Wysoki
blondyn, z przystojną twarzą i z nieprzeniknionym wyrazem błękitnych oczu,
przemierzał późną porą korytarze szkoły magicznej Hogwart. Szczupłe dłonie miał
schowane w kieszeni spodni ze szkolnego mundurku. Szaroczarny sweterek z herbem
Slytherinu na piersi chronił ciało przed chłodem panującym w szkole. Czarna
peleryna powiewała za każdym krokiem jakby żyła własnym życiem. Z oddali
zauważył pod drzwiami do Wielkiej Sali znajomą postać w osobie Hermiony
Granger. Przeklinając w myślach, że to akurat z nią miał prowadzić obchód
przyspieszył kroku. Pojawił się przed Gryfonką w ułamku sekundy, na co ta
zareagowała stłumionym piskiem, wyrażającym głębokie zaskoczenie.
–
Malfoy! – powiedziała dużo głośniej niż wypadało o tej porze.
Jej
ciemne oczy zabłyszczały buńczucznie gdy patrzyła na cyniczny wyraz twarzy
Ślizgona.
–
Granger – prychnął, krzyżując dłonie na piersi. – Myślałem, że dzisiaj będę
mieć obchód z kimś innym.
–
Owszem, miałeś mieć z Ronem, ale gdy dowiedział się, że skutkowałoby to spotkaniem
z twoją egocentryczną osobą, spasował.
Blondyn
zaśmiał się szczerze i dźwięcznie, ukazując rząd równych i białych zębów.
Hermiona spojrzała na niego z lekko uniesioną brwią. Nadal darzyła tego
cynicznego dupka sympatią, byli przyjaciółmi, bynajmniej miała taką nadzieje,
że nadal są. Zauroczenie i zakochanie minęło, pozostał sentyment, w końcu był jej
pierwszą miłością. Gryfonka również skrzyżowała ręce na piersi i uśmiechnęła
się szczerze, obserwując wybuch wesołości towarzysza.
–
Weasley zawsze będzie tchórzem – powiedział po chwili.
Spojrzał
badawczo na uradowaną dziewczynę i westchnął. W środku, w sobie, gdzieś w
okolicy serca, poczuł dziwne uczucie. Ktoś prosty nazwałby to wyrzutami
sumienia. Dla kogoś takiego jak Draco, było to tylko irytujące uczucie wiercące
dziurę w brzuchu.
–
Hermiono – zaczął niepewnie spuszczając wzrok – wybacz mi moje ostatnie
zachowanie. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
–
Nie przejmuj się. Ty zwyczajnie jesteś dupkiem – powiedziała poważnym tonem.
Draco
na te słowa posłał Hermionie mordercze spojrzenie. Jednak po chwili się
uspokoił. Nie mógł mieć jej tego za złe. Ręką wskazał pierwszy lepszy korytarz, niemym gestem
nakazując, by zaczęli swój obchód. Hermiona ruszyła przodem, nie odzywając się
ani słowem. Zastanawiała się nad jej wymianą zdań z Nottem, która miała miejsce
trzy dni temu. Westchnęła i spojrzała za siebie. Draco szedł przed siebie,
patrząc wokół jasnymi oczyma.
–
Rozmawiał ze mną Nott – zaczęła.
W
tej samej chwili wyraz twarzy Ślizgona zmienił się diametralnie. W oczach można
było zauważyć jakąś niepochamowaną agresję.
–
Jak to, rozmawiał? – spytał groźnie.
Hermiona
obróciła się za siebie i przystanęła patrząc na przyjaciela. Draco zdawał się
dygotać na całym ciele, na skroni można było zauważyć pulsującą żyłkę.
–
Zaczepił mnie w bibliotece. Powiedział, że wie wszystko i gdybym chciała
porozmawiać to mogę się do niego zwrócić – opowiedziała zgodnie z prawdą,
obserwując uważnie blondyna.
Ten
w momencie zacisnął rękę w pięść i z całej siły uderzył w ścianę obok tak , że
posypał się tynk.
