wtorek, 3 września 2013

ROZDZIAŁ 39.



Wysoki blondyn, z przystojną twarzą i z nieprzeniknionym wyrazem błękitnych oczu, przemierzał późną porą korytarze szkoły magicznej Hogwart. Szczupłe dłonie miał schowane w kieszeni spodni ze szkolnego mundurku. Szaroczarny sweterek z herbem Slytherinu na piersi chronił ciało przed chłodem panującym w szkole. Czarna peleryna powiewała za każdym krokiem jakby żyła własnym życiem. Z oddali zauważył pod drzwiami do Wielkiej Sali znajomą postać w osobie Hermiony Granger. Przeklinając w myślach, że to akurat z nią miał prowadzić obchód przyspieszył kroku. Pojawił się przed Gryfonką w ułamku sekundy, na co ta zareagowała stłumionym piskiem, wyrażającym głębokie zaskoczenie.

– Malfoy! – powiedziała dużo głośniej niż wypadało o tej porze.


Jej ciemne oczy zabłyszczały buńczucznie gdy patrzyła na cyniczny wyraz twarzy Ślizgona.

– Granger – prychnął, krzyżując dłonie na piersi. – Myślałem, że dzisiaj będę mieć obchód z kimś innym.

– Owszem, miałeś mieć z Ronem, ale gdy dowiedział się, że skutkowałoby to spotkaniem z twoją egocentryczną osobą, spasował.

Blondyn zaśmiał się szczerze i dźwięcznie, ukazując rząd równych i białych zębów. Hermiona spojrzała na niego z lekko uniesioną brwią. Nadal darzyła tego cynicznego dupka sympatią, byli przyjaciółmi, bynajmniej miała taką nadzieje, że nadal są. Zauroczenie i zakochanie minęło, pozostał sentyment, w końcu był jej pierwszą miłością. Gryfonka również skrzyżowała ręce na piersi i uśmiechnęła się szczerze, obserwując wybuch wesołości towarzysza.

– Weasley zawsze będzie tchórzem – powiedział po chwili.

Spojrzał badawczo na uradowaną dziewczynę i westchnął. W środku, w sobie, gdzieś w okolicy serca, poczuł dziwne uczucie. Ktoś prosty nazwałby to wyrzutami sumienia. Dla kogoś takiego jak Draco, było to tylko irytujące uczucie wiercące dziurę w brzuchu.

– Hermiono – zaczął niepewnie spuszczając wzrok – wybacz mi moje ostatnie zachowanie. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.

– Nie przejmuj się. Ty zwyczajnie jesteś dupkiem – powiedziała poważnym tonem.

Draco na te słowa posłał Hermionie mordercze spojrzenie. Jednak po chwili się uspokoił. Nie mógł mieć jej tego za złe. Ręką wskazał  pierwszy lepszy korytarz, niemym gestem nakazując, by zaczęli swój obchód. Hermiona ruszyła przodem, nie odzywając się ani słowem. Zastanawiała się nad jej wymianą zdań z Nottem, która miała miejsce trzy dni temu. Westchnęła i spojrzała za siebie. Draco szedł przed siebie, patrząc wokół jasnymi oczyma.

– Rozmawiał ze mną Nott – zaczęła.

W tej samej chwili wyraz twarzy Ślizgona zmienił się diametralnie. W oczach można było zauważyć jakąś niepochamowaną agresję.

– Jak to, rozmawiał? – spytał groźnie.

Hermiona obróciła się za siebie i przystanęła patrząc na przyjaciela. Draco zdawał się dygotać na całym ciele, na skroni można było zauważyć pulsującą żyłkę.

– Zaczepił mnie w bibliotece. Powiedział, że wie wszystko i gdybym chciała porozmawiać to mogę się do niego zwrócić – opowiedziała zgodnie z prawdą, obserwując uważnie blondyna.

Ten w momencie zacisnął rękę w pięść i z całej siły uderzył w ścianę obok tak , że posypał się tynk.

– On naprawdę nie rozumie, że nie warto mieszać się w nie swoje sprawy – wysyczał.

– Chciał dobrze. Draco, uspokój się. Według mnie jest to na naszą korzyść, że on wie o wszystkim. Trudno żeby nie wiedział, jego ojciec…

– Nie obchodzi mnie jego ojciec, Hermiono! –krzyknął na stojąca przed nim dziewczynę. – Co z tego, że ojciec Teodora to Śmierciożerca. Sam Teo na oczy nie widział mego wuja, nie miał z nim do czynienia, więc jakim prawem wypowiada się o sprawach, o których nie ma pojęcia.

Dziewczyna oparła się o ścianę, wzdychając.

– Draco – powiedziała łagodniej – nie wiem, co planujecie, jakie będą dalsze posunięcia Czarnego Pana, ale wiem jedno. Potrzebujemy sprzymierzeńców. Im więcej osób pozna prawdę tym lepiej, prawda?

– Do czego zmierzasz?

Hermiona spojrzała z powagą na Malfoya.

– Jestem pewna, po której stronie staną Ślizgoni, gdy nadejdzie wojna. Nikt nie wie po której stronie opowie się reszta. Przez te ostatnie dni unikałam każdego, bo musiałam pomyśleć. I zrozumiałam. Nie ma dobra i zła. To tylko władza  potęga. Wiedza i moc. Prawda i kłamstwa. I jeśli Voldemort chce wykorzystać swoją moc  by było nam, czarodziejom lepiej, byśmy nie musieli się ukrywać to, to jest lepsze rozwiązanie, niż żyć w cieniu ludzi i bać się, że kiedy przypadkowo użyjesz zaklęcia poza szkołą, to cię z niej wydalą. – zaśmiała się nerwowo.

– Podjęłaś decyzje – powiedział Draco, rozmasowując bolącą dłoń.

– Wiesz, chyba podjęłam ją w momencie, gdy rzuciłam czar na Rona. – Uśmiechnęła się smutno.

Czuła, że w tej walce wielu jej przyjaciół będzie po przeciwnej stronie. Czuła całą sobą, że będzie musiała podnieść różdżkę na tych, których traktowała jak rodzinę.

– Wielu zginie. Każda wojna ponosi za sobą pokaźne żniwo ofiar. Jednak w jednym masz rację. Potrzebujemy sprzymierzeńców. Nie każdy Śmierciożerca to psychopata, rzucający klątwy uśmiercające na prawo i lewo – dodał Malfoy.

– Ale i tak są mordercami.

– Każdy z nas jest mordercą, Hermiono. Czasem nic nie robieniem podpisujemy wyrok na tych, którzy nie zgadzają się z danymi ideami. Czy to idee mego wuja, czy tego starego piernika, który śmie się tytułować dyrektorem tej szkoły. Jednak mimo to, proszę, nie rozmawiaj z Nottem, ja mu ufam, jednak ty nie powinnaś.

Gryfonka przekrzywiła głowę, patrząc na przyjaciela.

– Nie patrz tak na mnie. Ja go znam aż za dobrze. Ty tylko go znasz. Rozum to jak chcesz. A teraz chodź.   – Podszedł do niej i chwycił za połacie jej szkolnych szat. – Mamy obchód do zrobienia.


***

Dwoje czarnowłosych czarodziei szło ramię w ramię opustoszałą ulicą bezimiennego miasteczka. Powykrzywiane domy, które mijali po bokach straszyły szkaradną formą. Zielone oczy patrzyły przed siebie, od czasu do czasu obserwowały straszne cienie rzucane przez drzwi i budynki. Pod stopami dwójki mężczyzn skrzypiał śnieg. Czasem też porywisty zimny wiatr potargał im włosy. Starszy z nich, Snape, spojrzał na młodzieńca u jego boku. Od Harry’ego biła niechęć, pogarda i nienawiść, której nie umiał pohamować, gdy znajdował się blisko Mistrza Eliksirów.

Severus spochmurniał jeszcze bardziej niż byłoby to możliwe. Ciężko było być nienawidzonym przez syna kobiety, którą kochało się całym sercem. Czarodziej mocniej skulił się w sobie, chowając szyję przed zimnem w wysokim kołnierzu płaszcza.

Harry zadarł wzrok ku domostwu, do którego zmierzali. Na tle nocnego nieba, które było gęsto usłane gwiazdami dom Voldemorta prezentował się zjawiskowo. Odstraszał, ale też i przyciągał ciekawski wzrok. Potter uśmiechnął się lekko. Był zaszczycony, że Voldemort po niego posłał. W milczeniu ruszył dalej przed siebie. Starał się nie myśleć o tym, kto go prowadził do Czarnego Pana. Starał się ignorować obecność osobnika, który zabił mu rodziców. Starał się, lecz nie potrafił. Drzemiąca w nim nienawiść wyzierała się z każdego centymetra jego ciała. Był nią pochłonięty do reszty, gdyby mógł z miejsca pozbawiłby Severusa życia. Chociaż czy było to rozwiązanie? Potter zastanawiał się już nie raz, co zrobi ze Snapem, gdy ten już nie będzie potrzebny Voldemortowi. Z jednej strony pragnął jego śmierci, z drugiej śmierć, tak naprawdę, nie przynosiła ulgi w przypadku wujostwa, co innego gdyby była bolesna.

Harry stanął w miejscu, biorąc głęboki oddech. Rękoma poprawił ciemny płaszcz i spojrzał na powoli obracającą się postać Nietoperza. Severus skierował spojrzenie czarnych oczu na młodego Śmierciożercę.

– Dlaczego się zatrzymałeś? – spytał bezpłciowym tonem głosu.

Harry spojrzał pewnym wzrokiem na oblicze mordercy.

– Wiem, że wiesz. Że znam twoją tajemnicę, Severusie. Czuję to kiedy na mnie patrzysz. I interesuje mnie twoja postawa wobec mnie. Nie boisz się? – spytał po chwili Potter.

Snape spojrzał w  gwiazdy tak jakby szukał tej konkretnej na niebie.

– Niektóre rzeczy są nieuniknione, Potter. Gdy nadejdzie odpowiedni czas, ty się nie zawahasz. – Spojrzał smutnym wzrokiem na chłopaka. – Pytanie brzmi, czy ty naprawdę tego chcesz? Jeśli znasz moją tajemnicę to pewnie wiesz, że śmierć twojej matki była tylko wypadkiem, który na nieszczęście skończył się bardzo tragicznie. Ty wyszedłeś z tego praktycznie bez szwanku, została ci tylko ta blizna – powiedziawszy to, wskazał na jego czoło.

– Która przez ciebie jest symbolem tego, że przeżyłem atak Voldemorta. Twoje kłamstwo odbiło się na całym magicznym świecie. Miałeś jedynie tyle szczęścia, że gdy on robił ze mnie swego horkruksa sam pozbawił się przy tym mocy. Można by nawet rzec, że to ty wywołałeś tą wojnę.

– W pewien sposób, tak.

Harry stał i obserwował nauczyciela. Patrzyli sobie w oczy jak równy równemu.

– Myślę, że życie z wiedzą, że zabiło się ukochaną osobę jest gorsze od śmierci – powiedziawszy to, Harry wyminął mężczyznę, i ruszył ku domostwie na wzgórzu.

Severus obserwował oddalającą się postać młodego czarodzieja ze zdumieniem na twarzy. Nie spodziewał się takiej dojrzalej postawy w tym nieokrzesanym byłym Gryfiaku. Nikły cień uśmiechu zawitał na ułamek sekundy na zmęczonej twarzy Mistrza Eliksirów, po czym ruszył za synem tej, którą kochał.



***



– To wszystko Severusie, możesz wyjść – powiedział Voldemort, siedzący w dużym fotelu.

W bladej dłoni trzymał szklaneczkę z mocnym trunkiem. Severus pokłonił się lekko i wyszedł z ciemnego gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Harry siedział wygodnie w fotelu na przeciwko Czarnego Pana. Prezentował się poważnie i dojrzale. Bez okularów wyglądał nad wyraz korzystnie. Dobrze dobrane ciuchy do figury młodego Śmierciożercy dodawały mu powagi. Szara koszula, której podwinięte rękawy prezentowały Mroczny Znak, była lekko niedopięta pod szyją chłopca, co zachowywało tą nutkę młodzieńczości w  jego wyglądzie.

– Wybacz, Harry, że o tak późnej porze chciałem się z tobą spotkać. Niestety tylko cisza nocna w Hogwarcie gwarantuje mi spotkania z tobą i z drogim Draconem – powiedział niemal sycząc.

– Rozumiem – odparł Harry bez cienia strachu w głosie.

Wychyli się lekko do przodu i wziął w dłoń przygotowaną dla niego szklankę. Łyk alkoholu sprawił, że po jego ciele rozeszło się przyjemne ciepło.

– Przejdę do rzeczy, Harry. – Czarny Pan wstał i podszedł do okna. – Mam dla ciebie zadanie, jest ono na tyle niezwykle, bo proste i trudne zarazem. – Voldemort zwrócił oblicze ku Śmierciożercy. – Jesteś silny Harry Potterze, twa moc jest potężna z racji tego, że w tobie jest cząstka mnie samego. To ty jesteś nadzieją w tej wojnie. Jesteś naszym światłem, które poprowadzi nas przez te mroczne zroszone śmiercią czasy, ku zwycięstwie. Czy wiesz o co toczy się walka?

Harry spojrzał na swego Pana, zastanawiając się przez chwile.

– O naszą wolność – powiedział po chwili namysłu. – O to, byśmy mogli swobodnie koegzystować z ludźmi niemagicznymi, nie bojąc się o odrzucenie. Byśmy mogli żyć na równi.

– Otóż to – powiedział Czarny Pan, uśmiechając się. – Chciałbym, by mój syn nie żył w odizolowaniu. Chciałbym, by swobodnie mógł poznawać otaczający go świat. Harry, wielu czarodziei wie, że my i mugole możemy się od siebie wiele nauczyć. A nawet niektóre wynalazki mugoli mogą pomoc nam, czarodziejom. Wydaje mi się czasem, że właśnie te niemagiczne istoty są rozwinięte dużo bardziej od nas. Czarodzieje są staroświeccy. Wystarczy spojrzeć na niektóre szaty – zaśmiał się Czarny Pan.

– Ma pan racje. Ale na czym ma polegać moje zadanie?

Voldemort powolnym krokiem powrócił  na miejsce i otworzył jedną z szafek dębowego biurka. Po chwili na blacie stanęła wąska fiolka wypełniona płynem o niezdefiniowanym kolorze.

– To jest esencja wszystkich założycieli Hogwartu, co za tym idzie jest to płynna moc, bardzo potężna. Zażyć ją jednak może tylko dziedzic jednego z czwórki potężnych czarodziei. Wpierw miał być to mój syn, jednak mimo wszystko nadal byłby tylko bezbronnym dzieckiem. Później chciałem wypić ją sam, ale powiedz Harry, na co mi ta moc? Nie jestem już młody. Nie wiem ile dane będzie mi pożyć. Moc i potęga z czystej magii powinna być przekazana nowemu pokoleniu. Pokoleniu, które zawalczy o swoje prawa do życia w wolnym świecie.

– Ma pan na myśli… mnie? – spytał zszokowany Harry, odkładając szklaneczkę. – Nie jestem godzien. Poza tym w moich żyłach nie płynie kr…

– Płynie. Wraz z moją mocą, w twoich żyłach krąży namiastka krwi Salazara Slytherina. Jednak nie mamy pewności czy to wystarczy.

– Jak to „mamy’?

– Severus obawia się o twoje życie. Boi się, że jeśli wypijesz tą czystą esencję mocy to twoje ciało może ją odrzucić. Jest taka możliwość. Jednak Severus jest wspaniałym Mistrzem Eliksirów. Znalazł w końcu sposób na to, byś ty, po mojej prawicy pomógł nam wygrać tą wojnę.

Harry patrzył zafascynowany na płyn mieniący się wszystkimi kolorami tęczy. Czysta esencja mocy. Jakie będą skutki zarzuca tego eliksiru? Jaka będzie jego moc?

– Co musze zrobić? – spytał Potter, odwracając wzrok od  fiolki.

– Nim to wypijesz, musisz wlać tam krople swojej krwi. Jednak szanse powodzenia zależą tylko i wyłącznie od tego jak silny masz organizm. Możesz umrzeć.

– Zrobię to.

– Weź to. – Voldemort przysunął fiolkę w stronę Śmierciożercy. – Gdy się zdecydujesz w stu procentach, wypijesz to i jeśli przeżyjesz,  staniesz się potężny. Możliwe, że nawet potężniejszy ode mnie. Wtedy też zaczniesz uczęszczać na zajęcia ze mną, gdzie nauczysz się kontrolować nowe pokłady mocy. Jak już to opanujesz, ty i Draco, dostaniecie najważniejsze zdanie, które pokaże czy jesteście mi wierni. Jeśli wam się uda i wasza misja się powiedzie, zacznie się prawdziwa wojna, którą musimy wygrać. A teraz idź do Severusa, Potter, i wracajcie do szkoły.

Harry wstał i założył swój płaszcz. Wąska fiolkę, która wypełniała esencja schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Z głębokim ukłonem opuścił gabinet.



***

           

Harry po powrocie do szkoły długo czekał w pokoju prefekta  na Dracona. Gdy ten w końcu zjawił się z obchodu opowiedział mu wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Draco zrewanżował się opowieścią, o tym, czego dowiedział się od Hermiony. Oboje chłopców zgodziło się z przyjaciółką. Potrzebowali sprzymierzeńców. Nie mogli pozwolić na to, by w obliczu walki musieli zabijać przyjaciół.

W między czasie Harry dbał o siebie bardziej niż zazwyczaj. Chciał przyszykować ciało na ogromne pokłady nowej mocy. Chciał mieć pewność, że uczyni wszystko by przeżyć wypicie eliksiru. W tamtym okresie Draco wspierał go bardziej niż zazwyczaj. Hermiona również została wtajemniczona w plan Voldemorta. Mądra Gryfonka starała się jak tylko mogła by pomóc przyjaciołom. W między czasie prowadziła własną misję na własną rękę. Niewinnymi z pozoru rozmowami starała się zmusić jak największą ilość uczniów do głębokich przemyśleń na temat wojny. Fala niepewności i spekulacji szybko obiegła cały Hogwart. Wielu uczniów szeptało w kątach na temat życia czarodziei. Każdy zaczął zgadzać się z tym, ż niesprawiedliwe było ukrywanie się przed ludźmi niemagicznymi. Coraz większe grono uczniów zmieniało plany lekcyjne, zapisując się na lekcje mugoloznawstwa, co  spotkało się z ogromną aprobatą wśród nauczycieli. Tylko dyrektor niezauważalnie obserwował całą farsę z ukrycia. Wpierw rada nauczycielska oraz ministerstwo nie zgodzili się na aurorów, a teraz czuł, że jego uczniowie bardziej niż kiedykolwiek zaczęli się interesować tym, co działo się poza murami szkoły.

Zakonowi Feniksa również nie podobało się to, co działo się w Hogwarcie. Tylko Syriusz był innego zdania. Sam miał dość ukrywania się. Nie dość, że był zbiegłym skazańcem i ścigało go ministerstwo, a sam Dumbledore twierdził, że nic nie mógł w tym kierunku zadziałać by poprawić jego sytuację, to jeszcze musiał się ukrywać przed ludźmi. Czarodzieje zaczęli dzielić się na dwie zasadnicze grupy. Nie było już dobra i zła. Nie było już Dumbledorea i Voldemorta. Zaczęła się wolność i anonimowość.

Harry postanowił opowiedzieć prawdziwą historię swojej blizny tym zaufanym uczniom.  W taki sposób Fred w końcu poznał mroczną tajemnicę ukochanej, jednak wybaczył jej te drobne lecz słuszne kłamstwo. George, Ginny nawet Seamus i Neville poznali prawdę o Harrym i Draco. Wiadomość, że ta dwójka była Śmierciożercami wywołała u nich porządny szok. Ginny z bratem potwierdzili swą lojalną przyjaźń. Jednak Neville oraz Seamus spochmurnieli, mówiąc tylko tyle, że nie zdradzą ich tożsamości.

W Slytherinie każdy wiedział, co stało się piętnaście lat temu. Harry ufał uczniom, ze swego domu. Wiedział, że każdy z nich tak naprawdę miał w  rodzinie Śmierciożercę i wiedział, że byli wierni ideom Voldemorta.

***

Fred siedział w Pokoju Wspólnym Gryfindoru wraz ze swoim bratem bliźniakiem. Zbliżała się wiosna, więc większość uczniów coraz częściej wychodziła na błonia. Takim sposobem salon świecił pustkami. Bliźniacy dopieszczali najnowszy wynalazek. Po chwili z sypialni dziewcząt wyłoniła się Hermiona, i posyłając promienny uśmiech w kierunku Freda, wyszła z salonu. Młodzieniec zrobił maślane oczy i wpatrywał się przez okno.

– George – powiedział po chwili ciszy. – Chcę się z nią ożenić, chcę by była matką moich dzieci…

– Super. Cieszę się, ale zanim siądziesz do pisania sonetu – w tym momencie George palnął brata w tył głowy – skup się, bo oboje wylecimy w powietrze.

Z uśmiechami na ustach powrócili do swych czynności.

Chwilę poźniej po drugiej stronie zamku, w lochach Harry, Hermiona i Draco znajdywali się w gabinecie Snapea.

– Harry, jesteś pewny? – spytała dziewczyna z nieukrywaną troską.

– Tak – powiedział. – Jestem gotowy. Już więcej nie jestem wstanie zrobić, pozostaje tylko jedno.

W tym momencie Severus wkroczył do saloniku, trzymając w dłoni esencję mocy założycieli Hogwartu. Draco, siedzący w fotelu zawieszoną głową, nie odezwał się słowem. Bał się. Spojrzał na Harry’ego pełnym obaw wzrokiem.

– Draco, uda się – powiedział Harry, sięgając dygocącą ręką po eliksir.

Już wcześniej Snape dodał do niego krew Pottera i odpowiednio przygotował.

Harry zajął z fiolki drewniany korek. W pomieszczeniu rozniósł się nietypowy zapach, w niczym nieprzypominający krwi. Draco, Hermiona i Sanpe uważnie patrzyli na Pottera. Harry spojrzał jeszcze raz na Dracona i uniósł esencję do ust.


15 komentarzy:

  1. z radości na widok nowego rozdziału boleśnie obiłam sobie łokcie xD
    rzeczywiście, parę błędów się zakradło, ale nie jest źle :D
    przeczytałam, że będzie tylko jeden rozdział na miesiąc :C będzie na co czekać ;)
    świetny rozdział, naprawdę bardzo podziwiam Twój pomysł na to opowiadanie. Zazdroszczę tego, że potrafisz tak wciągająco pisać ;) teraz czekam na kolejny rozdział haha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skomentowałam już, ale przy następnym rozdziale zapomnę tego dodać, więc piszę od razu: nowy wygląd bloga totalnie powala na kolana *.* gratuluję świetniej wykonanej pracy :)

      Usuń
    2. Dziękuję. Stwierdziłam, że przyda się mała odmiana :] Ciesze się, że odebrana na plus :)

      Usuń
  2. Twoje opowiadanie jest wspaniałe i trzymające w napięciu. Mimo, że rozdział surowy tak mnie wciągnął, że na nic nie zwróciłam uwagi. Nie mogę się doczekać następnych odcinków! A muzyka dopełnia całości. Cieszę się, że weszłam kiedyś na Twojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest rewelacyjny! Na prawdę jestem pod ogromnym wrażeniem tego jak piszesz! Historia jest wciągająca, chce się więcej i więcej... Ubolewam nad tym iż będzie jeden rozdział na miesiąc. :c Jednakże czekam z niecierpliwością! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jako możesz przerywać w takim momencie :OO
    A rozdział cudowny jak zwykle <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, jak mogłaś w takim momencie ...
    Super rozdział :-)


    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Niezwykły.
    Najbardziej rozwaliło mnie to rozróżnienie na "wolność i anonimowość". Czarodzieje tak się skupili na ukrywaniu się, że to oni stali się stroną pokrzywdzoną. Myślę, że tym właśnie wszystkich przywiązanych do kanonu i z natury nienawidzących zła (w tym mnie) przekabaciłaś na swoją stronę. Rozdział głęboki i piękny. (co nie oznacza, że inne są płytkie i okropne. Inne też są piękne, ale ten... przemówił do mnie)
    O tolerancji, o wolności, o przyjaźni. Piękny.
    Za dużo słowa tolerancja ale to ja-bojownik o wolność i demokrację
    Znajdująca się pod ogromnym wrażeniem twojej twórczości, bijąc pokłony przed talentem i przerażona, że będę musiała tak długo czekać

    Remisia

    P.S. Świetny nowy wystrój:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziały na pewno będą się częściej pojawiać, tylko zaczynam szkołę na poważnym kierunku i tak orientacyjnie podałam terminy :)

      Usuń
  7. Hej. Oceniam Twojego bloga i właśnie zostały mi 3 rozdziały do końca, a widzę, że zmieniłaś szablon bez powiadomienia mnie. Ocena zostanie wystawiona opisując stary szablon, chociaż normalnie jest to złamanie regulaminu i powinnam wystawić odmowę. Na szczęście zdecydowałam, że dokończę ocenę i wystawię w ciągu najbliższych dni. ;)
    Pozdrawiam, Forfeit :)
    [niebieskim-piorem]

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju, jeju. Nie musiałaś ;3 I tak za późno go poprawiłam ;p

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, wyrobiłam się ;) Ocena została opublikowana jako numer 40.
    Pozdrawiam, Forfeit
    [niebieskim-piorem]

    OdpowiedzUsuń
  10. Znów ja! Genialny wygląd bloga! perfecto!

    OdpowiedzUsuń
  11. A taki ładny komentarz napisałam, eh.
    Dlaczego musiałaś przerwać w takim momencie? Chyba powinnam się już do takich rzeczy zacząć przyzwyczajać. Harry przeżyje? Zmieni się po tym eliksirze? Chodzi o wygląd zewnętrzny. I czy ta jego potężna moc go z czasem nie przerośnie? Tyle pytań. Fred powinien wreszcie ruszyć tą swoją głową i obdarować cudnym prezentem naszą cudną, odważną Gryfonkę. Mam wrażenie, że tworzy nam się tu mała armia w Hogwarcie. No i był Syriusz, którego tak uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    świetny, uważam, że Snape źle się czuje z tym, ze Harry pała do niego taką nienawiścią.. no i odczuwam, ze jednak się troszczy o niego, więcej osób poznało prawdę, Voldemort dął Harremu tą fiolkę z krwią założycieli, oby nic się nie stało, jest silny...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prorok Codzienny