–
Granger, jesteś pewna swej decyzji? To nie są przelewki, a Voldemort nie
toleruje zdrajców. Wiesz, że zgadzając się na oddanie krwi dobrowolnie,
zgadzasz się na by być mu posłuszna? – Czarne jak węgiel oczy Snape’a patrzyły
wyczekująco na brązowooką dziewczynę, siedzącą na skraju łóżka w przygotowanym
dla niej pokoju.
Hermiona
rozejrzała się wokół. Na łóżku, na jasnej satynowej pościeli spoczywał jej czarny
płaszcz, w którym przybyła do domu Voldemorta. Ogromne puchate poduszki miały
wyszyte nitką srebrne inicjały NM. Dopiero po chwili brązowe oczy utkwiły
wzrok w małej, czarnej toaletce z ładnym, lecz już pękniętym w prawym górnym
rogu prostokątnym lustrze. Podłoga była skryta pod grubym wełnianym dywanem w
kolorze kości słoniowej. Cała sypialnia została urządzona w jasnych kolorach.
Snape powędrował za wzrokiem Hermiony. Ich spojrzenia skrzyżowały się nad
kufrem z bagażem dziewczyny.
–
Kto tu mieszkał?
–
Nie odpowiedziałaś mi na pytanie, Granger – upomniał ją chłodnym tonem głosu.
Hermiona
westchnęła ze smutnym uśmiechem na ustach.
–
Wiem, jaką podjęłam decyzję. Tak naprawdę uświadomiłam sobie to w momencie, gdy
Bellatrix chciała mnie sprowokować, a ani Draco ani Harry nie zareagowali.
Zrozumiałam wtedy, że tu trzeba być bezwzględnym, nie bacząc na to kto jest
zagrożony. – Czekoladowe oczy spojrzały poważnie na Mistrza Eliksirów. –
Odrzućmy ten oficjalny ton. Nie jesteśmy w szkole. Severusie? – dokończyła
niepewnie, przechylając lekko głowę.
–
Oboje zginiemy – powiedział Snape, patrząc na nią dziwnym spojrzeniem. – Rózni
nas jedynie to, że ja wiem kto mnie zabije.
–
Kto?
–
Oboje wiemy kto – powiedział niby bez emocji.
–
Nie wiesz, czy byłby w stanie to zrobić – wyszeptała.
–
Nie, to ty nie wiesz do czego on jest zdolny. To nie jest już ten sam chłopak,
Granger. Zapamiętaj to sobie.
– Boję się – powiedziała w końcu na głos,
myśl, która już od dłuższego czasu nie dawała jej spokoju. – Boję się, bo nie
wiem tak naprawdę, co tu robię. Jestem skołowana tym wszystkim.
–
Byłabyś idiotką gdybyś się nie bała, Granger.
–
Jestem Hermiona – wysyczała zirytowana.
–
A ja jestem zmęczony – warknął srogo. – Rozgość się. Odśwież się. Rano przyjdę
o ósmej. – Nie racząc już zmęczonej dziewczyny spojrzeniem, wyszedł z jak
zawsze nieodgadniętym wyrazem na twarzy. Jednak nim chciał zamknąć drzwi
wyjrzał przez nie i na odchodnym dodał:
–
Pokój należał do Narcyzy. – Widząc, pytające spojrzenie Gryfonki powiedział: –
Po śmierci Lucjusza, z Draco wprowadzili się do tego domu.
Białe
drzwi zamknęły się za tajemniczym jegomościem jakim był Severus. Hermiona
wstała i zaczęła badać pomieszczenie, starając się odgadnąć jaka była. Jaka była
kobieta, która dała życie tak nietypowej osobie jak ten nadzwyczajny blondyn,
który zakochał się w własnym przyjacielu. Jaka była z niej matka? Dobra, kochająca?
A może surowa, jak ojciec?
Hermiona
podeszła do czarnej komody. Pochwyciła za gałki od szuflady i mocno szarpnęła
do siebie. Głuchą ciszę w pokoju przerwało skrzypienie starego mebla. Hermiona zdumiała
się, znajdując w środku książkę. Nie była zniszczona, czy skurzona.
Zaciekawiona dotknęła lekko skórzanej okładki, ze złotymi zdobieniami na
rogach. Cofnęła szybko rękę. A co jeśli to należało do Dracona, jeśli się
wścieknie, że zajrzała w jego prywatne rzeczy? Westchnęła. Jednak jej ciekawość
wzięła górę. Drżącą dłonią wyjęła dużą księgę. Biodrem zamknęła szufladę i
podeszła do parapetu. Okno było wysunięte poza mury domu, dając temu efekt pół-balkonu,
który mieścił się wewnątrz. Pomysłowe urządzenie przestrzeni pozwoliło, że
zamiast parapetu wmontowano tam miękką jasna poduszkę, która dawała uczucie
swoistego azylu. Nikły uśmiech zagościł na twarzy szesnastolatki. Usiadła,
zerkając z ukosa za okno. Zobaczyła piękny ogród, co napawało ja niezrozumieniem.
Czarny Pan i tak piękny botaniczny raj?
Niebo
było już czarne jak jakaś otchłań. Nad tą okolicą rzadko kiedy widać było
gwiazdy. Dziewczyna ułożyła nogi w siadzie tureckim. Znalezisko ułożyła na udach
i ostrożnie, z wypiekami na twarzy, otworzyła okładkę. Zobaczyła piękną kobietę
o smutnej twarzy i biało-czarnych włosach. Od razu ją poznała. Narcyza Malfoy. Strukturę
smukłego ciała szpecił ciążowy brzuch, na którym spoczywały dłonie jej męża
Lucjusza. Hermiona westchnęła, widząc ten dziwny dla niej obrazek. Kobieta ze
zdjęcia nie uśmiechała się, jedynie prawie białowłosy mężczyzna czule składał
pocałunek na kobiecym policzku. Hermiona przeglądała dalej. Były tam listy.
Wyjęła
stare, pożółkłe koperty. Wyciągała każdy list po kolei, czytając jego zapiski
urywkami.
Kiedy
wrócisz Lucjuszu? Nasz syn już przyszedł na świat. Jest tak bardzo podobny do
Ciebie. Tęsknie…
Kolejny list wzięła do
ręki.
Nie
potrafimy go odnaleźć. Kiedy powróci zabije mnie, ale jestem i byłem lojalny…
Hermiona odłożyła
zapisek i wzięła kolejny kawałek pergaminu.
Wracaj.
Kiedy będzie trzeba, wstawisz się..
Parę kolejnych nosiły
ślady łez, rozmazując w tamtych miejscach tusz.
Postaram
się być w domu na święta. Kochana, tęsknie i chciałbym już zobaczyć swego pierworodnego,
wytrzymaj…
Każdy
wyrażał podobną treść, jednak uwagę czekoladowych oczy przykuła koperta, która
nigdy nie została otwarta. Ostrożnie szczupłe dłonie rozerwały woskową pieczęć
z herbem Malfoyów. Papier był jeszcze biały, a pergamin w miarę nowy. Zaczęła
czytać.
Matko.
Słyszałem,
co się stało. Wybacz, że nie ma mnie teraz z tobą, nie moja w tym wina, że Wuj
ma takie zachcianki. Postaram się wrócić jak najszybciej. Nie zdążę na pogrzeb,
niestety. Chciałbym być teraz przy tobie, pewnie Ci ciężko. Kochałaś go. Musiałaś.
Był wspaniały, prawda? Dostojny, stonowany, poważany. Wychowywał mnie na
takiego samego człowieka. Chciałbym być taki jak on, matko. Byś mnie też mogła
podziwiać, byś była dumna. Obiecuję, że nie zawiodę w niczym. Będę wiernym sługą
Voldemorta, tak jak ojciec.
Harry
też mi pomoże jestem tego pewien. Zależy mu na mnie, wiem, co o nim sądzisz.
Zawsze mówiłaś, że to tylko przyjaźń, ale zrozum on jest dla mnie ważny. Nie
wiem z czego to wynika, ale czy to nie ty mnie nauczyłaś, że nie liczy się wygląd
lecz wnętrze. Że powinno się kochać za osobowość, nie za kolor oczu czy
pochodzenie?
Czekaj
na mnie matko, bądź silna. Nie czuj żalu do ojca, że zginął. Umarł jak na Śmierciożercę
przystało, godnie. Kiedy będę miał okazję, pomszczę go, dla ciebie. By twoja miłość
do niego nie poszła na marne. Czekaj na mnie. Zobaczymy się już nie długo.
Kocham
Cię.
Twój
na zawsze oddany syn,
Draco.
P.S.
Tu we Francji jest inaczej. Nawet Śmierciożercy, którzy skryli się tu po JEGO
upadku wydają się być odmienieni.
Hermiona
patrzyła zdumiona na treść. Słyszała, że matka Dracona zabiła się z rozpaczy,
ale nie sądziła, że w tak brutalny sposób osierociła własne dziecko. Co on mógł
czuć kiedy wrócił i dowiedział się, że nie miał już nikogo. Ze łzami w oczach schowała
list do koperty i powróciła do pamiątek. Przedstawiały one zdjęcia rodzinne.
Mały Draco na kolanach ojca, który wyczarowywał małe ptaszki z różdżki. Uśmiech
Dracona, nie taki jaki ona znała. Nie ten cyniczny, jadowity i ironiczny. Na tych
fotografiach był szczęśliwy. Serce się jej ściskało. Zaczynała rozumieć młodego Malfoya. Bycie Śmierciożercą było dla
niego misją, powołaniem jakie zostawił mu ojciec. Hermiona z hukiem zamknęła
album. Nie potrafiła pohamować łez napływających jej do oczu. Dziwnie się czuła,
będąc wzruszona relacjami panującymi w rodzinie Śmierciożerców. Nie tracąc już
czasu schowała album tam, gdzie go znalazła, a sama wskoczyła do łóżka, szczelnie
okrywając się pierzyną. Czując delikatną woń goździków zamknęła oczy i zapadła
w głęboki sen.
***
Draco
Malfoy stał oparty o porcelanową umywalkę w swojej sypialni. Bo bladych policzkach
spływały łzy. W jakiś sposób nienawidził tego miejsca. Nie miał tu żadnych
pamiątek. Nie było tu nic co przypominałoby jego dom, Malfoy Manor. Na nic parę
starych mebli i zasłon. Jedyne fotografie rodziców, o których wiedział Draco, spoczywały
na kominku w salonie, bawiąc oko gościa, dając złudzenie czegoś, co można nazwać
domem. Westchnął, ocierając twarz. Spojrzał na swoje odbicie. Nagi tors, po
którym spływały zimne już krople wody, porażał bladością. Błękitne oczy, które
w tym momencie były przekrwione, wypełniał ból. Wąskie usta ścisnął tak mocno, że
aż zbielały. Przeczesał leniwie włosy, opadające mu na czoło. Wolną ręką porwał
z wieszaka zielony ręcznik i obwiązał się nim w pasie. Nacisnął na złotą klamkę
i wyszedł do sypialni, gdzie na ogromnym łożu leżał Potter, wpatrując się w
lewe ramię. Nie dziwił mu się, sam był zafascynowany ruchomym tatuażem, który potwornie
go bolał przez pierwsze dni.
–
Jak się czujesz? – Harry, słysząc pytanie, spojrzał na skołowanego Ślizgona.
Szmaragdowe
oczy posłały pokrzepiający uśmiech. Oboje nie rozmawiali o swoich rodzinach,
zawsze twierdzili, że nie mieli po co. Jednak ich oczy były dla nich zwierciadłem,
książką, w której szło wyczytać każde słowo, zdanie, które któryś z nich chciałby
powiedzieć, a nie mógł ze względu na dumę.
–
Pytasz o ramie, czy o…?
–
Raczej nie pytałbym cię o tatuaż, Potter. – Uśmiechnął się lekko, podchodząc do
łóżka z grafitową pierzyną.
Harry
usiadł na brzegu łoża, opierając głowę o mokry bark chłopaka. Czarne włosy od
razu zareagowały na wilgoć i przykleiły się mu do czoła trącając lekko bliznę w
kształcie błyskawicy. Draco pogładził głowę Pottera.
–
Pierwszy raz nigdy nie jest łatwy. Ty przynajmniej zabiłeś kogoś kogo nienawidziłeś.
Szmaragdowe
oczy spojrzały w te błękitne. Harry pierwszy raz widział takiego Malfoya. Odkąd
przekroczyli próg tego domu w jakiś sposób zgasł.
–
Ty kogo musiałeś zabić? – spytał niemalże szeptem.
Draco
wymusił uśmiech i pchnął zielonookiego na pościel. Harry podniósł się na łokciach,
patrząc wyczekująco na arystokratę.
–
Jakąś czarodziejkę w ciąży i jej mugolskiego męża. Zdrajczyni krwi – wyszeptał.
– Jednak spojrzenie jej martwych oczu będzie mnie długo prześladować.
–
Chcesz zapomnieć? – spytał Harry, wyciągając zachęcająco lewą dłoń w stronę
blondyna.
Draco
pochwycił wyciągniętą rękę. Lekkie szarpniecie zwaliło go z nóg wprost w objęcia
ukochanego. Dwa mroczne znaki przylgnęły do siebie, idealnie do siebie pasując.
Dłoń czarnowłosego wplotła się w mokre platynowe włosy, przyciskając jego twarz
do siebie w pocałunku.
–
Daj mi zapomnieć… zapomnieć o wszystkim. – Harry usłyszał szept, który tylko na
chwilę rozłączył ich usta.
Szybkim
ruchem obrócił Dracona tak, że ten znalazł się pod nim. Smutne spojrzenie
błękitnych oczy wyrażało rozpacz i rządzę.
–
Kochaj mnie – kolejny szept.
Harry
przyległ do mokrej skóry i wyszeptał Ślizgonowi wprost do ucha:
– Zawsze będę.
Bardzo mi się podobało, zwłaszcza końcówka. Masz ładny styl , który sprawia, że przyjemnie się to czyta. Czekam na następny ;]
OdpowiedzUsuńRozdział faktycznie bardzo uczuciowy, taki melancholijny wręcz można powiedzieć. :) Ale bardzo mi się podoba, szkoda tylko, że troszkę króciutko. Czekam na więcej! <3
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiej miłości Malfoyów :) nie mogę się doczekać kiedy zdradzisz po co krew potomków :) zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńSuper :3
OdpowiedzUsuńJedno słowo... MIŁOŚĆ.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału, pisz szybciej! D:
Nie mam weny na długie komentarze ale wiedz, że kocham twojego bloga. I to gejporno XD
wspaniały rozdział! ♥ z niecierpliwością czekam na więcej! ;3
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie. do wyrażania opinii w komentarzach i obserwowania ;) http://forever-hyhy.blogspot.com/
pozdrawiam! ;*
Jak znajdę chwile pomiędzy pisaniem trzech blogów to na pewno zajrzę :)
UsuńPrzepraszam, że nie komentowałam, ale jakoś nie miałam czasu i weny :C Ale teraz zamierzam wziąć się w garść i przede wszystkim napisać coś konstruktywnego :D więc tak: opowiadanie stało się jednym z moich ulubionych, co przy ilości drarry, które przeczytałam jest niezłym wyczynem xD Masz dobry styl, tylko denerwują mnie spacje między czasownikiem, a "bym" (mógł bym, mógł byś itp.) Oprócz tego nie zauważyłam wielu błędów :) Niestety, nie jestem w stanie ich wymienić z powodu kompletnego rozpłynięcia się mojego mózgu podczas czytania :D Fajnie, że rozdziały się różnią, ten był typowo słodki, ale odrobina cukru nikomu nie zaszkodziła xD przeczytałam dziś całe opowiadanie od początku i robi to na mnie dużo większe wrażenie, niż czytanie po rozdziale w różne dni :p ale, oczywiście, podziwiam cię, że dodajesz często rozdziały :D nie ma nic gorszego, niż czekanie 2 miesięcy na nową notkę :C
OdpowiedzUsuńPs.: ile masz lat?
Dziękuję, dziękuję :) wiesz z "byś" i "bym" jest rożnie. Jedni mówią, że wtedy i wtedy się pisze razem a inni, że osobno. Ja się swego profesora nawet raz o to pytałam i piszę wedle jego wskazówek, ale wiadomym jest, że POLSKA JĘZYK MOWA BYĆ TRUDNA ;p
UsuńMoże się zdziwisz a może i nie, ale mam już 22 lata :D stara krowa jestem.
Haha xD wcale, że nie :D Ja za to przy tobie dzieckiem jestem XD Naprawdę? Zawsze spotkałam się z twierdzeniem, że pisze się razem, chyba że "byś" jest pierwsze (ty też byś mógł...- ty też mógłbyś...) Ale masz rację, język się zmienia i czasem trudno nadążyć xD Więc zostawmy to tak i zapomniałam o jednym: weny życzę :D
Usuń*nie długo* razem
OdpowiedzUsuń*Śmierciożęrców
*pytał bym* razem
Phoebe, nie wypisuj błędów, to moja fucha.
Ja zawsze piszę "bym" na wyczucie. A jako że mam tzw. czuja ortograficznego, zazwyczaj dobrze strzelam ;)
~Anastazja
Severus, chyba zacznę lubić tą postać. "A ja jestem zmęczony" tu padłam :D I o co chodziło w ich rozmowie? Nie podoba mi się to, że Granger rusza prywatne rzeczy Malfoy'ów. Jest to ich prywatna sprawa, a ona bezczelnie śmie do niej zaglądać. Oj Harry wie jak udobruchać Dracona
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńDraco musiało być jednak ciężko, mam nadzieję, że Hermiona się teraz nie zawaha o nie będzie chciała zdradzić Riddla...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie