Draco
osunął się zdyszany obok kochanka. Błękitne oczy błyszczały. Był szczęśliwy, że
zapomniał chociaż na chwilę. Chociaż na chwilę mógł się oderwać od tej
popieprzonej rzeczywistości, w której wszystko musiało się układać tak jak
sobie zażyczył Voldemort.
Czujne
spojrzenie zielonych jak Avada oczu patrzyło wyczekująco na bladą postać. Harry
uniósł się na łokciu prawej ręki, lewą zaś zawadiacko przeczesał gęste,
niesforne czarne włosy. Uśmiechnął się.
–
Porozmawiasz w końcu ze mną? – spytał niby od niechcenia.
Draco
w tym czasie usiadł na łóżku plecami do niego. Wstał. Bez słowa ruszył do ogromnej
szafy, która stała przy drzwiach. Pewnym ruchem rąk otworzył podwójne drzwi,
które w tym samym momencie wydały z siebie przeraźliwe skrzypnięcie. Malfoy
przeglądał wieszaki w poszukiwaniu odpowiedniej garderoby. Jednak i tym razem
jego wybór padł na czarny garnitur. Tak. Te ubranie zdecydowanie pasowało do
Śmierciożercy. Wziąwszy wybrane przez siebie cichy ruszył z powrotem do
łazienki, z której wyszedł przed dwoma godzinami. Harry patrzył zdezorientowany
na lubego. Nie sądził, że powrót do tego domu tak bardzo się na nim odbije. Nie
mając nic lepszego do roboty, sam postanowił się ubrać. Zadanie miał ułatwione.
Jego cichy nadal spoczywały w kufrze.
Po
niecałych dziesięciu minutach, Harry stanął przed lustrem. Spojrzał na siebie
inaczej. Nie był już tym samym chłopcem, co wczoraj. Tylko głupcy myślą, że
zabójstwo nie pozostawia piętna na osobie. Nie, nie o Mroczny Znak chodziło.
Mowa o tym, jak ludzie, którzy mają krew na rękach zmieniają się wewnątrz. O
ile nie mają sumienia będą żyć normalnie, gorzej z tymi, którzy zawsze starali
się być dobrymi, współczującymi osobami. Nie ma człowieka ziemi, który wyzbyłby
się człowieczeństwa w stu procentach. Zawsze zostanie choć cząstka tego, co
czyniło nas właśnie tym, kim byliśmy. Nawet potężny czarnoksiężnik Lord
Voldemort, uchodzący za nieludzką kreaturę potrafił być człowiekiem. Zależało
mu na bliskich. Szanował swą kobietę, bał się o potomka, faworyzował Dracona.
Harry
westchnął, odwracając wzrok od tafli lustra. Poprawił mankiety białej
koszuli. Czarne spodnie, które źle
zniosły podróż i były wygniecione doprowadził do idealnego stanu jednym
machnięciem różdżki. Zastanawiał się. Skoro on sam, potrafił dostrzec tą
minimalną zmianę w swoim spojrzeniu, to czy inni też to dostrzegą? Z kłębiącymi
się myślami w głowie podszedł do drzwi łazienki. Nacisnął złota klamkę. Przeklął
pod nosem.
–
Draco, otwórz drzwi – poprosił miłym głosem.
Za
drzwiami łazienki przy umywalce stał Malfoy. Ubrany, odświeżony, z pustym
spojrzeniem. Nikły uśmiech zagościł na chwilę na jego twarzy, gdy usłyszał ukochany
głos.
–
Po co? Po to byś zadawał pytania i mnie nimi gnębił? – odpowiedział Draco,
patrząc zaciekle w białe jak śnieg drzwi. Usłyszał westchnięcie.
–
Zrozum, że boję się o ciebie. Nie rozmawiasz ze mną, Draco. Czemu dopiero dzisiaj
mi powiedziałeś kim była twoja pierwsza ofiara? Czemu zachowujesz się dziwnie
odkąd tu dotarliśmy? Chodzisz naburmuszony, a ja nie wiem jak ci pomóc, jak się
zachować, to wszystko. – Harry dotknął intuicyjnie lewą dłonią drzwi.
Po
drugiej stronie stał Draco, trzymający prawą rękę w tym miejscu, gdzie powinny
się stykać ich dłonie. Stali tak przez chwilę, milcząc.
–
Więc jak? Zaczniesz mówić, czy mam budzić Snape’a by pożyczył mi parę kropel
Veritaserum? – zażartował głupio czarnowłosy Ślizgon.
W
tym samym czasie oboje chłopców zwróciło się plecami do drzwi opierając się o nie.
