poniedziałek, 18 marca 2013

ROZDZIAŁ 5.


Na zielarstwie większość uczniów z uwagą słuchała tego, co mówiła profesor Sprout. Dzisiejszego dnia zajmowali się jadowitą tentakulą. Harry Potter błądził w myślach. Kiedy patrzył na twarze tych wszystkich ludzi, w jakiś sposób robiło mu się niedobrze. Każdy z nich był omotany przez Dumbledore’a. Wszyscy wierzyli w jakiekolwiek słowo padające z wysuszonych ust starca. Może i nawet sam myślał, że mówił prawdę. Chociażby w sprawie rodziców Harry’ego. Wystarczyło, że Snape zrobił maślane oczy, a ten stary pryk dał wiarę w jego kłamstwa. Żałosne.

Harry znał prawdę, na samą myśl się w nim gotowało. On poczeka. Zemści się. Miał wsparcie, ogromne wsparcie. Draco niczym niewzruszona skała zawsze stał przy jego ramieniu, dodając mu otuchy oraz odwagi. Był też Voldemort, który nie dałby go skrzywdzić. Miał u chłopca dług wdzięczności, bowiem gdyby nie mały Harry Potter, Czarny Pan nie stąpałby teraz po ziemi, wśród nich. Do tego dochodził fakt, iż Harry był horkruksem Czarnego Pana, a co za tym szło, ten nie pozwoliłby, by włos spadł mu z  głowy.

– Tak więc, moi drodzy, zapamiętajcie sobie, że z tą rośliną nie ma żartów. Jadowita tentakula może wstrzyknąć jad każdemu nieszczęśnikowi, który jej dotknie. Do tej rośliny trzeba podchodzić z kompletnym strojem ochronnym. Na dzisiaj koniec teorii, na następnych zajęciach nauczycie się jak podchodzić do tentakulii oraz jak ją odpowiednio pielęgnować. To wszystko, zdajcie odzież ochronną. Możecie się rozejść. – Profesor Sprout zakończyła zajęcia. 

Wszyscy uczniowie po kolei podchodzili do szafek i odkładali fartuchy. Młodzież z Gryffindoru oraz Ravenclawu wychodziła z cieplarni w radosnych nastrojach.

– Co mamy po zielarstwie? – spytał Ron Harry’ego, ten tylko się szeroko uśmiechnął na myśl o następnej lekcji. – No więc? Harry? – dopytywał z zniecierpliwieniem, idący obok przyjaciela.

Harry spojrzał na młodego Weasley’a.

– Eliksiry ze Slytherinem.

– To wyjaśnia twój głupi uśmieszek. – Ron pokręcił głową z dezaprobatą.

Potter przejrzał się uważnie przyjacielowi.

– Zawsze tak reagujesz, gdy chodzi o Draco. – Harry skrzyżował ręce na piersi. – Może mi powiesz, o co ci w końcu chodzi?

– Stary, nic nie miałem na myśli. Spoko, przyjaźnicie się i ja to szanuję. – Ron wydawał się być postawiony w trudnej sytuacji. – Jeżeli tobie odpowiada towarzystwo Fretki, to ja się nie mieszam.

Weasley wyminął wyższego Pottera, ten patrzył na oddalającą się sylwetkę przyjaciela. Pamiętał tamten dzień na czwartym roku, tuż przed pierwszym zadaniem Turnieju Trójmagicznego. Wszyscy myśleli, że Harry jakimś cudem sam wrzucił swoje nazwisko do Czary Ognia, nawet Malfoy mu nie wierzył. Pokłócili się do tego stopnia, że Draco zamierzał go zaatakować. Później wszystko działo się tak szybko. Tam, gdzie stał Malfoy, siedziała zwinięta w kłębek biała tchórzofretka. Alastor Moody miał, jak widać, własne sposoby na dyscyplinowanie uczniów.

Harry’ego ze wspomnień wyrwała Hermiona, przystając tuż obok.

– O co znowu się posprzeczaliście? – Spojrzała na Pottera.

– Ron ma problem z tym, że cieszę się na lekcję ze Ślizgonami. – Harry szarpnął lekko dziewczynę za szatę, by ta uniknęła „porwania” przez tłum uczniów,  i zaczął prowadzić ją w kierunku lochów. – Nie rozumiem, o co mu chodzi, przecież dogaduje się z Draco. Przyjaźnimy się już tyle lat, mam wrażenie, że Ron mi wszystkiego nie mówi.

– To, że ty się przyjaźnisz z Draconem nie znaczy, że Ronald darzy go takim samym uczuciem. Jak dla mnie, jego męska duma nie potrafi się pogodzić z tym, że ktoś jest dla ciebie szczególnie ważny, ważniejszy od niego. – Hermiona uśmiechnęła się lekko pod nosem. – Właściwie, Harry, co tak naprawdę między wami jest? Między tobą a Malfoyem? – spytała.

Potter zwolnił kroku. Spuścił wzrok na kamienną posadzkę. Pytanie przyjaciółki uświadomiło mu, że tak naprawdę on sam nie wiedział, jak nazwać tę relację. Tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiał. Owszem, byli przyjaciółmi, bliskimi przyjaciółmi. W jakiś sposób kochał Draco, ale jakoś oboje nigdy nie zadali sobie takiego trudu, by w spokoju siąść i zdefiniować rodzaj relacji między nimi.

– Hermiono, naprawdę musisz pytać? – spytał wymijająco Potter.

Granger zmarszczyła nos, uśmiechając się łobuzersko.

– Po prostu zawsze spędzacie ze sobą dużo czasu i w ogóle… – Wzruszyła ramionami.

– To jest sprawa między mną a Draco. Jak będę miał jakieś nowinki, to osobiście do ciebie przybiegnę na babskie ploteczki – powiedział sarkastycznie.

_____


W lochach przed drzwiami do sali eliksirów panowało nie małe poruszenie. Garstka uczniów Slytherinu z nieskrywaną ciekawością podsłuchiwali rozmowy grupki Ślizgonów. Zastanawiali się, gdzie poprzedniego wieczoru podziewał się ich prefekt. Draco, oparty o ścianę, od niechcenia odpowiadał na pytania, jakie zadawali mu jego przyjaciele.

– Tak, byłem w wieży Gryffindoru. Nie, nie ukradłem hasła: co to w ogóle za pytanie, Parkinson? Jeszcze jakieś głupie spekulacje dotyczące? – Malfoy stał otoczony przez Blaise’a, Pansy oraz Notta.

Cała trójka zauważyła nieobecność prefekta Slytherinu. Oczywiście nie umknął ich uwadze fakt, że młody Malfoy wrócił do swojego pokoju bardzo późną porą. W dormitorium zaczęło huczeć od plotek na temat Draco Malfoya. Tylko Crabbe i Goyle się nie przejmowali poczynaniami młodego arystokraty. Ta dwójka zdecydowanie wolała poświęcać czas na konsumowanie przeróżnych pyszności.

– Cześć, Draco. – Malfoy wraz ze swoją bandą zwrócili głowy w kierunku, z którego dobiegał znajomy głos.

– Harry, miło cię widzieć. – Parkinson stanęła przed Potterem, witając się uprzejmie.

– Odsuń się, kobieto. – Malfoy lekko odepchnął Pansy.

Draco podszedł do Gryfonów z uśmiechem na twarzy, skinął głową na powitanie Weasleyowi, co rudy zbył niemalże niemym „cześć”, Hermiona przywitała się machnięciem ręki oraz delikatnym uśmiechem.

– Mam nadzieję, Złoty Chłopcze, że jesteś gotowy na porażkę, jaką odniesiesz na zajęciach. Jak dobrze wiesz, w eliksirach jestem najlepszy. – Draco odsłonił rząd idealnie białych zębów w przepięknym uśmiechu.

– Powinieneś być zaszczycony, że moja uwaga skierowana jest ku twojej nic nie znaczącej osobie. – Malfoy rozłożył ramiona, prowadząc przedstawienie. – Spójrz, tyle pięknych dziewcząt wokół, a ja rozmawiam właśnie z tobą.

– Taki jesteś pewny siebie, Malfoy? A co się tyczy eliksirów, to wbij sobie do tlenionej łepetyny, że zmienił się nam nauczyciel, już nie będziesz niczyim pupilkiem. Pamiętaj, role mogą się odwrócić. – Harry starał się zachować powagę sytuacji, jednak było to nad wyraz trudne.

Uwielbiał się droczyć z Draconem. Pojedynek wymownych spojrzeń przerwało skrzypienie otwierających się drzwi. Profesor Slughorn ubrany w bordowe zwiewne szaty zaprosił uczniów gestem ręki do sali.

– Proszę. Tak, tak. Dzień dobry. Dzień dobry, też mi miło – witał się żarliwie z każdym uczniem.

W starych latach, kiedy uczył w Hogwarcie, uznawany był on za jednego z najmilszych nauczycieli w szkole.

Drzwi do klasy zamknęły się. Uczniowie pośpiesznie zajmowali jak najlepsze miejsca. Harry, chcąc dopiec Malfoy’owi, podszedł do pierwszego stolika, zaraz na wprost pulpitu nauczycielskiego. Draco, kręcąc głową, zmierzał za nim,  oczywiście ku zniesmaczeniu Rona. Weasley, nie chcąc dać po sobie poznać niezadowolenia, ruszył za nimi. Potter, mając po obu stronach przyjaciół, uśmiechnął się zadowolony.

– Moi drodzy. – Slughorn starał się już uciszyć rozgadaną młodzież. – Na dzisiejszych zajęciach proponuję urządzić konkurs. Jest to nasza pierwsza wspólna lekcja i nie chciałbym od razu wyjść na nie wiadomo jak wymagającego nauczyciela. Pewnie będzie to dla was miłą odmianą po tym, jakie metody nauczania stosował profesor Snape. – Klasa zaśmiała się cicho. – A więc do rzeczy. – Nauczyciel podszedł do małego stolika, który stał zaraz na środku pomieszczenia. Zgrabnym ruchem ręki ściągnął szary materiał. Na stojaku ukazała się mała ampułka wypełniona złocistym płynem.

– To jest Felix Felicis, tak zwane płynne szczęście. Ta mała porcja tego niezwykłego eliksiru będzie nagrodą za najlepiej uwarzony Wywar Żywej Śmierci. Instrukcję znajdziecie w podręcznikach. Ci, co nie posiadają jeszcze książek, proszę podejść do półki na końcu klasy i wybrać sobie jakąś. A teraz do kociołków!

10 komentarzy:

  1. O ja cię...Widze, że relacje Draco i Harry'ego są na wyższym poziomie :)Dobrze, lubię to! :D Och, och Felix Felicis :D Mam nadzieję i podejrzenia, że to Harry wybierze odpowiednią książkę i odpowiednio uwarzy ten eliksir. Ale pytanie: Do czego go wykorzysta? Hmm :D
    Tak przyjemnie się czyta a tu koniec :(
    WENY życzę i czekam na kolejne rozdziały!
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarze, naprawdę są dla mnie ważne, motywują mnie do działania. Jak dam radę to postaram sie jutro wrzucic rozdział 6, rano będę mieć troche czasu dla siebie więc mam zamiar wykorzystac go kreatywnie :) Jeśłi chcesz mogę cię informowac na bierząco o dodawanych notkach, daj tylko jkais namiar :)

      Usuń
    2. Byłabym bardzo wdzięczna, moje gg: 46341798 XD
      I jeszcze jedna sprawa: Twój blog bardzo mi się spodobał i dlatego, za tą twórczość, postanowiłam nominować Cię do Liebster Avard. Więcej szczegółów znajdziesz tu: http://harry-potter-i-podroz-w-czasie.blogspot.com/2013/03/liebster-award_21.html#more

      Usuń
  2. opowiadania jest ciekawe ale wiele informacji nie jest jeszcze ujawnione wiec do końca nie wiadomo o co chodzi ale akcja fajnie się rozwija tak jak uczucie tej dwójki.Ale o co chodzi w tym rytuale zobaczymy wkrótce.

    OdpowiedzUsuń
  3. *Alastor Moodie* powinno być "Moody"
    *Harrego* powinno być "Harry'ego"

    No cóż... Za wiele o tym rozdziale powiedzieć nie można, nie jest zły :) Jest po prostu niezbyt trzymający w napięciu

    ~Anastazja

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się <3 Draco i Harry <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział miał charakter wprowadzający, ale i tak mi się podobał. Wiadomo, że czasem na rozwinięcie akcji trzeba poczekać (: Taaak, Harry'emu trudno zdefiniować swoje uczucia - przypomina mi to jego kanoniczną postać. Chłopak ma zerowe doświadczenie w sprawach miłosnych. Podoba mi się zazdrosny Draco xD
    Tak, to jak odepchnał Pansy było cóż, może i niekulturalne, aczkolwiek pasowało do niego. No i kurde, wciąż nie mogę rozgryźć Snape'a. Czyżbyś uczyniła go takim serio-serio czarnym charakterem? Chyba zaczynam lubić go jeszcze bardziej *kłania się słabość do wszelkich złych postaci*
    Życzę weny i serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiaj też jestem :D
    Slughorn nie jest jednym z najmilszych nauczycieli w Hogwarcie, on jest tym najbardziej najmilszym. Kocham tą postać zarówno w powieści J.K.Rowling jak i w Twojej. Liczę po cichu na to, że tym razem Draco wygra, bardzo bym to chciała, ale raczej dla odmiany będzie to Potter. W sumie trudno jest mi zrozumieć relacje Harry'ego z Draconem, ale to dopiero początek wszystko się wyjaśni z czasem. Pansy jak ja nie lubię tej dziewuchy, jest taka beznadziejna, inaczej jej nie nazwę, bo potem będę żałować. Herma jeśli zacznie niuchać w relacji Gryfona i Ślizgona będzie mogła dostać po łapakach, a Ron znowu jest zazdrosny, ten chyba nigdy z tego nie wyrośnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    jakoś mam dziwne wrażenie, że Ronowi podoba się Harry i nie chce aby koło niego kręcił się Malfloy, to ich droczenie świetnie przedstawione, ciekawe kto wygra ten konkurs może Harry
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj!
    Właśnie znalazłam twój blog i zaczęłam czytać... Nigdy nie przepadała za Snape'm. Ale żeby odrazu z niego robić tego złego? Nie pozostaje mi nic innego jak tylko czytać dalej... W końcu nie można oceniać książki po okładce ani opowiadania po 5 rozdziałach... Wracam więc czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń

Prorok Codzienny