownie od stołu, uderzając głośno rękoma o drewniany blat. Posłał nieprzychylne spojrzenie przyjaciołom, po czym wyszedł, popychając każdego, kto stanął mu na drodze.
– A temu co? – spytał zszokowany George.
Hermiona patrzyła za odchodzącym przyjacielem. Martwiła się. Nie raz widziała Harry’ego, kiedy był zły czy zatroskany, ale teraz na jego twarzy malowała się wściekłość.
_____
Potter przemierzał szkolne korytarze szybkim krokiem. W jego szmaragdowych oczach widać było złość.  Jak oni śmią? Myślał zdenerwowany. Nie dość, że cała szkoła ma na językach Draco i Rona, to oni nie zachowują się lepiej. Przyjaciele? Phi, raczej banda idiotów. Szybki marsz nie dawał upustu złości. Harry, nie wiedząc co miał począć, postanowił pójść do szpitala odwiedzić Rona. Może jeśli będą sam na sam, uda mu się wyciągnąć od przyjaciela, o co tak naprawdę poszło.
W sali szpitalnej tylko jedno łóżko było zajęte. Leżał na nim Ron z bandażem na twarzy. Miał spuchnięte oczy. Powieki mieniły się zielenią i fioletem. Spierzchnięte usta w niektórych miejscach miały ślady zaschniętej krwi.
Ron usiadł na łóżku. Nudził się. Chciał iść na lekcje, pograć w szachy, zrobić cokolwiek, byleby zabić czas. Rozejrzał się wokół. Pani Pomfrey siedziała przy dębowym biurku, wypełniając jakieś papiery. Chłopak zaśmiał się w duchu. Przypomniał sobie, jak zeszłego wieczora został przyprowadzony do pielęgniarki. Kiedy Pomfrey zobaczyła jego twarz zapiszczała jak mała dziewczynka. W sumie nie było się czemu dziwić starej kobiecie. W końcu oblicze Rona wyglądało jak coś, co zostało przeżute przez trolla górskiego, wyplute i zdeptane przez stado centaurów.
– Pani Pomfrey! – zawołał Ron, ta tylko podniosła głowę, patrząc z zaciekawieniem na chłopaka. – Ma może pani jakiś egzemplarz czegokolwiek? – spytał z głupkowatym uśmiechem, o ile ten grymas na jego twarzy można było nazywać uśmiechem. – Strasznie mi się nudzi.
– Jedyne, co mogę ci zaoferować, kochaneczku, to jakieś książki dla uzdrowicieli – odparła ciepło.
– Jakoś przeżyję – odpowiedział, opadając z powrotem na poduszkę.
Chwilę później drzwi do skrzydła szpitalnego stanęły otworem. Ron zerwał się z posłania, spoglądając w tamtym kierunku. Ucieszył się, kiedy zobaczył przyjaciela. Harry, już trochę spokojniejszy, wkroczył do izby. Kiwnął głową do Weasleya, po czym spojrzał ku biurku.
– Dzień dobry. Można? – spytał pielęgniarki.
– Tak, tylko niech za dużo nie mówi. Jego szczęka jeszcze się nie zrosła tak jak powinna.
Harry pokiwał głową na znak, że zrozumiał, i usiadł na łóżku przyjaciela. Ron od razu zauważył, że przyjaciel był nie w sosie. Miał tęgi wyraz twarzy, a na skroni pulsowała mu mała żyłka.
– Coś się stało, stary? – spytał Weasley, podnosząc się na łokciu.
Harry spojrzał na niego uważnie.
– Nic, oprócz tego, że cała szkoła trąbi o tym, jak to Malfoy o mało nie doprowadził twojej czaszki do płynnej konsystencji. Cholerne dzieciaki z niższych roczników nie potrafią trzymać języka za zębami.
– Daj spokój. – Ron  starał się uśmiechnąć. – Zawsze tak było. Powinieneś się już przyzwyczaić. – Weasley spojrzał badawczo na towarzysza. – Harry. – Zniżył ton głosu. – Muszę ci coś powiedzieć. – Zaintrygowany Potter pochylił się nad przyjacielem. Oboje nie mieli zamiaru zostać podsłuchani przez panią Pomfrey. – Widziałem coś wczoraj.
Harry rozszerzył oczy. Serce zaczęło mu szybciej kołatać w piersi. Już wiedział, do czego zmierzał Ron. Musiał coś wymyślić i to szybko.
– Widziałeś? – Grał na zwłokę. – Co niby?
– Stary, nie wiem, jak mam ci to powiedzieć. – Ron zaczął się mieszać. – Malfoy jest śmierciożercą – wyszeptał.
Harry zaśmiał się nerwowo, starając udawać rozbawionego.
– Ty chyba jesteś niepoważny – grał dalej. – Wczoraj o mało nie wyzionąłeś ducha. W trakcie, kiedy targaliśmy cię z bliźniakami do skrzydła szpitalnego trzy razy straciłeś przytomność. Trzy razy. – Pokazał wymownie trzy palce u lewej ręki. – Zdawało ci się.
Ron pokręcił głową. Wiedział, że może zostać odebrany jako szaleniec.
– Harry, mówię serio. To stało się wtedy, jak odciągałeś ode mnie Draco. Rękaw mu się podwinął.
– A nie sądzisz, że powinniśmy już wcześniej coś zauważyć? – spytał Harry. – Słuchaj,  ja spędzam z nim wielkość czasu to raz. Dwa, sam Dumbledore mu ufa, do cholery, przecież  Draco jest z nami w Zakonie, może serio ci się przewidziało. Nie byłeś wczoraj za bardzo świadomy czegokolwiek. Twój rozum spłatał ci figla, kreując obraz tego, co w głębi duszy chciałeś zobaczyć. – Harry poklepał przyjaciela po ramieniu, mając cichą nadzieję, że ten połknie haczyk.
– Może – mruknął, drapiąc się po rudej czuprynie wystającej pomiędzy bandażami. – Zapomnij o tym.
– A tak poza tym, o co wam poszło? – Zielone oczy wpatrywały się wyczekująco w obandażowaną twarz.
– Nawtykałem Malfoyowi na temat jego ojca. – Ron, sam nie wiedząc czemu, postanowił zataić część prawdy.
– Będziesz musiał go przeprosić, jasne? – spytał Harry poważnym tonem głosu.
Nie chciałby sytuacja ze wczoraj znowu się powtórzyła. Co by było, gdyby Ron zamiast jemu, powiedział komuś innemu o Mrocznym Znaku? To byłaby katastrofa. Harry, już spokojniejszy, wstał z miejsca, na którym siedział, i otrzepał szatę z niewidzialnego kurzu.
– Muszę już iść, za chwilę zaczynają się lekcje.
– Cholera – przeklął Weasley. –  Opuszczę pierwsze w tym roku zajęcia z obrony przed czarna magią – żachnął się rozczarowany.
– Jak dla mnie nie masz się z czego cieszyć. Po pierwsze: mamy lekcje ze Slytherinem.  Po drugie: Snape. – Harry posłał przyjacielowi gorzki uśmiech.
– Ale mimo wszystko. – Ron skrzyżował ręce na piersi. – Spadaj już, bo się spóźnisz.
Potter poklepał przyjaciela po ramieniu, po czym skierował się do wyjścia.
 – Harry? – Ron zawołał za nim. – Stary, weź pogadaj w moim imieniu z Malfoyem, ok? Nie chcę, by był kwas, jak stąd wyjdę. 
Harry tylko pokiwał głową, opuścił skrzydło szpitalne i pobiegł pod Wielką Salę.