Delikatnie, nie mając pojęcia o tym jak bardzo ich ruchy są zsynchronizowane, osunęli
się na ziemie, siadając na zimnej posadzce. Siedzieli tak plecy w plecy,
oddzieleni jedynie cienką warstwą drewna.
–
Harry… – Potter obrócił twarz w prawo, przykładając swe ucho do blokady, która
dzieliła go od blondyna. Draco automatycznie obrócił głowę w lewą stronę. – Czemu
chciałeś zostać Śmierciożercą? – to pytanie zbiło go z tropu.
Wyprostował
głowę. Niedbale podwinął rękaw koszuli i zerknął po raz kolejny na pulsujący,
popuchnięty, świeży Mroczny Znak. Fascynował go, dawał mu poczucie przynależności.
W końcu gdzieś należał, w końcu gdzieś nie czuł się obco, każdy go szanował i liczył
się z jego zdaniem, a co najważniejsze? Był blisko tego, którego kochał.
–
Czułem, że takie jest moje powołanie, być jego człowiekiem. Dać tym samym znak,
że sprzeciwiam się kłamstwom, którymi byłem karmiony od niemowlęcia. – Do uszu
Harry’ego doszedł dźwięk nikłego śmiechu, tak bardzo charakterystycznego dla
Malfoya.
–
Dla mnie jest to brzemię – powiedział Draco, patrząc na swój Mroczny Znak. Z
otwartej czaszki złowrogo wił się wąż cielskiem malując kształt ósemki. – Moja
matka nigdy tego nie chciała. Bała się o mnie. Chociaż jak dla mnie po prostu
bała się samotności. Ojciec ją opuszczał na długie okresy czasu po upadku
Voldemorta, wtedy gdy przeliczył się ze swoją mocą, gdy...
–
…próbował ze mnie zrobić Horkruksa – dokończył Harry po cichu.
–
Tak, i mu się to udało – powiedział przeciągle Malfoy, chowając szpetne znamię.
– Wiesz, mój ojciec myślał, że Wuj będzie miał mu za złe jeśli ten nie będzie
go szukać. Więc ten jak głupi podróżował po całym świecie, na czele z Bellatrix,
starając się odnaleźć chociaż ślad umiłowanego Czarnego Pana. W końcu
zaprzestali poszukiwań. Kochana ciotka wraz z mym ojcem wzięli się za szkolenie
mnie w dziedzinie czarnej magii. Nie zrozum mnie źle, lubiłem to. Fascynowało
mnie. Poczucie tego, że będę służyć samemu Voldemortowi było świetne. Jednak
wyobrażenia nie równają się z rzeczywistością, gdy nagle do twego pokoju wpada
dumny ojciec i zrozpaczona matka.
–
A ty? Jak się wtedy czułeś? – spytał Harry białe łazienkowe drzwi.
–
Byłem dumny z samego siebie. Dziecięce marzenie miało się stać rzeczywistością.
Tylko nikt nie powiedział, że z zimną krwią będę musiał zabić brzemienną
kobietę i jej małżonka.
Harry
podkulił kolana. Bezszelestnie objął nogi ramionami jakby bał się, że najdrobniejszy
hałas może spłoszyć Draco, który dopiero teraz, po tylu latach postanowił się
otworzyć.
–
Wiesz, Harry, trochę ci zazdroszczę – powiedział Draco w drzwi.
–
Czego? – usłyszał przytłumiony głos Pottera.
–
Bo mogłeś się zemścić. Wiesz, na wujostwie. Gdybyś ty ich nie zabił, ja bym to
w końcu uczynił. Nie mieli prawa cię tak traktować.
–
Już po wszystkim – uśmiechnął się Harry. – Mój dom, w końcu będzie moim domem,
w końcu budynek na Privet Drive 4, będę mógł nazwać domem, ale wiesz przydałby
się tam remont i ktoś jeszcze.
Draco
uśmiechnął się głupio, opierając twarz o kolana.
–
Czy ty mi coś proponujesz? – spytał.
–
To zależy czy dokończysz swą opowieść. – Harry postanowił wsiąść lubego na
szantaż, czując jak ten starał się zmienić temat.
–
A co chcesz bym ci powiedział?
–
To czego nie chcesz wyjawić. Draco, musisz to z siebie wyrzucić inaczej zawsze
będziemy się kłócić. Jak myślisz, dlaczego w Hogwarcie zaczęliśmy się mijać.
Non stop byłeś nieobecny, zatracony.