–
On naprawdę nie rozumie, że nie warto mieszać się w nie swoje sprawy –
wysyczał.
–
Chciał dobrze. Draco, uspokój się. Według mnie jest to na naszą korzyść, że on
wie o wszystkim. Trudno żeby nie wiedział, jego ojciec…
–
Nie obchodzi mnie jego ojciec, Hermiono! –krzyknął na stojąca przed nim
dziewczynę. – Co z tego, że ojciec Teodora to Śmierciożerca. Sam Teo na oczy
nie widział mego wuja, nie miał z nim do czynienia, więc jakim prawem wypowiada
się o sprawach, o których nie ma pojęcia.
Dziewczyna
oparła się o ścianę, wzdychając.
–
Draco – powiedziała łagodniej – nie wiem, co planujecie, jakie będą dalsze
posunięcia Czarnego Pana, ale wiem jedno. Potrzebujemy sprzymierzeńców. Im
więcej osób pozna prawdę tym lepiej, prawda?
–
Do czego zmierzasz?
Hermiona
spojrzała z powagą na Malfoya.
–
Jestem pewna, po której stronie staną Ślizgoni, gdy nadejdzie wojna. Nikt nie
wie po której stronie opowie się reszta. Przez te ostatnie dni unikałam
każdego, bo musiałam pomyśleć. I zrozumiałam. Nie ma dobra i zła. To tylko
władza potęga. Wiedza i moc. Prawda i
kłamstwa. I jeśli Voldemort chce wykorzystać swoją moc by było nam, czarodziejom lepiej, byśmy nie
musieli się ukrywać to, to jest lepsze rozwiązanie, niż żyć w cieniu ludzi i
bać się, że kiedy przypadkowo użyjesz zaklęcia poza szkołą, to cię z niej
wydalą. – zaśmiała się nerwowo.
–
Podjęłaś decyzje – powiedział Draco, rozmasowując bolącą dłoń.
–
Wiesz, chyba podjęłam ją w momencie, gdy rzuciłam czar na Rona. – Uśmiechnęła
się smutno.
Czuła,
że w tej walce wielu jej przyjaciół będzie po przeciwnej stronie. Czuła całą
sobą, że będzie musiała podnieść różdżkę na tych, których traktowała jak rodzinę.
–
Wielu zginie. Każda wojna ponosi za sobą pokaźne żniwo ofiar. Jednak w jednym
masz rację. Potrzebujemy sprzymierzeńców. Nie każdy Śmierciożerca to psychopata,
rzucający klątwy uśmiercające na prawo i lewo – dodał Malfoy.
–
Ale i tak są mordercami.
–
Każdy z nas jest mordercą, Hermiono. Czasem nic nie robieniem podpisujemy wyrok
na tych, którzy nie zgadzają się z danymi ideami. Czy to idee mego wuja, czy
tego starego piernika, który śmie się tytułować dyrektorem tej szkoły. Jednak
mimo to, proszę, nie rozmawiaj z Nottem, ja mu ufam, jednak ty nie powinnaś.
Gryfonka
przekrzywiła głowę, patrząc na przyjaciela.
–
Nie patrz tak na mnie. Ja go znam aż za dobrze. Ty tylko go znasz. Rozum to jak
chcesz. A teraz chodź. – Podszedł do niej i chwycił za połacie jej
szkolnych szat. – Mamy obchód do zrobienia.
***
Dwoje
czarnowłosych czarodziei szło ramię w ramię opustoszałą ulicą bezimiennego
miasteczka. Powykrzywiane domy, które mijali po bokach straszyły szkaradną
formą. Zielone oczy patrzyły przed siebie, od czasu do czasu obserwowały
straszne cienie rzucane przez drzwi i budynki. Pod stopami dwójki mężczyzn
skrzypiał śnieg. Czasem też porywisty zimny wiatr potargał im włosy. Starszy z
nich, Snape, spojrzał na młodzieńca u jego boku. Od Harry’ego biła niechęć,
pogarda i nienawiść, której nie umiał pohamować, gdy znajdował się blisko
Mistrza Eliksirów.
Severus
spochmurniał jeszcze bardziej niż byłoby to możliwe. Ciężko było być
nienawidzonym przez syna kobiety, którą kochało się całym sercem. Czarodziej
mocniej skulił się w sobie, chowając szyję przed zimnem w wysokim kołnierzu płaszcza.
Harry
zadarł wzrok ku domostwu, do którego zmierzali. Na tle nocnego nieba, które
było gęsto usłane gwiazdami dom Voldemorta prezentował się zjawiskowo.
Odstraszał, ale też i przyciągał ciekawski wzrok. Potter uśmiechnął się lekko.
Był zaszczycony, że Voldemort po niego posłał. W milczeniu ruszył dalej przed
siebie. Starał się nie myśleć o tym, kto go prowadził do Czarnego Pana. Starał
się ignorować obecność osobnika, który zabił mu rodziców. Starał się, lecz nie
potrafił. Drzemiąca w nim nienawiść wyzierała się z każdego centymetra jego
ciała. Był nią pochłonięty do reszty, gdyby mógł z miejsca pozbawiłby Severusa
życia. Chociaż czy było to rozwiązanie? Potter zastanawiał się już nie raz, co
zrobi ze Snapem, gdy ten już nie będzie potrzebny Voldemortowi. Z jednej strony
pragnął jego śmierci, z drugiej śmierć, tak naprawdę, nie przynosiła ulgi w
przypadku wujostwa, co innego gdyby była bolesna.
Harry
stanął w miejscu, biorąc głęboki oddech. Rękoma poprawił ciemny płaszcz i
spojrzał na powoli obracającą się postać Nietoperza. Severus skierował
spojrzenie czarnych oczu na młodego Śmierciożercę.
–
Dlaczego się zatrzymałeś? – spytał bezpłciowym tonem głosu.
Harry
spojrzał pewnym wzrokiem na oblicze mordercy.
–
Wiem, że wiesz. Że znam twoją tajemnicę, Severusie. Czuję to kiedy na mnie
patrzysz. I interesuje mnie twoja postawa wobec mnie. Nie boisz się? – spytał
po chwili Potter.
Snape
spojrzał w gwiazdy tak jakby szukał tej
konkretnej na niebie.
–
Niektóre rzeczy są nieuniknione, Potter. Gdy nadejdzie odpowiedni czas, ty się
nie zawahasz. – Spojrzał smutnym wzrokiem na chłopaka. – Pytanie brzmi, czy ty
naprawdę tego chcesz? Jeśli znasz moją tajemnicę to pewnie wiesz, że śmierć
twojej matki była tylko wypadkiem, który na nieszczęście skończył się bardzo
tragicznie. Ty wyszedłeś z tego praktycznie bez szwanku, została ci tylko ta
blizna – powiedziawszy to, wskazał na jego czoło.
–
Która przez ciebie jest symbolem tego, że przeżyłem atak Voldemorta. Twoje
kłamstwo odbiło się na całym magicznym świecie. Miałeś jedynie tyle szczęścia,
że gdy on robił ze mnie swego horkruksa sam pozbawił się przy tym mocy. Można
by nawet rzec, że to ty wywołałeś tą wojnę.
–
W pewien sposób, tak.
Harry
stał i obserwował nauczyciela. Patrzyli sobie w oczy jak równy równemu.
–
Myślę, że życie z wiedzą, że zabiło się ukochaną osobę jest gorsze od śmierci –
powiedziawszy to, Harry wyminął mężczyznę, i ruszył ku domostwie na wzgórzu.
Severus
obserwował oddalającą się postać młodego czarodzieja ze zdumieniem na twarzy.
Nie spodziewał się takiej dojrzalej postawy w tym nieokrzesanym byłym Gryfiaku.
Nikły cień uśmiechu zawitał na ułamek sekundy na zmęczonej twarzy Mistrza
Eliksirów, po czym ruszył za synem tej, którą kochał.
***
–
To wszystko Severusie, możesz wyjść – powiedział Voldemort, siedzący w dużym
fotelu.
W
bladej dłoni trzymał szklaneczkę z mocnym trunkiem. Severus pokłonił się lekko
i wyszedł z ciemnego gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Harry siedział wygodnie
w fotelu na przeciwko Czarnego Pana. Prezentował się poważnie i dojrzale. Bez
okularów wyglądał nad wyraz korzystnie. Dobrze dobrane ciuchy do figury młodego
Śmierciożercy dodawały mu powagi. Szara koszula, której podwinięte rękawy prezentowały
Mroczny Znak, była lekko niedopięta pod szyją chłopca, co zachowywało tą nutkę
młodzieńczości w jego wyglądzie.
–
Wybacz, Harry, że o tak późnej porze chciałem się z tobą spotkać. Niestety
tylko cisza nocna w Hogwarcie gwarantuje mi spotkania z tobą i z drogim
Draconem – powiedział niemal sycząc.
–
Rozumiem – odparł Harry bez cienia strachu w głosie.
Wychyli
się lekko do przodu i wziął w dłoń przygotowaną dla niego szklankę. Łyk
alkoholu sprawił, że po jego ciele rozeszło się przyjemne ciepło.
–
Przejdę do rzeczy, Harry. – Czarny Pan wstał i podszedł do okna. – Mam dla
ciebie zadanie, jest ono na tyle niezwykle, bo proste i trudne zarazem. –
Voldemort zwrócił oblicze ku Śmierciożercy. – Jesteś silny Harry Potterze, twa
moc jest potężna z racji tego, że w tobie jest cząstka mnie samego. To ty
jesteś nadzieją w tej wojnie. Jesteś naszym światłem, które poprowadzi nas
przez te mroczne zroszone śmiercią czasy, ku zwycięstwie. Czy wiesz o co toczy
się walka?
Harry
spojrzał na swego Pana, zastanawiając się przez chwile.
–
O naszą wolność – powiedział po chwili namysłu. – O to, byśmy mogli swobodnie
koegzystować z ludźmi niemagicznymi, nie bojąc się o odrzucenie. Byśmy mogli żyć
na równi.
–
Otóż to – powiedział Czarny Pan, uśmiechając się. – Chciałbym, by mój syn nie żył
w odizolowaniu. Chciałbym, by swobodnie mógł poznawać otaczający go świat.
Harry, wielu czarodziei wie, że my i mugole możemy się od siebie wiele nauczyć.
A nawet niektóre wynalazki mugoli mogą pomoc nam, czarodziejom. Wydaje mi się
czasem, że właśnie te niemagiczne istoty są rozwinięte dużo bardziej od nas.
Czarodzieje są staroświeccy. Wystarczy spojrzeć na niektóre szaty – zaśmiał się
Czarny Pan.
–
Ma pan racje. Ale na czym ma polegać moje zadanie?
Voldemort
powolnym krokiem powrócił na miejsce i otworzył
jedną z szafek dębowego biurka. Po chwili na blacie stanęła wąska fiolka
wypełniona płynem o niezdefiniowanym kolorze.
–
To jest esencja wszystkich założycieli Hogwartu, co za tym idzie jest to płynna
moc, bardzo potężna. Zażyć ją jednak może tylko dziedzic jednego z czwórki
potężnych czarodziei. Wpierw miał być to mój syn, jednak mimo wszystko nadal byłby
tylko bezbronnym dzieckiem. Później chciałem wypić ją sam, ale powiedz Harry,
na co mi ta moc? Nie jestem już młody. Nie wiem ile dane będzie mi pożyć. Moc i
potęga z czystej magii powinna być przekazana nowemu pokoleniu. Pokoleniu,
które zawalczy o swoje prawa do życia w wolnym świecie.
–
Ma pan na myśli… mnie? – spytał zszokowany Harry, odkładając szklaneczkę. – Nie
jestem godzien. Poza tym w moich żyłach nie płynie kr…
–
Płynie. Wraz z moją mocą, w twoich żyłach krąży namiastka krwi Salazara
Slytherina. Jednak nie mamy pewności czy to wystarczy.
–
Jak to „mamy’?
–
Severus obawia się o twoje życie. Boi się, że jeśli wypijesz tą czystą esencję
mocy to twoje ciało może ją odrzucić. Jest taka możliwość. Jednak Severus jest
wspaniałym Mistrzem Eliksirów. Znalazł w końcu sposób na to, byś ty, po mojej
prawicy pomógł nam wygrać tą wojnę.
Harry
patrzył zafascynowany na płyn mieniący się wszystkimi kolorami tęczy. Czysta
esencja mocy. Jakie będą skutki zarzuca tego eliksiru? Jaka będzie jego moc?
–
Co musze zrobić? – spytał Potter, odwracając wzrok od fiolki.
–
Nim to wypijesz, musisz wlać tam krople swojej krwi. Jednak szanse powodzenia zależą
tylko i wyłącznie od tego jak silny masz organizm. Możesz umrzeć.
–
Zrobię to.
–
Weź to. – Voldemort przysunął fiolkę w stronę Śmierciożercy. – Gdy się
zdecydujesz w stu procentach, wypijesz to i jeśli przeżyjesz, staniesz się potężny. Możliwe, że nawet potężniejszy
ode mnie. Wtedy też zaczniesz uczęszczać na zajęcia ze mną, gdzie nauczysz się
kontrolować nowe pokłady mocy. Jak już to opanujesz, ty i Draco, dostaniecie
najważniejsze zdanie, które pokaże czy jesteście mi wierni. Jeśli wam się uda i
wasza misja się powiedzie, zacznie się prawdziwa wojna, którą musimy wygrać. A
teraz idź do Severusa, Potter, i wracajcie do szkoły.
Harry
wstał i założył swój płaszcz. Wąska fiolkę, która wypełniała esencja schował do
wewnętrznej kieszeni płaszcza. Z głębokim ukłonem opuścił gabinet.
***
Harry
po powrocie do szkoły długo czekał w pokoju prefekta na Dracona. Gdy ten w końcu zjawił się z
obchodu opowiedział mu wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Draco
zrewanżował się opowieścią, o tym, czego dowiedział się od Hermiony. Oboje
chłopców zgodziło się z przyjaciółką. Potrzebowali sprzymierzeńców. Nie mogli
pozwolić na to, by w obliczu walki musieli zabijać przyjaciół.
W
między czasie Harry dbał o siebie bardziej niż zazwyczaj. Chciał przyszykować ciało
na ogromne pokłady nowej mocy. Chciał mieć pewność, że uczyni wszystko by
przeżyć wypicie eliksiru. W tamtym okresie Draco wspierał go bardziej niż
zazwyczaj. Hermiona również została wtajemniczona w plan Voldemorta. Mądra
Gryfonka starała się jak tylko mogła by pomóc przyjaciołom. W między czasie
prowadziła własną misję na własną rękę. Niewinnymi z pozoru rozmowami starała
się zmusić jak największą ilość uczniów do głębokich przemyśleń na temat wojny.
Fala niepewności i spekulacji szybko obiegła cały Hogwart. Wielu uczniów
szeptało w kątach na temat życia czarodziei. Każdy zaczął zgadzać się z tym, ż
niesprawiedliwe było ukrywanie się przed ludźmi niemagicznymi. Coraz większe
grono uczniów zmieniało plany lekcyjne, zapisując się na lekcje mugoloznawstwa,
co spotkało się z ogromną aprobatą wśród
nauczycieli. Tylko dyrektor niezauważalnie obserwował całą farsę z ukrycia. Wpierw
rada nauczycielska oraz ministerstwo nie zgodzili się na aurorów, a teraz czuł,
że jego uczniowie bardziej niż kiedykolwiek zaczęli się interesować tym, co
działo się poza murami szkoły.
Zakonowi
Feniksa również nie podobało się to, co działo się w Hogwarcie. Tylko Syriusz
był innego zdania. Sam miał dość ukrywania się. Nie dość, że był zbiegłym
skazańcem i ścigało go ministerstwo, a sam Dumbledore twierdził, że nic nie mógł
w tym kierunku zadziałać by poprawić jego sytuację, to jeszcze musiał się
ukrywać przed ludźmi. Czarodzieje zaczęli dzielić się na dwie zasadnicze grupy.
Nie było już dobra i zła. Nie było już Dumbledorea i Voldemorta. Zaczęła się
wolność i anonimowość.
Harry
postanowił opowiedzieć prawdziwą historię swojej blizny tym zaufanym uczniom. W taki sposób Fred w końcu poznał mroczną
tajemnicę ukochanej, jednak wybaczył jej te drobne lecz słuszne kłamstwo.
George, Ginny nawet Seamus i Neville poznali prawdę o Harrym i Draco.
Wiadomość, że ta dwójka była Śmierciożercami wywołała u nich porządny szok.
Ginny z bratem potwierdzili swą lojalną przyjaźń. Jednak Neville oraz Seamus spochmurnieli,
mówiąc tylko tyle, że nie zdradzą ich tożsamości.
W
Slytherinie każdy wiedział, co stało się piętnaście lat temu. Harry ufał
uczniom, ze swego domu. Wiedział, że każdy z nich tak naprawdę miał w rodzinie Śmierciożercę i wiedział, że byli
wierni ideom Voldemorta.
***
Fred
siedział w Pokoju Wspólnym Gryfindoru wraz ze swoim bratem bliźniakiem.
Zbliżała się wiosna, więc większość uczniów coraz częściej wychodziła na
błonia. Takim sposobem salon świecił pustkami. Bliźniacy dopieszczali najnowszy
wynalazek. Po chwili z sypialni dziewcząt wyłoniła się Hermiona, i posyłając
promienny uśmiech w kierunku Freda, wyszła z salonu. Młodzieniec zrobił maślane
oczy i wpatrywał się przez okno.
–
George – powiedział po chwili ciszy. – Chcę się z nią ożenić, chcę by była
matką moich dzieci…
–
Super. Cieszę się, ale zanim siądziesz do pisania sonetu – w tym momencie
George palnął brata w tył głowy – skup się, bo oboje wylecimy w powietrze.
Z
uśmiechami na ustach powrócili do swych czynności.
Chwilę
poźniej po drugiej stronie zamku, w lochach Harry, Hermiona i Draco znajdywali
się w gabinecie Snapea.
–
Harry, jesteś pewny? – spytała dziewczyna z nieukrywaną troską.
–
Tak – powiedział. – Jestem gotowy. Już więcej nie jestem wstanie zrobić,
pozostaje tylko jedno.
W
tym momencie Severus wkroczył do saloniku, trzymając w dłoni esencję mocy
założycieli Hogwartu. Draco, siedzący w fotelu zawieszoną głową, nie odezwał
się słowem. Bał się. Spojrzał na Harry’ego pełnym obaw wzrokiem.
–
Draco, uda się – powiedział Harry, sięgając dygocącą ręką po eliksir.
Już
wcześniej Snape dodał do niego krew Pottera i odpowiednio przygotował.
Harry
zajął z fiolki drewniany korek. W pomieszczeniu rozniósł się nietypowy zapach,
w niczym nieprzypominający krwi. Draco, Hermiona i Sanpe uważnie patrzyli na
Pottera. Harry spojrzał jeszcze raz na Dracona i uniósł esencję do ust.
z radości na widok nowego rozdziału boleśnie obiłam sobie łokcie xD
OdpowiedzUsuńrzeczywiście, parę błędów się zakradło, ale nie jest źle :D
przeczytałam, że będzie tylko jeden rozdział na miesiąc :C będzie na co czekać ;)
świetny rozdział, naprawdę bardzo podziwiam Twój pomysł na to opowiadanie. Zazdroszczę tego, że potrafisz tak wciągająco pisać ;) teraz czekam na kolejny rozdział haha :D
skomentowałam już, ale przy następnym rozdziale zapomnę tego dodać, więc piszę od razu: nowy wygląd bloga totalnie powala na kolana *.* gratuluję świetniej wykonanej pracy :)
UsuńDziękuję. Stwierdziłam, że przyda się mała odmiana :] Ciesze się, że odebrana na plus :)
UsuńTwoje opowiadanie jest wspaniałe i trzymające w napięciu. Mimo, że rozdział surowy tak mnie wciągnął, że na nic nie zwróciłam uwagi. Nie mogę się doczekać następnych odcinków! A muzyka dopełnia całości. Cieszę się, że weszłam kiedyś na Twojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest rewelacyjny! Na prawdę jestem pod ogromnym wrażeniem tego jak piszesz! Historia jest wciągająca, chce się więcej i więcej... Ubolewam nad tym iż będzie jeden rozdział na miesiąc. :c Jednakże czekam z niecierpliwością! <3
OdpowiedzUsuńJako możesz przerywać w takim momencie :OO
OdpowiedzUsuńA rozdział cudowny jak zwykle <33
Och, jak mogłaś w takim momencie ...
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :-)
mojeminiopowiadania.blogspot.com
Niezwykły.
OdpowiedzUsuńNajbardziej rozwaliło mnie to rozróżnienie na "wolność i anonimowość". Czarodzieje tak się skupili na ukrywaniu się, że to oni stali się stroną pokrzywdzoną. Myślę, że tym właśnie wszystkich przywiązanych do kanonu i z natury nienawidzących zła (w tym mnie) przekabaciłaś na swoją stronę. Rozdział głęboki i piękny. (co nie oznacza, że inne są płytkie i okropne. Inne też są piękne, ale ten... przemówił do mnie)
O tolerancji, o wolności, o przyjaźni. Piękny.
Za dużo słowa tolerancja ale to ja-bojownik o wolność i demokrację
Znajdująca się pod ogromnym wrażeniem twojej twórczości, bijąc pokłony przed talentem i przerażona, że będę musiała tak długo czekać
Remisia
P.S. Świetny nowy wystrój:)
Rozdziały na pewno będą się częściej pojawiać, tylko zaczynam szkołę na poważnym kierunku i tak orientacyjnie podałam terminy :)
UsuńHej. Oceniam Twojego bloga i właśnie zostały mi 3 rozdziały do końca, a widzę, że zmieniłaś szablon bez powiadomienia mnie. Ocena zostanie wystawiona opisując stary szablon, chociaż normalnie jest to złamanie regulaminu i powinnam wystawić odmowę. Na szczęście zdecydowałam, że dokończę ocenę i wystawię w ciągu najbliższych dni. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Forfeit :)
[niebieskim-piorem]
Jeju, jeju. Nie musiałaś ;3 I tak za późno go poprawiłam ;p
OdpowiedzUsuńHej, wyrobiłam się ;) Ocena została opublikowana jako numer 40.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Forfeit
[niebieskim-piorem]
Znów ja! Genialny wygląd bloga! perfecto!
OdpowiedzUsuńA taki ładny komentarz napisałam, eh.
OdpowiedzUsuńDlaczego musiałaś przerwać w takim momencie? Chyba powinnam się już do takich rzeczy zacząć przyzwyczajać. Harry przeżyje? Zmieni się po tym eliksirze? Chodzi o wygląd zewnętrzny. I czy ta jego potężna moc go z czasem nie przerośnie? Tyle pytań. Fred powinien wreszcie ruszyć tą swoją głową i obdarować cudnym prezentem naszą cudną, odważną Gryfonkę. Mam wrażenie, że tworzy nam się tu mała armia w Hogwarcie. No i był Syriusz, którego tak uwielbiam!
Witam,
OdpowiedzUsuńświetny, uważam, że Snape źle się czuje z tym, ze Harry pała do niego taką nienawiścią.. no i odczuwam, ze jednak się troszczy o niego, więcej osób poznało prawdę, Voldemort dął Harremu tą fiolkę z krwią założycieli, oby nic się nie stało, jest silny...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie