poniedziałek, 1 lipca 2013

ROZDZIAŁ 31.

– Granger, jesteś pewna swej decyzji? To nie są przelewki, a Voldemort nie toleruje zdrajców. Wiesz, że zgadzając się na oddanie krwi dobrowolnie, zgadzasz się na by być mu posłuszna? – Czarne jak węgiel oczy Snape’a patrzyły wyczekująco na brązowooką dziewczynę, siedzącą na skraju łóżka w przygotowanym dla niej pokoju.

Hermiona rozejrzała się wokół. Na łóżku, na jasnej satynowej pościeli spoczywał jej czarny płaszcz, w którym przybyła do domu Voldemorta. Ogromne puchate poduszki miały wyszyte nitką srebrne inicjały NM. Dopiero po chwili brązowe oczy utkwiły wzrok w małej, czarnej toaletce z ładnym, lecz już pękniętym w prawym górnym rogu prostokątnym lustrze. Podłoga była skryta pod grubym wełnianym dywanem w kolorze kości słoniowej. Cała sypialnia została urządzona w jasnych kolorach. Snape powędrował za wzrokiem Hermiony. Ich spojrzenia skrzyżowały się nad kufrem z bagażem dziewczyny.
– Kto tu mieszkał?
– Nie odpowiedziałaś mi na pytanie, Granger – upomniał ją chłodnym tonem głosu.
Hermiona westchnęła ze smutnym uśmiechem na ustach.
– Wiem, jaką podjęłam decyzję. Tak naprawdę uświadomiłam sobie to w momencie, gdy Bellatrix chciała mnie sprowokować, a ani Draco ani Harry nie zareagowali. Zrozumiałam wtedy, że tu trzeba być bezwzględnym, nie bacząc na to kto jest zagrożony. – Czekoladowe oczy spojrzały poważnie na Mistrza Eliksirów. – Odrzućmy ten oficjalny ton. Nie jesteśmy w szkole. Severusie? – dokończyła niepewnie, przechylając lekko głowę.
– Oboje zginiemy – powiedział Snape, patrząc na nią dziwnym spojrzeniem. – Rózni nas jedynie to, że ja wiem kto mnie zabije.
– Kto?
– Oboje wiemy kto – powiedział niby bez emocji.
– Nie wiesz, czy byłby w stanie to zrobić – wyszeptała.
– Nie, to ty nie wiesz do czego on jest zdolny. To nie jest już ten sam chłopak, Granger. Zapamiętaj to sobie.
 – Boję się – powiedziała w końcu na głos, myśl, która już od dłuższego czasu nie dawała jej spokoju. – Boję się, bo nie wiem tak naprawdę, co tu robię. Jestem skołowana tym wszystkim.
– Byłabyś idiotką gdybyś się nie bała, Granger.
– Jestem Hermiona – wysyczała zirytowana.
– A ja jestem zmęczony – warknął srogo. – Rozgość się. Odśwież się. Rano przyjdę o ósmej. – Nie racząc już zmęczonej dziewczyny spojrzeniem, wyszedł z jak zawsze nieodgadniętym wyrazem na twarzy. Jednak nim chciał zamknąć drzwi wyjrzał przez nie i na odchodnym dodał:
– Pokój należał do Narcyzy. – Widząc, pytające spojrzenie Gryfonki powiedział: – Po śmierci Lucjusza, z Draco wprowadzili się do tego domu.
Białe drzwi zamknęły się za tajemniczym jegomościem jakim był Severus. Hermiona wstała i zaczęła badać pomieszczenie, starając się odgadnąć jaka była. Jaka była kobieta, która dała życie tak nietypowej osobie jak ten nadzwyczajny blondyn, który zakochał się w własnym przyjacielu. Jaka była z niej matka? Dobra, kochająca? A może surowa, jak ojciec?
Hermiona podeszła do czarnej komody. Pochwyciła za gałki od szuflady i mocno szarpnęła do siebie. Głuchą ciszę w pokoju przerwało skrzypienie starego mebla. Hermiona zdumiała się, znajdując w środku książkę. Nie była zniszczona, czy skurzona. Zaciekawiona dotknęła lekko skórzanej okładki, ze złotymi zdobieniami na rogach. Cofnęła szybko rękę. A co jeśli to należało do Dracona, jeśli się wścieknie, że zajrzała w jego prywatne rzeczy? Westchnęła. Jednak jej ciekawość wzięła górę. Drżącą dłonią wyjęła dużą księgę. Biodrem zamknęła szufladę i podeszła do parapetu. Okno było wysunięte poza mury domu, dając temu efekt pół-balkonu, który mieścił się wewnątrz. Pomysłowe urządzenie przestrzeni pozwoliło, że zamiast parapetu wmontowano tam miękką jasna poduszkę, która dawała uczucie swoistego azylu. Nikły uśmiech zagościł na twarzy szesnastolatki. Usiadła, zerkając z ukosa za okno. Zobaczyła piękny ogród, co napawało ja niezrozumieniem. Czarny Pan i tak piękny botaniczny raj?
Niebo było już czarne jak jakaś otchłań. Nad tą okolicą rzadko kiedy widać było gwiazdy. Dziewczyna ułożyła nogi w siadzie tureckim. Znalezisko ułożyła na udach i ostrożnie, z wypiekami na twarzy, otworzyła okładkę. Zobaczyła piękną kobietę o smutnej twarzy i biało-czarnych włosach. Od razu ją poznała. Narcyza Malfoy. Strukturę smukłego ciała szpecił ciążowy brzuch, na którym spoczywały dłonie jej męża Lucjusza. Hermiona westchnęła, widząc ten dziwny dla niej obrazek. Kobieta ze zdjęcia nie uśmiechała się, jedynie prawie białowłosy mężczyzna czule składał pocałunek na kobiecym policzku. Hermiona przeglądała dalej. Były tam listy.
Wyjęła stare, pożółkłe koperty. Wyciągała każdy list po kolei, czytając jego zapiski urywkami.

Kiedy wrócisz Lucjuszu? Nasz syn już przyszedł na świat. Jest tak bardzo podobny do Ciebie. Tęsknie…

Kolejny list wzięła do ręki.

Nie potrafimy go odnaleźć. Kiedy powróci zabije mnie, ale jestem i byłem lojalny…

Hermiona odłożyła zapisek i wzięła kolejny kawałek pergaminu.

Wracaj. Kiedy będzie trzeba, wstawisz się..

Parę kolejnych nosiły ślady łez, rozmazując w tamtych miejscach tusz.

Postaram się być w domu na święta. Kochana, tęsknie i chciałbym już zobaczyć swego pierworodnego, wytrzymaj…

Każdy wyrażał podobną treść, jednak uwagę czekoladowych oczy przykuła koperta, która nigdy nie została otwarta. Ostrożnie szczupłe dłonie rozerwały woskową pieczęć z herbem Malfoyów. Papier był jeszcze biały, a pergamin w miarę nowy. Zaczęła czytać.

Matko.
Słyszałem, co się stało. Wybacz, że nie ma mnie teraz z tobą, nie moja w tym wina, że Wuj ma takie zachcianki. Postaram się wrócić jak najszybciej. Nie zdążę na pogrzeb, niestety. Chciałbym być teraz przy tobie, pewnie Ci ciężko. Kochałaś go. Musiałaś. Był wspaniały, prawda? Dostojny, stonowany, poważany. Wychowywał mnie na takiego samego człowieka. Chciałbym być taki jak on, matko. Byś mnie też mogła podziwiać, byś była dumna. Obiecuję, że nie zawiodę w niczym. Będę wiernym sługą Voldemorta, tak jak ojciec.
Harry też mi pomoże jestem tego pewien. Zależy mu na mnie, wiem, co o nim sądzisz. Zawsze mówiłaś, że to tylko przyjaźń, ale zrozum on jest dla mnie ważny. Nie wiem z czego to wynika, ale czy to nie ty mnie nauczyłaś, że nie liczy się wygląd lecz wnętrze. Że powinno się kochać za osobowość, nie za kolor oczu czy pochodzenie?
Czekaj na mnie matko, bądź silna. Nie czuj żalu do ojca, że zginął. Umarł jak na Śmierciożercę przystało, godnie. Kiedy będę miał okazję, pomszczę go, dla ciebie. By twoja miłość do niego nie poszła na marne. Czekaj na mnie. Zobaczymy się już nie długo.
Kocham Cię.
Twój na zawsze oddany syn,
Draco.

P.S. Tu we Francji jest inaczej. Nawet Śmierciożercy, którzy skryli się tu po JEGO upadku wydają się być odmienieni.

Hermiona patrzyła zdumiona na treść. Słyszała, że matka Dracona zabiła się z rozpaczy, ale nie sądziła, że w tak brutalny sposób osierociła własne dziecko. Co on mógł czuć kiedy wrócił i dowiedział się, że nie miał już nikogo. Ze łzami w oczach schowała list do koperty i powróciła do pamiątek. Przedstawiały one zdjęcia rodzinne. Mały Draco na kolanach ojca, który wyczarowywał małe ptaszki z różdżki. Uśmiech Dracona, nie taki jaki ona znała. Nie ten cyniczny, jadowity i ironiczny. Na tych fotografiach był szczęśliwy. Serce się jej ściskało. Zaczynała rozumieć  młodego Malfoya. Bycie Śmierciożercą było dla niego misją, powołaniem jakie zostawił mu ojciec. Hermiona z hukiem zamknęła album. Nie potrafiła pohamować łez napływających jej do oczu. Dziwnie się czuła, będąc wzruszona relacjami panującymi w rodzinie Śmierciożerców. Nie tracąc już czasu schowała album tam, gdzie go znalazła, a sama wskoczyła do łóżka, szczelnie okrywając się pierzyną. Czując delikatną woń goździków zamknęła oczy i zapadła w głęboki sen.

***
Draco Malfoy stał oparty o porcelanową umywalkę w swojej sypialni. Bo bladych policzkach spływały łzy. W jakiś sposób nienawidził tego miejsca. Nie miał tu żadnych pamiątek. Nie było tu nic co przypominałoby jego dom, Malfoy Manor. Na nic parę starych mebli i zasłon. Jedyne fotografie rodziców, o których wiedział Draco, spoczywały na kominku w salonie, bawiąc oko gościa, dając złudzenie czegoś, co można nazwać domem. Westchnął, ocierając twarz. Spojrzał na swoje odbicie. Nagi tors, po którym spływały zimne już krople wody, porażał bladością. Błękitne oczy, które w tym momencie były przekrwione, wypełniał ból. Wąskie usta ścisnął tak mocno, że aż zbielały. Przeczesał leniwie włosy, opadające mu na czoło. Wolną ręką porwał z wieszaka zielony ręcznik i obwiązał się nim w pasie. Nacisnął na złotą klamkę i wyszedł do sypialni, gdzie na ogromnym łożu leżał Potter, wpatrując się w lewe ramię. Nie dziwił mu się, sam był zafascynowany ruchomym tatuażem, który potwornie go bolał przez pierwsze dni.
– Jak się czujesz? – Harry, słysząc pytanie, spojrzał na skołowanego Ślizgona.
Szmaragdowe oczy posłały pokrzepiający uśmiech. Oboje nie rozmawiali o swoich rodzinach, zawsze twierdzili, że nie mieli po co. Jednak ich oczy były dla nich zwierciadłem, książką, w której szło wyczytać każde słowo, zdanie, które któryś z nich chciałby powiedzieć, a nie mógł ze względu na dumę.
– Pytasz o ramie, czy o…?
– Raczej nie pytałbym cię o tatuaż, Potter. – Uśmiechnął się lekko, podchodząc do łóżka z grafitową pierzyną.
Harry usiadł na brzegu łoża, opierając głowę o mokry bark chłopaka. Czarne włosy od razu zareagowały na wilgoć i przykleiły się mu do czoła trącając lekko bliznę w kształcie błyskawicy. Draco pogładził głowę Pottera.
– Pierwszy raz nigdy nie jest łatwy. Ty przynajmniej zabiłeś kogoś kogo nienawidziłeś.
Szmaragdowe oczy spojrzały w te błękitne. Harry pierwszy raz widział takiego Malfoya. Odkąd przekroczyli próg tego domu w jakiś sposób zgasł.
– Ty kogo musiałeś zabić? – spytał niemalże szeptem.
Draco wymusił uśmiech i pchnął zielonookiego na pościel. Harry podniósł się na łokciach, patrząc wyczekująco na arystokratę.
– Jakąś czarodziejkę w ciąży i jej mugolskiego męża. Zdrajczyni krwi – wyszeptał. – Jednak spojrzenie jej martwych oczu będzie mnie długo prześladować.
– Chcesz zapomnieć? – spytał Harry, wyciągając zachęcająco lewą dłoń w stronę blondyna.
Draco pochwycił wyciągniętą rękę. Lekkie szarpniecie zwaliło go z nóg wprost w objęcia ukochanego. Dwa mroczne znaki przylgnęły do siebie, idealnie do siebie pasując. Dłoń czarnowłosego wplotła się w mokre platynowe włosy, przyciskając jego twarz do siebie w pocałunku.
– Daj mi zapomnieć… zapomnieć o wszystkim. – Harry usłyszał szept, który tylko na chwilę rozłączył ich usta.
Szybkim ruchem obrócił Dracona tak, że ten znalazł się pod nim. Smutne spojrzenie błękitnych oczy wyrażało rozpacz i rządzę.
– Kochaj mnie – kolejny szept.
Harry przyległ do mokrej skóry i wyszeptał Ślizgonowi wprost do ucha:
 – Zawsze będę.



13 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podobało, zwłaszcza końcówka. Masz ładny styl , który sprawia, że przyjemnie się to czyta. Czekam na następny ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział faktycznie bardzo uczuciowy, taki melancholijny wręcz można powiedzieć. :) Ale bardzo mi się podoba, szkoda tylko, że troszkę króciutko. Czekam na więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się takiej miłości Malfoyów :) nie mogę się doczekać kiedy zdradzisz po co krew potomków :) zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedno słowo... MIŁOŚĆ.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, pisz szybciej! D:
    Nie mam weny na długie komentarze ale wiedz, że kocham twojego bloga. I to gejporno XD

    OdpowiedzUsuń
  5. wspaniały rozdział! ♥ z niecierpliwością czekam na więcej! ;3
    zapraszam do siebie. do wyrażania opinii w komentarzach i obserwowania ;) http://forever-hyhy.blogspot.com/
    pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak znajdę chwile pomiędzy pisaniem trzech blogów to na pewno zajrzę :)

      Usuń
  6. Przepraszam, że nie komentowałam, ale jakoś nie miałam czasu i weny :C Ale teraz zamierzam wziąć się w garść i przede wszystkim napisać coś konstruktywnego :D więc tak: opowiadanie stało się jednym z moich ulubionych, co przy ilości drarry, które przeczytałam jest niezłym wyczynem xD Masz dobry styl, tylko denerwują mnie spacje między czasownikiem, a "bym" (mógł bym, mógł byś itp.) Oprócz tego nie zauważyłam wielu błędów :) Niestety, nie jestem w stanie ich wymienić z powodu kompletnego rozpłynięcia się mojego mózgu podczas czytania :D Fajnie, że rozdziały się różnią, ten był typowo słodki, ale odrobina cukru nikomu nie zaszkodziła xD przeczytałam dziś całe opowiadanie od początku i robi to na mnie dużo większe wrażenie, niż czytanie po rozdziale w różne dni :p ale, oczywiście, podziwiam cię, że dodajesz często rozdziały :D nie ma nic gorszego, niż czekanie 2 miesięcy na nową notkę :C
    Ps.: ile masz lat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję :) wiesz z "byś" i "bym" jest rożnie. Jedni mówią, że wtedy i wtedy się pisze razem a inni, że osobno. Ja się swego profesora nawet raz o to pytałam i piszę wedle jego wskazówek, ale wiadomym jest, że POLSKA JĘZYK MOWA BYĆ TRUDNA ;p
      Może się zdziwisz a może i nie, ale mam już 22 lata :D stara krowa jestem.

      Usuń
    2. Haha xD wcale, że nie :D Ja za to przy tobie dzieckiem jestem XD Naprawdę? Zawsze spotkałam się z twierdzeniem, że pisze się razem, chyba że "byś" jest pierwsze (ty też byś mógł...- ty też mógłbyś...) Ale masz rację, język się zmienia i czasem trudno nadążyć xD Więc zostawmy to tak i zapomniałam o jednym: weny życzę :D

      Usuń
  7. *nie długo* razem
    *Śmierciożęrców
    *pytał bym* razem

    Phoebe, nie wypisuj błędów, to moja fucha.

    Ja zawsze piszę "bym" na wyczucie. A jako że mam tzw. czuja ortograficznego, zazwyczaj dobrze strzelam ;)

    ~Anastazja

    OdpowiedzUsuń
  8. Severus, chyba zacznę lubić tą postać. "A ja jestem zmęczony" tu padłam :D I o co chodziło w ich rozmowie? Nie podoba mi się to, że Granger rusza prywatne rzeczy Malfoy'ów. Jest to ich prywatna sprawa, a ona bezczelnie śmie do niej zaglądać. Oj Harry wie jak udobruchać Dracona

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    Draco musiało być jednak ciężko, mam nadzieję, że Hermiona się teraz nie zawaha o nie będzie chciała zdradzić Riddla...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prorok Codzienny