7 komentarzy:

  1. A co taki krótki rozdział? :D Dobrze tak Ronowi, aż wziął się za czytanie. Czytanie książek o uzdrawianiu to chyba za wysokie progi dla niego, ale cóż :D Uf dobrze że Harry'emu udało się odkręcić to niefortunne zdarzenie i wmanewrował Rona w swoją wersję. No spędzał przecież z Draco najwięcej czasu więc to chyba jasne, że rudzielcowi na pewno się coś przywidziało :D To byłby duży problem, gdyby to wyszło na jaw i w dodatku z inicjatywy Weasley'a.
    Ja chce widzieć ten moment jak Ron przeprasza Draco, bo to może być ciekawe :)
    Życzę mnóstwa weny i czekam na kolejny rozdzialik.
    BUZIAKI! :D
    PS: hoho widzę, że już niedługo przegonisz mnie w liczbie rozdziałów :D

    OdpowiedzUsuń
  2. *zdrenowany?
    *Harry mówie serio* po "Harry" powinien być przecinek =D

    Och, szkoda, że Ron nie powiedział o tym Zakonowi. So sad :(

    ~Anastazja

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm... Mroczny Znak, powiadasz? Może jestem dziwna, ale zawsze trzymałam sronę śmierciożerców.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuu... Be Ronuś! Nie wolno wkurzać Malfoy'ów! :D ~ Raven

    OdpowiedzUsuń
  5. Niebywałe! Aż tak się Ronaldowi nudziło, by po jakąś książkę sięgnąć? Niemożliwe. Za drażliwy Harry się stał, ktoś zaraz zauważy, że coś jest nie tak jak być powinno. Przyjaciele jak przyjaciele, w takich sytuacjach zawsze dzielą się na grupy lub stoją tylko po stronie jednej osoby. Wiem, że ważne jest to by nikt nie wiedział, iż Malfoy to śmierciożerca, ale kiedyś to i tak wyjdzie na jaw. Potter dobrze zrobił okłamując Rona, jednak mam wrażenie, że on będzie dążył do udowodnienia swoich przypuszczeń.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    dobrze, że Ron powiedział o tym mrocznym znaku u Draco Ronowi, a nie poleciał od razu do dyrektora, ale coś muszą wymyślić, jakby Ron chciał aby ten podwinął rękawy tak dla pewności, Ron jest prefektem, a czemu nie Harry?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejne 5 za mną... Dalej jestem pod wrażeniem, ale wciąż jest też wiele niewiadomych:/

    OdpowiedzUsuń

Prorok Codzienny