W
pokoju rozległ się dźwięk otwieranego zamku. Harry wstał z posadzi, patrząc
wyczekująco w białe drzwi. Po chwili się otwarły, a przed nim stanął Draco. Perfekcyjny
w każdym calu. Harry nie raz się zastanawiał jakim prawem Malfoy’owie byli tacy
piękni. Każdy Malfoy bez wyjątków. Widział bowiem zdjęcia i portrety przodków
Dracona, gdy bywał u niego w domu. Jednak to, co reprezentował sobą Draco było kwintesencją
krwi rodu Malfoy.
–
Wiesz czemu nie rozmawiałem z tobą w szkole? Bo wiedziałem, że masz dużo na głowie.
Byłeś w Gryffindorze, to Ron deptał ci po piętach, odkąd jesteś w Slytherinie
chociaż od niego masz jako taki spokój. – Draco stał nadal oparty o klamkę. –
Jednak mimo wszystko nadal musiałeś grać swą rolę. Z jednej strony zakon
Feniksa, z drugiej Voldemort. Do tego jeszcze Dumbledore, który w tym roku
uwziął się byś koniecznie zajął się Slughornem; byś stawiał się na „wspomnieniowe
seanse” które dotyczą mego Wuja. Wiem, że ciężko być kimś kto cały czas musi
myśleć dwa razy zanim coś powie, czy uczyni.
–
A ty? Sam grasz na dwa fronty.
–
Mną się nikt nie interesuje i nikt mi nie zawraca dupy, a wiesz czemu? – Draco
zaczął już podnosić ton głosu.
Wyraźnie
był coraz bardziej zdenerwowany.
–
No nie wiem, oświeć mnie – rzucił buńczucznie Potter, wkładając dłonie do
kieszeni spodni.
–
Bo jestem biednym chłopcem, który w ciągu dwóch miesięcy stracił oboje
rodziców, dlatego nie zawracają mi dupy, bo sądzą, że nie warto obarczać
jakimkolwiek zadaniem chłopaka, który zapewne ledwo się trzyma.
Harry
stał oniemiały, patrzył wyczekująco na Malfoya. Czekał na ciąg dalszy.
Wiedział, że w końcu pęknie.
–
A prawda jest taka, że śmierć ojca mnie nie ruszyła, dlatego że był głupcem.
Doskonale wiedział, że tylko ty możesz odczytać przepowiednie, i że to było twoje
zadanie by ją dostarczyć Voldemortowi. Jednak kimże byłby Lucjusz Malfoy gdyby
dał przepuścić okazję do zabłyśnięcia przed swym Panem. Zginął, bo był idiotą,
wiedział, że Zakon cię pilnuje. Wiedział, że gdy tylko zjawią się Śmierciożercy
w Departamencie Tajemnic to od razu pojawią się aurorzy. – Draco wyminął Harry’ego,
trącając go barkiem i ruszył do drzwi, by wyjść z pokoju. Nacinał klamkę lecz
nim wyszedł obrócił się i spojrzał pełnym żalu wzrokiem w stronę „Wybrańca”. –
Jednak, nie mogę przeboleć tego, co zrobiła moja matka. Nawet nie mam żadnych
pamiątek po niej. To mi leży na sercu, Potter.
W
pokoju echem rozniosło się donośne trzaśniecie drzwiami. Nowy żołnierz w armii
Czarnego Pana, stał na środku pokoju, wlepiając zielone spojrzenie w miejsce,
gdzie przed chwilą stał Draco.
***
Czarnowłosa
kobieta leżała na brzuchu na ogromnym łożu. Jej ciemne jak noc włosy wraz z
jasnym, białym pasmem, opadały jej kaskadą na twarz. Co rusz zgrabnym ruchem
ręki odgarniała czarne pukle. Wzrok miała utkwiony w księdze. Czytała o niezbadanych
przez nią jeszcze tajnikach mrocznej magii. W kołysce obok łóżka, smacznie spał
Tod, syn Bellatrix i Toma. Noc mijała spokojnie. W całym domu panowała cisza.
Bella zerknęła na piękny rzeźbiony zegar wiszący na ścianie. Czuła, że
ceremonia przejścia powinna już się skończyć. Nagle drzwi do komnaty dwójki
potężnych czarodziei otworzyły się. Do środka wszedł nad wyraz zadowolony z
siebie Voldemort. Śmierciożerczyni usiadła na brzegu łóżka, patrząc wyczekująco
na męża.
–
I jak? – spytała z błyskiem w oku.
–
Doskonale, moja droga. Nie zawahał się ani chwili. Lochy rozświetliły się
soczystą zielenią raz po raz – westchnął uradowany Czarny Pan.
Podszedł
do szafy, by zdjąć z siebie mroczne szaty. Cały czas był obserwowany przez kobietę.
