Na
zielarstwie większość uczniów z uwagą słuchała tego, co mówiła profesor Sprout.
Dzisiejszego dnia zajmowali się jadowitą tentakulą. Harry Potter błądził w myślach.
Kiedy patrzył na twarze tych wszystkich ludzi, w jakiś sposób robiło mu się
niedobrze. Każdy z nich był omotany przez Dumbledore’a. Wszyscy wierzyli w
jakiekolwiek słowo padające z wysuszonych ust starca. Może i nawet sam myślał,
że mówił prawdę. Chociażby w sprawie rodziców Harry’ego. Wystarczyło, że Snape
zrobił maślane oczy, a ten stary pryk dał wiarę w jego kłamstwa. Żałosne.
Harry
znał prawdę, na samą myśl się w nim gotowało. On poczeka. Zemści się. Miał
wsparcie, ogromne wsparcie. Draco niczym niewzruszona skała zawsze stał przy
jego ramieniu, dodając mu otuchy oraz odwagi. Był też Voldemort, który nie
dałby go skrzywdzić. Miał u chłopca dług wdzięczności, bowiem gdyby nie mały Harry
Potter, Czarny Pan nie stąpałby teraz po ziemi, wśród nich. Do tego dochodził
fakt, iż Harry był horkruksem Czarnego Pana, a co za tym szło, ten nie
pozwoliłby, by włos spadł mu z głowy.
–
Tak więc, moi drodzy, zapamiętajcie sobie, że z tą rośliną nie ma żartów.
Jadowita tentakula może wstrzyknąć jad każdemu nieszczęśnikowi, który jej dotknie.
Do tej rośliny trzeba podchodzić z kompletnym strojem ochronnym. Na dzisiaj
koniec teorii, na następnych zajęciach nauczycie się jak podchodzić do tentakulii
oraz jak ją odpowiednio pielęgnować. To wszystko, zdajcie odzież ochronną.
Możecie się rozejść. – Profesor Sprout zakończyła zajęcia.
Wszyscy
uczniowie po kolei podchodzili do szafek i odkładali fartuchy. Młodzież z
Gryffindoru oraz Ravenclawu wychodziła z cieplarni w radosnych nastrojach.
–
Co mamy po zielarstwie? – spytał Ron Harry’ego, ten tylko się szeroko
uśmiechnął na myśl o następnej lekcji. – No więc? Harry? – dopytywał z
zniecierpliwieniem, idący obok przyjaciela.
Harry
spojrzał na młodego Weasley’a.
–
Eliksiry ze Slytherinem.
–
To wyjaśnia twój głupi uśmieszek. – Ron pokręcił głową z dezaprobatą.
Potter
przejrzał się uważnie przyjacielowi.
–
Zawsze tak reagujesz, gdy chodzi o Draco. – Harry skrzyżował ręce na piersi. –
Może mi powiesz, o co ci w końcu chodzi?
–
Stary, nic nie miałem na myśli. Spoko, przyjaźnicie się i ja to szanuję. – Ron
wydawał się być postawiony w trudnej sytuacji. – Jeżeli tobie odpowiada
towarzystwo Fretki, to ja się nie mieszam.
Weasley
wyminął wyższego Pottera, ten patrzył na oddalającą się sylwetkę przyjaciela.
Pamiętał tamten dzień na czwartym roku, tuż przed pierwszym zadaniem Turnieju
Trójmagicznego. Wszyscy myśleli, że Harry jakimś cudem sam wrzucił swoje
nazwisko do Czary Ognia, nawet Malfoy mu nie wierzył. Pokłócili się do tego
stopnia, że Draco zamierzał go zaatakować. Później wszystko działo się tak
szybko. Tam, gdzie stał Malfoy, siedziała zwinięta w kłębek biała
tchórzofretka. Alastor Moody miał, jak widać, własne sposoby na dyscyplinowanie
uczniów.
Harry’ego
ze wspomnień wyrwała Hermiona, przystając tuż obok.
–
O co znowu się posprzeczaliście? – Spojrzała na Pottera.
–
Ron ma problem z tym, że cieszę się na lekcję ze Ślizgonami. – Harry szarpnął lekko
dziewczynę za szatę, by ta uniknęła „porwania” przez tłum uczniów, i zaczął prowadzić ją w kierunku lochów. – Nie
rozumiem, o co mu chodzi, przecież dogaduje się z Draco. Przyjaźnimy się już
tyle lat, mam wrażenie, że Ron mi wszystkiego nie mówi.
–
To, że ty się przyjaźnisz z Draconem nie znaczy, że Ronald darzy go takim samym
uczuciem. Jak dla mnie, jego męska duma nie potrafi się pogodzić z tym, że ktoś
jest dla ciebie szczególnie ważny, ważniejszy od niego. – Hermiona uśmiechnęła
się lekko pod nosem. – Właściwie, Harry, co tak naprawdę między wami jest?
Między tobą a Malfoyem? – spytała.
Potter
zwolnił kroku. Spuścił wzrok na kamienną posadzkę. Pytanie przyjaciółki
uświadomiło mu, że tak naprawdę on sam nie wiedział, jak nazwać tę relację. Tak
naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiał. Owszem, byli przyjaciółmi, bliskimi
przyjaciółmi. W jakiś sposób kochał Draco, ale jakoś oboje nigdy nie zadali
sobie takiego trudu, by w spokoju siąść i zdefiniować rodzaj relacji między
nimi.
–
Hermiono, naprawdę musisz pytać? – spytał wymijająco Potter.
Granger
zmarszczyła nos, uśmiechając się łobuzersko.
–
Po prostu zawsze spędzacie ze sobą dużo czasu i w ogóle… – Wzruszyła ramionami.
–
To jest sprawa między mną a Draco. Jak będę miał jakieś nowinki, to osobiście
do ciebie przybiegnę na babskie ploteczki – powiedział sarkastycznie.
_____
W
lochach przed drzwiami do sali eliksirów panowało nie małe poruszenie. Garstka uczniów
Slytherinu z nieskrywaną ciekawością podsłuchiwali rozmowy grupki Ślizgonów. Zastanawiali
się, gdzie poprzedniego wieczoru podziewał się ich prefekt. Draco, oparty o
ścianę, od niechcenia odpowiadał na pytania, jakie zadawali mu jego
przyjaciele.
–
Tak, byłem w wieży Gryffindoru. Nie, nie ukradłem hasła: co to w ogóle za
pytanie, Parkinson? Jeszcze jakieś głupie spekulacje dotyczące? – Malfoy stał
otoczony przez Blaise’a, Pansy oraz Notta.
Cała
trójka zauważyła nieobecność prefekta Slytherinu. Oczywiście nie umknął ich
uwadze fakt, że młody Malfoy wrócił do swojego pokoju bardzo późną porą. W dormitorium
zaczęło huczeć od plotek na temat Draco Malfoya. Tylko Crabbe i Goyle się nie
przejmowali poczynaniami młodego arystokraty. Ta dwójka zdecydowanie wolała
poświęcać czas na konsumowanie przeróżnych pyszności.
–
Cześć, Draco. – Malfoy wraz ze swoją bandą zwrócili głowy w kierunku, z którego
dobiegał znajomy głos.
–
Harry, miło cię widzieć. – Parkinson stanęła przed Potterem, witając się
uprzejmie.
–
Odsuń się, kobieto. – Malfoy lekko odepchnął Pansy.
Draco
podszedł do Gryfonów z uśmiechem na twarzy, skinął głową na powitanie Weasleyowi,
co rudy zbył niemalże niemym „cześć”, Hermiona przywitała się machnięciem ręki
oraz delikatnym uśmiechem.
–
Mam nadzieję, Złoty Chłopcze, że jesteś gotowy na porażkę, jaką odniesiesz na
zajęciach. Jak dobrze wiesz, w eliksirach jestem najlepszy. – Draco odsłonił
rząd idealnie białych zębów w przepięknym uśmiechu.
–
Powinieneś być zaszczycony, że moja uwaga skierowana jest ku twojej nic nie
znaczącej osobie. – Malfoy rozłożył ramiona, prowadząc przedstawienie. – Spójrz,
tyle pięknych dziewcząt wokół, a ja rozmawiam właśnie z tobą.
–
Taki jesteś pewny siebie, Malfoy? A co się tyczy eliksirów, to wbij sobie do
tlenionej łepetyny, że zmienił się nam nauczyciel, już nie będziesz niczyim
pupilkiem. Pamiętaj, role mogą się odwrócić. – Harry starał się zachować powagę
sytuacji, jednak było to nad wyraz trudne.
Uwielbiał
się droczyć z Draconem. Pojedynek wymownych spojrzeń przerwało skrzypienie
otwierających się drzwi. Profesor Slughorn ubrany w bordowe zwiewne szaty zaprosił
uczniów gestem ręki do sali.
–
Proszę. Tak, tak. Dzień dobry. Dzień dobry, też mi miło – witał się żarliwie z
każdym uczniem.
W
starych latach, kiedy uczył w Hogwarcie, uznawany był on za jednego z
najmilszych nauczycieli w szkole.
Drzwi
do klasy zamknęły się. Uczniowie pośpiesznie zajmowali jak najlepsze miejsca.
Harry, chcąc dopiec Malfoy’owi, podszedł do pierwszego stolika, zaraz na wprost
pulpitu nauczycielskiego. Draco, kręcąc głową, zmierzał za nim, oczywiście ku zniesmaczeniu Rona. Weasley,
nie chcąc dać po sobie poznać niezadowolenia, ruszył za nimi. Potter, mając po
obu stronach przyjaciół, uśmiechnął się zadowolony.
–
Moi drodzy. – Slughorn starał się już uciszyć rozgadaną młodzież. – Na
dzisiejszych zajęciach proponuję urządzić konkurs. Jest to nasza pierwsza
wspólna lekcja i nie chciałbym od razu wyjść na nie wiadomo jak wymagającego
nauczyciela. Pewnie będzie to dla was miłą odmianą po tym, jakie metody
nauczania stosował profesor Snape. – Klasa zaśmiała się cicho. – A więc do
rzeczy. – Nauczyciel podszedł do małego stolika, który stał zaraz na środku
pomieszczenia. Zgrabnym ruchem ręki ściągnął szary materiał. Na stojaku ukazała
się mała ampułka wypełniona złocistym płynem.
–
To jest Felix Felicis, tak zwane płynne szczęście. Ta mała porcja tego
niezwykłego eliksiru będzie nagrodą za najlepiej uwarzony Wywar Żywej Śmierci.
Instrukcję znajdziecie w podręcznikach. Ci, co nie posiadają jeszcze książek,
proszę podejść do półki na końcu klasy i wybrać sobie jakąś. A teraz do
kociołków!
O ja cię...Widze, że relacje Draco i Harry'ego są na wyższym poziomie :)Dobrze, lubię to! :D Och, och Felix Felicis :D Mam nadzieję i podejrzenia, że to Harry wybierze odpowiednią książkę i odpowiednio uwarzy ten eliksir. Ale pytanie: Do czego go wykorzysta? Hmm :D
OdpowiedzUsuńTak przyjemnie się czyta a tu koniec :(
WENY życzę i czekam na kolejne rozdziały!
buziaki
Dzięki za komentarze, naprawdę są dla mnie ważne, motywują mnie do działania. Jak dam radę to postaram sie jutro wrzucic rozdział 6, rano będę mieć troche czasu dla siebie więc mam zamiar wykorzystac go kreatywnie :) Jeśłi chcesz mogę cię informowac na bierząco o dodawanych notkach, daj tylko jkais namiar :)
UsuńByłabym bardzo wdzięczna, moje gg: 46341798 XD
UsuńI jeszcze jedna sprawa: Twój blog bardzo mi się spodobał i dlatego, za tą twórczość, postanowiłam nominować Cię do Liebster Avard. Więcej szczegółów znajdziesz tu: http://harry-potter-i-podroz-w-czasie.blogspot.com/2013/03/liebster-award_21.html#more
opowiadania jest ciekawe ale wiele informacji nie jest jeszcze ujawnione wiec do końca nie wiadomo o co chodzi ale akcja fajnie się rozwija tak jak uczucie tej dwójki.Ale o co chodzi w tym rytuale zobaczymy wkrótce.
OdpowiedzUsuń*Alastor Moodie* powinno być "Moody"
OdpowiedzUsuń*Harrego* powinno być "Harry'ego"
No cóż... Za wiele o tym rozdziale powiedzieć nie można, nie jest zły :) Jest po prostu niezbyt trzymający w napięciu
~Anastazja
Podoba mi się <3 Draco i Harry <33
OdpowiedzUsuńRozdział miał charakter wprowadzający, ale i tak mi się podobał. Wiadomo, że czasem na rozwinięcie akcji trzeba poczekać (: Taaak, Harry'emu trudno zdefiniować swoje uczucia - przypomina mi to jego kanoniczną postać. Chłopak ma zerowe doświadczenie w sprawach miłosnych. Podoba mi się zazdrosny Draco xD
OdpowiedzUsuńTak, to jak odepchnał Pansy było cóż, może i niekulturalne, aczkolwiek pasowało do niego. No i kurde, wciąż nie mogę rozgryźć Snape'a. Czyżbyś uczyniła go takim serio-serio czarnym charakterem? Chyba zaczynam lubić go jeszcze bardziej *kłania się słabość do wszelkich złych postaci*
Życzę weny i serdecznie pozdrawiam!
Dzisiaj też jestem :D
OdpowiedzUsuńSlughorn nie jest jednym z najmilszych nauczycieli w Hogwarcie, on jest tym najbardziej najmilszym. Kocham tą postać zarówno w powieści J.K.Rowling jak i w Twojej. Liczę po cichu na to, że tym razem Draco wygra, bardzo bym to chciała, ale raczej dla odmiany będzie to Potter. W sumie trudno jest mi zrozumieć relacje Harry'ego z Draconem, ale to dopiero początek wszystko się wyjaśni z czasem. Pansy jak ja nie lubię tej dziewuchy, jest taka beznadziejna, inaczej jej nie nazwę, bo potem będę żałować. Herma jeśli zacznie niuchać w relacji Gryfona i Ślizgona będzie mogła dostać po łapakach, a Ron znowu jest zazdrosny, ten chyba nigdy z tego nie wyrośnie.
Witam,
OdpowiedzUsuńjakoś mam dziwne wrażenie, że Ronowi podoba się Harry i nie chce aby koło niego kręcił się Malfloy, to ich droczenie świetnie przedstawione, ciekawe kto wygra ten konkurs może Harry
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Witaj!
OdpowiedzUsuńWłaśnie znalazłam twój blog i zaczęłam czytać... Nigdy nie przepadała za Snape'm. Ale żeby odrazu z niego robić tego złego? Nie pozostaje mi nic innego jak tylko czytać dalej... W końcu nie można oceniać książki po okładce ani opowiadania po 5 rozdziałach... Wracam więc czytać dalej :D