–
To dobrze – powiedziała Bella z uśmiechem na twarzy. – Zawsze czułam, że ten
chłopiec ma w sobie siłę, że doskonale do nas pasuje.
–
Wiem – uśmiechnął się złowrogo, zwracając oblicze ku małżonce.
Był
blady i szpetny, jednak było w nim coś za co ta czarownica go kochała. Stał tak
przez chwilę, wpatrując się w szaloną kobietę, która obdarzyła go uczuciem.
Jego nagi trupioblady tors przykuwał uwagę Bellatrix.
–
O czym ty myślisz? – zaśmiał się lubieżnie Czarny Pan.
Kobieta
spuściła lekko głowę. Nigdy nie kryła myśli przed tym człowiekiem. Tym samym
pokazywała, że mógł jej ufać w stu procentach.
–
Myślę o tobie, bo o kimże innym – powiedziała niemalże szeptam. – Tak dawno nie
mieliśmy czasu dla siebie. Tyle spraw zwaliło się na twoje barki. Dołączenie
Harry’ego, zdobycie krwi potomków założycieli Hogwartu, a to jeszcze nie
koniec.
Voldemort
odrzucił koszulę w głąb szafy, stając tylko w spodniach. Zamknął garderobę i
klasną w dłonie. W pokoju zgasły niemalże wszystkie światła, jedynie jedna
samotna świeca wciąż się tliła, dając łunę pomarańczowego światła.
Ciało
Belli przeszedł przyjemny dreszcz. Pamiętała jakim był człowiekiem Tom, nim
jego oblicze stało się zwierzęce, to wtedy się w nim zakochała. Gdy jego twarz
przykuwała wzrok, gdy jego ciemnobrązowe oczy przeszywały każdego na wylot. To
wtedy zawładnął nią całkowicie. Jednak pomimo tylu przemian jakie w nim zaszły,
jej uczucia pozostały bez zmian. Nawet teraz, gdy widziała jak ów osobnik,
który zamordował tak wielu ludzi, podchodził do niej, czuła jak jej ciało
krzyczy i wołało o to, by jego szczupłe, koście palce zatopiły się w jej
włosach, by siłą przyciągnął ją do siebie, by zatopił swój język w jej miękkich
wargach.
Czarno-magiczna
książka zsunęła się z łóżka, gdy potężny Lord Voldemort oparł się o nie
kolanem. Bella położyła się na placach. Ręka pieściła tors ukochanego
mężczyzny. Czarne oczy spojrzały w żółte ślepia. Oboje się uśmiechali.
–
Już niedługo, Bellatrix – wysyczał Tom. – Już niedługo, ten świat będzie
należeć do nas.
–
Wierzę ci – powiedziała, po czym przywarła do jego ust swoimi.
***
Ginny
siedziała w swoim pokoju na Grimmuald Place.
Rude włosy miała upięte w koczek na czubku głowy. Po karku spływały jej
pojedyncze krople wody z wciąż mokrych włosów. Siedziała po turecku w swoim
łóżku, na sobie miała zarzuconą białą bokserkę oraz jasnoniebieskie szorty.
Policzki zdobił lekki rumieniec, a brązowe oczy śledziły tekst napisany na
pergaminie, który przed chwilą dostarczyła jej nieznana szaroczarna sowa z
ostro zakończonym dziobem i dużymi bursztynowymi ślepiami.
Droga
Ginny.
Sam
nie wiem jak mam zacząć ten list. Po prostu nie potrafię przestać myśleć o
Tobie. Jest to dla mnie całkiem nowa sytuacja. Czuję się niezręcznie.
Czy
nie rzuciłaś na mnie uroku? A może dolałaś mi Amortencji do piwa kremowego?
Wiem,
brzmi to jak wyznanie jakiegoś małolata. Zrozum, nigdy tak się nie czułem.
Wiem, że masz tak samo. Byłoby dziwne, gdyby było inaczej.
Logiczne,
że nie mogę zapomnieć wyrazu Twojej twarzy, gdy wyłoniłaś się półnaga z połaci
mojej kołdry. Tych ukradkowych spojrzeń, później zadziornych.
Doskonale
pamiętam, co mi powiedziałaś w Hogsmeade. Powiedziałaś, że nie jesteś tą
dziewczyną, która po pierwszym spotkaniu obwieszcza całemu światu, że się z
kimś spotyka.
Więc zrób mi tą przyjemność i spotkaj się ze
mną ponownie. Tym razem z dala od wścibskich oczu. Znam pewno miejsce w
Hogwarcie, o którym nikt nie wie.
Zaufasz
mi?
Zażenowany
tym listem,
Blaise.
Rozdział jak zwykle cudowny i już nie mogę doczekać się kolejnego! ;)
OdpowiedzUsuńDracon w końcu zaczął otwierać się przed Potterem co zapewne zbliży ich do siebie.
Bardzo ciekawi mnie to co dzieje się z Hermioną, która niestety jednak nie pojawił się w tym rozdziale. :c
Bosko *.*
OdpowiedzUsuńCzemu taki krótki? :C Cieszę się, że między Draco, a Harrym nie jest tak różowo i pięknie, ale oczywiście chcę, żeby wszystko było jak dawniej, tylko słodziej i żeby się cukier wylewał z ekranu :D Ciekawi mnie akcja z Ronem i Syriuszem z poprzedniego rozdziału, mam nadzieję, że będziesz ją kontynuować w kolejnym rozdziale :)
OdpowiedzUsuńTo jest ŚwIeTnE!
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że nie ma w tym rozdziale Hermiony :/
Jednak czekam na dalszą część! c:
Nie sądziłam, że doczekam tej chwili Nie napisałaś Harrego tylko Harry'ego. Jestem z ciebie taka dumna! Nie znalazłam w tym rozdziale błędów, do których mogłabym się przyczepić. Jeszcze trochę i puścisz mnie z torbami.
OdpowiedzUsuńKontynuuj wątek z Ginny i Blaise'm. Mój ulubiony pairring ^^
~Anastazja
powiem tak... to najlepsza historia tego typu jaką kiedykolwiek czytałam! A zapoznałam się z wieloma :) Znalazłam Twojego bloga dzisiaj i od razu trafił do zakładek. Piszesz genialnie, a świat, który stworzyłaś wciąga człowieka w całości i nie chce wypuścić. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Opowiadanie bardzo oryginalne, inne niż wszystkie, postacie pięknie opisane i scharakteryzowane :) po prostu cud miód orzeszki ;p ( no oprócz tych małych literówek itp, ale ja akurat nie zwracam uwagi na takie błahe błędy) Życzę weny i czekam z niecierpliwością na kolejny wpis. : )
OdpowiedzUsuńMagnolia
Nominowałam cię do Liebster Blog Award ! Więcej informacjii na http://hermiona-riddle-dracolove.blogspot.com/2013/07/liebster-blog-award_14.html //Eolka :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że rozmowa Dracona i Harry'ego trzymała mnie nieźle w napięciu. Draco ewidentnie zły i obrażony na cały świat nie dał się nawet pocieszyć Harry'emu.
OdpowiedzUsuńDalej- uwielbiam, uwielbiam sceny z Bellą i Tomem. Zimny drań Voldemort przy Belli i synku zamienia się w niezwykłego opiekuna, którego największym priorytetem jest szczęście żony i dziecka. I ten genialny komentarz Czarnego Pana :- O czym ty myślisz? – zaśmiał się lubieżnie Czarny Pan. :D
I och och Ginny, chyba ktos się w tobie zakochał :D No to ciekawe co Blaise zrobi z tym uczuciem do młodej panny Weasley i czy ona mu odpisze.
Genialny rozdział i jak zawsze coś się dzieje.
Czekam na kolejne, pisz moja droga, pisz, bo ludzie tu czekają :D :*
PS: Dziękuję za nominację! :D
Buziaki
No w końcu moja najukochańsza Jukira wyszła z podziemi :) Juz się martwiłam, że moja wierna czytelniczka porzuciła ma opowieść. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam komentarz od Ciebie :)
UsuńO matko... kochana, wiesz nawał pracy na głowie i nawet nie miałam czasu pisać swojego opo :< Gome Gome, ale już jestem i na bieżąco będę śledzić Twojego bloga!
UsuńBuziaki! :D
Ślizgoni sobie na spokojnie teraz porozmawiali, wyjaśniło się kilka kwesti. Nie wiem dlaczego, ale gdy opisywałaś ich wszystkie zachowania skojarzyło mi się to z teledyskiem lub filmem "Mamma Mia"- tak to się piszę? Bellatrix i Tom uwielbiam tę pare. Tak do siebie pasują, że wręcz powinni dać sobie trochę odetchnąć. Blaise nie za bardzo za nim przepadam, może się do niego niedługo przekonam. I Ginny wprost musi się zgodzić na to spotkanie!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Draco opowiedział co go gnębi i te ich lustrzane gesty wspaniale wyszły, Zabini zakochał się w Ginny i ten list chyba naprawdę był zażenowany... czyżby Draco nie odnalazł tego albumu co Hermiona przeglądała...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie